Dom ze słomy, gliny i kamieni
Wieś Przełomka nad jeziorem Hańcza. Wśród pofałdowanego krajobrazu stoi dom różniący się od pozostałych budynków w okolicy. Nie zbudowano go ani z drewna, ani z cegieł. Powstał z gliny, słomy i okolicznych kamieni.
Tani i naturalny domek z gliny
Łąka z rozległym widokiem na okolicę, dała nowo powstającemu domowi spokój, intymność i doskonałe osadzenie w pejzażu.
Dom jest nieduży, w obrysie parteru ma zaledwie 5×7 m2. Na stryszku pod słomianą strzechą jest dodatkowe 30 m2 sypialni. W sumie więc jego powierzchnia użytkowa wynosi zaledwie 65 m2.
Na parterze znajduje się pokój dzienny połączony z kuchnią oraz łazienka. Pokój odgradzają od łazienki schody wiodące na jednoizbowe poddasze.
Choć dom wyglądem przypomina prymitywną kurną chatę bez wygód, wyposażono go w instalację elektryczną, wodociągową i kanalizacyjną. Glinę, kamienie i żwir państwo Mackiewiczowie wykopali na własnym polu, drewno wyrąbali we własnym lesie, a słomę ofiarował im sąsiad. Zapłacili jedynie za sprasowanie jej w kostki przez kombajn oraz za przyłączenie do budynku niezbędnych instalacji.
Dom stanął dzięki licznym wolontariuszom, którzy przez kilka miesięcy pracowali tylko za cenę poznania nietypowej technologii. Byli wśród nich przyjaciele domu, turyści, ekolodzy, przypadkowi ludzie z okolicy, ba, nawet... księżniczka z Anglii oraz wnuczka królowej Zambii, Mukwar Ntalamo Patience Mususa, przyjaciółka architekt Pauliny Wojciechowskiej. Wszystkie roboty budowlane osobiście nadzorowała autorka projektu. Prace ruszyły pod koniec lata, po żniwach. Padające w 2000 roku deszcze nie sprzyjały inwestorom i wykonawcom, ale jakoś udało się zebrać słomę w takim momencie, że była odpowiednio sucha. Gospodarze podkreślają rolę przyjaciół i wolontariuszy. Gdyby nie ich pomoc, budowa chaty trwałaby dużo dłużej, a poza tym nie byłaby dla jej właścicieli taką radosną przygodą.
Ekologiczny dom, ekologiczne życie
Gliną wykończono również wielki piec z płytą kuchenną. Wymurowany z cegły ceramicznej i szamotowej stoi w pokoju dziennym na parterze i jest jedynym źródłem ciepła. Z gliny powstał tradycyjny zapiecek, czyli nagrzewająca się od pieca ława (dopływ ciepła do niej można zamykać lub otwierać szybrem). Rurę ze stali kwasoodpornej odprowadzającą dym z kominka obudowano gliną, z której uformowano atrapę pieca z podobną jak na dole ławą. Resztę rury zabezpieczono podwójnie złożoną specjalną folią (w obawie, by zbyt rozgrzana nie zagrażała drewnianemu dachowi budyneczku). Rurę i folię zamaskowano płatem blachy, którą właściciele zamierzają "postarzyć", aby harmonizowała z ekologicznymi materiałami zastosowanymi na poddaszu: drewnem i gliną.
W łazience zamontowano maleńką wannę i bojler. Woda w bojlerze nagrzewa się wtedy, gdy rozpalony jest ogień pod płytą kuchenną.
Wnętrza prawie całkowicie "ulepione" z gliny wykończono drewnem. Wykonane z niego ażurowe schody prowadzące na "górkę" projektantka ozdobiła charakterystycznymi okrągłymi wyżłobieniami. Artystycznie zaprojektowane wstawki w ścianach działowych wypełniają kawałki leszczynowych gałęzi, a nawet "bobrowe kijki", czyli gałęzie obgryzione przez bobry. Całości wyposażenia chaty dopełniają stare wiejskie naczynia i zabytkowy sprzęt gospodarstwa domowego.
Zaskakującą ozdobą salonu jest "okienko prawdy". W wybranym miejscu (między sienią a salonem celowo nie otynkowano ściany od strony wnętrza, więc odwiedzający mogą naocznie przekonać się, że chatę istotnie zbudowano tylko z ekologicznych materiałów. Na słomie widać nawet część przyszytego do ścian usztywnienia z kijków leszczynowych.
Dom Ziemi, bo tak nazywają chatkę właściciele, daje swoim gościom ukojenie i niebanalny wypoczynek. Siły pomaga im regenerować tradycyjna suwalska bania (czyli sauna), która powstała w dole łąki, nad stawem.
Jak budowano dom z gliny i słomy?
Ich najgłębiej położona część to 15-centymetrowa warstwa odwadniająca z grubego, mocno ubitego żwiru zmieszanego z ziemią. Na niej ułożono rurę drenarską, która ma za zadanie ściągnąć spod fundamentów wszelką wilgoć; drenaż ten obsypano kolejną, 20-centymetrową warstwą żwiru.
Dopiero na tak wykonanej podstawie ułożono zasadniczą część ław fundamentowych z kamieni polnych połączonych ze sobą zaprawą cementową. Między kamieniami, na całym obwodzie ław, zamurowano kotwy stalowe w kształcie litery U. Pętle kotew wystawiono ponad gotowe ławy fundamentowe, aby poprzez ich "oczka" można było przewlec grube sznury konopne do połączenia słomianych ścian z fundamentem.
