Budowa

Ogród

Wnętrza

Design

Architektura

DIY

HGTV

Różane nowości

Ogród japoński - skarb rodziny Ohashi

Tekst i zdjęcia Jarosław Jacek Gryz

Ten prywatny ogród jest zabytkiem japońskiej kultury. Pracują tu kolejne pokolenia ogrodników. A wszystko wygląda tak, jakby roślin nie tknęła ludzka ręka.

Japonia ma powierzchnię zbliżoną do Polski, ale trzykrotnie więcej ludności. Aż 80 proc. jej terytorium zajmują góry. Z powodu braku terenów do zabudowy grunty w miastach osiągają niebotyczne ceny, a podatki od niezabudowanej ziemi są tak wysokie, że tylko najbogatsi mogą sobie pozwolić na ogród. Tu nie wielkość domu, lecz właśnie ogrodu świadczy o zamożności właściciela.

Patrząc przez szybę

W Kioto, dawnej stolicy Japonii, na tyłach jednej z buddyjskich świątyń ukryty jest ogród niezwykły. Jak na tutejsze warunki jest olbrzymi. Ma powierzchnię 100 tsubo (1 tsubo = 2 maty tatami = 3,3 m), czyli około 330 m2 łącznie z przedogródkiem. Powstał w latach 1912-13 za sprawą pana Ohashi Nihei, pradziadka obecnego właściciela. Pracę powierzono znanemu projektantowi ogrodów Ogawa Jihei'owi, ogrodnikowi w siódmym pokoleniu i zarazem przyjacielowi rodziny.

Przed zwiedzaniem ogrodu obecny gospodarz pan Ryuichi Ohashi zaprasza na chwilę do pokoju gościnnego. Można tu usiąść na matach tatami i przejrzeć leżący na niskim stole egzemplarz eleganckiego czasopisma "Wędrując po Kioto", a w nim artykuł o ogrodzie pana Ohashi i zdjęcia zrobione we wszystkich porach roku. Strzyżone azalie i sosny widać przez lekko pofalowane, ręcznie walcowane szyby z okresu Meiji (1868-1912).

Modlitwa o udany połów

Ogród otrzymał imię Tairyotei ("Ogród mchu chłodzącego powietrze"), co zapisane innymi znakami oznacza też "Modlitwa o udany połów z jednego zaciągu". Nazwę dopasowano do profesji fundatora ogrodu - był on zamożnym hurtownikiem ryb z regionu Morza Wewnętrznego. Tylko dzięki temu mógł sfinansować tak kosztowny pomysł.

Na zamówienie właściciela na drogocenną działkę wołami ściągnięto ogromną ilość kamieni i głazów. Zażyczył on sobie także, by umieścić w ogrodzie aż 12 kamiennych latarni. Projektant ponoć protestował, lecz zamawiający był nieugięty. Trzeba było nie lada kunsztu, by z tego nadmiaru wykreować harmonijną całość. Latarnie mają różne kształty i nazwy, np. "Kapelusz mnicha" czy "Parasolka". Wyjątkowo piękny okaz zdobny w płaskorzeźby, które wyobrażają utensylia używane podczas ceremonii chado (parzenia herbaty), mistrz Jihei ustawił obok pawilonu herbacianego.

Muzyka padającej kropli

Budynek mieszkalny i mały pawilon herbaciany są niemal organicznie powiązane z zielenią. W projekcie splatają się dwa style: tsukiyama (krajobrazowy) odtwarzający pejzaż w zminiaturyzowanej formie oraz chaniwa (herbaciany), dla którego charakterystyczne jest użycie skał i kamiennych latarni.

Przed wejściem do pawilonu na ceremonię herbaty należało symbolicznie obmyć ręce w kamiennej misie, dlatego przy drzwiach budowano suikinkutsu, czyli "grotę wodnego koto" (koto to rodzaj trzynastostrunowej cytry). Żeby obok misy z wodą nie robiła się kałuża, konstruowano coś w rodzaju studzienki drenażowej. Jej dno wypełniano warstwą kamyczków i przykrywano donicą odwróconą do góry dnem. Całość przysypywano ziemią, maskowano kamieniami i obsadzano roślinami. Woda spływająca przez otwór w donicy wydawała piękny plusk. Ceramiczne wnętrze naczynia stawało się pudłem rezonansowym.

W całej Japonii zachowało się zaledwie osiem takich grot, z czego aż dwie w ogrodzie rodziny Ohashi. Jedna, o niskim, "męskim" dźwięku, ma kształt chryzantemy (właściciel skarżył się, że młodzieży kojarzy się raczej z dynią). Druga, przypominająca górę Fudżi, ma wysoki, "żeński" plusk. Dźwięki wody z ogrodu Tairyotei zostały nagrane i wydane na płycie CD z muzyką relaksującą.

Skarb w rękach specjalistów

W ogrodzie pana Ohashi niepowtarzalną atmosferę tworzą zimozielone drzewa. Rosną tu m.in. cleyera (Ternstroemia gymnanthera), bliska krewna herbaty o spiczastych błyszczących listkach, ostrokrzew (Ilex integra), którego ciemne listowie pozbawione jest kolców, i dąb japoński (Quercus acutissima) o liściach zębatych na brzegach. Niesamowicie wyglądają sosny o mrocznych koronach - czarna (Pinus nigra) i czerwona (Pinus resinosa).

73-letni pan Ryuichi Ohashi, obecny właściciel ogrodu, przyznaje, że nigdy osobiście nie zajmował się roślinami. Był zbyt zapracowany (jak na Japończyka przystało), by znaleźć na to czas. A poza tym utrzymanie ogrodu w kształcie, jaki został mu nadany prawie 100 lat temu, nie jest łatwe. Jest tu mnóstwo roślin wymagających przycinania. Ten zabieg wymaga cierpliwości i wyczucia, więc muszą go wykonywać specjaliści. Tairyotei zawsze miał swojego ogrodnika (zabrakło go jedynie w czasie II wojny światowej). Teraz roślinami opiekuje się ogrodnik pochodzący z rodziny, która formowaniem drzew zajmuje się od jedenastu pokoleń (!). Zabieg przeprowadzany jest systematycznie dwa razy w roku. To wszystko kosztuje... Pan Ohashi wspomina mimochodem, że za pieniądze, które przeznacza rocznie na pielęgnację ogrodu, mógłby wyjechać na daleką zamorską wycieczkę.

Udostępnij

Przeczytaj także

Kiedy przesadzać hortensje? Szczegółowy poradnik
Kiedy sadzić maliny i jak zrobić to dobrze? Kompletny poradnik
Hamak do ogrodu i na balkon. Jak wybrać i zamocować?

Polecane

Zielony Amsterdam
Ogród japoński, a dokładniej ogród w stylu japońskim
Najpiękniejsze ogrody w Polsce

Skomentuj:

Ogród japoński - skarb rodziny Ohashi

Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

Czytaj więcej