Dom z prefabrykatów, czyli szczęście zdjęte z taśmy
Na przedmieściach jednego z miasteczek południowej Polski powstał prefabrykowany dom, który wbrew swemu rodowodowi szybko stał się indywidualny i osobisty, bo został na nowo zdefiniowany przez jego właścicieli, zgodnie z ich potrzebami i życiem, które w niego wnieśli.
Reklamy lubią odwoływać się do naszych najgłębszych pragnień. Te budowlane także. Chcesz mieć dom, ale bez grzęźnięcia latami w błocie i słocie budowy? Pragniesz mieszkać wygodnie, zamiast zgłaszać ciągle usterki i szukać winnych? Wolisz otoczenie zdrowych i perfekcyjnie przygotowanych materiałów zamiast ryzyka wmontowania w dom tanich, wyprzedażowych ofert nie wiadomo skąd, kosztownych w eksploatacji? Jednym słowem: pożądasz sprawdzonego źródła szczęścia za nieduże pieniądze? Brzmi podejrzanie?
A jednak czasem warto zaufać promocyjnym hasłom. Trzeba tylko bardzo dobrze sprawdzić, co za nimi stoi.
Metryka budynku
Powierzchnia działki: 800 m2
Powierzchnia domu: 171 m2
Mieszkańcy: małżeństwo z synem
Autorzy projektu: arch.Tomasz Duryński - szef zespołu architektów w DANWOOD, Joanna Smoktunowicz - architekt DANWOOD.
Prefabrykacja? Żaden problem!
Bohaterowie naszej opowieści, pani Magdalena z mężem i synem, kilka lat temu postanowili przeprowadzić się z zajmowanego przez pięć lat bliźniaka.
Zaczęli rozglądać się za działką pod własny dom, najlepiej w okolicy. Długo nie musieli szukać. Zainteresowali się pobliską posesją o wielkości nieco ponad 800 m2, wydzieloną z większej, o powierzchni 2 tys. m2. Pasowało im jej położenie i orientacja względem stron świata, więc wkrótce dobili targu z właścicielem.
Na nabytej ziemi chcieli postawić dom szybko i w nowoczesnej technologii, zapewniającej dobre parametry użytkowania, a także energooszczędnej, czyli zarówno przyjaznej otoczeniu, jak i niegenerującej dużych rachunków eksploatacyjnych. Usłyszeli o polskiej firmie oferującej domy prefabrykowane, a więc składane z dokładnie wymierzonych i spasowanych elementów przygotowanych w zakładzie produkcyjnym, montowanych na placu budowy w krótkim czasie, przez autoryzowaną ekipę. Spotkali się z przedstawicielami producenta, aby uzyskać więcej informacji. Zupełnie nie przeszkadzało im to, że budynki powstają niejako "na fabrycznej taśmie", a więc kojarzyć się mogą z masowym wytwórstwem podobnych do siebie "towarów". Powtarzalność rodzi wszak precyzję i dokładność, firmowa ekipa gwarantuje szybkość montażu i jakość, a każdy z takich powtarzalnych "egzemplarzy" otwarty jest na indywidualne zmiany, zgodnie z potrzebami właścicieli.
Wybrali dom w typie podmiejskich rezydencji.
Charakter budynku właściciele podkreślili pogrubieniem kolumn i dodaniem doświetli górnych i bocznych przy drzwiach wejściowych/Fot.: Bartosz Makowski
- Jesteśmy entuzjastami budownictwa szkieletowego, jako że podobają nam się domy w krajach skandynawskich, a te są przeważnie drewniane - przyznaje pani Magdalena. - O wyborze tego akurat projektu zadecydowały zaś względy estetyczne oraz rozmiar naszej działki. Podobał nam się rozkład pomieszczeń i to, że dom miał być dwukondygnacyjny, bez skosów na piętrze.
Kwestia dopasowania architektury do otoczenia nie była decydująca. W okolicy stara zabudowa miesza się ze współczesnością. Ot, dość typowy polski podmiejski misz-masz.
