Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Dom z teczki

Tekst: Agnieszka Osak-Rejmer Stylizacja: Grażyna Bieganik Zdjęcia: Andrzej Piskorski

Nieoczekiwana zmiana planów czasem wychodzi na dobre. Tak było w tym przypadku. Zamiast mieszkania w mieście gospodarze kupili dom na peryferiach. A wnętrze, które miało być minimalistyczne, powoli wypełnia się sprzętami.

UWAGA PONOWNA PUBLIKACJA ZA ZGODA WLASCICIELI
Kuchenne meble, zrobione na zamówienie, to wspólny projekt pani domu i architekta. Monika jest zadowolona zwłaszcza z oryginalnego kredensu (to jeszcze jedno jej spełnione marzenie).
Fot. Andrzej Pisarski
Monika mówi o sobie "dziewczyna z Mokotowa", jej mąż Andrzej pochodzi z Żoliborza. Dzielnicowy patriotyzm się skończył, gdy zostali małżeństwem i zaczęli krążyć po całej Warszawie. Wiele lat tułali się po różnych mieszkaniach (jedno z nich znajdowało się mniej więcej trzydzieści kilometrów za miastem). Kiedy miało się urodzić drugie z trojga ich dzieci, zgodnie stwierdzili, że najwyższa pora osiąść gdzieś na stałe. Szukali mieszkania o metrażu odpowiednim dla rozwojowej rodziny, ale pewnego dnia, wybrawszy się na rowerową wycieczkę za miasto, nieoczekiwanie zmienili plany. Zobaczyli nowe osiedle domków jednorodzinnych i pomyśleli, że miło byłoby tutaj zamieszkać. Dobry dojazd do centrum, cisza, zieleń; oczyma wyobraźni ujrzeli dzieci bawiące się z psem w ogrodzie i siebie pijących kawę na tarasie. Natychmiast znaleźli co najmniej tysiąc niezbitych argumentów przemawiających za posiadaniem domu. Kiedy w dodatku okazało się, że mogą go mieć za cenę warszawskiego mieszkania, stwierdzili, że nie ma nad czym się zastanawiać.

Nieruchomość kupili w stanie surowym. Na szczęście układ pomieszczeń nie wymagał radykalnych zmian. Postanowili jedynie przerobić jeden z pokoi na garderobę i powiększyć toaletę. Do urządzenia mieli spory metraż, o pomoc zwrócili się więc do znajomego architekta Macieja Kuryłowicza. Gospodyni zależało na tym, by dom służył przede wszystkim do mieszkania, a nie do podziwiania, i by każdy z mieszkańców (łącznie z golden retriverem Lolkiem) czuł się w nim swobodnie. Miało być minimalistycznie, ale nie zimno i laboratoryjnie. Zgodnie z sugestią pana Macieja założyła teczkę, w której zbierała artykuły o najnowszych trendach oraz zdjęcia wnętrz, które szczególnie przypadły jej do gustu. Wspólne analizowanie zawartości teczki okazało się znakomitym pomysłem i bardzo pomogło obojgu znaleźć odpowiednie inspiracje.

Za priorytet uznali podkreślenie charakterystycznych cech tego domu - przestrzeni i światła. Gospodarze zdecydowanie postawili na biel. Barwa ta opanowała wszystkie pomieszczenia, oprócz - rzecz jasna - tych przeznaczonych dla dzieci: najstarszej córki Michaliny (jej pokój został urządzony na dawnym strychu) oraz Hani i Franka (ich królestwa mieszczą się na piętrze). Gospodarzom bliski jest eklektyzm, dlatego bez wahania zestawiają meble stare, wyszukiwane na pchlich targach, ze współczesnymi. Większość sprzętów została kupiona lub zaprojektowana specjalnie do nowego domu (z poprzednich mieszkań trafiło tu niewiele rzeczy).

Lubią też czasem... przymrużyć oko. Ściany w toalecie na parterze od podłogi do sufitu są wyklejone gazetami. - Treść artykułów sprawia, że pomieszczenie jest przeznaczone dla ludzi o mocnych nerwach - śmieje się pani domu. Nie od razu Rzym zbudowano - mówią Monika i Andrzej i bez pośpiechu urządzają swoją siedzibę. Wnętrza z czasem nabierają szlachetności. Spatynowana podłoga, osmolony kominek, skrzypiące schody dodają im charakteru. A minimalizm staje się coraz bardziej oswojony.

    Więcej o:

Skomentuj:

Dom z teczki