Sielski dom w Bielsku-Białej

Agnieszka nigdy nie chciała budować od podstaw. Marzyło jej się raczej jakieś stare domostwo z duszą, które pamięta niejedną historię. Coś w rodzaju idyllicznego siedliska, w którym można naładować akumulatory. I znalazła je w Bielsku-Białej. Co ciekawe, dom z 1920 roku poprzednim właścicielom faktycznie służył jako letniskowy i klimat beztroskiej kanikuły od razu dało się w nim wyczuć. Choć miał nieciekawy rozkład i słabą izolację, Agnieszka zdecydowała się na niego bez wahania, z mocnym postanowieniem, że z wiekowego budynku uratuje, ile się da. I tak ocaliła między innymi stare deski, oryginalne belki stropowe, ścianę z otoczaków.

Reszta wymagała gruntownego remontu. Gospodyni jest projektantką wnętrz, doskonale więc wiedziała, jak się zabrać za przeróbki i z nieatrakcyjnego budynku zrobić modny całoroczny dom. Najpierw postanowiła wpuścić do środka więcej światła, dlatego wyburzyła ściany, usunęła część stropu (tak powstał 40-metrowy salon wysoki na ponad 5 metrów) i przeszkliła południowo-zachodnią ścianę. We wnętrzach zdecydowała się na naturalne materiały i stonowane barwy. Modernistyczny styl w salonie narzuciły industrialne lampy z targu staroci i przeszklona antresola. Z kolei orientalny klimat w pozostałych pokojach wprowadziły indyjskie meble, które przyjechały tu z właścicielką z poprzedniego mieszkania, a które zwoziła latami z dalekich podróży. Przypominają jej najpiękniejsze wakacyjne chwile. Choć właściwie, jak przyznaje Agnieszka, w tym domu czuje się, jakby była na wakacjach cały czas.