Harmonogram rzecz święta
Z budowy domu prefabrykowanego dobrej, sprawdzonej firmy często właściwie niewiele się pamięta. Może poza jednym: szokiem, jak błyskawicznie na pustym placu, jedynie z przygotowaną zawczasu płytą fundamentową, w ciągu dosłownie kilku dni zjawia się cały budynek, od parteru po dach. Często tego szoku doświadczają zwłaszcza sąsiedzi, którzy nie zawsze są wcześniej wtajemniczeni w szczegóły inwestycji i którym nagle pod bokiem, dosłownie między porannym wyjściem do pracy a wieczornym powrotem, wyrasta dom lub jego znaczna część.
Gdy porównujemy katalogową wersję domu z jej realizacją, w oczy rzuca się niezwykła dbałość o detale. Wszystko jest tu jakby bardziej dopracowane niż w wyjściowym oryginale - począwszy od obramień otworów okiennych, przez obróbki dachowe, na balkonach kończąc/Fot.: Bartosz Makowski
Na prowadzonej przez autoryzowaną ekipę budowie piętrowego domu po pierwszym dniu stoi już parter, po drugim piętro, a po trzech-czterech dniach całość przykrywa dach i rozpoczynają się prace wewnątrz, mające doprowadzić do stanu surowego. Harmonogram jest powtarzalny, ściśle wyliczony i jeśli nie zdarzy się naprawdę coś w rodzaju trzęsienia ziemi - pozostaje nie do przekroczenia (tu niestraszne są nikomu ani burze, ani np. opady śniegu, gdy realizacja ma miejsce zimą).
W przypadku opisywanej inwestycji wszystko przebiegało zgodnie z planem. Fundament wylano jesienią 2011 r., rok po zakupie działki. Budowa ruszyła dokładnie 7 listopada. Po około sześciu tygodniach budynek był gotowy do prac stricte wykończeniowych. - Nie zdarzyły się żadne nieprzewidziane sytuacje - twierdzą właściciele.
W maju 2012 roku pani Magdalena z mężem i szesnastoletnim wtedy synem wprowadzili się na nowe swoje.
Nadmorskie zaklęcia
Dom został staraniem właścicieli wystylizowany, m.in. przez dodanie takich detali jak okiennice. Ma teraz zdecydowanie jaśniejszą kolorystykę, w której nawet kontrast między bielą elewacji i wykończeń a szarością dachów i okiennic można nazwać eleganckim. Być może lepiej pasowałby gdzieś pod słonecznym niebem Toskanii czy Prowansji, ale da się tu znaleźć i polskie, bardzo wyraziste odniesienia. Żeby na nie natrafić, trzeba przejść na tył budynku. Już po jego zasiedleniu właściciele pokusili się o dostawienie do bryły, z jednej strony, dwukondygnacyjnej, efektownej drewnianej werandy, przypominającej jako żywo architekturę nadbałtycką, a konkretnie - sopocką. Nie bez powodu.
- Lubimy klimat Trójmiasta, mamy tam przyjaciół - opowiada pani Magdalena. - W Sopocie bywamy co roku. Nasze ulubione rejony oddalone są od centrum i głównej ulicy miasta. Serce skradł nam tzw. Górny Sopot, z przepięknymi kamienicami i rezydencjami położonymi na skraju sosnowego lasu.
Duch czasów
Sopockie reminiscencje widać również we wnętrzu, zwłaszcza gdy staniemy w salonie i spojrzymy na rozbudowany przez inwestorów wykusz. Pierwotnie był to jedynie drobny wyłom w elewacji, głęboki zaledwie na pół metra i szeroki na kilka kroków, poprowadzony od parteru po trójkątny daszek. Służył przede wszystkim lekkiemu zróżnicowaniu bryły. Właściciele uczynili jednak z tego pełnoprawne, otwarte na resztę parteru pomieszczenie, przekryte kopertowym małym dachem, z otwartym minipoddaszem, wyposażone w siedem długich, smukłych wertykalnych okien, które pięknie kadrują widoki na ogród i dodają wnętrzom oddechu (czyli przestrzeni), kierując myśli gdzieś między Sopot a sztuki teatralne Antoniego Czechowa.
