Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Spotkałeś chorego jeża? Zadzwoń!

Zofia Knittel

Jerzy Gara, emerytowany nauczyciel, całymi dniami odbiera telefony i odpisuje na maile od ludzi z całej Polski, którzy próbują ratować życie jakiegoś jeża

Weterynarze w Polsce nie specjalizują się w leczeniu jeży. Ich ratowaniem zajmują się pojedyncze osoby, m. in. Andrzej Kuziomski, założyciel fundacji Igliwiak. A także Jerzy Gara, który wraz z Małgorzatą Jaworską-Szwed założył fundację Primum. Obydwoje prowadzą własne ośrodki rehabilitacji - w Kłodzku i w Skierdach pod Warszawą. "Spotkałeś jeża, który może potrzebować pomocy? Dzwoń!" - pisze Jerzy Gara na Facebooku, na profilu Ośrodka Rehabilitacji Jeży w Kłodzku "Nasze jeże".



Zofia Knittel: Iloma jeżami pan się teraz opiekuje?

Jerzy Gara: - Jednego mam na stałe, bo jest niewidomy. Gdy był mały, wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Znalazły go dzieci, ale larwy much zdążyły mu już wyjeść oczy. Teraz mam jeszcze cztery młode. Ale ważą już ponad 300 g, więc lada dzień je wypuszczę. Zazwyczaj wypuszczam je tam, gdzie są najczęściej spotykane, czyli na obrzeżach osiedli. Tam, gdzie jest jak najmniej ulic i domów. Albo do lasów liściastych.

Maksymalnie miałem 14 jeży. Nie mam warunków na więcej. To wymaga mnóstwo pracy. Czasem się nie śpi kilka nocy, bo małe trzeba bez przerwy karmić. Najwięcej jeży trafia do mnie jesienią, kiedy pojawia się spóźnione pokolenie. Tzn. kiedy samica urodzi np. pod koniec sierpnia. Wtedy we wrześniu maluchy wciąż potrzebują jeszcze opieki, a robi się zimno i samica zaczyna się rozglądać za pożywieniem. I niestety zostawia je, żeby chronić samą siebie.

Jak wygląda taki jeż noworodek? Nie ma jeszcze kolców, prawda?

- Ma, ale pod skórą. Tuż po urodzeniu kolce zaczynają powoli przebijać skórę. Jest ich ok. 100. Są białe i miękkie. Gdy jeż rośnie, zaczynają się pojawiać nowe, ciemniejsze, a te niemowlęce odpadają. Potem, kiedy dorastają, pojawia się trzecie pokolenie kolców, ale te już się tak bardzo nie różnią wyglądem. Dorosły jeż ma 5-8 tys. kolców. Jeże zachodnie mają kolce brązowe, a jeże wschodnie stalowo-czarne.

Czy upały są dla jeży dużym problemem?

- Tak jak dla wszystkich zwierząt. Co prawda jeże piją niewiele, bo czerpią wodę z pokarmu. Poza tym potrafią wejść w letni letarg, stan podobny do hibernacji, zużywając znacznie mniej energii. Jednak dobrze jest im wystawić naczynie z wodą, żeby mogły się napić. Ptaki też się przy okazji napiją i jeszcze wykąpią.

Jeże też się wykapią?

- Tego nie wiem. Co prawda one pływają, ale mają inne sposoby, żeby się chłodzić. Jeże mają gruczoły potowe na części piersiowo-brzusznej, tam gdzie futro. Dlatego ulgę przynosi im, kiedy wejdą na jakiś zimny kamień albo położą się na zimnej ziemi rozkładając na zewnątrz wszystkie cztery łapy.

Gdzie postawić miskę, żeby nie bały się podejść?

- Najlepiej obok krzaków, ale jeże są bardzo odważne. Potrafią wejść do klatki z rottweilerem, żeby się napić z jego miski. Poza tym potrafią chodzić po swoich śladach. Gdy poczują zapach innych jeży, to łatwiej podejdą. Może nie są jakoś super inteligentne, ale to gatunek sięgający epoki dinozaurów. Ich przodkowie o prawie niezmienionym wyglądzie żyły już kilkadziesiąt milionów lat temu. Zachowania jeży mogą być dziwne, ale są wyśmienicie przystosowane do tego, żeby przeżyć, także w dużych miastach.

Od jak dawna zajmuje się pan jeżami?

- Od 2007 r. Wcześniej przez lata zajmowałem się ptakami. Kiedyś przypadkiem zobaczyłem jak po moim ogrodzie chodzą małe jeże z matką. To mnie zainteresowało. Zacząłem do nich zaglądać. A potem okazało się, że musiałem zabrać je do domu. Był wrzesień, matka je zostawiła, żeby szukać pożywienia dla samej siebie. No i tak już zostało. Zacząłem opiekować się jeżami. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Jak nie mam żadnych nowych, to jest pusto. Choć cieszę się, bo to znaczy, że nie potrzebują pomocy.

Co się panu w nich najbardziej podoba?

- Mnie fascynuje, że są takie odważne. Jeż nie ucieka, jak inne zwierzęta. Jak do niego podejdę, to po prostu zwinie się w kulkę. Taki jest pewny tej swojej broni jaką są kolce. Czasem przypłaca to życiem, ale z drugiej strony jakoś żyją te jeże już od milionów lat. I dzięki temu mam z nimi kontakt, bo na ptaki mogłem co najwyżej patrzeć przez lornetkę.

Jak się podnosi jeża?

- Przez szmatę albo rękawice. Jeże może czasem ugryźć, ale to raczej wtedy, kiedy zadamy mu ból. Miałem taką Balbinę, która usnęła w chruście i ktoś ją przypadkiem podpalił. Przywieziono ją do mnie całą poparzoną. Ona strasznie gryzła. Ale to nie są mocne ugryzienia. I na pewno nie ma co się obawiać wścieklizny, bo ta jeży praktycznie nie dotyczy. Najgorsza jest grzybica, która może być na kolcach. Nią można się zarazić.

Skąd pan czerpię wiedzę na ten temat?

- Głównie z opracowań. Angielskich i niemieckich. No i z doświadczenia. Mam już wypróbowane metody leczenia i leki, ale oczywiście jeśli jeż wymaga np. antybiotyku, to konieczny jest lekarz.

Ale w Polsce nie ma weterynarzy, którzy specjalizowaliby się w leczeniu jeży.

- Na razie żadna uczelnia na kierunkach weterynaryjnych nie uczy leczenia jeży, ale ja myślę, że to się wkrótce zmieni. Bo nasza wrażliwość na krzywdę zwierząt jest coraz większa. Ludzie chcą pomagać.

Skąd wiadomo, że jeż wymaga pomocy?

- Jeże są aktywne w nocy. Jeżeli spotykamy je w dzień, to już jest sygnał, że warto im się przyjrzeć. Jeżeli podejdziemy bliżej, dotkniemy, a one nie będą reagowały, to już będzie znak, że coś jest nie tak. Można też popatrzeć, czy muchy składają na nich jaj itp. Poza tym malutkie jeże nie powinny chodzić bez matki. Jeżeli spotkamy takie, poczekajmy chwilę. Jeśli matka nie przyjdzie, to znaczy, że zginęła lub je zostawiła. W razie problemów, ja chętnie pomogę.

    Więcej o:

Skomentuj:

Spotkałeś chorego jeża? Zadzwoń!