Willa Rothschildów na francuskiej Riwierze
Pałac siedmiu ogrodów - najbardziej szalony i najdroższy kaprys baronowej Béatrice Ephrussi de Rothschild, jednej z najbogatszych kobiet końca XIX i początku XX wieku.
Rothschildowie - legendarna rodzina bankierska. To oni dzięki swojemu bogactwu wywierali wpływ na XIX-wieczną politykę międzynarodową i nadawali tempo wszystkim znaczącym inwestycjom przemysłowym. Béatrice Ephrussi de Rothschild spadkobierczyni fortuny, była osobą niesłychanie przedsiębiorczą i pełną niewyczerpanej energii, zwłaszcza gdy chodziło o osiągnięcie upragnionego celu... Dzięki temu właśnie w 1905 roku udało jej się dokonać życiowej transakcji, nabywając 7 ha przepięknie położonego terenu, o który równocześnie zabiegał sam król Belgów Leopold II.
Posiadłość znajdowała się na półwyspie St. Jean Cap-Ferrat, który urodą, bujną roślinnością, łagodnymi zimami i idyllicznym spokojem przyciągał, szczególnie w okresie belle epoque (fr., dosł. 'piękna epoka, piękny okres', nazwa dawana okresowi 1880-1905 w Europie jako echo nostalgicznych wspomnień zamożnych warstw bogatszych krajów - wg "Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych" Władysława Kopalińskiego), największe fortuny świata. Jej usytuowanie w przewężeniu półwyspu sprawia, że widoki, które stąd się roztaczają, są wprost oszałamiające. W dole rozmigotane w słońcu szmaragdowe fale Morza Śródziemnego, w dali, na zachodzie - Villefranche-sur-Mer ze sławną redą, gdzie kiedyś cumowały okręty wojenne. Dziś jest to jeden z najbardziej malowniczych portów jachtowych Lazurowego Wybrzeża. Po stronie przeciwnej - Beaulieu nad zatoką Fourmis (Mrówek), a dalej Monako... Sam półwysep Cap-Ferrat podziwiać można z odległości ok. 10 km z poziomu tarasu górnego Ogrodu Egzotycznego w Ezé, (o którym pisaliśmy w nr. 9 (53) "Ogrodów").
Ekscentryczna baronowa
Baronowa Ephrussi bardzo dużo podróżowała. Swoją posiadłość nazwała Ile-de-France, na cześć słynnego francuskiego transatlantyku, na pokładzie którego odbywała pamiętne wojaże do Afryki i Orientu. Następnie bez zwłoki przystąpiła do budowy wymarzonej rezydencji, mającej pomieścić również jej liczącą ponad 5000 różnych eksponatów kolekcję: obrazy, tkaniny, porcelanę, meble (z epoki Ludwika XV i XVI), rzeźby i inne cenne przedmioty.
Otoczyła się tłumem ekspertów, inżynierów i robotników. Wymagania stawiała im wysokie. Widocznie nie było łatwo im sprostać, skoro budowę willi poprzedziły prezentacje aż dziewięciu kolejnych modeli naturalnej wielkości (sic!), a nad projektami pracowało 15, jak podają niektóre źródła, albo nawet 40 architektów! W ciągu siedmiu lat budowy, od 1905 do 1912 roku, było tu zaangażowanych 35 ogrodników i architektów krajobrazu. W końcu niedługo przed wybuchem I wojny światowej willa przypominająca architekturą XVII-wieczne włoskie palazzino oraz towarzyszące jej ogrody zostały ukończone.
Béatrice Ephrussi nareszcie mogła właściwie wyeksponować całe bogactwo swojej kolekcji, a także śmiało folgować kolejnym kaprysom i szalonej fantazji, wydając przyjęcia na miarę królewskiego dworu (sama przebrana nieraz za Marię Antoninę), czy też przyglądać się z loggi swojej willi pracującym w terenie ogrodnikom, których przybrała w twarzowe berety z czerwonymi pomponami, jakie noszą francuscy marynarze. Miała ona bowiem, prócz dzieł sztuki, jeszcze kilka innych miłości... Należało do nich na pewno morze, a raczej wspomnienia zamorskich podróży, które były dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji przy planowaniu i urządzaniu poszczególnych ogrodów tematycznych: francuskiego, hiszpańskiego, florenckiego, japońskiego, prowansalskiego, egzotycznego i lapidarium. Ich sceneria przypominała jej ulubione miejsca, osobliwe krajobrazy, szczególne nastroje - gdzieś, kiedyś, daleko stąd przeżyte...
