Ogród na przedwiośniu
Już czuje się, że do prawdziwej wiosny niedaleko. Dlatego nie myślę już o zimie, ale o kwiatach i o nowym sezonie.
"Nie myślę już o zimie..."
Nawet gdy w ogrodzie leży kołderka białego puchu, luty zawsze zaskakuje mnie kwiatami zwiastunów wiosny. Nieśmiało spod śniegu wychylają się niepozorne, ale urocze przebiśniegi, ranniki, a nawet krokusy. Rozkwitają krzewy cudnie pachnących oczarów oraz wawrzynka wilczełyko. Gdy wychodzę do ogrodu, by zaczerpnąć świeżego powietrza, zdarza się, że strząsam świeży śnieg z bukszpanów i cisów, żeby się nie odkształciły. Gdy jest odwilż, w donicach podlewam bukszpany. Zachodzę też do garażu, gdzie zimują dalie, i usuwam te, które gniją. Wnoszę do pomieszczenia o umiarkowanej temperaturze (ok. 15°C)przeznaczone do pędzenia cebule narcyzów i zaczynam je podlewać. Kiedy wypuszczą liście, wystawię je na światło.
Mój ogród kwitnie nawet w lutym!
Uwielbiam zmieniać dekoracje kwiatowe na ogrodowym stole, który jest widoczny z okien w salonie. Gdy nie ma mrozu, ustawiam tam szare (w kolorze blatu stołu) skrzynki z limonkowymi cyprysami wielkoszyszkowymi 'Goldcrest' w towarzystwie konwalnika, kalocefalusa oraz cyklamenów. Ich zahartowane okazy mogą stać na zewnątrz, jeśli temperatura nie spada poniżej -4°C. Z okazji walentynek umieszczam między nimi serduszka i wtedy kompozycja aż kipi gorącą czerwienią. Później zmieniam dekoracje na subtelniejsze.
Sprawdzam zimowe kołderki
Luty zdarza się nad wyraz ciepły, ale też i niezwykle mroźny. Taka pogodowa huśtawka i duże różnice temperatur między dniem a nocą są groźne nawet w tak zacisznym ogrodzie jak mój, zwłaszcza dla gatunków zimozielonych. Wolę więc na przedwiośniu nie ryzykować i osłaniam rośliny - na rabatach gałęziami iglaków, a w donicach agrowłóknina. Gdy się ociepla, częściowo je znów odkrywam.
Zachwycam się kwiatami ciemierników
Mam bardzo dużo okazów ciemiernika białego (Helleborus niger). Pasują do moich kompozycji, bo wspaniale rozjaśniają ciemne zakątki. Ich kwiaty są duże (o średnicy do 5 cm) i mają płasko rozłożone płatki, których biel czasem przechodzi w róż. W przeciwieństwie do innych gatunków ciemierników nie pochylają się do ziemi, tylko "zerkają" ku niebu. Pojawiają się stopniowo, jeden po drugim, co wydłuża okres kwitnienia.
Krok po kroku: pomidory z parapetu
1. W lutym wysiewam pomidory. Liczę, ile jest nasion w torebce i przygotowuję odpowiednią ilość małych doniczek - najlepiej tzw. wielopaki. Napełniam je specjalnym lekkim podłożem do siewek. Potem pojedynczo wciskam do niego nasiona i zraszam delikatnie wodą z opryskiwacza. Doniczki stawiam na parapecie. Pod szklaną osłoną nasiona szybko kiełkują.
2. Zwykle po dwóch tygodniach nasiona wschodzą. Stale kontroluję wilgotność podłoża. Ziemię podlewam delikatnie - za mocny strumień wody nie jest wskazany, bo może wypłukać lub przewrócić roślinki. Dbam też, by podłoże nie było bardzo mokre. Jeśli siewki rosną za gęsto, rozsadzam je. Po przesadzeniu na kilka dni znów przykrywam roślinki szklanymi kloszami, jednak codziennie je wietrzę.
3. Po kolejnych 2-3 tygodniach biorę się za rozsadzanie siewek, bo kiedy robi się cieplej, szybko rosną. Gdy zaczynają się stykać liśćmi, znów je pikuję do większych pojemników. Okienne parapety stają się więc coraz bardziej zatłoczone, ale dopiero w maju przenoszę całkiem już spore pomidory do tunelu foliowego. Niektóre z nich od razu zaczynają zawiązywać kwiaty.
4. Gdy w domu pomidory stoją stłoczone na okiennym parapecie, nie mają odpowiednio dużo światła i mocno się "wyciągają". Ale nie martwię się tym. Po przenosinach do tunelu foliowego od razu wsadzam je do pięciolitrowych cylindrów, tak głęboko, by podstawy ich łodyg były przysypane ziemią. Gdy tylko się ukorzenią, szybko się wzmacniają, mogę więc być pewna wspaniałych plonów.
Skomentuj:
Ogród na przedwiośniu