Gdzie złodzieje szukają pieniędzy? Zobacz miejsca, w których lepiej nie chować kosztowności
Zaczynają najczęściej od sypialni. Grzebią w toaletce i szufladach. W garderobach sprawdzają, czy jest sejf. Jeśli na niego trafią, to zwykle odpuszczają resztę
1 z 3
2 z 3
3 z 3
Do ponad 100 tysięcy włamań dochodzi rocznie w Polsce według policyjnych statystyk. Nawet jeśli włamywaczom uda się wtargnąć do naszego domu lub mieszkania, możemy zawczasu zapobiec dużym stratom
Z funkcjonariuszem wydziału kryminalnego Komendy Stołecznej Policji rozmawiał Marcin Kozłowski
Dlaczego złodzieje decydują się na obrabowanie tego właśnie mieszkania lub domu?
Po prostu typują sobie miejsca, w których nikogo nie ma.
A skąd wiedzą, że opłaca się tam w ogóle wchodzić?
W przypadku mieszkań działają zazwyczaj na chybił-trafił. Natomiast jeśli chodzi o domy, biorą sobie za cel nowe budynki, w których nie ma zainstalowanego alarmu.
Wcześniej obserwują mieszkańców?
To zdarza się bardzo rzadko, tylko wtedy, gdy złodzieje mają od kogoś informacje o wyjątkowo cennym sprzęcie znajdującym się w środku. Zwykle po prostu dzwonią do drzwi; jeśli nikt nie otwiera, to próbują się włamać.
A jeśli ktoś otwiera?
Mówią różne rzeczy: pytają o kogoś innego, o inny adres.
Dochodzi do włamania. Właściciel przecież może wrócić w każdej chwili.
Dlatego zawsze ktoś stoi na czatach. Włamywacze pracują co najmniej w trójkę.
Czego szukają najczęściej?
Pieniędzy, złota, biżuterii. Rzadziej sprzętu elektronicznego, a jeśli już, to laptopów. Sporadycznie zdarzają się sytuacje, gdy kradną coś innego. Kiedyś trafiłem na złodzieja, którego skusiły odżywki na siłownię. Zabierają także sztućce, perfumy, a nawet środki czystości.
Skąd zaczynają?
Najczęściej od sypialni, gdzie przeszukują toaletki i szuflady. W garderobach sprawdzają, czy jest sejf. Jeśli na niego trafią, to zwykle odpuszczają resztę, nawet leżące na wierzchu wartościowe rzeczy. Sejf zabierają ze sobą, czasem tną go na miejscu. Bywa też i tak, że mieszkanie jest totalnie przeszukane i zdewastowane, złodzieje wyrzucają bieliznę z szaf, a nawet kwiaty i ziemię z doniczek.
Jak można utrudnić im działanie?
Przede wszystkim założyć alarm i koniecznie go włączać. Tymczasem ludzie o tym zapominają, albo uważają, że nie ma potrzeby włączania alarmu. Przeszukanie mieszkania trwa zwykle od dziesięciu do dwudziestu minut. Dlatego nie trzymałbym cennych przedmiotów na wierzchu, w sypialni, albo w szufladach, gdzie chowamy skarpetki. Radziłbym raczej wybrać na nie kuchnię lub przedpokój, bo złodzieje zazwyczaj przeszukują je mniej dokładnie. Nie da się jednak na sto procent zabezpieczyć przed włamaniem i kradzieżą, zwłaszcza jeśli trafimy na profesjonalistów.
Kim są "statystyczni złodzieje"?
To najczęściej ludzie, którzy wyszli z więzienia, nie organizują się w większe grupy i nie wydają pieniędzy na solidny sprzęt. 300-400 złotych na głowę z włamania w zupełności im wystarczy. Bardziej profesjonalne grupy przestępcze to rzadkość, aczkolwiek spotkałem się nawet z takimi, które dysponują sprzętem do zagłuszania alarmów.
Czy okradziony może liczyć, że odzyska to, co stracił?
Docieramy zarówno do grup przestępczych, jak i drobniejszych złodziei. Prawdopodobieństwo odzyskania łupów jest jednak niewielkie. Pieniądze znikają od razu, a ukradzione przedmioty trafiają do paserów. A ci oddają biżuterię ze złota na przetopienie i wtedy z oczywistych względów nie można jej odnaleźć. Rzadziej trafia się złodziej kolekcjoner, który z cennymi rzeczami nie potrafi się rozstać albo czeka na dogodny moment ich sprzedaży. Największa szansa jest na odzyskanie laptopów, bo zazwyczaj mają numery i łatwo je zidentyfikować.