Siedem ogrodów
Ozdobny parter o powierzchni 4 ha, kompozycyjnie związany z pałacem, z którym pozostaje w idealnej harmonii to ogród francuski. Został zaprojektowany przez sławnego francuskiego architekta krajobrazu, specjalistę ogrodów regularnych, Achille Duchene. Projektant zastosował tutaj roślinność typową dla klimatu Południa (palmy, draceny, cykasy, agawy) rozmieszczając je symetrycznie wokół centralnie usytuowanego kanału, który latem zdobią lilie wodne i kwitnące lotosy. Ogród francuski znakomicie ogląda się z logii lub z okien salonów Willi, natomiast piesza ścieżka wiedzie do niego malowniczą okrężną trasą, poprowadzoną przez 6 pozostałych ogrodów.
Ogród hiszpański - z kanałem pełnym roślin wodnych, bogato ozdobionym kwiatami (m. in. datury i strelicji), z grotą o kolumnach z różowego marmuru i pergolą gęsto spowitą pnączami, swoim charakterem przypomina sławne ogrody renesansowe Aranjuez. Skąpany w słońcu ogród florencki ze strzelistymi cyprysami, zdobią zaś barokowe schody w kształcie końskiej podkowy, okalające grotę z marmurowym efebem ukrytym dyskretnie wśród olbrzymich papirusów. Ogród japoński - z basenem ozdobnym, niewielką pagodą, rabatami roślin strzyżonych i zarośli bambusowych przenosi nas w pełen filozofii i symboliki, orientalny świat sztuki ogrodowej. Ogród egzotyczny prowadzi wąskimi, krętymi ścieżkami wśród potężnych agaw i niezwykłych form kaktusów, podobnych tym, jakie ogląda się w słynnych kolekcjach Eze czy Monako. Pachnący lawendą i ziołami Ogród prowansalski utrzymany został w naturalnym, nieco dzikim charakterze. Rosną tutaj zakwitające jeszcze przed nastaniem wiosny mimozy, pinie parasolowate i symbol Prowansji - drzewa oliwkowe. Lapidarium to ogród melancholii - kolekcja fragmentów średniowiecznych i renesansowych rzeźb oraz detali architektonicznych sprowadzona została przez Béatrice z jej dalekich wypraw. Na koniec zaś położony malowniczo na stoku wzniesienia, niedawno odrestaurowany ogród różany. To miejsce, gdzie turyści często zatrzymują się na dłużej, szukając wśród ponad setki odmian tego kwiatu, który swoje imię zawdzięcza baronowej z Rothschildów...
Różowa fascynacja
Piękna baronowa Béatrice przez blisko 50 lat wiodła usłane różami, beztroskie życie. Były to zresztą jej ulubione kwiaty, którymi zawsze się otaczała. Sama różowa barwa prawdziwie ją fascynowała. Cukierkowym różem lśniły więc elewacje jej rezydencji, kolor ten dominował we wnętrzach. Nazywana Różową Baronową, sama też ubierała się od stóp do głów w tym kolorze, zresztą nieźle w nim wyglądała, ponieważ róż dobrze komponował się z białymi włosami, które miała już w wieku 20 lat. Nawet różowe flamingi zostały celowo dobrane do willi, choć poza nimi w prywatnym zoo mieszkały papugi, małpy i antylopy.
Ten wspaniały rozdział historii Willi Ephrussi urwał się nieoczekiwanie i tragicznie, gdy umarł Maurice Ephrussi, mąż Béatrice, a ona sama porzuciła posiadłość, by nigdy już tu nie powrócić... Przeniosła się do Monako. Stąd przy ładnej pogodzie Cap-Ferrat jest dobrze widoczny. Można się więc domyślać, że baronowa wpatrywała się nieraz w to miejsce w oddali... Ale dlaczego nie chciała tam mieszkać? Czy naprawdę nie tęskniła? Czy "pałac o siedmiu ogrodach" był tylko jej chwilowym kaprysem, jednym z wielu?
Béatrice Ephrussi Rothschild zmarła w Szwajcarii w 1934 roku, w wieku 74 lat. Słynną posiadłość na półwyspie Cap-Ferrat wraz z całą kolekcją dzieł sztuki zapisała Akademii Sztuk Pięknych Instytutu Francuskiego, który do dziś jest jej właścicielem.
