Projekty ogrodów. Ogród na wielkiej działce.
Właściciele najpierw kupili dwa hektary ziemi, potem półtora, potem jeszcze hektar. Wszystko po to, żeby nikt i nic nie zasłaniało im słońca, nieba, horyzontu. Duża przestrzeń cieszyła, lecz rodziło się pytanie - jak ją zagospodarować?
1 z 7
2 z 7
3 z 7
4 z 7
5 z 7
6 z 7
7 z 7
Nie mieliśmy wcześniej żadnych doświadczeń ogrodniczych, lecz byliśmy pewni, że nasz "zielony raj" potrafimy urządzić samodzielnie - wspomina Lidia Codrow.
Kto może wiedzieć lepiej, czego mi potrzeba, myślała 12 lat temu, zabierając się do projektowania ogrodu, na który przeznaczyli cały hektar swojej posiadłości. Była tam łąka, zagajnik sosnowych samosiejek oraz porośnięte głogiem i czeremchą, pełne nierówności pole. Niestety, okazało się, że już inwentaryzacja zieleni - czyli rozpoznanie gatunków, policzenie i zaznaczenie ich na planie, nie wspominając o mapie wysokościowej terenu - przerasta jej możliwości.
- Poległam - wspomina. - Zrozumiałam, że do zaprojektowania ogrodu nie wystarczy program komputerowy, lecz potrzeba wiedzy, znajomości roślin oraz dużo czasu i cierpliwości. I dodaje: - Zaczęłam studiować. Kupowałam czasopisma, poradniki i albumy poświęcone ogrodom, odwiedzałam szkółki roślin, a nawet ukończyłam kosztowny kurs projektowania zieleni. Potem wyznaczyliśmy na działce obszary, które miały pełnić określone funkcje. Wyobrażałam sobie nastroje i kolory przyszłych wnętrz...
Marzenia, marzenia
Pani Lidka z entuzjazmem zabrała się za realizowanie swoich planów. Ponieważ teren był pagórkowaty, postanowiła na skarpach rozmieścić kompozycje z głazów i roślin. Piękne ogromne kamienie kupowali z mężem jeszcze przed postawieniem domu (niektóre trzeba było potem przesuwać, bo przeszkadzały na placu budowy). Wielkim marzeniem młodej projektantki był labirynt. Chciała, jak w starych ogrodach pałacowych, stworzyć tajemniczą przestrzeń, w której kluczy się między szpalerami roślin. W efekcie powstała poprowadzona spiralnie 80-metrowa ścieżka w tunelu z kwitnących krzewów, m.in. jaśminowców, tawuł, lilaków, forsycji i róż. Nieopodal domu pani Lidka zaprojektowała pergolę, która oddziela gospodarcze "podwórko" od ogrodu ozdobnego. Po ażurowej podporze wspinają się tu róże. Kawałek miejsca właścicielka przeznaczyła na warzywnik - ten z kolei okazał się bardziej "doświadczalny i edukacyjny" niż zasilający domową kuchnię.
- Plony, nawet tak skromne jak kilka kartofelków albo truskawek, przynosiły wielką radość naszej małej córeczce Julce. Było to trochę jak szukanie skarbów czy zabawa w odkrywców - wspomina.
Klomby i ścieżki
Przestrzeń ogrodu podzielona została wyspami klombów. Są to klasyczne kompozycje z kilkoma piętrami zieleni. Najniżej - kwiaty, wyżej - kwitnące krzewy, a w centrum klombu - jedno lub kilka drzew. Wyspy od wiosny do późnej jesieni są pełne kolorów: bieli, żółci, złota, czerwieni.
Utrzymanie wymagających ciągłej pielęgnacji rabat kwiatowych okazało się bardzo pracochłonne, więc właścicielka zaczęła stopniowo ograniczać ich wielkość na rzecz roślin okrywowych i płożących się zimozielonych iglaków. Teraz pozostawia tylko kępy samowystarczalnych bylin, takich jak peonie, liliowce czy ozdobne trawy.
- W ciągu dwunastu lat zasadziłam chyba z tysiąc drzew i kilka tysięcy krzewów, w większości liściastych. Przyznaję, że są one czasami trochę kłopotliwe, ale zachwyca mnie ich zmienność w różnych porach roku, kwitnienie, dojrzewanie, jesienne kolory liści - opowiada pani Lidka.
Pięknie utrzymany trawnik to zasługa pana domu, który wytrwale kosi go i pielęgnuje. W trosce o jakość murawy założył w ogrodzie system automatycznego podlewania. Po ogrodzie wiją się ścieżki (projektu właścicielki) oddzielające od siebie klomby, skarpy i zagajniki. Podkreślają urodę roślin, a dzięki różnorodnym nawierzchniom urozmaicają ogrodowy krajobraz. Są ścieżki z małych i większych otoczaków (zbieranych pracowicie na łąkach i polach), dużych płyt ciętego kamienia, ceramicznych cegieł i drewnianych pieńków. Niektóre skrzyżowania ścieżek zaakcentowano dekoracyjnymi głazami.
