Krecia robota
Ma rozczulający pyszczek i miękkie futerko, które przywodzi na myśl aksamit. Zjada wiele szkodników. Powinien zatem budzić powszechną sympatię. A jednak jemu również przypięto etykietę szkodnika.
1 z 3
2 z 3
3 z 3
Czy rzeczywiście kret jest szkodnikiem? To trudne pytanie. Tuż pod powierzchnią ziemi drąży korytarze, które spełniają rolę pułapek. Wpadają w nie różne drobne zwierzęta żyjące pod ziemią. W jadłospisie kreta jest mnóstwo owadów, pędraków i larw żerujących na uprawach. Nie jest specjalnie wybredny. Jego największym przysmakiem są dżdżownice, ale zje z apetytem również ślimaka, pająka, turkucia podjadka, młodą mysz, żabę czy nornika. A apetyt ma ogromny. W ciągu doby zjada tyle, ile sam waży (waży ok. 100 g). Nie pożera wszystkiego od razu, część zdobyczy magazynuje w spiżarni. Chce jednak mieć jak najświeższy pokarm, więc nie zabija ofiar, a tylko nadgryza je, żeby nie mogły uciec.
Dla zaspokojenia apetytu z kret ogromną prędkością drąży podziemne tunele albo biega chodnikami swojego rewiru łowieckiego w poszukiwaniu zdobyczy. W ciągu godziny potrafi wykopać 12-13 m nowego tunelu. Co jakiś czas klinowatą głową wypycha ziemię w górę. To prawdziwy siłacz! Za jednym razem może wypchnąć do dwóch kilogramów ziemi, a w ciągu dnia usypać nawet 70 kopców. Podczas suszy, gdy ziemia jest zbita, podziemne prace są dla kretów uciążliwe, a zdobycz niewielka. Wtedy szczególnie chętnie odwiedzają dobrze podlewane ogrody, bo w wilgotnej glebie znajdują obfitość pożywienia.
Tunele drążone przez krety wysuszają ziemię. Poza tym zwierzaki często uszkadzają korzenie roślin. Jeśli dodać do tego masowe wyjadanie dżdżownic... Kret ma rzeczywiście sporo na sumieniu.
Wojna konwencjonalna
Zazwyczaj wypowiadamy kretom wojnę dopiero wtedy, kiedy w ogrodzie dostrzeżemy szkody. Tymczasem często można jej uniknąć, jeśli zawczasu pomyślimy, jak się przed zwierzakami zabezpieczyć. Wiosną warto zadbać o "biologiczne strachy na kreta". Doświadczeni ogrodnicy radzą, by na granicy posesji posadzić silnie pachnące rośliny, np. łobodę (Artiplex hortensis), aksamitki i bazylię, których czarny lokator nie lubi.
Można też przygotować samemu wiele prostych urządzeń odstraszających krety: drewniane lub blaszane kołatki poruszane przez wiatr, rozmaite wiatraczki, szklane lub plastikowe butelki zakopane w ziemi po szyjkę, które na wietrze rozbrzmiewają prawie niesłyszalnymi dla nas gwizdami, ale niepokoją intruzów. Wbijamy je w kopce ponad korytarzami. Krety mają świetny słuch (choć pozbawione są małżowin usznych). Ciche dźwięki odbierają całym ciałem. Na głośne stukania i wibracje rozchodzące się po tunelach reagują ucieczką. Jednak czy ogród upstrzony puszkami i butelkami jest bardziej estetyczny niż ogród pełen kretowisk?
Można też sięgnąć po gotowe odstraszacze - zasilane na baterie małe urządzenia emitujące piski i gwizdy. Są to często najnowsze osiągnięcia techniki. Zagłębione w ziemi odstraszają krety, a także inne niepożądane gryzonie.
