Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Kolorowa kawalerka w Londynie

Tekst: Agnieszka Rezler, zdjęcia: Stephen Juillard/Tripod Agency

Covent Garden to nie miejsce dla sztywnych białych kołnierzyków. Młody kanadyjski projektant ze swoją brawurową wyobraźnią polubił je na tyle, że postanowił zamieszkać w 25 metrach kwadratowych. Za to w jego Londynie zawsze świeci słońce.

Na stuprocentowo papierowym dywanie Paper Carpet (proj. Scholten & Baijings) błękitny stolik ze spienionego poliuretanu z kolekcji Cotton Candy holenderskiej pracowni Handmade Industrials. W rogu niski złoty taboret autorstwa Karen Chekerdjian.
Na stuprocentowo papierowym dywanie Paper Carpet (proj. Scholten & Baijings) błękitny stolik ze spienionego poliuretanu z kolekcji Cotton Candy holenderskiej pracowni Handmade Industrials. W rogu niski złoty taboret autorstwa Karen Chekerdjian.
fot. Stephen Juillard/Tripod Agency

Może sobie nosić szare dżinsy i czarny t-shirt, ale nikogo nie oszuka. Marc PĂŠridis to natchniony kolorysta. A jednocześnie entuzjastyczny piewca radości życia, świadomych wyborów i idei zrównoważonego rozwoju. Gdy w 2012 roku otwierał w sąsiednim Soho, kilka przecznic dalej, galerię 19 Greek Street - matecznik wielobarwnego i wielokulturowego designu - czuł, że wiąże się z tą okolicą na dłużej. Pasowała do niego, a on pasował do niej. Ludzie żyją tu drobnymi codziennymi sprawami, przestrzeń wokół siebie organizują z fantazją, choć niekoniecznie drogo. Wąskie uliczki tętnią gwarem, a ich pierzeje gęsto posiekane wystawami sklepów, kafejek, antykwariatów i pizzerii, wyglądają jak kolejne klatki filmu o niezwykłej scenografii: każda witryna jest inna, większość zaskakuje formą i pomysłami. Widać gołym okiem, że kreatywność jest tu w cenie. A Marc uwielbia rzeczy nieoczywiste. Na podium jego prywatnego rankingu prędzej trafi wytwór tradycyjnego rzemiosła, który powstał z respektem dla środowiska, niż plastikowa ikona wzornictwa sprzedawana za ciężkie pieniądze.

PRZEJDŹ DO GALERII >>

Kolorowe fasady starych murów

- Lubię podważać status quo współczesnego designu, zastanawiać się i skłaniać do zastanowienia - przyznaje. W budynku dzisiejszej galerii też doszukał się tego, czego inni nie widzieli - kamienica od dłuższego czasu tkwiła w ofercie dewelopera jak gwóźdź w bucie, nie znajdując amatorów. - Szukałem wtedy na zlecenie klienta siedziby dla niewielkiego hotelu. Nie znalazłem jej, za to trafiłem na tę zgrzybiałą skorupę - śmieje się Marc - Ale spod zniszczeń prześwitywała szlachetna dusza, piękna struktura, która po prostu potrzebowała trochę serca i opieki.

Stephen Juillard/Tripod Agency
Stephen Juillard/Tripod Agency
fot. Stephen Juillard/Tripod Agency

Podobnie było z położonym kilkaset metrów dalej mieszkaniem. Kiedy trafił tu po raz pierwszy, z miejsca zakochał się w pomalowanych na kolory tęczy fasadach gregoriańskich kamieniczek, w "śródziemnomorskich" pnączach i sugerujących dobrosąsiedzkie stosunki ławeczkach, ale 25-metrowy lokal prezentował się jak pokój w męskim akademiku: porysowane ściany, zadeptany poplamiony dywan, a w kątach mnóstwo nierozpakowanych mebli w płaskich pudłach. I rzeczywiście, w kawalerce koczował niedbały student, który lokował swoje zainteresowania raczej poza domem. - Urok tego miejsca był głęboko ukryty. Dostrzeżenie go wymagało od mojej wyobraźni sporo wysiłku - opowiada Marc. Tyle, że dla niego to nie problem; od dziecka tworzył w fantazji nieprawdopodobne projekty, marząc by w przyszłości zająć się architekturą lub aranżacją wnętrz. Zanim wkroczył na tę ścieżkę, przeżył kilkuletni epizod w branży marketingu, pracując dla marki L'OrĂŠal KĂŠrastase. Właśnie wtedy, po przeprowadzce do Londynu, do którego trafił podążając za rozwojem firmowej sieci, w naturalny sposób włączył się w proces tworzenia wystroju nowej filii koncernu.