Dylematy właścicielki
- Chciałabym, żeby nasz ogród wyglądał naturalnie i zanadto nie "odstawał" od otoczenia, toteż staram się szanować gatunki, które łączą go z krajobrazem - mówi pani Lidka. Przyznaje jednak, że nie potrafi się oprzeć urodzie okazów przywożonych z całego świata, jakie napotyka w sklepach ogrodniczych.
- W rezultacie posadziłam u siebie najróżniejsze rodzaje, gatunki i odmiany. Dla konesera może to być zgrzyt, mnie to jednak zupełnie nie razi - dodaje.
Właścicielkę wciąż na nowo zdumiewa prędkość, z jaką rośliny powiększają swoje parametry. Na początku żal jej było każdej sosenki i każdego krzaka głogu, więc starała się je przesadzać. Po latach zrozumiała, że w nieco starszym ogrodzie większość prac polega na przycinaniu lub usuwaniu nadmiaru roślin.
Goście, goście
Dużo roślin gospodarze dostali w prezencie od przyjaciół. Mają nawet pomysł, żeby zamówić mosiężne tabliczki z informacjami, kiedy i od kogo otrzymali dany okaz. Goście - a jest ich zawsze wielu - bardzo lubią organizowane przez gospodarzy spotkania ogrodowe przy ognisku i pieczonych pysznościach. Przyjęcia urządzane były początkowo w płóciennych namiotach, które czasami potrafiły "odfrunąć", dlatego z czasem pan Wojtek wybudował na plenerowe imprezy przestronną drewnianą altanę. Wisi tutaj kolorowy hamak, lubiany nie tylko przez dzieci.
Dla Julki
Piaskownica w kształcie łezki z kamiennym obrzeżem i domek zrobiony z dębowej browarnianej beczki pojawiły się w ogrodzie, gdy przyszła na świat mała Julka. Od kiedy wyrosła z tych atrakcji i poszła do szkoły, największą popularnością wśród dzieci odwiedzających ogród cieszy się "małpi gaj", który został urządzony w sosnowym zagajniku za domem. Tu pomiędzy drzewami porozpinano liny do wspinaczki, zjeżdżania i gimnastyki.
Julka ma w ogrodzie swoje drzewo, które rodzice posadzili osiem lat temu, na jej pierwsze urodziny. Mały świerczek, zwany Juliświerkiem, ma dzisiaj 2,5 m wysokości i na każde urodziny wszyscy goście robią sobie na jego tle zdjęcie z jubilatką.
Kilka lat temu na działce wykopano dwa stawki. Głównym ich zadaniem jest zbieranie nadmiaru wody z terenu. W lecie kąpią się tu psy, a w bezśnieżne, mroźne zimy, stawy zmieniają się fantastyczne lodowiska.
Kto może wiedzieć lepiej, czego mi potrzeba, myślała 12 lat temu, zabierając się do projektowania ogrodu, na który przeznaczyli cały hektar swojej posiadłości. Była tam łąka, zagajnik sosnowych samosiejek oraz porośnięte głogiem i czeremchą, pełne nierówności pole. Niestety, okazało się, że już inwentaryzacja zieleni - czyli rozpoznanie gatunków, policzenie i zaznaczenie ich na planie, nie wspominając o mapie wysokościowej terenu - przerasta jej możliwości.
- Poległam - wspomina. - Zrozumiałam, że do zaprojektowania ogrodu nie wystarczy program komputerowy, lecz potrzeba wiedzy, znajomości roślin oraz dużo czasu i cierpliwości. I dodaje: - Zaczęłam studiować. Kupowałam czasopisma, poradniki i albumy poświęcone ogrodom, odwiedzałam szkółki roślin, a nawet ukończyłam kosztowny kurs projektowania zieleni. Potem wyznaczyliśmy na działce obszary, które miały pełnić określone funkcje. Wyobrażałam sobie nastroje i kolory przyszłych wnętrz...
Marzenia, marzenia
Pani Lidka z entuzjazmem zabrała się za realizowanie swoich planów. Ponieważ teren był pagórkowaty, postanowiła na skarpach rozmieścić kompozycje z głazów i roślin. Piękne ogromne kamienie kupowali z mężem jeszcze przed postawieniem domu (niektóre trzeba było potem przesuwać, bo przeszkadzały na placu budowy). Wielkim marzeniem młodej projektantki był labirynt. Chciała, jak w starych ogrodach pałacowych, stworzyć tajemniczą przestrzeń, w której kluczy się między szpalerami roślin. W efekcie powstała poprowadzona spiralnie 80-metrowa ścieżka w tunelu z kwitnących krzewów, m.in. jaśminowców, tawuł, lilaków, forsycji i róż. Nieopodal domu pani Lidka zaprojektowała pergolę, która oddziela gospodarcze "podwórko" od ogrodu ozdobnego. Po ażurowej podporze wspinają się tu róże. Kawałek miejsca właścicielka przeznaczyła na warzywnik - ten z kolei okazał się bardziej "doświadczalny i edukacyjny" niż zasilający domową kuchnię.
