Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Pasje: przedmioty słowem malowane

TEKST, STYLIZACJA I ZDJĘCIA: Monika Filipiuk-Obałek

Pani Zuzanna, wielka miłośniczka książek, postanowiła ożywić utrwalone w nich litery, wyrazy i zdania, przenosząc je z papieru na inne powierzchnie. Oto, co opowiedziała nam o swojej pasji.

Lista moich zajęć zawodowych jest dość długa: robiłam m.in. korekty dla wydawnictw, byłam ghostwriterem i  researcherem, pracowałam w zakładzie fotograficznym. Przez całe życie uciekałam jednak przed pracą na etacie. Nawet jeśli próbowałam, to moja prawdziwa natura prędzej czy później protestowała. Po dłuższym czasie zrozumiałam, że najbardziej nadaję się na szefa, ale tylko samej siebie!

Moim światem zawsze były książki. Towarzyszą mi przez całe życie, otaczam się nimi na co dzień. Pisanie i czytanie są dla mnie tak powszednimi czynnościami, że nie jestem w stanie się bez tego obejść - to fragment życia zawarty gdzieś pomiędzy oddychaniem, jedzeniem i spaniem. Naturalny, niezbędny, ale też piękny, gdy potrafimy się nad nim pochylić i chwilę zastanowić. Żyjemy w obrazkowym świecie, gdzie język przekazu ubożeje. Książki zamieniają się w audiobooki, listy w SMS-y, zdjęcia zamiast do albumów trafiają do telefonów. Nie mamy czasu na zatrzymanie się nad słowem i zastanowienie, co może ono tak naprawdę znaczyć.

Przyszło mi do głowy, że fajnie byłoby zacząć pisać, bazgrać, malować po przedmiotach codziennego użytku, tak by słowo było też obecne podczas picia kawy, przerwy w pracy, a nawet przy otwieraniu szuflady. Od tego się właśnie zaczęło; idea zapuściła korzenie i puściła pędy. Najpierw tworzyłam przedmioty dla siebie i znajomych. Pierwsze projekty kubków to seria My story, z napisami: Smutek prowincji; Nie muszę; Tylko spokojnie; Grzeczna grzeszna; Wszystko poukładane. Natomiast w serii Simple stories znalazły się gałki - z pojedynczymi słowami, z których można układać na meblach różne sekwencje, oraz z literkami, z których tworzyło się słowa.

Pomysły czerpię zewsząd. Inspiracją bywa zdanie przeczytane w książce, krój czcionki, stary i zdarty materiał obiciowy, pożółkły notes, barwy na obrazie. Seria gałek Vintage Patterns powstała na przykład z inspiracji drukami ulotnymi, jednodniówkami. Na uchwytach umieściłam fragmenty starych ulotek, wizytówek, reklam gazetowych, biletów itd. Źródłem pomysłów mogą też być najróżniejsze zdarzenia i zjawiska. Kubkowy projekt Bookporn powstał w odpowiedzi na opinię, że Polacy nie czytają. Jako książkoholiczka postanowiłam zrobić serię naczyń dla ludzi takich jak ja, którzy nie tylko czytają, ale też wąchają książki, śpią z nimi i czule głaszczą je po okładkach. Podkreśliłam to napisami, na przykład: Sza!!! Teraz czytam; Zlizuję litery; Gubię wątek; Spijam słowa.

Niektóre projekty to wynik współpracy. Najważniejsza jest dla mnie seria gałek zatytułowana: Paulina Korbaczyńska, malarstwo olejne - z fragmentami obrazów tej wrocławskiej malarki. Uwielbiam jej twórczość, ale też zakochałam się w samej idei przenoszenia malarstwa na meblowe uchwyty, by zwykły przedmiot stawał się nośnikiem czegoś mniej zwykłego (to znów odzwierciedlenie myśli, która mi przyświecała na początku).

Współpracuję również z wieloma firmami oraz prywatnymi pasjonatami zajmującymi się przerabianiem wiekowych mebli, do których dorabiam uchwyty. Idea dawania w ten sposób nowego życia nadgryzionym zębem czasu starociom jest mi bardzo bliska, chętnie więc rozwijam tę kooperację. Jak ostatnio policzyłam, mogę się już pochwalić 25 seriami gałek oraz 15 seriami kubków. Jest w czym wybierać!

Każda rzecz jest robiona ręcznie. Mogę więc śmiało powiedzieć, że pracuję w... manufakturze. Gałki i kubki są wypiekane. Ale gdzie i jak przebiega sam proces nie zdradzę, to moja zawodowa tajemnica. Najbardziej lubię pracę nad nowymi projektami - uwielbiam moment, kiedy krąży mi w głowie jakaś myśl i zaczynam się zastanawiać, w jaki sposób mogę ją przełożyć na serię kubków lub gałek. Część wzorów robię ręcznie (głównie w wersji czarno-białej) i dopiero potem przenoszę do programów graficznych.

Kocham to, co robię. Codzienna praca nad zamówieniami od klientów sprawia mi po prostu przyjemność. Najtrudniejsze są okresy, gdy nawarstwia się dużo zleceń - wtedy pracuję nawet po kilkanaście godzin na dobę, żeby nie zawalić terminów. Zajmuję się też wysyłką, co jest najbardziej uciążliwe. Czasem w ciągu dnia muszę wysłać kilkadziesiąt paczek; każdy przedmiot musi być starannie zapakowany, a potem trzeba jeszcze  zanieść to wszystko na pocztę.

Do domu nie kupuję bibelotów. Podczas urządzania mieszkania główną zasadą była funkcjonalność. Nie toleruję tzw. zapychaczy i upiększaczy przestrzeni - nie chcę przedmiotów, które mają stać dla samego stania. Nie lubię tłoku we wnętrzu. Jedyną dekoracją  są w naszym domu plakaty, obrazy i zdjęcia robione przez mojego męża Przemka (na przykład fotografia dziecięcego rowerka wisząca nad kredensem) albo przeze mnie. Toleruję też poduszki. Ich poszewki często wymieniam, mam ich spory zapas. Najróżniejsze  poduszkowe wariacje znakomicie prezentują się na tle białych obić kanapy i fotela.

Mam również zapachowego bzika i w mieszkaniu zawsze palą się jakieś świeczki. A świeczniki z betonu robię sama. Przygotowuję formy, wykorzystując doniczki, butelki, pudełka i inne pojemniki. Samodzielnie robię masę betonową; czasem ją barwię, a czasem zostawiam naturalnie szarą. Kiedy zaschnie, dokładnie szlifuję.

Stół w pokoju dziennym to moje stanowisko dowodzenia. Tutaj projektuję, zapisuję pomysły. To również centrum łączności ze światem i klientami. Lubię proste meble, które można szybko zmienić. W kuchni natomiast wciąż są szafki, po które trzydzieści lat temu, w czasach PRL-u, moja mama stała w gigantycznej kolejce. Raz na rok odświeżamy je bejcą dębową. W sypialni najczęściej czytam. Robię sobie legowisko z poduszek i koców, obkładam się stertami książek i gazet - i znikam.

Skomentuj:

Pasje: przedmioty słowem malowane