Samolotowe podróże z lat 70. Szyk i styl na pokładzie Boeinga 747
Więcej przestrzeni, szykowne wnętrza i odważniejsze projekty. Podróżowanie samolotem miało swoją złotą erę w latach 70. A wszystko zaczęło się od Boeinga 747.
Samolot ikona
Kiedy amerykański koncern lotniczy Boeing zaprojektował 747, nie podejrzewano, że stanie się on ikoną kultury współczesnej epoki, zmieniając sposób podróżowania na zawsze. Samolot przestał być jedynie środkiem transportu mającym dowieźć ludzi do celu - już wejście na jego pokład stanowiło niezwykłe doświadczenie, którym potem można było dzielić się ze znajomymi. A było co opowiadać! Zamiast siedzieć przez cały czas w jednym miejscu, można było przejść się na drinka do baru koktajlowego, zjeść wykwintny posiłek w restauracji (srebrnymi sztućcami!) i może nawet poznać jedną z hollywoodzkich gwiazd tamtego okresu.
Liczy się przestrzeń
Pomysł na dwupiętrowy samolot mogący pomieścić czterystu pasażerów zrodził się w latach 60. XX wieku. Wtedy to szef amerykańskich linii Pan Am Juan Trippe uznał, że świat potrzebuje ogromnych odrzutowców, które przetransportują setki pasażerów szybko i w dobrym stylu. Warto zaznaczyć, że Trippe, będący jednym z głównych inwestorów, miał znaczący wpływ na projekt najsłynniejszego samolotu na świecie. Nie bez znaczenia była tutaj konfiguracja foteli i przestrzeń między fotelami. Jego wizja, nieco przez koncern zmodyfikowana, ziściła się wreszcie w 1969 roku. Niewątpliwie Boeing 747 przez wiele lat oferował najwygodniejsze usługi w historii lotnictwa pasażerskiego.
Toaletka i drink bar na pokładzie
Jak już zdążyliście się przekonać, podróże lotnicze w tamtym czasie stanowiły duże wydarzenie. Nic dziwnego, że świat oszalał na punkcie Boeinga 747. Na jego pokładzie można było znaleźć bar koktajlowy, restaurację, salon wypoczynkowy, a nawet pomieszczenie do odświeżenia się, gdzie panie mogły skorzystać z toaletki. Względy prestiżowe spowodowały, że prócz Pan Am, także inne linie lotnicze zdecydowały się na zakup maszyny. Były to m.in. Air Canada, Iberia, Continental Airlines, czy SAS, który jednak wprowadził pewne modyfikacje, m.in. zmniejszył ilość miejsc chcąc zapewnić pasażerom jeszcze większy komfort podróży.
Pokład jak nowoczesny pokój hotelowy
Na pokładzie Boeinga 747 przeciętny pasażer (nawet ten siedzący w klasie ekonomicznej) miał mnóstwo przestrzeni na nogi - nawet 15 cm więcej niż obecnie! Dla porównania - obecna klasa biznes jest bardzo zbliżona ilością przestrzeni do tej, jaką dysponowali pasażerowie w klasie ekonomicznej sprzed niemal pół wieku. Z kolei pierwsza klasa przywodziła na myśl przestrzeń nowoczesnego pokoju hotelowego - tyle było tam miejsca. Jednak nie tylko to miało znaczenie. W tamtych czasach wszystko na pokładzie - przekąski, posiłki i napoje, było darmowe, a od stewardess można było oczekiwać natychmiastowego zaspokojenia niemal każdej potrzeby, ponieważ przypadało ich więcej na jednego pasażera.
Złota era latania
Lata 70. XX wieku były bez wątpienia złotą erą latania. Pasażerowie pierwszej klasy mieli dostęp do własnego salonu wypoczynkowego, który znajdował się na górnym pokładzie za kokpitem pilotów. Tam mogli rozsiąść się w wygodnych fotelach lub na kanapach i wypić drinka wraz z innymi towarzyszami podróży. Przyznacie, że wnętrza wyglądają niczym wyjęte z kreskówki "Jetsonowie" czy filmu "Austin Powers". Taka wtedy panowała moda, co sprawiało, że projektanci mogli puścić wodze fantazji, z czego skwapliwie korzystali.
Po starcie ruszamy na drinka
Nie tylko pasażerowie pierwszej klasy mogli liczyć na relaks w innym otoczeniu. Także pasażerowie klasy ekonomicznej mieli do dyspozycji własny salon wypoczynkowy, koktajl bar czy (jak w przypadku linii Continental Airlines) pub, z tą tylko różnicą, że znajdowały się one na dolnym pokładzie (zwykle usytuowane za miejscami w pierwszej klasie). Wkrótce po starcie ludzie ruszali na drinka czy przekąskę, co stanowiło doskonały pretekst do poznania innych współpasażerów i zaprezentowania się w towarzystwie.
Pasażer jak gwiazda filmowa
Dawniej latanie było synonimem splendoru i luksusu. Pasażerowie ubierali się szykownie (wygląd miał duże znaczenie!) i nawet ustawiali się do zdjęć przed wejściem na pokład. Lot samolotem sprawiał, że czuli się jak gwiazdy filmowe i trzeba przyznać, że mało nie kosztował. Wedle danych The Wall Street Journal w 1958 roku cena za przelot w obie strony na trasie Nowy Jork - Los Angeles wynosiła ok. 210 dolarów. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to ponad 1500 dolarów, czyli co najmniej trzykrotnie więcej niż płaci się teraz. Nic dziwnego więc, że podróże lotnicze w latach 70. XX wieku stanowiły nie lada wydarzenie!
A dziś?
Pod wieloma względami - głównie ceny i bezpieczeństwa, podróże lotnicze lepiej wypadają teraz. I wcale nie trzeba rezygnować ze specjalnych udogodnień. Ci pragnący luksusu mogą go zakosztować rezerwując miejsce w pierwszej klasie m.in. na pokładzie A380 Emirates, gdzie spędzą podróż w wytwornym i w pełni wyposażonym prywatnym apartamencie. Ale czy taki lot będzie tym samym doświadczeniem co kiedyś? Myślę, że pasażerowie klasy ekonomicznej niegdyś latający liniami American Airlines i bawiący się w owianym złym sławą piano barze mieliby inne zdanie?
- Więcej o:
- aranżacje wnętrz
Wygląda jak zwyczajna szopa. Ale nigdy nie zgadniecie, co jest w środku
Nie kupuj gotowych dekoracji na ściany - wykorzystaj to, co masz w domu
Wnętrza w stylu Memphis
Renowacja drzwi drewnianych
Mieszkanie w duchu vintage na warszawskim Muranowie
Minimalistyczne wnętrza w Berlinie z naturalnymi akcentami
Drewno w domu - aranżacje wnętrz
Dom pod Wrocławiem - połączenie minimalistycznego designu i sielskiego klimatu