Czy już dokarmiać ptaki?
Wiele osób zastanawia się, czy już rozpocząć dokarmianie ptasiej czeredy. Dopóki nie ma śniegu, ptaki znajdują sobie na ziemi i na krzewach różne nasiona, zbierają jaja szkodników z gałązek, wygrzebują pokarm ze ściółki. Wydawać by się mogło, że nie głodują. Jednak te, które w ubiegłym sezonie korzystały ze stołówek, same zaglądają w znane im miejsca i ... już dopominają się pokarmu.
1 z 6
2 z 6
3 z 6
4 z 6
5 z 6
6 z 6
Zima jeszcze nie zaatakowała ostro, wstrzymywałam się więc z wykładaniem pokarmu, by moi stali goście sami trochę popracowali nad jego zdobyciem. Tymczasem nad naszym tarasem zaczęły przelatywać z nagła stadka sikorek, a wróble sejmikowały na pobliskiej kalinie. Kilkuletnie osobniki pewne pamiętają, że co roku wystawiamy na taras stolik - dobrze zaopatrzony bufet. Korzysta z niego cała armia skrzydlatych stworzeń.
Widząc te wyczekujące tłumy interesantów, skapitulowałam już w połowie listopada i wysypałam pierwszą porcję jadła. Okazało się, że ptaki właśnie na to czekały. Teraz już konsekwentnie MUSZĘ codziennie je karmić, bo jakakolwiek przerwa, zwłaszcza przy złej pogodzie, może się źle skończyć dla co słabszych osobników.
Ptasie menu
Sikory potrzebują wysokokalorycznego pokarmu, zwłaszcza w bogatego w tłuszcz. Dla nich kupujemy ziarna drobnego czarnego słonecznika - na targu są stosunkowo tanie. Z takimi sikorki świetnie sobie radzą, podczas, gdy z rozłupaniem dużych pestek słonecznika mają trudności (jeśli ktoś ma duże ziarna, to może je trochę zgnieść, np. wałkiem).
Dla wróbli kupujemy specjalną mieszankę, w której jest sporo prosa. Można też sypać płatki owsiane, bądź żyto (kasza nie cieszy się zbytnim powodzeniem).
Wysypujemy też pokrojone drobno stare pieczywo, a jeśli nie ma mrozu, to moczone w wodzie. Zauważyłam, że ludzie wyrzucają duże kawałki chleba, z którymi radzą sobie tylko gawrony i wrony, rozłupując je wielkimi dziobami. Mniejsze ptaszyny mają z tym trudności.
Gdy przyjdą mroźniejsze dni - zawieszę słoninę. Kupuję ok. 1 kg takiej grubej i kroję ją na porcje długości ok. 15 cm. Nadziewam na mocne druty (np. dla florystów), przeplatając przez cały kawałek słoniny. Końcówkę okręcam parokrotnie wokół dość wysoko położonej gałązki. Na słoninkę przychodzą nie tylko sikory, ale także dzięcioły. Sroki usiłują zerwać ją, (czasem z dobrym skutkiem), dlatego zawiązanie musi być mocne.
Zawieszam zwykle 2 kawałki, a resztę zamrażam, by wyjmować je sukcesywnie w odpowiedniej chwili. Poszarpane resztki słoniny zdejmuję z drzewa, by nie jełczała na gałęziach. Wyrzucam na kompost, a nazajutrz już jej nie ma (sroki, gawrony!).
Obierki i ogryzki z jabłek kładę na pryzmie kompostowej - tam zjadają je kwiczoły i kosy.
Przebojem są zawsze potłuczone orzechy włoskie (z własnych drzew). Nie wydłubujemy ich ze skorupek, bo ptaki same to zrobią dokładniej. Na orzechy przychodzą sikorki, wróble, a podczas silnych mrozów także grubodzioby. Większość z nich zanosi kawałki na gałązki i tam obdziobuje.
Dobre miejsca dla karmnika
Najważniejsze, by miejsca zawieszenia karmnika czy słoniny było bezpieczne. Zagrożenie stanowią oczywiście koty. Musimy im uniemożliwić doskoczenie do karmnika z ziemi (odpowiednia wysokość zawieszenia!). Karmnik umieszczamy na dość mocnej, ale cienkiej gałęzi (na taką kot nie wejdzie).
Miło jest obserwować jedzące ptaki z bliska, ale jeśli powiesimy słoninkę tuż przy oknie, to nie kręćmy się przy nim zbyt często, by nie płoszyć gości. A jeśli mamy kota, to lepiej jedzenie wykładać z dala od okna, bo nasz drapieżnik chętnie przesiedziałby cały dzień na parapecie "polując" przez szybę. Lepiej ptaków nie narażać na takie stresy.
Mam kota, którego wypuszczamy do ogrodu, ale przed wyjściem musi włożyć obróżkę z dzwoneczkiem, który płoszy ptaki. Futrzak zaczaja się wprawdzie na wróble, ale nie udaje mu się do nich nawet zbliżyć, bo dzwonek robi sporo hałasu.