W podziemnym korytarzu można wreszcie umieścić pułapkę na kreta. W sklepach znajdziemy pułapki w kształcie rurki, na której końcach znajdują się ruchome klapki odchylające się jedynie do środka. Schwytane zwierzę nie umie się z niej samo wydostać. Domową pułapką - tanią i skuteczną - jest litrowy słój, który wkopujemy pod korytarzem. Najpierw znajdujemy płytki tunel (np. w pobliżu świeżego kretowiska), ostrożnie rozkopujemy go na odcinku 15-20 cm i w dnie zagłębiamy słój w ten sposób, by otwór znajdował się na poziomie dna tunelu. Wykopu nie zasypujemy, lecz przykrywamy z wierzchu tekturą.
Do wszystkich pułapek zaglądamy dwu-, trzykrotnie w ciągu dnia, aby nie narazić uwięzionego kreta na śmierć z głodu lub stresu. Zwierzę możemy wypuścić daleko w lesie lub na łąkach, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzało. Nie zapomnijmy znowu zastawić pułapki. Pozbycie się jednego osobnika nie jest gwarancją, że do naszego ogrodu nie zawitają kolejne.
Wojna totalna
Zgodnie z prawem (Rozporządzenie Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z 6 stycznia 1995 r.) kret jest zwierzęciem objętym całoroczną ochroną, ale nie obejmuje ona terenów "zamkniętych ogrodów, szkółek i lotnisk" - tam zwierzęta wolno tępić.
Niektórzy stosują środki toksyczne (zazwyczaj świece z fosforanem wapnia, wpuszczające do nor trujący gaz). Ja tych metod nie polecam. Środki zabijają kreta, norniki polne i inne drobne gryzonie, zatruwają glebę i rośliny. Przez dwa tygodnie nie wolno spożywać żadnych płodów rolnych z ogrodu.
Na szczęście można kupić także łagodne środki chemiczne - tzw. repelenty, czyli zapachowe odstraszacze. Krety mają nie tylko znakomity słuch, ale i bardzo czuły węch. Żeby środki zadziałały, nie można ich stosować bezładnie, do wszystkich nor jednocześnie. Zdezorientowane zapachem zwierzę, nie będzie miało wtedy drogi ucieczki. Wypłaszać kreta trzeba planowo: wpuszczać środek najpierw do kretowisk w środku ogrodu i przesuwać się stopniowo w jedną stronę ku granicy działki, aż nieproszony gość opuści nasz teren.
Ludowe sposoby na kreta to wkładanie do tuneli kawałków śledzia, skórek cytryny, pociętych gałązek tui oraz suszonej lub świeżej mięty.
Z innych "domowych" sposobów (np. wykadzania spalinami, zalewania korytarzy wodą lub - co gorsza - rozmaitymi cuchnącymi substancjami toksycznymi, np. roztworem wapna czy olejem napędowym) radzę od razu zrezygnować. Ich skuteczność jest bliska zera. A ponadto są nieekologiczne i szkodliwe nie tylko dla kretów, ale i dla ludzi oraz... ogrodu. Takie metody (podobnie jak wykopywanie kreta łopatą) prowadzą do takiej dewastacji ogrodu, do jakiej nie byłby zdolny nawet tuzin kretów.
A może polubić?
W zmaganiach z kretem zachowajmy zatem umiar (w trosce o ogród) oraz dobry humor (w trosce o swoje nerwy). Zanim podejmiemy wyzwanie, zastanówmy się, czy naprawdę nie jesteśmy w stanie pogodzić się z jego obecnością. Być może wystarczy co jakiś czas tylko rozgrabić krater ziemi (nie warto go udeptywać, bo pracowity zwierzak natychmiast będzie próbował odbudować zniszczony korytarz).