- Chcieliśmy stworzyć tu coś na kształt oranżerii - komentuje zmiany pani Magdalena. - Teraz jest tu mój gabinet, czyli biurko, i kącik do wypicia kawy, czyli dwa fotele i stoliczek.
Oprócz wykusza większą część parteru zajmują połączone ze sobą przestrzenie jadalni i salonu, tworzące jeden ciąg, biegnący w poprzek kondygnacji. Do tego: częściowo wycofana, ale niezamknięta drzwiami kuchnia, a także łazienka, pomieszczenie techniczne i duża klatka schodowa, wypełniona efektownymi, szerokimi schodami zabiegowymi, nad którymi rozciąga się pustka aż po dach.
Z antresoli na górnej kondygnacji wiodą drogi do dwóch sypialni - małżeńskiej i dziecięcej, a także do pokoju właścicielki, pełniącego jednocześnie funkcję gabinetu i pokoju gościnnego. Przestrzeń kondygnacji dopełnia garderoba.
Charakter większości domowych wnętrz przypomina to, co widać na zewnątrz. Mamy więc tu elegancję i jasność, która wyraża się zarówno kolorystyką ścian, podłóg, zasłon i niektórych mebli, jak i światłem przenikającym przez liczne okna. Do tego dochodzą rozsiane tu i tam dyskretne elementy wystroju wiejskiego, czy raczej stylu "country", dzięki którym nie tylko wracają skojarzenia z Czechowem, ale też przypominają się dziewiętnastowieczne europejskie domy podmiejskie i wakacyjne, znane m.in. z literatury i filmów epoki.
Wchodząc na piętro, natykamy się najpierw na otwarty kącik mieszczący regały na książki i jeden fotel, z którego, jak przyznają właściciele, rzadko się korzysta/Fot.: Bartosz Makowski
Wśród tych mebli znajduje się m.in. stary, szwedzki zegar Mora, wylicytowany na aukcji internetowej, naprawiony własnoręcznie przez właściciela. Godnie zajmuje swoje miejsce w salonie. W innym miejscu natrafiamy na starą biblioteczkę, kupioną w sklepie z antykami. Nie sposób nie wspomnieć też o usytuowanej w salonie kominko-kozie, przypominającej mały zabytkowy piec kaflowy. Zaiste, w tym domu czuć smak dawnych czasów, choćby nawet tam, gdzie jest on jedynie wspomnieniem - tak, jak w przypadku "ślepej" obudowy kominka, bezpretensjonalnie i tymczasowo dostawionej do ściany w sypialni gospodarzy. Trafiła tu z poprzedniego ich lokum.
Mieszkaj i myśl
Ten dom można jednak nie tylko odczytywać, śledząc i tropiąc skojarzenia, jakimi częstują nas w różnych miejscach jego właściciele. Można go czytać dosłownie, rozszyfrowując rozwieszone w kilku miejscach anglojęzyczne i łacińskie wyrazy. Inspire w łazience, Live well w kuchni, Silentium w przedpokoju? Przypominają one, że dom służy nie tylko do mieszkania, ale i do mądrego życia, w którym poszczególne przestrzenie inspirują do różnego rodzaju zachowań - w tym snucia rozmaitych przemyśleń.
- Te napisy rzeczywiście mają znaczenie - przyznaje pani Magdalena. - Łazienkowe Inspire wiąże się z czasem spędzonym na rozmyślaniach i czytaniem książek podczas długich kąpieli. Mówiąc żartem, liczyłam na to, że i mnie uda się kiedyś wykrzyknąć "Eureka!"? Live well, choć może wydawać się banalnym mottem, pasuje do kuchni, bo spędzam w niej dużo czasu i, chcąc nie chcąc, patrzę na ten napis. Dziś jest moją mantrą. A Silentium? To obrazek z klasztoru. Sama nie wiem, dlaczego wisi właśnie w holu, a nie np. w sypialni. Jakoś sam się tam wpasował.
