Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Wnętrza: poddasze z antresolą w Poznaniu

Agnieszka Rezler, stylizacja Black Oak Studio

Minimalizm? Owszem, ale potraktowany brawurowo i z fantazją. Z niezwykłą malarsko-fabryczną ścianą w roli głównej i błękitem nieba nad głową. W tym mieszkaniu można wznieść się ponad codzienność.

Kto tu mieszka? Marlena, szefowa spółki deweloperskiej, z synami: 8-letnim Antosiem i o dwa lata młodszym Jasiem.

Gdzie? W Poznaniu, w dzielnicy Chwaliszewo.

Metraż: 140 m2. Poddasze z antresolą w nowoczesnym apartamentowcu.

Chłodny klimat, przed którym łatwo się schronić.

Można zwinąć się w kłębek na ogromnej grafitowej kanapie. Zawiesić oko na którymś z soczyście kolorowych obrazów. Albo spojrzeć w górę, ale do tego mogą już być potrzebne okulary przeciwsłoneczne. Upał czy deszcz, tu się sypia, jada i wypoczywa pod osłoną nieba. Sufit mieszkania, zajmującego dwie ostatnie kondygnacje nowoczesnej kamienicy na poznańskim Chwaliszewie, dwa kroki od starego centrum miasta, jest częściowo przeszklony; przez duży świetlik nad antresolą zaglądają do salonu ptaki, chmury i słońce. Nie zaglądają za to sąsiedzi i nie dociera miejski zgiełk. Żyć w takim miejscu to szczęście.

Marlena, właścicielka mieszkania, trochę swojemu szczęściu pomogła.

Poznanianka z wyboru i z duszy, absolwentka Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Adama Mickiewicza, dziś szefuje spółce Nowa Sienna, która buduje w Wielkopolsce kompleksy nowoczesnych stylowych apartamentowców. Z tego tytułu przysługiwał jej wyjątkowy przywilej: mogła jako pierwsza wybrać mieszkanie, a także zdecydować o układzie ścian i to już na etapie wstępnej koncepcji budynku. Jak z tego prawa skorzystała? Nie zbudowała basenu na dachu, za to dziś prawie ze wszystkich okien widzi łagodne zakole Warty, Ostrów Tumski i wznoszące się nad wyspą gotyckie wieże bazyliki archikatedralnej. Pozostałe widoki również są na swój sposób malownicze - obejmują piękne ceglane zabudowania XIX-wiecznej miejskiej gazowni.

mieszkanieFot. Black Oak Studio

- Lokalizacja jest dla mnie bardzo ważna - przyznaje.

- Chwaliszewo to dzielnica o doskonałym położeniu i fascynującej historii. Kiedyś przebiegał tędy Trakt Królewsko-Cesarski, a sama osada była wyspą łączącą Ostrów Tumski z lewobrzeżnym Poznaniem. Miała własne władze, ratusz i wyjątkowy klimat. W przeszłości nazywano ją nawet poznańską Wenecją. Ale ostatnia wojna zrujnowała okolicę; w 1945 roku, podczas walk o Poznań, Chwaliszewo dostało od Rosjan pierwszy zabójczy ogień - wspomina. - Pozostało tu niewiele i do niedawna okolica wydawała się całkiem zapomniana.

Dzielnica ma jednak w Poznaniu swoich miłośników, którzy starają się tchnąć dawnego ducha w zapuszczone zaułki.

Plany rewitalizacji są wprawdzie w powijakach, ale Marlena już teraz może czuć się prekursorką procesu ich wdrażania; budynek, w którym mieszka, ma z jej inicjatywy formę starego kwartału zabudowy, ożywionego współczesnym detalem. Ściany z czerwonej cegły, podcienie, dziedziniec - wszystko to przywodzi na myśl stuletnie kamienice. Wokół apartamentowca rodzi się kawałek „nowego-starego miasta”: byle jaką nawierzchnię uliczki zastąpiły kocie łby, a na chodniku stanęły kute po dawnemu latarnie.