Willa Ephrussi udostępniona została publiczności do zwiedzania w 1936 roku.
Od tamtej pory cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, będąc jedną z większych atrakcji turystycznych na Lazurowym Wybrzeżu. Tym bardziej że do ogrodów Béatrice przylgnęło we Francji określenie le plus chic - czyli najelegantsze!
Posiadłość znajdowała się na półwyspie St. Jean Cap-Ferrat, który urodą, bujną roślinnością, łagodnymi zimami i idyllicznym spokojem przyciągał, szczególnie w okresie belle epoque (fr., dosł. 'piękna epoka, piękny okres', nazwa dawana okresowi 1880-1905 w Europie jako echo nostalgicznych wspomnień zamożnych warstw bogatszych krajów - wg "Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych" Władysława Kopalińskiego), największe fortuny świata. Jej usytuowanie w przewężeniu półwyspu sprawia, że widoki, które stąd się roztaczają, są wprost oszałamiające. W dole rozmigotane w słońcu szmaragdowe fale Morza Śródziemnego, w dali, na zachodzie - Villefranche-sur-Mer ze sławną redą, gdzie kiedyś cumowały okręty wojenne. Dziś jest to jeden z najbardziej malowniczych portów jachtowych Lazurowego Wybrzeża. Po stronie przeciwnej - Beaulieu nad zatoką Fourmis (Mrówek), a dalej Monako... Sam półwysep Cap-Ferrat podziwiać można z odległości ok. 10 km z poziomu tarasu górnego Ogrodu Egzotycznego w Ezé, (o którym pisaliśmy w nr. 9 (53) "Ogrodów").
Ekscentryczna baronowa
Baronowa Ephrussi bardzo dużo podróżowała. Swoją posiadłość nazwała Ile-de-France, na cześć słynnego francuskiego transatlantyku, na pokładzie którego odbywała pamiętne wojaże do Afryki i Orientu. Następnie bez zwłoki przystąpiła do budowy wymarzonej rezydencji, mającej pomieścić również jej liczącą ponad 5000 różnych eksponatów kolekcję: obrazy, tkaniny, porcelanę, meble (z epoki Ludwika XV i XVI), rzeźby i inne cenne przedmioty.
Otoczyła się tłumem ekspertów, inżynierów i robotników. Wymagania stawiała im wysokie. Widocznie nie było łatwo im sprostać, skoro budowę willi poprzedziły prezentacje aż dziewięciu kolejnych modeli naturalnej wielkości (sic!), a nad projektami pracowało 15, jak podają niektóre źródła, albo nawet 40 architektów! W ciągu siedmiu lat budowy, od 1905 do 1912 roku, było tu zaangażowanych 35 ogrodników i architektów krajobrazu. W końcu niedługo przed wybuchem I wojny światowej willa przypominająca architekturą XVII-wieczne włoskie palazzino oraz towarzyszące jej ogrody zostały ukończone.
Béatrice Ephrussi nareszcie mogła właściwie wyeksponować całe bogactwo swojej kolekcji, a także śmiało folgować kolejnym kaprysom i szalonej fantazji, wydając przyjęcia na miarę królewskiego dworu (sama przebrana nieraz za Marię Antoninę), czy też przyglądać się z loggi swojej willi pracującym w terenie ogrodnikom, których przybrała w twarzowe berety z czerwonymi pomponami, jakie noszą francuscy marynarze. Miała ona bowiem, prócz dzieł sztuki, jeszcze kilka innych miłości... Należało do nich na pewno morze, a raczej wspomnienia zamorskich podróży, które były dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji przy planowaniu i urządzaniu poszczególnych ogrodów tematycznych: francuskiego, hiszpańskiego, florenckiego, japońskiego, prowansalskiego, egzotycznego i lapidarium. Ich sceneria przypominała jej ulubione miejsca, osobliwe krajobrazy, szczególne nastroje - gdzieś, kiedyś, daleko stąd przeżyte...
