Kiosk - kup onlineKiosk - Ladnydom.pl

Warszawska Avenue Montaigne, czyli o raju trendsetterów: stołecznej ulicy Mokotowskiej

Izabela Bek

Diabeł ponoć ubiera się u Prady... Może amerykański może sobie na taką wyłączność pozwolić, ale polski jest bardziej zmienny i wybredny. Nadwiślański diabeł tkwi w szczegółach.

Warszawska Avenue Montaigne, czyli o raju trendsetterów: stołecznej ulicy Mokotowskiej
Warszawska Avenue Montaigne, czyli o raju trendsetterów: stołecznej ulicy Mokotowskiej - House and More
fot. Iza Bek

By wiedzieć co to styl i jakie trendy aktualnie są w modzie, wystarczy spacer stołeczną ulicą Mokotowską, porównywaną z nowojorską Fifth Avenue albo paryską Avenue Montaigne. Zestawienie chyba trochę na wyrost (biada tym z nas, które wybiorą się tam na spacer w szpilkach - tamtejsze chodniki bardziej przypominają kocie łby, niż eleganckie trotuary), ale jedno się zgadza - przechadzka Mokotowską bez bagażu w postaci zasobnego portfela to tylko bolesny i w większości przypadków mało porywający window-shopping.

Ulica Mokotowska wprawdzie jest dość krótka (ma tylko 1,3 km, przy czym pierwsze 300 metrów to mało popularny odcinek między Rondem Jazdy Polskiej a Placem Zbawiciela), ale gęsto usiana „gorącymi” i bardzo kosmopolitycznymi adresami. Swoje siedziby mają tu topowi polscy i zagraniczni projektanci, najlepsi styliści, fryzjerzy i właściciele butików z kunsztownymi (i niebotycznie drogimi...) akcesoriami do wnętrz. Nie brak też modnych kafejek i urokliwych kwiaciarni w francuskim stylu. A wszystko to sprawia, że wszyscy, którzy marzą by przynajmniej otrzeć się o modny blichtr i splendor, ciągną tu jak pszczoły do miodu. Przy Mokotowskiej swoje eldorado mają gwiazdy, styliści, redaktorzy z żurnali, hipsterzy, paparazzi i aspiranci do „lepszego, piękniejszego życia”. Każdy z nich znajdzie tu coś dla siebie.

Butiki polskich projektantów oraz salony ze światową modą chętnie odwiedzają rodzimi celebryci i ich styliści. Przymierzają kreacje na gale, próbują nowych zestawień i sączą kawę albo szampana, plotkując z bardzo „światową” obsługą. A potem ruszają na polowanie biżuterii uzupełniającej stylizację: w Hos&Me, Mokobelle, albo u Anny Orskiej.

Z kolei do Roberta Kupisza, czy Ani Kuczyńskiej sławni i majętni wpadają po coś na co dzień. Do tego pierwszego - po rockowe t-shirty i casualowe ubrania w stylu artystycznej nonszalancji. Do Kuczyńskiej - po tyleż proste, co wygodne i eleganckie ubrania na każdą okazję. Zresztą jej butik jest jednym z najlepiej przemyślanych pod kątem aranżacji wnętrz. Ascetyczny, monochromatyczny wystrój, duże lustra i przestronne witryny stanowią doskonałą oprawę dla każdej kolekcji projektantki...

Na stołecznej „ulicy zatracenia” jest jeszcze kilka wnętrzarskich perełek. Jak choćby minimalistyczny salon stylisty fryzur Bartka Janusza, inspirowany francuskimi klimatami L'aura Boutique (brawo za architektoniczno-rzeźbiarskie ściany!), przytulny i romantyczny multibrand SeeMe, czy rockowo-drapieżny sklep firmowy Loft 37 to miejsca, które warto odwiedzić nie tylko ze względu na sprzedawane tam rzeczy. W tych miejscach podejście właścicieli jest pokrewne temu, które zdradzają designerzy z Paryża, czy Rzymu: butik ma być wizytówką odzwierciedlającą filozofię marki. Drugi plan rywalizuje więc tam z pierwszym - wnętrza są równie ciekawe, jak prezentowana w nich moda.

Jednak nie samą modą i biżuterią Mokotowska stoi. Wybierając się w te okolice warto odwiedzić jedną z ekskluzywnych perfumerii Galilu, antykwariat „Ulica Krokodyli” albo któryś z wnętrzarskich salonów: Mood (oszałamiający feerią barw z tekstylnej kolorówki włoskiej marki Etro) albo House&More (coś dla miłośników stylu rodem z francuskiej Riviery). Wprawdzie ceny we wszystkich tych miejscach przyprawiają o zawrót głowy, ale rzeczy w nich oferowane faktycznie są na światowym poziomie.

Planując wyprawę na Mokotowską warto wpleść w nią odwiedziny w jednym z tamtejszych lokali. Obiad najlepiej zaplanować w Przegryź. Pozycje obowiązkowe to rosół i mielone Piotra Najsztuba, który jest współwłaścicielem tej knajpki. A czekając na deser (np. domowy kompot i niemal już zapomnianą karpatkę) warto rozejrzeć się po tym wnętrzu - jest chyba najciekawsze na całej ulicy. Zabytkowe szachownice na podłogach i mozaiki na ścianach doskonale komponują się z satyrycznymi grafikami Marka Raczkowskiego oraz awangardowym oświetlenie nad barem.

Jeśli na Mokotowską traficie w godzinach porannych, zajrzyjcie do Charlotte Chleb i Wino na Placu Zbawiciela. Zwłaszcza po chleb z rozmarynem i oliwkami. Do Charlotte polecamy wyprawić się przed południem, kiedy nie ma tam jeszcze dzikich tłumów hipsterów. Można wtedy przysiąść przy wielkim wspólnym stole (zresztą to oni właśnie zapoczątkowali w Polsce modę na tzw. common table) i zjeść którąś z tartinek, popijając jedną z najlepszych cafe au'lait w mieście.

Z kolei na kawę z lodami, ciacho marchewkowe, koktajl w szklanicy xxl albo latte z miodem i cynamonem trzeba wstąpić do Karmy, również na Placu Zbawiciela. Odwiedzając to miejsce zwróćcie koniecznie uwagę na to, co aktualnie dzieje się na ścianach kafeterii: ekspozycja tam zmienia się, ale zawsze prezentowane są ciekawe prace młodych artystów. Jeśli będziecie mieć szczęście, ich kontemplacji nie zakłóci koncert karaoke z sąsiadującej z Karmą Wietnamskiej restauracji. Ot, i uroki warszawskiego lansu...

Skomentuj:

Warszawska Avenue Montaigne, czyli o raju trendsetterów: stołecznej ulicy Mokotowskiej