Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Biały dworek

Tekst: Andrzej Markowski

Wydaje się, że ten stylowy dom stoi tu wśród drzew od bardzo dawna. To pozory: naprawdę wyrósł w tym miejscu kilkanaście lat temu. Właściciele przebyli długą drogę, zanim zamieszkali w miejscu, które jest od początku do końca takie, jak sobie wymarzyli.

Dwór od strony ogrodu
Dwór od strony ogrodu
Fot. Bartosz Makowski, Joanna Siedlar
Metryczka domu

Dom murowany, częściowo podpiwniczony, z poddaszem

Autor projektu: architekt Jerzy Sajdak

Pow. domu: 200 m2

Pow. działki: 2150 m2

Mieszkańcy: rodzina z dwojgiem dzieci

Na dziewiętnastu metrach

Nasi gospodarze - Nina i Janusz - poznali się na drugim roku studiów na koncercie Stanisława Sojki. Ona studiowała pedagogikę, on był na wydziale mechanicznym energetyki i lotnictwa. Trudne warunki lokalowe nie przeszkodziły w decyzji o ślubie. Ich córka Ula przyszła na świat, kiedy mieszkali w akademiku.

Kiedy skończyli studia, dzięki pomocy rodziny zamieszkali we własnym dziewiętnastometrowym mieszkanku. Choć dziś brzmi to dla nich śmiesznie, wtedy czuli się szczęśliwcami. Mieć do dyspozycji nie tylko samodzielny kąt, ale także kuchnię we wnęce i własną łazienkę, to było coś! Po czterech latach życia w akademiku i nauki do egzaminów podczas spacerów z wózkiem po parku Łazienkowskim wreszcie byli na swoim - swobodni, niezależni, z przyszłością.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia

Jak łatwo się domyślić, radość z maleńkiej kawalerki nie trwała długo, bo rodzinie zaczęła dokuczać ciasnota. Nina i Janusz postarali się zatem o mieszkanie kwaterunkowe, które z czasem wykupili: nasz gospodarz pracował na to w Szwecji i Anglii. Ich nowe mieszkanie miało 36 m2 i składało się z dwóch pokoi i łazienki. Jednak i ono znów szybko przestało wystarczać rodzinie. Kiedy okazało się, że w drodze jest drugie dziecko, po raz kolejny zdecydowali się na zmiany, co umożliwiła im lepsza sytuacja zawodowa i materialna. Jeszcze zanim na świecie pojawił się syn Kuba, rozpoczęli poszukiwania i wkrótce stali się właścicielami siedemdziesięciometrowego mieszkania.

- Kiedy weszliśmy do niego po raz pierwszy, wydawało się nam niemal pałacem - wspominają dzisiaj.

Ale natura ludzka sprawia, że szybko się przyzwyczajamy do dobrego i jeśli to tylko możliwe, zaczynamy się rozglądać za czymś jeszcze lepszym.



- Wkrótce zaplanowaliśmy kolejny "duży skok" - jak określają dziś gospodarze decyzję o budowie domu. - Spodobała się nam oferta firmy Dworek Polski, a więc sprzedaliśmy mieszkanie, wzięliśmy kredyt i na działce w Choszczówce postawiliśmy drewniany budynek w wiejsko-szlacheckim stylu.

Nasi gospodarze również zaczęli dostrzegać rozmaite mankamenty drewnianego dworku, aż w końcu poczuli, że dom w Choszczówce to kolejny etap w życiu, a nie docelowa przystań. Tymczasem pani domu, bogata w doświadczenia związane z częstymi przeprowadzkami, zmieniła zawód i z pedagoga stała się pośrednikiem w handlu nieruchomościami. To ułatwiło jej podjęcie decyzji o budowie kolejnego domu, lepiej pasującego do potrzeb i aspiracji rodziny.