Spróbujmy też spojrzeć na nasz ogród jak na część większej przyrodniczej całości, w której pomiędzy nami, roślinami i zwierzętami istnieją wzajemne zależności. Nie powinniśmy ich niszczyć dla własnego dobra. Uprawy prowadzone w naszych ogrodach sprzyjają rozmnażaniu się wielu roślinożerców, a więc i owadów-szkodników. Krety, jeże, ptaki mieszkające w naszych ogrodach lub w pobliżu ograniczają populację tych złoczyńców. Poza człowiekiem krety mają w naturze sporo wrogów - kuny, puszczyki, bociany... Paradoksalnie, puszczyki nie mogłyby żyć bez kretów, krety bez pędraków i larw. A nasz ogród, czy bez kreta będzie tym samym ogrodem?
Dla zaspokojenia apetytu z kret ogromną prędkością drąży podziemne tunele albo biega chodnikami swojego rewiru łowieckiego w poszukiwaniu zdobyczy. W ciągu godziny potrafi wykopać 12-13 m nowego tunelu. Co jakiś czas klinowatą głową wypycha ziemię w górę. To prawdziwy siłacz! Za jednym razem może wypchnąć do dwóch kilogramów ziemi, a w ciągu dnia usypać nawet 70 kopców. Podczas suszy, gdy ziemia jest zbita, podziemne prace są dla kretów uciążliwe, a zdobycz niewielka. Wtedy szczególnie chętnie odwiedzają dobrze podlewane ogrody, bo w wilgotnej glebie znajdują obfitość pożywienia.
Tunele drążone przez krety wysuszają ziemię. Poza tym zwierzaki często uszkadzają korzenie roślin. Jeśli dodać do tego masowe wyjadanie dżdżownic... Kret ma rzeczywiście sporo na sumieniu.
Wojna konwencjonalna
Zazwyczaj wypowiadamy kretom wojnę dopiero wtedy, kiedy w ogrodzie dostrzeżemy szkody. Tymczasem często można jej uniknąć, jeśli zawczasu pomyślimy, jak się przed zwierzakami zabezpieczyć. Wiosną warto zadbać o "biologiczne strachy na kreta". Doświadczeni ogrodnicy radzą, by na granicy posesji posadzić silnie pachnące rośliny, np. łobodę (Artiplex hortensis), aksamitki i bazylię, których czarny lokator nie lubi.
Można też przygotować samemu wiele prostych urządzeń odstraszających krety: drewniane lub blaszane kołatki poruszane przez wiatr, rozmaite wiatraczki, szklane lub plastikowe butelki zakopane w ziemi po szyjkę, które na wietrze rozbrzmiewają prawie niesłyszalnymi dla nas gwizdami, ale niepokoją intruzów. Wbijamy je w kopce ponad korytarzami. Krety mają świetny słuch (choć pozbawione są małżowin usznych). Ciche dźwięki odbierają całym ciałem. Na głośne stukania i wibracje rozchodzące się po tunelach reagują ucieczką. Jednak czy ogród upstrzony puszkami i butelkami jest bardziej estetyczny niż ogród pełen kretowisk?
Można też sięgnąć po gotowe odstraszacze - zasilane na baterie małe urządzenia emitujące piski i gwizdy. Są to często najnowsze osiągnięcia techniki. Zagłębione w ziemi odstraszają krety, a także inne niepożądane gryzonie.
W podziemnym korytarzu można wreszcie umieścić pułapkę na kreta. W sklepach znajdziemy pułapki w kształcie rurki, na której końcach znajdują się ruchome klapki odchylające się jedynie do środka. Schwytane zwierzę nie umie się z niej samo wydostać. Domową pułapką - tanią i skuteczną - jest litrowy słój, który wkopujemy pod korytarzem. Najpierw znajdujemy płytki tunel (np. w pobliżu świeżego kretowiska), ostrożnie rozkopujemy go na odcinku 15-20 cm i w dnie zagłębiamy słój w ten sposób, by otwór znajdował się na poziomie dna tunelu. Wykopu nie zasypujemy, lecz przykrywamy z wierzchu tekturą.