Pokarm wykładam każdego wieczora, by już o świcie mogły z niego skorzystać najbardziej wygłodniałe ptaszory. Słoninę zmieniam co 2-3 tygodnie. Dokarmianie kontynuujemy zwykle do marca, ale ostatniej wiosny śnieg spadł jeszcze w kwietniu (pamiętacie?) i ptaki bardzo chętnie korzystały wtedy ze stołówki.
Widząc te wyczekujące tłumy interesantów, skapitulowałam już w połowie listopada i wysypałam pierwszą porcję jadła. Okazało się, że ptaki właśnie na to czekały. Teraz już konsekwentnie MUSZĘ codziennie je karmić, bo jakakolwiek przerwa, zwłaszcza przy złej pogodzie, może się źle skończyć dla co słabszych osobników.
Ptasie menu
Sikory potrzebują wysokokalorycznego pokarmu, zwłaszcza w bogatego w tłuszcz. Dla nich kupujemy ziarna drobnego czarnego słonecznika - na targu są stosunkowo tanie. Z takimi sikorki świetnie sobie radzą, podczas, gdy z rozłupaniem dużych pestek słonecznika mają trudności (jeśli ktoś ma duże ziarna, to może je trochę zgnieść, np. wałkiem).
Dla wróbli kupujemy specjalną mieszankę, w której jest sporo prosa. Można też sypać płatki owsiane, bądź żyto (kasza nie cieszy się zbytnim powodzeniem).
Wysypujemy też pokrojone drobno stare pieczywo, a jeśli nie ma mrozu, to moczone w wodzie. Zauważyłam, że ludzie wyrzucają duże kawałki chleba, z którymi radzą sobie tylko gawrony i wrony, rozłupując je wielkimi dziobami. Mniejsze ptaszyny mają z tym trudności.
Gdy przyjdą mroźniejsze dni - zawieszę słoninę. Kupuję ok. 1 kg takiej grubej i kroję ją na porcje długości ok. 15 cm. Nadziewam na mocne druty (np. dla florystów), przeplatając przez cały kawałek słoniny. Końcówkę okręcam parokrotnie wokół dość wysoko położonej gałązki. Na słoninkę przychodzą nie tylko sikory, ale także dzięcioły. Sroki usiłują zerwać ją, (czasem z dobrym skutkiem), dlatego zawiązanie musi być mocne.
Zawieszam zwykle 2 kawałki, a resztę zamrażam, by wyjmować je sukcesywnie w odpowiedniej chwili. Poszarpane resztki słoniny zdejmuję z drzewa, by nie jełczała na gałęziach. Wyrzucam na kompost, a nazajutrz już jej nie ma (sroki, gawrony!).
Obierki i ogryzki z jabłek kładę na pryzmie kompostowej - tam zjadają je kwiczoły i kosy.
Przebojem są zawsze potłuczone orzechy włoskie (z własnych drzew). Nie wydłubujemy ich ze skorupek, bo ptaki same to zrobią dokładniej. Na orzechy przychodzą sikorki, wróble, a podczas silnych mrozów także grubodzioby. Większość z nich zanosi kawałki na gałązki i tam obdziobuje.
Dobre miejsca dla karmnika
Najważniejsze, by miejsca zawieszenia karmnika czy słoniny było bezpieczne. Zagrożenie stanowią oczywiście koty. Musimy im uniemożliwić doskoczenie do karmnika z ziemi (odpowiednia wysokość zawieszenia!). Karmnik umieszczamy na dość mocnej, ale cienkiej gałęzi (na taką kot nie wejdzie).
Miło jest obserwować jedzące ptaki z bliska, ale jeśli powiesimy słoninkę tuż przy oknie, to nie kręćmy się przy nim zbyt często, by nie płoszyć gości. A jeśli mamy kota, to lepiej jedzenie wykładać z dala od okna, bo nasz drapieżnik chętnie przesiedziałby cały dzień na parapecie "polując" przez szybę. Lepiej ptaków nie narażać na takie stresy.
Mam kota, którego wypuszczamy do ogrodu, ale przed wyjściem musi włożyć obróżkę z dzwoneczkiem, który płoszy ptaki. Futrzak zaczaja się wprawdzie na wróble, ale nie udaje mu się do nich nawet zbliżyć, bo dzwonek robi sporo hałasu.
Pokarm wykładam każdego wieczora, by już o świcie mogły z niego skorzystać najbardziej wygłodniałe ptaszory. Słoninę zmieniam co 2-3 tygodnie. Dokarmianie kontynuujemy zwykle do marca, ale ostatniej wiosny śnieg spadł jeszcze w kwietniu (pamiętacie?) i ptaki bardzo chętnie korzystały wtedy ze stołówki.
Skomentuj:
Czy już dokarmiać ptaki?