Myśląc o designie

Później były studia na Central Saint Martin, wydziale londyńskiego University of the Arts, i wreszcie pomysł na własną galerię. Marc wymarzył sobie "centrum postępu", miejsce, w którym można by prezentować eksperymentalne projekty i wymieniać myśli nie tylko na temat designu, ale także kierunków rozwoju naszej cywilizacji. - Żyjemy w wyjątkowych czasach - twierdzi. - Choć pogłębiają się nierówności gospodarcze, a rządy, banki i korporacje naciągają strunę do granic możliwości, nigdy wcześniej nie było im tak trudno ukryć swoje ciemne sprawki. Media społecznościowe, self-publishing, swobodna wymiana gospodarcza - to wszystko daje każdemu z nas klucz do kreowania szczęśliwszej, bardziej zrównoważonej przyszłości.

Nie przypadkiem do jego mieszkania - i oczywiście do galerii - trafiły meble wytworzone z szacunkiem dla środowiska i pracy ludzkich rąk. Część z nich powstała w niewielkich manufakturach i warsztatach, z surowców z odzysku, z niechcianych przedmiotów, którym nadano nowe funkcje. Inne są do bólu proste - tanie w zakupie, bo tanie w produkcji. Nie ma tu skomplikowanych kosztownych technologii, mimo że ekstremalnie skąpy metraż aż się o nie prosił. Wszystko jest na wierzchu - jawne, czytelne, odkryte. Marc po zakupie ograniczył się do remontu i mocnej interwencji kolorystycznej. Sypialnię na antresoli pomalował w jaskrawe diagonalne pasy, by przełamać "skrzynkową" geometrię przestrzeni. Podobny wzór pojawił się w małym aneksie kuchennym, na płytkach zaprojektowanych i wykonanych na zamówienie przez znane studio mody David David.

Designerskie potykacze

Klimat skomponowany z barwnych pasów i plam jest radosny i "lekkostrawny". O meble, które organizują - w zależności od potrzeby - salon lub jadalnię, aż miło się potykać. Poczesne miejsce zajmują wśród nich siedziska zaprojektowane przez Dunkę Ninę Tolstrup. Marc może czuć się ich ojcem chrzestnym. Nina była pierwszą osobą, która trafiła do 19 Greek Street, tuż po otwarciu; poprosił ją wtedy, żeby zaprojektowała coś specjalnie dla niego, na dobry start galerii. W ten sposób powstało krzesło wykonane z wyszperanych w zaułkach fragmentów ram starych mebli biurowych, pomalowane proszkowo i uzupełnione jaskrawą poduszką, które szybko doczekało się nominacji w konkursie Design of the Year. Takie były początki kolekcji Niny "Re-imagine", dziś licznie reprezentowanej w mieszkaniu PĂŠridisa.

Ta kawalerka jest jak deklaracja pozytywnego myślenia. Szczegółowe wskazówki można znaleźć nad kuchennym blatem. Marc powiesił tam fragment manifestu brooklińskiego biura projektowego Holstee: "To twoje życie. Rób to, co kochasz i rób to często. Jeśli coś ci się nie podoba, zmień to. Jeżeli nie znosisz swojej pracy - złóż wymówienie. A jeśli brakuje ci czasu, przestań oglądać telewizję".

PRZEJDŹ DO GALERII >>

Skomentuj:

Kolorowa kawalerka w Londynie