Do wszystkich pułapek zaglądamy dwu-, trzykrotnie w ciągu dnia, aby nie narazić uwięzionego kreta na śmierć z głodu lub stresu. Zwierzę możemy wypuścić daleko w lesie lub na łąkach, gdzie nie będzie nikomu przeszkadzało. Nie zapomnijmy znowu zastawić pułapki. Pozbycie się jednego osobnika nie jest gwarancją, że do naszego ogrodu nie zawitają kolejne.
Wojna totalna
Zgodnie z prawem (Rozporządzenie Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z 6 stycznia 1995 r.) kret jest zwierzęciem objętym całoroczną ochroną, ale nie obejmuje ona terenów "zamkniętych ogrodów, szkółek i lotnisk" - tam zwierzęta wolno tępić.
Niektórzy stosują środki toksyczne (zazwyczaj świece z fosforanem wapnia, wpuszczające do nor trujący gaz). Ja tych metod nie polecam. Środki zabijają kreta, norniki polne i inne drobne gryzonie, zatruwają glebę i rośliny. Przez dwa tygodnie nie wolno spożywać żadnych płodów rolnych z ogrodu.
Na szczęście można kupić także łagodne środki chemiczne - tzw. repelenty, czyli zapachowe odstraszacze. Krety mają nie tylko znakomity słuch, ale i bardzo czuły węch. Żeby środki zadziałały, nie można ich stosować bezładnie, do wszystkich nor jednocześnie. Zdezorientowane zapachem zwierzę, nie będzie miało wtedy drogi ucieczki. Wypłaszać kreta trzeba planowo: wpuszczać środek najpierw do kretowisk w środku ogrodu i przesuwać się stopniowo w jedną stronę ku granicy działki, aż nieproszony gość opuści nasz teren.
Ludowe sposoby na kreta to wkładanie do tuneli kawałków śledzia, skórek cytryny, pociętych gałązek tui oraz suszonej lub świeżej mięty.
Z innych "domowych" sposobów (np. wykadzania spalinami, zalewania korytarzy wodą lub - co gorsza - rozmaitymi cuchnącymi substancjami toksycznymi, np. roztworem wapna czy olejem napędowym) radzę od razu zrezygnować. Ich skuteczność jest bliska zera. A ponadto są nieekologiczne i szkodliwe nie tylko dla kretów, ale i dla ludzi oraz... ogrodu. Takie metody (podobnie jak wykopywanie kreta łopatą) prowadzą do takiej dewastacji ogrodu, do jakiej nie byłby zdolny nawet tuzin kretów.
A może polubić?
W zmaganiach z kretem zachowajmy zatem umiar (w trosce o ogród) oraz dobry humor (w trosce o swoje nerwy). Zanim podejmiemy wyzwanie, zastanówmy się, czy naprawdę nie jesteśmy w stanie pogodzić się z jego obecnością. Być może wystarczy co jakiś czas tylko rozgrabić krater ziemi (nie warto go udeptywać, bo pracowity zwierzak natychmiast będzie próbował odbudować zniszczony korytarz).
Spróbujmy też spojrzeć na nasz ogród jak na część większej przyrodniczej całości, w której pomiędzy nami, roślinami i zwierzętami istnieją wzajemne zależności. Nie powinniśmy ich niszczyć dla własnego dobra. Uprawy prowadzone w naszych ogrodach sprzyjają rozmnażaniu się wielu roślinożerców, a więc i owadów-szkodników. Krety, jeże, ptaki mieszkające w naszych ogrodach lub w pobliżu ograniczają populację tych złoczyńców. Poza człowiekiem krety mają w naturze sporo wrogów - kuny, puszczyki, bociany... Paradoksalnie, puszczyki nie mogłyby żyć bez kretów, krety bez pędraków i larw. A nasz ogród, czy bez kreta będzie tym samym ogrodem?
Skomentuj:
Krecia robota