Do rozmyślań i kontemplacji służyć może także ogród otaczający dom. Jest nieduży, ale zróżnicowany, dobrze łączący się z architekturą budynku.
Ogród uzyskał już ostateczny kształt - mówi właścicielka. - Pomogła go nam zaaranżować specjalistyczna firma, która zajęła się roślinnością, m.in. posadziła siedem kilkunastoletnich, dużych drzew, czyli platany, akację i lipę. Mój mąż jest miłośnikiem drzew i najważniejsze w koncepcji ogrodu były właśnie duże drzewa.
We wnętrzach i wokół nich kwitnie życie - to niezwykłe i zwykłe, codzienne, to w ludziach, zwierzętach (jest i pies!) oraz to w posadzonych roślinach. Jak widać to, co powstaje na taśmie, automatycznie, w fabryce, perfekcyjnie i idealnie, da się bogato obudować inwencją, wyraźnie zindywidualizować i wypełnić prawdziwie domowym duchem.
Zdaniem właścicieli
W projekcie, który zaproponował nam producent tego domu, dokonaliśmy kilku autorskich, własnych zmian:
- podnieśliśmy wysokość kondygnacji z 2,50 do 2,70 m;
- pogrubiliśmy kolumny przy wejściu do domu, a znajdujące się tam schody wiodące do drzwi
- "otworzyliśmy" na trzy strony świata;
- zmieniliśmy balkony w oknach;
- przy drzwiach wejściowych dodaliśmy doświetla górne i boczne, zamontowaliśmy także okienka w lukarnach;
- dobudowaliśmy wykusz w salonie;
- przesunęliśmy bieg wewnętrznych schodów;
- zabudowaliśmy pustkę powietrzną;
- z dużej sypialni wydzieliliśmy osobną garderobę;
- dobudowaliśmy dwukondygnacyjną werandę.
Z efektów jesteśmy bardzo zadowoleni. Dom jest wygodny i ciepły, a także bardzo nasłoneczniony, co oczywiście czasem bywa i minusem.
Malowane drewno na zewnątrz
Zadaniem farby jest przede wszystkim nadanie drewnu koloru - przykrywa więc ona rysunek drewna, tworząc zewnętrzną powłokę (wyjątkiem są lazury, przez które słoje prześwitują). Ma też ochronić je przed warunkami atmosferycznymi, dlatego ważne są jej właściwości: wodoszczelność powłoki, elastyczność oraz paroprzepuszczalność. Farby akrylowe schną szybko, ale wymagają stosowania podkładu (nie każda farba nadaje się na zewnątrz). Olejne tworzą powłokę o dużym połysku, są wydajniejsze, odporne na wodę i promienie UV, natomiast alkidowo-olejne są bardziej odporne na zmienne czynniki atmosferyczne. Farby alkidowe wykazują dużą odporność na uszkodzenia mechaniczne. Wszystkie mogą tworzyć powłoki matowe, półmatowe lub błyszczące.
Dekoracyjne panele ścienne
Sztukaterią ścienną łatwo zaakcentować lub podkreślić wybrane elementy. Dzięki pokryciu kontrastowym kolorem stają się one jeszcze bardziej uwypuklone. Najważniejsze elementy dekoracyjne ścian stanowią listwy, gzymsy, kolumny, fasety, pilastry i plafoniery.
Mogą być wykonane z gipsu, stiuku albo styropianu. Styropianowe są najpopularniejsze ze względu na cenę, lekkość, odporność na wilgoć oraz łatwość obróbki i montażu. Gotowe elementy najlepiej montować na surowych tynkach lub niemalowanych, wygładzonych gipsem ścianach. Sztukaterie gipsowe maluje się farbami emulsyjnymi lub olejnymi (powierzchnię trzeba najpierw zagruntować), natomiast sztukaterie ze styropianu pokrywa się tylko farbami emulsyjnymi - pędzlem lub natryskowo.