Na tym tle podniebne mieszkanie wydaje się przewrotnie świetliste i nowoczesne.

Jest jednak coś, co łączy jego wnętrza z tym co na zewnątrz - niezwykła ściana pokryta freskiem rdzy, w którym pobrzmiewają echa przemysłu i historii. - Początkowo myślałam o betonie - mówi właścicielka. - Ale projektant wpadł na lepszy, mniej opatrzony pomysł. - To płyty ze stali węglowej, tzw. kortenowej - opowiada Maciej Bidermann, autor koncepcji przestrzennej, aranżacji wnętrz i wielu mebli w mieszkaniu. To, co w zamyśle było proste, okazało się jednak niełatwe do zrealizowania. Dziś panele takiej skorodowanej blachy można po prostu kupić, kilka lat temu były dostępne tylko za granicą, w odległych terminach i za słoną cenę. Wyprodukować je metodą chałupniczą - takie zadanie wymagało trochę kaskaderskiej żyłki. Marlena odważnie zaufała Maciejowi, a on postanowił podjąć wyzwanie. - Przecież to tylko korozja: stal i woda - śmieje się projektant. - Nasz znajomy ślusarz przyciął płyty i wystawił je na zimę na podwórko przy warsztacie, gdzie przez trzy miesiące naturalnie rdzewiały. To był absolutnie autorski eksperyment, co jakiś czas zaglądałem tylko i modyfikowałem rysunek rdzy, ręcznie zmieniając przebieg ścieżek, którymi spływała woda.

Na podłogach wylano warstwę białej żywicy, której wybór kilka lat temu również wiązał się z pewnym ryzykiem.

Odwaga jednak czasem się opłaca: posadzka świetnie znosi upływ czasu, a jej łagodny perłowy połysk pogłębia przestrzeń i podbija efekt rozświetlenia. - Dopiero tutaj przekonałam się, ile odcieni ma biel - przyznaje właścicielka.

Mimo konsekwentnie minimalistycznej aranżacji w mieszkaniu nie ma mowy o nudzie. O nastroju decyduje przecież pogoda, pora roku, a nawet dnia. - Najdobitniej przekonałam się o tym pierwszej zimy, kiedy okna dachowe przykrył śnieg - wspomina z rozbawieniem Marlena. - Obudziłam się wyrwana z czasoprzestrzeni: zegar mówił mi, że jest dzień, a w domu panował głęboki mrok. To jednak incydent; na co dzień we wnętrzach nie brakuje światła. Wydobywa lekką formę schodów i oryginalnie „przeciętego” regału na antresoli (oba projekty powstały w studiu Bidermann Design), mieni się na rdzawej ścianie salonu, igra z kolorami obrazów. W laboratoryjnie białej kuchni zabawia się ze szklaną lampą Taraxacum 88 Achille Castiglioniego. Na antresoli, w pokojach synów, budzi do życia wielobarwną gromadę zabawek. W sypialni Marleny miękko kładzie się na narzucie i puszystej wykładzinie. - Uwielbiam ten pokój - zwierza się właścicielka. - Mogłabym w nim jeść, pracować, czytać. Chronię się tu, gdy zmęczy mnie nadmiar przestrzeni.

Lubi też kuchnię - sterylną, zaprojektowaną przez Macieja Bidermanna zgodnie z jej wizją.

- Gotowanie to moja pasja - przyznaje Marlena. - Od lat eksperymentuję z potrawami, a moi synowie to uwielbiają. W styczniu ruszy restauracja, którą otwieram na parterze kamienicy. Sienna będzie dopełnieniem pomysłu rewitalizacji: tradycyjne produkty i smaki, meble wyłącznie od polskich projektantów. Marzy mi się, żeby na Chwaliszewo wróciło życie.

Skomentuj:

Wnętrza: poddasze z antresolą w Poznaniu