Ważna wiedza

Atrakcyjne miejsce w Białołęce udało się znaleźć stosunkowo szybko, problem polegał jednak na tym, że wystawiona na sprzedaż działka była bardzo duża. Jej powierzchnia wynosiła osiem tysięcy metrów kwadratowych, a na dodatek zakwalifikowano ją w dokumentach jako teren leśny, nieprzeznaczony pod zabudowę. Przedwojenny właściciel, który właśnie odzyskał swoją własność, nie był zainteresowany załatwianiem żadnych formalności, chciał po prostu sprzedać ziemię.

I wtedy nowy zawód naszej gospodyni i jej niemałe już doświadczenie w handlu nieruchomościami okazały się bardzo pomocne. Po pierwsze, szybko ustaliła, że przekwalifikowanie gruntu na teren "pod zabudowę" jest możliwe. Po drugie, równie szybko skrzyknęła kilkoro zainteresowanych transakcją znajomych, którzy zaufali naszym gospodarzom i zdecydowali się podjąć z nimi ryzyko inwestycji. Umówiono się, że każda z czterech rodzin zostanie właścicielem około dwóch tysięcy metrów i na swojej części wybuduje w przyszłości dom.

Kiedy już wszystko było postanowione i załatwione, a grunt "odlesiony", nasi gospodarze sprzedali namiastkę dworku - jak nazywali swój dom - wynajęli na rok mieszkanie i przystąpili do budowy.

Szczęście w leśnym dworze

Przeglądając rozmaite pisma o tematyce budowlanej w poszukiwaniu kształtu swojego przyszłego domu, inwestorzy utwierdzili się w przekonaniu, że powinien on nawiązywać do stylistyki dworu polskiego.

- Uznaliśmy, że skoro taka forma sprawdziła się w Polsce na przestrzeni ostatnich kilkuset lat i ciągle cieszy się powodzeniem, wskazuje to na jej wysokie walory praktyczno-estetyczne - mówią. - Trochę niepokoiło nas, że wokół powstaje wiele podobnych domów o często nienajlepszej architekturze. Baliśmy się, że i my, dążąc do zamieszkania w stylowym budynku mającym swój indywidualny charakter, wpadniemy w podobną pułapkę. Ale natrafiliśmy na projekt autorstwa architekta Jerzego Sajdaka, który nawiązując do dworskiej stylistyki, zachował prostotę domu, zadbał o funkcjonalność, a zarazem obdarzył całość niebywałą "staroświecką" urodą.

Właściciele opowiadają, że podobał im się układ domowych wnętrz i ich doświetlenie. Na parterze centralne miejsce zajmuje duży salon łączący się z ogrodem. Wchodzi się do niego z holu poprzedzonego wiatrołapem, a przeszklone drzwi oddzielają wnętrze salonu od kuchni. Na dole znajdują się jeszcze gabinet i pokój gościnny, który na co dzień, gdy nie ma gości, pełni funkcję pokoju telewizyjnego, odciążając salon, który dzięki temu może bez przeszkód służyć odpoczynkowi, spotkaniom i rozmowom. Na mieszkalnym poddaszu znajdują się trzy sypialnie, dwie łazienki, garderoba i pralnia. Wchodzi się do nich z obszernego podestu usytuowanego na szczycie schodów. Dom jest częściowo podpiwniczony i ze względów estetycznych pozbawiony garażu, którego bryła nie pasuje, zdaniem właścicieli, do dworkowego charakteru budynku. Na razie samochody parkują więc pod chmurką, ale w planach jest wzniesienie dla nich osobnego, wolno stojącego budyneczku.

I pomyśleć, że dom ma tylko 200 m2, chociaż zarówno z zewnątrz, jak i we wnętrzach sprawia wrażenie większego niż wskazywałyby rzeczywiste wymiary, co ze względu na typ jego architektury można poczytać za zaletę. Właściciele nie kryją satysfakcji, że na wielkość ich siedziby nabierają się niemal wszyscy przybysze.