Sztukaterie pod sufitem
Tradycyjne dekoracje sufitu tworzy się z gipsu. Jego duża plastyczność umożliwia wykonanie niepowtarzalnych wzorów według indywidualnych projektów. Niektórzy zastępują je sztukateriami z polistyrenu ekstrudowanego, łatwych w obróbce i mocowaniu. Materiał ten jest twardy, pozwala tworzyć fantazyjne kształty. Dla zwolenników tańszych rozwiązań przeznaczone są z elementy ze styropianu, które są lekkie i również łatwe do mocowania. Niestety, dekoracyjne motywy nie są tak wyraziste jak w gipsie, bo w styropianie trudno uzyskać ostre i równe krawędzie. Jeśli zdecydujemy się na sztukaterię z pianki poliuretanowej, wzory będą równe, dokładne, z wyraźnymi szczegółami; elementy mogą być gięte. Rzadko stosowane są lekkie i trwałe sztukaterie z glinokrzemianowych mikrogranulek połączonych żywicą
To, co najlepsze
Wygodna i mądra eksploatacja
Ogrzewanie. Dom jest ogrzewany gazem. Na parterze zastosowano ogrzewanie podłogowe. Na górnej kondygnacji zamontowano kaloryfery. Z pieca, który znajduje się w salonie, właściciele korzystają okazjonalnie, ponieważ, jak twierdzą, budynek jest bardzo ciepły i właściwie nie ma konieczności dogrzewania go w dodatkowy sposób. Wentylacja. W domu zamontowano rekuperator, a także klimatyzację. Gospodarka ściekowa. Zużyta woda użytkowa odprowadzana jest do kanalizacji miejskiej.
Anna Grużewska, redaktorka magazynu "Dom&Wnętrze":
- Prezentowany dom urządzony jest bardzo konsekwentnie. Wszystko, poczynając od palety kolorystycznej po dodatki, jest spójne, choć nawiązuje do kilku tropów stylistycznych. Widać tu zarówno nawiązania do nurtu holenderskiego, szwedzkiego stylu gustawiańskiego oraz francuskiego, prowansalskiego. Jednak żaden z nich nie jest ani dominujący, ani stosowany dosłownie. Z każdej estetyki gospodyni sięgnęła po to, co najlepsze. Tak jak w stylu gustawiańskim pojawiają się w tym wnętrzu bielone meble i antyki (zresztą jeden z nich, zjawiskowy zegar, jest ze Szwecji), jasna paleta szarości, złamanych bieli i beżów charakterystyczna jest dla nurtu holenderskiego. Również typowe dla Holandii jest zaproszenie natury do wnętrza domu. Duże okna, weranda pozwalająca cieszyć się relaksem na świeżym powietrzu, sprawiają, że ogród wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Dom i jego otoczenie tworzą kompozycję uniwersalną, choć, tak jak wspominałam nawiązującą do stylów historycznych. Prawdziwe creme de la creme wnętrzarstwa.
Dom na planie
Parter:
1. korytarz 19,6 m2
2. kuchnia 7,8 m2
3. spiżarnia 4,4 m2
4. pokój dzienny 51,5 m2
5. w.c. 3,6 m2
6. pom. techniczne 5,6 m2
Rys.: Anita Domżałowicz
Piętro:
7. korytarz 12,2 m2
8. pokój 12,1 m2
9. pokój 17,8 m2
10. pokój/garderoba 24,4 m2
11. łazienka 12,1 m2
O wnętrzach i nie tylko... Pobierz darmową aplikację Ładny Dom TUTAJ
- Więcej o:
Pojedynek na domy: murowany vs. prefabrykowany
Zamieszkaj w domu z prefabrykatów
Domum.pl – nowa innowacyjna platforma oferuje domy prefabrykowane od zaufanych producentów
Od osobistej potrzeby do biznesu - historia powstania Modulo House
Sztuczna inteligencja w budownictwie modułowym
Budownictwo modułowe wspiera rozwijające się polskie szkolnictwo
Dom z płyty warstwowej - czy to dobry pomysł?
Dom w miesiąc, czyli jak wybrać dom modułowy całoroczny z prefabrykatów?