Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Panie domu po obu stronach lustra

red.

Jeden projekt, dwie dizajnerki, dwie wizje pracy... INGA SEMPE i MONICA FORSTER

W lecie 1959 roku w Moskwie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. W sercu radzieckiego  imperium, podczas otwarcia Amerykańskiej Wystawy Narodowej, pierwszy sekretarz ZSRR Nikita Chruszczow stawia czoła potędze amerykańskiej way of life. Oprowadzany przez wiceprezydenta Nixona po ekspozycji hipernowoczesnych kuchni, mających "uszczęśliwić i wyzwolić kobiety", wypowiada słynne zdanie: Nasze kobiety już mają kuchnie, które są równie dobre jak te. Tak zwana debata kuchenna przechodzi do historii, a wraz z nią niezwykłe eksponaty. Wśród nich błyszczy w pełni zautomatyzowana "kuchnia przyszłości" marki RCA Whirlpool, w której pani domu obsługuje wszystkie urządzenia na siedząco, sącząc herbatkę, i naciskając odpowiednie guziczki w centralnym panelu sterowania.

Pół wieku później w Paryżu Whirlpool znów udowadnia, że jest jedną z najbardziej innowacyjnych marek. W kolejnej odsłonie swojego projektu Living Lab:Sensing the Future, pokazuje dwa prototypy, obrazujące idee, w jaki sposób może ewoluować współczesne życie domowe, skupione wokół kuchni i jadalni. Jednym z nich jest FreshConnect - system przechowywania świeżego jedzenia. Piszę "system", bo zespół dizajnerów wymyślił nie tylko nowy rodzaj lodówki i kontenera do przechowywania owoców, warzyw czy jajek, ale także zaprojektował cały cykl dostarczania produktów od rolnika prosto do konsumenta.

FreshConnect rozwiązuje takie problemy, jak konsumpcja energii i gabaryty tradycyjnej lodówki - zastępują ją boksy, które można dowolnie rozmieszczać na ścianie kuchni, bo system chłodzący jest umieszczony na zewnątrz, w piwnicy lub na dachu, i może być wspólny dla kilku różnych urządzeń. Minimalizuje się ilość kupowanego i wyrzucanego jedzenia (poprzez redukcję przestrzeni poszczególnych mini-chłodni), liczbę opakowań i środków transportu żywności (i związanych z tym odpadów) - produkty są pakowane i przywożone w specjalnych papierowych torbach z czujnikami pilnującymi poziomu wilgotności i temperatury, a relacja z dostawcą staje się dużo bliższa, dystans się skraca. Amerykańska marka od lat angażuje projektantów do pracy nad całym procesem powstawania produktu. Uczestniczą oni w burzy mózgów, która prowadzi do powstania całkiem nowych form, bazujących na tym, co już było, i na sugestiach ulepszeń. Efektem ich pracy jest prototyp - nieraz utopijny koncept obrazujący potencjalne rozwiązania, których elementy mogą znaleźć praktyczne zastosowanie w produktach rynkowych.

W gronie projektantów zaproszonych do Living Lab, obok światowej sławy kucharzy i mniej znanych specjalistów od technologii i innowacji, są dwie kobiety: Inga Sempé i Monica Förster. Ta pierwsza właśnie otrzymała tytuły najlepszego projektanta roku od Elle Deco International i magazynu Wallpaper. Studio tej drugiej uznawane jest za jedno z najlepszych w całej Skandynawii. Obie tworzą meble i oświetlenie dla najlepszych światowych marek. Wspólnie pracowały przy FreshConnect, a pomysły każdej z nich zdradzają różnice postaw i światopoglądów, ukształtowanych w dwóch różnych środowiskach. Podczas gdy Förster projektuje łańcuch relacji między producentem, dostawcą i odbiorcą, a w uporządkowanym wizualnie modelu kuchni odwołuje się do archetypicznej, męskiej skrzynki z narzędziami, gdzie każda rzecz ma swoje miejsce, Sempé tworzy mini-ogródek na parapecie okna, w którym każdy może wyhodować własne pomidory czy pietruszkę.

Tu właśnie spotykamy się po dwóch stronach (krzywego) zwierciadła, w którym paryski indywidualizm zderza się ze skandynawskim kolektywizmem. Miałam okazję o tym porozmawiać z obiema projektantkami

MONICA FÖRSTER

Wszystko zaczęło się w 1999 roku. Początkowo eksperymentowałam z ideami i materiałami. Zostałam odkryta przez pewnego architekta, który przypadkiem zobaczył moją wystawę i polecił mnie swojemu producentowi, który z kolei zaprosił mnie do pokazania prac w Mediolanie. Nigdy nie chciałam robić modnych rzeczy - chciałam, żeby były trwałe. Staram się zgłębiać historię i duszę firm, dla których pracuję - każdy projekt jest głęboko zakorzeniony w istocie danej firmy. Robię tak, ponieważ myślę, że bycie projektantem to duża odpowiedzialność. Biorę pod uwagę pracę i umiejętności pracowników. Gdy na przykład firma ma świetnych rzemieślników, ale ich wyroby są lekko staroświeckie i niezbyt atrakcyjne dla rynku, moim zadaniem jest je odmłodzić. Ci wieloletni pracownicy mają wiedzę i umiejętności, i mam nadzieję, że dzięki mojemu wkładowi mogą zachować posady. Jednocześnie mam poczucie, że wiele się od nich uczę. Właśnie tak lubię pracować - w sposób bardzo kolaboratywny.

