Red Poppy - liczę pociągnięcia farby. Wywiad
Manufaktura Red Poppy to jedyna w Polsce pracownia, w której tapety ręcznie się projektuje i drukuje techniką sitodruku. Główną projektantką i sitodrukarką jest Justyna Medoń, absolwentka wydziału Surface Design w London College of Communication, laureatka I nagrody prestiżowego konkursu Liberty Classic Print.
Jak powstała twoja manufaktura?
Justyna Medoń: Sitodruk to moja pasja, zaczęłam się zajmować tapetami pod koniec studiów. Drukowałam na wielu powierzchniach: drewnie, bambusie, pleksi, ceramice, najczęściej jednak na tkaninie. Robiąc dyplom, chciałam stworzyć kompleksową kolekcję połączoną spójnym motywem, lecz wykazującą techniczne możliwości druku przy użyciu sita. W Anglii spędziłam ponad 6 lat, wiedziałam, że będę drukować. Zastanawiałam się, jakby to było wrócić i być bliżej rodziny, kiedy mój brat razem z żoną zaproponowali, że wspólnie stworzymy pracownię, rodzinną manufakturę, w której będę mogła drukować. Była to propozycja nie do odrzucenia.
Czy ekskluzywne tapety wykonywane ręcznie i czasami projektowane na indywidualne zamówienie znajdują w Polsce amatorów?
Tapety mogą się mojemu pokoleniu źle kojarzyć, jednak my oferujemy ścienne obrazy wykonywane ręcznie. Nasi klienci mogą zdecydować o palecie kolorów, skali wzoru, motywach dekoracji. Nie mamy ograniczeń w tej materii, wszystko powstaje z ręki, farby mieszam, wychodząc od bieli, zarówno te do druku tapet, jak i tkaniny, wzory rysuję ręcznie, decydując o ich stopniu trudności i skali. Klienci, dla których projektuję i drukuję tapetę lub tkaninę, są świadomi, jak pracochłonne jest to zadanie, i nie otrzymują zamówionego towaru od ręki, na wykonanie zamówienia zazwyczaj mam około dwóch tygodni.
Sitodruk ręczny to technika dosyć niepopularna, która wiele lat temu została wyparta przez sitoduk maszynowy oraz druk cyfrowy. Jak sobie radzisz z zakupem materiałów potrzebnych do pracy?
Mniej więcej pół roku potrzeba było, aby wypuścić pierwszą kolekcję tapet i tkanin. Zorganizowanie sprzętu, zapoznanie się ze specyficzną ofertą rynkową, do jakiej sitodruk się zalicza, to było wyzwanie. Nasze tapety sprowadzamy z Anglii, jest to mieszanka włókien tekstylnych i papieru, która gwarantuje, że produkt nie ulegnie mechanicznym zniekształceniom podczas jego kładzenia. Farby potrzebne do druku można znaleźć w Polsce, ale są one sprowadzane z Belgii, Niemiec, Włoch lub Wielkiej Brytanii, dlatego jeżdżę na nietypowy shopping i zaopatruję się u znanych mi producentów, co daje gwarancję jakości.
W czym tkwi magia sitodruku? Dlaczego tapety wykonane tą techniką są tak wyjątkowe?
Druk tapet i tkanin przy wykorzystaniu tradycyjnej techniki sitodruku jest uzależniający. Pasjonujący jest pracochłonny proces, który zaprzęga nie tylko wyobraźnię, zdolności manualne, ale również umiejętności techniczne, których nauka zajęła mi dobrych kilka lat. Dzięki temu potrafię tworzyć np. wzory powtarzalne dla powierzchni wielu metrów tkaniny bądź tapety albo idealnie odwzorować kolor, nie posługując się gotowymi miksturami. W mojej pracy wiele czynników musi się zgrywać równocześnie, począwszy od przygotowania wzoru rysunku, rozłożenia go na liczbę kolorów druku, kolejno naświetlenia sit, a później odliczania liczby pociągnięć raklem, który jest podczas druku przedłużeniem ręki. Trzeba jeszcze wspomnieć o podstawie, czyli naniesieniu koloru na samą tapetę - rolki oczywiście przychodzą w paczkach w kolorze naturalnym, do mnie należy malowanie tła. Wałek, pigmenty i emulsja, mieszanie farb i najtrudniejsze równomierne rozprowadzenie koloru, tak by pasy były zgodne w odcieniach na ich linii styku. Liczę więc pociągnięcia farby.