Siedem ogrodów
Ozdobny parter o powierzchni 4 ha, kompozycyjnie związany z pałacem, z którym pozostaje w idealnej harmonii to ogród francuski. Został zaprojektowany przez sławnego francuskiego architekta krajobrazu, specjalistę ogrodów regularnych, Achille Duchene. Projektant zastosował tutaj roślinność typową dla klimatu Południa (palmy, draceny, cykasy, agawy) rozmieszczając je symetrycznie wokół centralnie usytuowanego kanału, który latem zdobią lilie wodne i kwitnące lotosy. Ogród francuski znakomicie ogląda się z logii lub z okien salonów Willi, natomiast piesza ścieżka wiedzie do niego malowniczą okrężną trasą, poprowadzoną przez 6 pozostałych ogrodów.
Ogród hiszpański - z kanałem pełnym roślin wodnych, bogato ozdobionym kwiatami (m. in. datury i strelicji), z grotą o kolumnach z różowego marmuru i pergolą gęsto spowitą pnączami, swoim charakterem przypomina sławne ogrody renesansowe Aranjuez. Skąpany w słońcu ogród florencki ze strzelistymi cyprysami, zdobią zaś barokowe schody w kształcie końskiej podkowy, okalające grotę z marmurowym efebem ukrytym dyskretnie wśród olbrzymich papirusów. Ogród japoński - z basenem ozdobnym, niewielką pagodą, rabatami roślin strzyżonych i zarośli bambusowych przenosi nas w pełen filozofii i symboliki, orientalny świat sztuki ogrodowej. Ogród egzotyczny prowadzi wąskimi, krętymi ścieżkami wśród potężnych agaw i niezwykłych form kaktusów, podobnych tym, jakie ogląda się w słynnych kolekcjach Eze czy Monako. Pachnący lawendą i ziołami Ogród prowansalski utrzymany został w naturalnym, nieco dzikim charakterze. Rosną tutaj zakwitające jeszcze przed nastaniem wiosny mimozy, pinie parasolowate i symbol Prowansji - drzewa oliwkowe. Lapidarium to ogród melancholii - kolekcja fragmentów średniowiecznych i renesansowych rzeźb oraz detali architektonicznych sprowadzona została przez Béatrice z jej dalekich wypraw. Na koniec zaś położony malowniczo na stoku wzniesienia, niedawno odrestaurowany ogród różany. To miejsce, gdzie turyści często zatrzymują się na dłużej, szukając wśród ponad setki odmian tego kwiatu, który swoje imię zawdzięcza baronowej z Rothschildów...
Różowa fascynacja
Piękna baronowa Béatrice przez blisko 50 lat wiodła usłane różami, beztroskie życie. Były to zresztą jej ulubione kwiaty, którymi zawsze się otaczała. Sama różowa barwa prawdziwie ją fascynowała. Cukierkowym różem lśniły więc elewacje jej rezydencji, kolor ten dominował we wnętrzach. Nazywana Różową Baronową, sama też ubierała się od stóp do głów w tym kolorze, zresztą nieźle w nim wyglądała, ponieważ róż dobrze komponował się z białymi włosami, które miała już w wieku 20 lat. Nawet różowe flamingi zostały celowo dobrane do willi, choć poza nimi w prywatnym zoo mieszkały papugi, małpy i antylopy.
Ten wspaniały rozdział historii Willi Ephrussi urwał się nieoczekiwanie i tragicznie, gdy umarł Maurice Ephrussi, mąż Béatrice, a ona sama porzuciła posiadłość, by nigdy już tu nie powrócić... Przeniosła się do Monako. Stąd przy ładnej pogodzie Cap-Ferrat jest dobrze widoczny. Można się więc domyślać, że baronowa wpatrywała się nieraz w to miejsce w oddali... Ale dlaczego nie chciała tam mieszkać? Czy naprawdę nie tęskniła? Czy "pałac o siedmiu ogrodach" był tylko jej chwilowym kaprysem, jednym z wielu?
Béatrice Ephrussi Rothschild zmarła w Szwajcarii w 1934 roku, w wieku 74 lat. Słynną posiadłość na półwyspie Cap-Ferrat wraz z całą kolekcją dzieł sztuki zapisała Akademii Sztuk Pięknych Instytutu Francuskiego, który do dziś jest jej właścicielem.
Willa Ephrussi udostępniona została publiczności do zwiedzania w 1936 roku.
Od tamtej pory cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, będąc jedną z większych atrakcji turystycznych na Lazurowym Wybrzeżu. Tym bardziej że do ogrodów Béatrice przylgnęło we Francji określenie le plus chic - czyli najelegantsze!
Skomentuj:
Willa Rothschildów na francuskiej Riwierze