Dopiero na tak przygotowanych ławach fundamentowych - wyniesionych nad grunt na wysokość 60 cm - stanęły ściany chaty.
Fastrygowanie ścian
W trakcie wznoszenia ścian zewnętrznych osadzono ościeżnice drzwi wejściowych i okien. Uformowano również otwory wentylacyjne w ścianach łazienki i w szczycie budynku (pomiędzy słomę wciśnięto w tym celu kawałki rur z PVC).
Kiedy wszystkie ściany zewnętrzne i działowe osiągnęły wysokość 2,5 m, usztywniono je na całym obwodzie ułożonymi na koronie "muru" leszczynowymi drabinkami, nieco szerszymi niż kostki słomy. Mocno przywiązano je sznurami do metalowych kotew zamurowanych wcześniej w fundamentach ścian nośnych.
Pod słomianą strzechą
Drewniane belki stropowe ułożono stosunkowo gęsto, co 60 cm, bezpośrednio na ścianach ze słomy. Początkowo rozważano pokrycie domu tzw. zielonym dachem, ostatecznie przykryto budynek stromym, dwuspadowym dachem krytym słomą, z okapami wysuniętymi daleko poza obręb ścian (60-70 cm), które dobrze zabezpieczają ściany przed zacinającym deszczem.
Drewnianą więźbę dachową najpierw pokryto folią paroprzepuszczalną, na której położono tradycyjną słomianą strzechę. Warstwa słomy ma 25 cm grubości i tak jak dawniej nie jest niczym zaimpregnowana.
Od strony wnętrza dach dodatkowo ociepla warstwa ekofibru (25 cm), którą odsłonięto boazerią.
Tynki - cenne rękodzieło
Jak przyznają domownicy, ręczne tynkowanie chaty było najżmudniejszym i najdłużej trwającym etapem budowy. Mozolnie - jedna po drugiej - nakładano kolejne warstwy tynku. Trwało to kilka tygodni, ponieważ przed ułożeniem kolejnej warstwy poprzednia musiała już wyschnąć. W tej fazie budowy gospodarze byli szczególnie wdzięczni wolontariuszom, na szczęście wciąż chętnym do pracy.
Ostatnie warstwy tynku pokryto cienką i śliską warstwą ochronną, na którą użyto specjalnej glinianej zaprawy tynkarskiej - bez sieczki, lecz z dodatkiem mąki żytniej.
- Dzięki takiej powłoce ściany są lepiej zabezpieczone przed wilgocią i brudem, a zabieg tynkowania trzeba powtarzać mniej więcej co dwa lata.
W trakcie nakładania tynków zaokrąglano krawędzie ścian znajdujące się przy wszystkich otworach okiennych i drzwiowych. Z gliny uformowano również półki, schowki, a nawet wieszaki. Wokół zewnętrznych ścian budynku powstały gliniane ławki do "siadania na przyzbie".
Dom z gliny z doświadczeń właścicieli
- Sprawdza się to, co dawniej mówiono o glinie: że latem chłodzi, a zimą grzeje. Latem temperatura nie przekracza 22°C, zimą grube tynki akumulują ciepło z glinianego pieca. Wystarczy przepalić w piecu raz na dwa dni, a we wnętrzu utrzyma się dodatnia temperatura. Nie trzeba więc spuszczać wody z bojlera w łazience.
- Ściany ze słomy i gliny w naturalny sposób "oddychają". We wnętrzach następuje samoistna regulacja wilgotności powietrza. Powietrze również odpowiednio cyrkuluje. Wszyscy goście nocujący w chatce świetnie u nas się czują i znakomicie odpoczywają.
- Żałujemy, że ściany sauny wymurowano z bloczków betonowych i tylko wykończenie mają gliniane, ale i tak znakomicie spełnia swoją funkcję. Aby temperatura wewnątrz osiągnęła 110-120°C, trzeba 4-6 godzin palenia, do czego zużywa się 1,5 taczki drewna. Po tym czasie zaprzestaje się palenia, wnętrze wietrzy z dymu, a kiedy temperatura w pomieszczeniu spadnie do 80-90°C, można zapraszać gości na kąpiel w gorącym powietrzu. Dla ochłody proponujemy kąpiel w stawie, a tym, którzy brzydzą się pijawek (niekiedy się trafiają) - pod prysznicem na powietrzu.
Paulina Wojciechowska
Mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii. Tam też ukończyła studia architektoniczne na Kingstone University w Londynie. Ze szczególnym upodobaniem zajmuje się budownictwem ekologicznym, które uważa za zdrowe, ładne i przede wszystkim tanie. Zbudowała już wiele domów z piasku, gliny i kamieni w Kalifornii (dokąd pojechała specjalnie po to, by u znanego irańskiego architekta Nadera Khalilego z California Institute of Earth Art and Architecture zgłębić tajniki budowania "z ziemi"). Budowała też w Peru, Meksyku i w Indiach. Swoje doświadczenia opisała w książkach: "Earth, Hands and Houses" oraz "Serious Straw Bale".
W 1999 roku założyła organizację Earth, Hands & Houses promującą ekologiczne budownictwo na całym świecie (www.earthhandsandhouses.org)
Skomentuj:
Dom ze słomy, gliny i kamieni