Chelsea Flower Show 2014
Fanom futbolu Chelsea kojarzy się jednoznacznie - z piłką nożną. Jednak dla miłośnika ogrodów oznacza coś zupełnie innego! Zapraszamy na wirtualny spacer po największej wystawie ogrodniczej na świecie. Poczujcie się jak Królowa Elżbieta, która co roku odwiedza Chelsea Flower Show...
Królestwo za bilet
Biletów na wystawę zabrakło już w kwietniu. O tym, że dla wszystkich nie starczyło, przekonałam się od razu po wyjściu ze stacji metra. Kręciło się tam mnóstwo koników (kto z nas jeszcze ich pamięta?) powtarzających: "Ticket for the show". Co ciekawe, przewidujący organizatorzy, wsparci przez londyńskie służby, wywiesili obok tablicę ostrzegającą przed korzystaniem z ich usług...
Ja na szczęście nie byłam do tego zmuszona, więc wbiłam się w sznur ludzi sunących ku wejściu. Eleganckie panie na szpilkach, panowie pod krawatem, starsze osoby o kulach, reporterzy objuczeni sprzętem, urzędnicy i turyści z plecakami. Wszyscy szczęśliwi, podekscytowani, rozmowni - cóż lepiej łączy ludzi niż wspólna pasja?
Ogrody jak z bajki
Po wejściu na wystawę kolejne zaskoczenie - skala imprezy. Setki stoisk, a na każdym coś innego: kwiaty, rzeźby, narzędzia, źródełka, nawet altanki z pełnym wyposażeniem. Pośrodku namiot o powierzchni dwóch boisk po brzegi wypełniony roślinami - i ludźmi. Do tego knajpki pod chmurką z angielskimi specjałami, jak herbata z mlekiem oraz fish and chips, czyli ryba z frytkami. Nie brakowało atrakcji specjalnych - przechadzających się gości zabawiał gadatliwy robot.
I oczywiście najważniejsze - ogrody pokazowe. To one były gwiazdami tego show. Każdy inny, z klimatem. Wyglądały, jakby istniały od zawsze. Gąszcz kwiatów, jeziorka porośnięte szuwarami, rwące strumienie... Jak to możliwe, że wystawę zmontowano w 25 dni?!
Tematyka aranżacji była bardzo zróżnicowana, chociaż wystawa miała motyw przewodni - setną rocznicę wybuchu pierwszej wojny światowej. Nie zauważyłam jednak totalnych "odlotów" - projektów wykonanych wyłącznie z myślą o epatowaniu publiczności; większość pomysłów można by śmiało wykorzystać w prywatnych ogrodach. W wielu aranżacjach przewijał się pełen wdzięku, modny od kilku lat trend inspirowany naturą. Stąd rośliny rodem z łąk, lasów i pól, jak łubiny, trawy, paprocie, zioła oraz wszechobecne irysy syberyjskie.
I woda: nieruchoma, w zarośniętym stawie lub klasycznym eleganckim basenie. Spływająca ze zbocza, wesoło tryskająca z donicy czy kielicha szklanego kwiatu. A nawet płynąca po ścianie szklanego pawilonu lub... nad głowami zwiedzających, jak w ogrodzie miasta Stoke-on-Trent widocznym na pierwszej stronie.
Bank pomysłów dla wszytskich
Dla projektanta medal na Chelsea Flower Show to otwarta droga do światowej kariery (np. w tym roku odkryciem jurorów był 26-latek Hugo Bugg, najmłodszy do tej pory projektant nagrodzony na Chelsea). Dla architekta krajobrazu wystawa to źródło wiedzy o współczesnych trendach. Ale i ogrodnik amator może tu wiele skorzystać - choćby tylko oglądając zdjęcia. Zorientować się, co jest dziś modne, a także zyskać podpowiedzi przy urządzaniu własnego ogrodu: planowaniu przestrzeni, doborze gatunków roślin, barw, detali.
Oczywiście ta relacja daje tylko przybliżone wyobrażenie o zwycięskich ogrodach. Dlatego w kolejnych wydaniach " Magnolii" zaprezentujemy kilka najciekawszych, naszym zdaniem, projektów.
Chelsea Flower Show. Wystawa odbywa się od 101 lat na terenach Royal Hospital Chelsea w Londynie, co roku pod koniec maja. Trwa 5 dni. Organizuje ją RHS - Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze. W tym roku pojawiło się 157 tys. gości i 550 wystawców. Ceny biletów: od 34 funtów (można je kupować na stronie: www.rhs.org.uk).
Skomentuj:
Chelsea Flower Show 2014