Z funkcjonariuszem wydziału kryminalnego Komendy Stołecznej Policji rozmawiał Marcin Kozłowski
Dlaczego złodzieje decydują się na obrabowanie tego właśnie mieszkania lub domu?
Po prostu typują sobie miejsca, w których nikogo nie ma.
A skąd wiedzą, że opłaca się tam w ogóle wchodzić?
W przypadku mieszkań działają zazwyczaj na chybił-trafił. Natomiast jeśli chodzi o domy, biorą sobie za cel nowe budynki, w których nie ma zainstalowanego alarmu.
Wcześniej obserwują mieszkańców?
To zdarza się bardzo rzadko, tylko wtedy, gdy złodzieje mają od kogoś informacje o wyjątkowo cennym sprzęcie znajdującym się w środku. Zwykle po prostu dzwonią do drzwi; jeśli nikt nie otwiera, to próbują się włamać.
A jeśli ktoś otwiera?
Mówią różne rzeczy: pytają o kogoś innego, o inny adres.
Dochodzi do włamania. Właściciel przecież może wrócić w każdej chwili.
Dlatego zawsze ktoś stoi na czatach. Włamywacze pracują co najmniej w trójkę.
Czego szukają najczęściej?
Pieniędzy, złota, biżuterii. Rzadziej sprzętu elektronicznego, a jeśli już, to laptopów. Sporadycznie zdarzają się sytuacje, gdy kradną coś innego. Kiedyś trafiłem na złodzieja, którego skusiły odżywki na siłownię. Zabierają także sztućce, perfumy, a nawet środki czystości.
Skąd zaczynają?
Najczęściej od sypialni, gdzie przeszukują toaletki i szuflady. W garderobach sprawdzają, czy jest sejf. Jeśli na niego trafią, to zwykle odpuszczają resztę, nawet leżące na wierzchu wartościowe rzeczy. Sejf zabierają ze sobą, czasem tną go na miejscu. Bywa też i tak, że mieszkanie jest totalnie przeszukane i zdewastowane, złodzieje wyrzucają bieliznę z szaf, a nawet kwiaty i ziemię z doniczek.
Jak można utrudnić im działanie?
Przede wszystkim założyć alarm i koniecznie go włączać. Tymczasem ludzie o tym zapominają, albo uważają, że nie ma potrzeby włączania alarmu. Przeszukanie mieszkania trwa zwykle od dziesięciu do dwudziestu minut. Dlatego nie trzymałbym cennych przedmiotów na wierzchu, w sypialni, albo w szufladach, gdzie chowamy skarpetki. Radziłbym raczej wybrać na nie kuchnię lub przedpokój, bo złodzieje zazwyczaj przeszukują je mniej dokładnie. Nie da się jednak na sto procent zabezpieczyć przed włamaniem i kradzieżą, zwłaszcza jeśli trafimy na profesjonalistów.
Kim są "statystyczni złodzieje"?
To najczęściej ludzie, którzy wyszli z więzienia, nie organizują się w większe grupy i nie wydają pieniędzy na solidny sprzęt. 300-400 złotych na głowę z włamania w zupełności im wystarczy. Bardziej profesjonalne grupy przestępcze to rzadkość, aczkolwiek spotkałem się nawet z takimi, które dysponują sprzętem do zagłuszania alarmów.
Czy okradziony może liczyć, że odzyska to, co stracił?
Docieramy zarówno do grup przestępczych, jak i drobniejszych złodziei. Prawdopodobieństwo odzyskania łupów jest jednak niewielkie. Pieniądze znikają od razu, a ukradzione przedmioty trafiają do paserów. A ci oddają biżuterię ze złota na przetopienie i wtedy z oczywistych względów nie można jej odnaleźć. Rzadziej trafia się złodziej kolekcjoner, który z cennymi rzeczami nie potrafi się rozstać albo czeka na dogodny moment ich sprzedaży. Największa szansa jest na odzyskanie laptopów, bo zazwyczaj mają numery i łatwo je zidentyfikować.
Skomentuj:
Gdzie złodzieje szukają pieniędzy? Zobacz miejsca, w których lepiej nie chować kosztowności