Aż po dach
Sypialnia zamiast sufitów
Miało być tak jak w typowym mieszkaniu w bloku - ciasny przedpokój, a z niego wejścia do pozostałych pomieszczeń: dwóch niezbyt dużych pokoi, wąskiej, nieustawnej kuchni, łazienki i malutkiego w.c. Wszystko na 43 m2. Tak wyglądał pierwotny projekt mieszkania, w którym miała zamieszkać Kasia, projektantka wnętrz, wraz z mężem i sześcioletnim synem Kubą.
Na szczęście jeszcze na etapie budowy udało się wprowadzić do projektu zmiany. Nie postawiono niektórych ścian działowych - po połączeniu większego pokoju z kuchnią i przedpokojem powstała otwarta część dzienna. Miejsce, gdzie miało być w.c., przeznaczono na garderobę, a w łazience - żeby zmieścić sedes - wannę zastąpiono murowaną kabiną prysznicową.
Ale przede wszystkim udało się zrezygnować z... sufitów. Mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze. Od pustej przestrzeni między stropem a dachem miały je oddzielać podwieszane sufity z płyt gipsowo-kartonowych. Nie zostały zamontowane, dzięki czemu pokój dzienny ma teraz aż cztery metry wysokości! W dachu zrobiono okna połaciowe, przez które wpada dodatkowe światło. Te zmiany sprawiły, że pomieszczenia zaczęły sprawiać wrażenie znacznie przestronniejszych.
Nowa wysokość wnętrza natchnęła Kasię pomysłem stworzenia w nim drugiego poziomu mieszkalnego. W pokoju dziennym stolarz zbudował antresolę, a nad garderobą i łazienką - spory schowek na rzeczy, które "może się jeszcze kiedyś przydadzą". Drewniana antresola ma powierzchnię 8 m2, wchodzi się na nią od strony przedpokoju po nietypowych schodkach-drabince. Na górze gospodarze urządzili swoją sypialnię, a pod nią powstało miejsce do pracy. W pozostałej części pokoju jest kąt wypoczynkowy i - w pobliżu kuchni - jadalny. Dzięki takiemu rozplanowaniu przestrzeni domownicy mogą tu wspólnie spędzać czas, zajmując się jednocześnie własnymi sprawami i nie wchodząc sobie w drogę.
W mieszkaniu panuje stylowy eklektyzm. Znalazło się miejsce i dla starych mebli (po babci oraz z pchlich targów), i dla rzeczy współczesnych kupionych w sklepie, i dla sprzętów własnego pomysłu. Gospodarze są szczególnie dumni z mebli kuchennych - sami je zaprojektowali i zmontowali.
Na szczęście jeszcze na etapie budowy udało się wprowadzić do projektu zmiany. Nie postawiono niektórych ścian działowych - po połączeniu większego pokoju z kuchnią i przedpokojem powstała otwarta część dzienna. Miejsce, gdzie miało być w.c., przeznaczono na garderobę, a w łazience - żeby zmieścić sedes - wannę zastąpiono murowaną kabiną prysznicową.
Ale przede wszystkim udało się zrezygnować z... sufitów. Mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze. Od pustej przestrzeni między stropem a dachem miały je oddzielać podwieszane sufity z płyt gipsowo-kartonowych. Nie zostały zamontowane, dzięki czemu pokój dzienny ma teraz aż cztery metry wysokości! W dachu zrobiono okna połaciowe, przez które wpada dodatkowe światło. Te zmiany sprawiły, że pomieszczenia zaczęły sprawiać wrażenie znacznie przestronniejszych.
Nowa wysokość wnętrza natchnęła Kasię pomysłem stworzenia w nim drugiego poziomu mieszkalnego. W pokoju dziennym stolarz zbudował antresolę, a nad garderobą i łazienką - spory schowek na rzeczy, które "może się jeszcze kiedyś przydadzą". Drewniana antresola ma powierzchnię 8 m2, wchodzi się na nią od strony przedpokoju po nietypowych schodkach-drabince. Na górze gospodarze urządzili swoją sypialnię, a pod nią powstało miejsce do pracy. W pozostałej części pokoju jest kąt wypoczynkowy i - w pobliżu kuchni - jadalny. Dzięki takiemu rozplanowaniu przestrzeni domownicy mogą tu wspólnie spędzać czas, zajmując się jednocześnie własnymi sprawami i nie wchodząc sobie w drogę.
W mieszkaniu panuje stylowy eklektyzm. Znalazło się miejsce i dla starych mebli (po babci oraz z pchlich targów), i dla rzeczy współczesnych kupionych w sklepie, i dla sprzętów własnego pomysłu. Gospodarze są szczególnie dumni z mebli kuchennych - sami je zaprojektowali i zmontowali.
Skomentuj:
Aż po dach