Wyciągnąwszy wnioski z poprzednich doświadczeń inwestorskich, nową siedzibę zbudowali oni szczególnie starannie i solidnie, w tradycyjny sposób (ceglany mur trójwarstwowy, dachówka ceramiczna karpiówka, miedziane obróbki blacharskie, płyty z piaskowca na tarasie i z tego samego materiału cokoły kolumn).

Krok za krokiem - do celu

Gospodarze przeprowadzili się z wynajmowanego mieszkania do nowego domu już po dziewięciu miesiącach od rozpoczęcia budowy, ale prace nie były jeszcze ukończone. Początkowo rodzina zasiedliła jedynie parter, w którym do pełni szczęścia brakowało jedynie drzwi.

- Chcieliśmy mieć drzwi dobrej jakości, a nie było nas stać, żeby kupić je od razu. Dlatego mieszkaliśmy bez nich dwa lata, ku zdziwieniu niektórych znajomych - opowiadają.

Gorzej było z poddaszem, choć i tam od biedy dałoby się zamieszkać. Gospodarze woleli jednak zakończyć wszystkie prace, ułożyć podłogi i spokojnie wyposażyć wnętrza.

Wyposażenie wnętrza jest domeną pani domu.

- W trakcie prac wykończeniowych uzależniłam się od targu staroci na warszawskim Kole - mówi. - Czuję się, jakbym nie dopełniła jakiegoś obowiązku, jeżeli kilka razy w miesiącu nie odwiedzę tego miejsca.

Większość mebli zdobiących dom pochodzi właśnie stamtąd. Dobrano je z namysłem i wyczuciem miejsca, żeby uzupełniając się nawzajem, tworzyły atmosferę zasiedzenia i "dawności" w starym, dobrym stylu. Niektóre pochodzą od klientów pani domu, którzy chętnie się ich pozbywali.

- Nie chcieli starych, woleli nowe, a my cieszyliśmy się z tych staroci jak dzieci.

Prace wykończeniowe trwały kilka lat, ale ta zwłoka, wymuszona brakami finansowymi, przyczyniła się w rezultacie do podniesienia standardu budynku i uzyskania znacznych oszczędności. Wprawdzie początkowo w domu nie mieszkało się najwygodniej, za to był czas na poszukiwania okazji cenowych i ciekawych detali wykończeniowych. Między innymi dzięki tej zwłoce alejki i podjazd wyłożone są granitową kostką pozyskaną z rozbiórki, a ogrodzenie i balustrada balkonowa nie zostały skonstruowane z gotowych elementów, lecz pięknie wykute w metalu przez "prowincjonalnego" rzemieślnika. Etapami powstawał także ogród, bo gospodarze zamiast zamówić od ręki kilkadziesiąt ciężarówek z ziemią, polowali na prowadzone w okolicy wykopy pod fundamenty. Pozyskiwana z wykopów ziemia była znacznie tańsza od tej zamawianej hurtowo w wyspecjalizowanej firmie.

Ogród zachował swój leśny charakter, chociaż w czasie budowy nie udało się uratować wszystkich drzew. W ich miejsce powstał doskonale utrzymany trawnik. Jak podkreśla nie bez satysfakcji pani domu - wysiany z ręki.

Domownicy twierdzą, że dom i ogród przynoszą im uspokojenie.

- Czujemy się tu trochę jak na wakacjach, nie ma potrzeby wyjeżdżać gdziekolwiek na weekend. Gorzej, że nie bardzo chce się wyjeżdżać do pracy, kiedy tak miło jest posiedzieć na tarasie, popijając poranną kawę - śmieją się na pożegnanie.

Zapisz się na NEWSLETTER. Co tydzień najnowsze wiadomości o budowie, remoncie i wykańczaniu wnętrz w Twojej poczcie e-mail: ZOBACZ PRZYKŁAD



    Więcej o:

Skomentuj:

Biały dworek