Skąd bierzesz pomysły na wzory?
Oprócz chęci stworzenia obrazu staram się, aby w każdej pracy kryła się jakaś niedopowiedziana opowieść. Projektując tapety i tkaniny, stawiam sobie najwyższą poprzeczkę, chcę, aby były one skomplikowane. Wzór, który składa się z czterech spasowanych kolorów na powierzchni dziesięciu metrów, to wyzwanie, również w momencie jego tworzenia. Ręcznie separuję kolory, które później będę z osobna nanosić na tapetę lub tkaninę. Inspiruję się światem ożywionych organizmów, uwielbiam odkrywać faktury, pozostawione przez człowieka ślady, uwypuklać wszystko to, co skryte pod powłoką tkanek, fascynuje mnie świat niewidoczny dla oczu. Lubię ujęcia makro, często fotografuję, by rozbudować swoją bibliotekę faktur i kształtów. Moje projekty to często motywy kwiatowe, ale też nostalgiczne powroty do minionych epok. Szalenie lubię przeglądać albumy, które przedstawiają kunsztowne, pracochłonne wzornictwo. Chętnie powracam do XVIII - i XIX-wiecznych twórców tapet francuskich i angielskich. Pugin, William Morris, Walter Crane, Owen James - i ich odręcznych, powtarzalnych, wielokolorowych motywów. Ernst Haeckel, jego fantazyjne rysunki wyspiarskiej, egzotycznej flory i fauny są dla mnie skarbnicą inspiracji. Podobnie jak japońskie ryciny oraz motywy dekoracyjne kimon. W swoich projektach pozwalam ręce na wolny dryf po czystej powierzchni kartki papieru, dobierając narzędzia: tusz, cienkopis, nigdy ołówek... przywiązałam się do głębokiej czerni, tylko ta pozwala się idealnie przenieść na powierzchnię sita. Lubię linearne budowanie głębi i tym zagęszczenie wzoru, łączenie motywów kwiatowych z geometrią. W ciągu dwóch ostatnich lat w pracowni Red Poppy powstało ponad 40 wzorów, tych bardziej złożonych, wyrazistych, ale też takich, które mają za zadanie delikatnie wpisać się w otoczenie. Przede wszystkim staramy się odpowiadać na potrzeby naszych klientów. Gdy tworzę tapetę-obraz, który zdobi całą ścianę, omijam wtedy regułę powtarzalności, co dodaje tapecie oryginalności. Projekt, który powstawał z ręki, płynnie się rozrastając, żyje swoim życiem, myślę, że to szczególna zaleta mojej pracy, projektanta oraz drukarza.
Czym zajmujesz się, gdy nie pracujesz?
Cóż, drukuję, prowadzę warsztaty sitodruku i tworzę projekty, takie jak ten dla Teatru Polskiego we Wrocławiu. Motywem przewodnim było surowe mięso, wizja kostiumograf Justyny Łagowskiej. Nieregularny wzór nadrukowałam na jedwabiu, z którego powstała suknia do przedstawienia „Titus Andronicus” Jana Klaty. Wyzwanie było o tyle trudne, że jestem wege od lat, a tu musiałam kupić kawał mięsa, który miał stanowić inspirację do wzoru.
FUTU Paper #4/2013
tekst: Mani Świątek
zdjęcia: Mani Świątek
Wywiad ukazał się w czwartym numerze FUTU Paper. Tymczasem piąty numer FUTU Paper trafił już do salonów prasowych. Każdy, kto lubi podróże, design i festiwale, w najnowszym wydaniu poczyta o samych przyjemnościach. Kto wie, może podczas lektury od razu uda się wybrać miejsce i termin najbliższego urlopu?
www.futu.pl
facebook.com/FUTU.magazine
Skomentuj:
Red Poppy - liczę pociągnięcia farby. Wywiad