- Plony, nawet tak skromne jak kilka kartofelków albo truskawek, przynosiły wielką radość naszej małej córeczce Julce. Było to trochę jak szukanie skarbów czy zabawa w odkrywców - wspomina.
Klomby i ścieżki
Przestrzeń ogrodu podzielona została wyspami klombów. Są to klasyczne kompozycje z kilkoma piętrami zieleni. Najniżej - kwiaty, wyżej - kwitnące krzewy, a w centrum klombu - jedno lub kilka drzew. Wyspy od wiosny do późnej jesieni są pełne kolorów: bieli, żółci, złota, czerwieni.
Utrzymanie wymagających ciągłej pielęgnacji rabat kwiatowych okazało się bardzo pracochłonne, więc właścicielka zaczęła stopniowo ograniczać ich wielkość na rzecz roślin okrywowych i płożących się zimozielonych iglaków. Teraz pozostawia tylko kępy samowystarczalnych bylin, takich jak peonie, liliowce czy ozdobne trawy.
- W ciągu dwunastu lat zasadziłam chyba z tysiąc drzew i kilka tysięcy krzewów, w większości liściastych. Przyznaję, że są one czasami trochę kłopotliwe, ale zachwyca mnie ich zmienność w różnych porach roku, kwitnienie, dojrzewanie, jesienne kolory liści - opowiada pani Lidka.
Pięknie utrzymany trawnik to zasługa pana domu, który wytrwale kosi go i pielęgnuje. W trosce o jakość murawy założył w ogrodzie system automatycznego podlewania. Po ogrodzie wiją się ścieżki (projektu właścicielki) oddzielające od siebie klomby, skarpy i zagajniki. Podkreślają urodę roślin, a dzięki różnorodnym nawierzchniom urozmaicają ogrodowy krajobraz. Są ścieżki z małych i większych otoczaków (zbieranych pracowicie na łąkach i polach), dużych płyt ciętego kamienia, ceramicznych cegieł i drewnianych pieńków. Niektóre skrzyżowania ścieżek zaakcentowano dekoracyjnymi głazami.
Dylematy właścicielki
- Chciałabym, żeby nasz ogród wyglądał naturalnie i zanadto nie "odstawał" od otoczenia, toteż staram się szanować gatunki, które łączą go z krajobrazem - mówi pani Lidka. Przyznaje jednak, że nie potrafi się oprzeć urodzie okazów przywożonych z całego świata, jakie napotyka w sklepach ogrodniczych.
- W rezultacie posadziłam u siebie najróżniejsze rodzaje, gatunki i odmiany. Dla konesera może to być zgrzyt, mnie to jednak zupełnie nie razi - dodaje.
Właścicielkę wciąż na nowo zdumiewa prędkość, z jaką rośliny powiększają swoje parametry. Na początku żal jej było każdej sosenki i każdego krzaka głogu, więc starała się je przesadzać. Po latach zrozumiała, że w nieco starszym ogrodzie większość prac polega na przycinaniu lub usuwaniu nadmiaru roślin.
Goście, goście
Dużo roślin gospodarze dostali w prezencie od przyjaciół. Mają nawet pomysł, żeby zamówić mosiężne tabliczki z informacjami, kiedy i od kogo otrzymali dany okaz. Goście - a jest ich zawsze wielu - bardzo lubią organizowane przez gospodarzy spotkania ogrodowe przy ognisku i pieczonych pysznościach. Przyjęcia urządzane były początkowo w płóciennych namiotach, które czasami potrafiły "odfrunąć", dlatego z czasem pan Wojtek wybudował na plenerowe imprezy przestronną drewnianą altanę. Wisi tutaj kolorowy hamak, lubiany nie tylko przez dzieci.
Dla Julki
Piaskownica w kształcie łezki z kamiennym obrzeżem i domek zrobiony z dębowej browarnianej beczki pojawiły się w ogrodzie, gdy przyszła na świat mała Julka. Od kiedy wyrosła z tych atrakcji i poszła do szkoły, największą popularnością wśród dzieci odwiedzających ogród cieszy się "małpi gaj", który został urządzony w sosnowym zagajniku za domem. Tu pomiędzy drzewami porozpinano liny do wspinaczki, zjeżdżania i gimnastyki.
Julka ma w ogrodzie swoje drzewo, które rodzice posadzili osiem lat temu, na jej pierwsze urodziny. Mały świerczek, zwany Juliświerkiem, ma dzisiaj 2,5 m wysokości i na każde urodziny wszyscy goście robią sobie na jego tle zdjęcie z jubilatką.
Kilka lat temu na działce wykopano dwa stawki. Głównym ich zadaniem jest zbieranie nadmiaru wody z terenu. W lecie kąpią się tu psy, a w bezśnieżne, mroźne zimy, stawy zmieniają się fantastyczne lodowiska.
Skomentuj:
Projekty ogrodów. Ogród na wielkiej działce.