Nie uważam się za feminizującą projektantkę. Jednym z zadań projektanta jest rozwiązywanie problemów życia codziennego. A myślę, że wiele osób ma ten sam problem: za mało czasu i za dużo do zrobienia. Dlatego chcę przyciągnąć facetów do kuchni, nauczyć ich w pewnym sensie zamiany ról. W projekcie FreshConnect używam "męskiej" typologii, zaczerpniętej z estetyki ogrodnika czy stolarza, żeby stworzyć usługę, którą mężczyzna rozpozna: masz swoją skrzynkę z narzędziami, przedmioty ułożone w garażu w perfekcyjnym porządku. Przenoszę to na rozwiązania w mieszkaniu. W szerszym kontekście chodzi mi o ideę bycia we wspólnocie - w bloku, w którym wynajmujesz mieszkanie, albo nawet w całej okolicy. Jesteś częścią usługi, która zaczyna się od farmera - a jako wspólnota możecie sami zajmować się miejskim rolnictwem. W Sztokholmie obecnie powstaje coraz więcej takich farm na dachach domów, a nawet restauracje z własnymi ogrodami, gdzie ochotnicy zajmują się poszczególnymi rabatami, a potem sprzedają owoce i warzywa do restauracji albo innym ludziom.

Rzeczywiście, wiele w kulturze Skandynawii wskazuje na nasze zaangażowanie, współpracę, dzielenie się i społeczną odpowiedzialność. Wychowaliśmy się w wspólnych pralniach. Tylko niektórzy mają własne pralki, ale i tak schodzą do piwnicy robić pranie, bo tam są chyba lepsze pralki, i zresztą chodzi o taki zwyczaj. Wpojono nam dbałość o te wspólne miejsca, bardzo rzadko zdarza się, że coś idzie nie tak. To kwestia historii i tradycji. To dlatego praca w różnych krajach i kulturach jest tak interesująca.

INGA SEMPÉ

Mój pomysł dla FreshConnect nie był ani trochę futurystyczny. Przyjrzałam się dość powierzchownie życiu codziennemu, szukałam rzeczy, które miło byłoby mieć. Zastanawiałam się, jak wykorzystać ciepło, które mamy w kuchni. Ludzie są coraz bardziej świadomi tego, co chcą jeść i jak. Zdają sobie sprawę z istnienia tych wszystkich paskudztw w jedzeniu. Podczas burzy mózgów zastanawiałam się, jak połączyć te obserwacje z możliwością wykorzystania okien do hodowania roślin. Nienawidzę, gdy rzeczy stają się hiper-skomplikowane, a tak się dzieje według mnie z ideą wspólnego ogrodu. Gdybym uprawiała jakieś zioła we wspólnym ogrodzie, myślę że nigdy nie chodziłabym ich zrywać. Byłyby zapomniane, uschłyby. Dla mnie rzeczy muszą być pod ręką. Ja miałabym pomidory. Kocham pomidory! Chyba nigdy nie robiłabym prania, gdybym musiała schodzić do piwnicy do pralni. Wolę mieć pralkę we własnym mieszkaniu. Musi być praktycznie. Nie chodzi o idee takie jak kolektywność, w niektórych sprawach są nieporęczne.

Tak, umiejętność zarządzania czasem to na pewno kobieca cecha. Skutecznym sposobem jest też znalezienie fajnego faceta! Gdyby mój mąż mi nie pomagał, nie bylibyśmy razem. Oboje jesteśmy strasznie zajęci, ale... Jeśli chodzi o trendy, to jestem słaba w ich definiowaniu, bo są dla mnie tak oczywiste że aż nie chcę o nich wspominać. Oczywiście, wszyscy wiemy, że najważniejsza jest funkcjonalność i kreatywność, która jest niezbędna, gdy zaczynasz pracować nad nowym obiektem. To, co kręci mnie w projektowaniu, to codzienne życie. Przyjemność, jaką dają kształty i... obiekty! Po prostu lubię rzeczy. To może być cokolwiek. Kiedy podróżuję po różnych krajach, uwielbiam wchodzić do zwykłych sklepów, z codziennymi przedmiotami. Praca w Paryżu daje mi wiele przyjemności. Jest tyle wspaniałych obiektów: klamek, kutych balustrad w porte-fen?trach, tyle sklepików z tyloma rzeczami...

Pracuję z dwoma współpracownikami i cały proces projektowania odbywa się u mnie w mieszkaniu. Nie mamy jakichś super-maszyn, więc rysujemy szkice, wycinamy modele z papieru i kartonu i oczywiście używamy komputerów. Użytkownik jest dla mnie najważniejszy. Zawsze, gdy wymyślam jakiś przedmiot, myślę o takim anonimowym odbiorcy, który nie ma wieku ani płci, który mógłby mieć dziesięć albo sto lat, mieszkać w Paryżu albo na wsi, albo we Włoszech. To osoba, która ma konformistyczny gust, albo przeciwnie, zna się na współczesnych przedmiotach. Staram się, żeby moje projekty spodobałyby się mojej mamie, która jest w podeszłym wieku i ma dość konformistyczny smak. Próbuję nie wpadać w schematy trendów i gustów choć to nie zawsze jest możliwe.

[dziękuję Paniom Agnieszce Jacobson-Cieleckiej oraz Magdalenie Sarzyńskiej za umożliwienie przeprowadzenia wywiadów]

Tekst: Klara Czerniewska

TAKE ME

Skomentuj:

Panie domu po obu stronach lustra