Żoliborskie mieszkanie
Mieszkanie jest niewielkie, ale funkcjonalnie i pomysłowo urządzone. Zaskakujące rozwiązania dowodzą, że w aranżacji wnętrz warto być odważnym.
Tatiana, niedawna absolwentka Wydziału Poligrafii Politechniki Warszawskiej (pracująca w trudnym zawodzie technologa druku), swoje najwcześniejsze dziecięce wspomnienia wiąże z warszawskim Żoliborzem. Tutaj mieszkała do siódmego roku życia. Potem, ku swojej wielkiej rozpaczy, przeprowadziła się z rodzicami na prawy brzeg Wisły. Kiedy dorosła i całkowicie się usamodzielniła, postanowiła jak najszybciej wrócić do dzielnicy zapamiętanej z dzieciństwa. Ale bądźmy całkowicie szczerzy: oprócz sentymentów kierowały nią również względy praktyczne - z Żoliborza ma po prostu blisko do pracy. Przez jakiś czas wynajmowała mieszkania, wreszcie zdecydowała się poszukać własnego lokum.
Przypadkiem usłyszała o kawalerce w przedwojennym domu wielorodzinnym zbudowanym przez najstarszą spółdzielnię mieszkaniową w Warszawie. Miejsce spodobało się jej od pierwszego wejrzenia - blisko do stacji metra, a za oknami park i teatr Komedia. Na niewielkie, ale zgrabne i słoneczne mieszkanie chętnych było jednak wiele osób. Potencjalni kupcy zaczęli coraz bardziej podnosić cenę. Właścicielka, architekt Dorota Ziółkowska, wybrała Tatianę. Spodobało jej się, że dziewczyna całkowicie zaakceptowała autorski pomysł zagospodarowania przestrzeni i obiecała niczego nie zmieniać. No, prawie niczego. W mikroskopijnej toalecie był zamontowany niewielki pisuar dla synka pani Doroty - nowa właścicielka uznała, że akurat to urządzenie jest tu na razie całkowicie zbędne.
Tatiana poprosiła panią architekt o dalsze sugestie dotyczące wystroju mieszkania - wspólne urządzanie kuchni stało się początkiem ich przyjaźni. Mieszkanko zostało zaprojektowane odważnie i oryginalnie. Uwagę przykuwają przede wszystkim nietypowe rozwiązania w strefie kuchenno-łazienkowo-sypialnianej. Fragment ściany pomiędzy kuchnią a kabiną prysznicową zastąpiono zwykłą przezroczystą szybą. Między prysznicem a toaletą zainstalowano lustro weneckie (biorąc natrysk, można zaglądać do pomieszczenia obok). Sypialnia natomiast jest otwarta na. kuchnię. Pani domu twierdzi, że dopóki mieszka sama, może sobie na takie ekstrawagancje pozwolić.
Tatianę zafascynowało w mieszkaniu proste wzornictwo i nowoczesne materiały wykończeniowe - szkło i metal. Mimo że jest ich tu sporo, pomieszczenia absolutnie nie wydają się chłodne; ocieplają je
kolory - żywe i często ze sobą kontrastujące. We wnętrzu toczy się ciągła walka o przestrzeń, każdy kącik musi być maksymalnie wykorzystany. Gospodyni postanowiła więc ograniczyć liczbę sprzętów do minimum. Większość mebli i dodatków pochodzi z IKEA, część kupiła na internetowej aukcji.
Najwięcej problemów Tatiana miała z urządzeniem pokoju dziennego. Pomieszczenie, w którym stanął wygodny komplet wypoczynkowy, wydało jej się smutne. Długo nie miała pomysłu, jak ożywić gołe białe ściany. Pewnego dnia przypadkowo zobaczyła w sklepie komiksowe plakaty. Powiększyła je (przydało się doświadczenie zawodowe) i ozdobiła nimi wnętrze. W oknach zamontowała rolety, ale rzadko z nich korzysta. Tłumaczy, że nie może się napatrzyć na swój odzyskany zielony Żoliborz. Tatiana chciałaby jak najszybciej kupić sąsiednie mieszkanie i połączyć oba wnętrza. Śmieje się, że wtedy zabawa z urządzaniem zacznie się od nowa. O pomoc oczywiście poprosi panią Dorotę, którą ceni za niekonwencjonalne pomysły.
Przypadkiem usłyszała o kawalerce w przedwojennym domu wielorodzinnym zbudowanym przez najstarszą spółdzielnię mieszkaniową w Warszawie. Miejsce spodobało się jej od pierwszego wejrzenia - blisko do stacji metra, a za oknami park i teatr Komedia. Na niewielkie, ale zgrabne i słoneczne mieszkanie chętnych było jednak wiele osób. Potencjalni kupcy zaczęli coraz bardziej podnosić cenę. Właścicielka, architekt Dorota Ziółkowska, wybrała Tatianę. Spodobało jej się, że dziewczyna całkowicie zaakceptowała autorski pomysł zagospodarowania przestrzeni i obiecała niczego nie zmieniać. No, prawie niczego. W mikroskopijnej toalecie był zamontowany niewielki pisuar dla synka pani Doroty - nowa właścicielka uznała, że akurat to urządzenie jest tu na razie całkowicie zbędne.
Tatiana poprosiła panią architekt o dalsze sugestie dotyczące wystroju mieszkania - wspólne urządzanie kuchni stało się początkiem ich przyjaźni. Mieszkanko zostało zaprojektowane odważnie i oryginalnie. Uwagę przykuwają przede wszystkim nietypowe rozwiązania w strefie kuchenno-łazienkowo-sypialnianej. Fragment ściany pomiędzy kuchnią a kabiną prysznicową zastąpiono zwykłą przezroczystą szybą. Między prysznicem a toaletą zainstalowano lustro weneckie (biorąc natrysk, można zaglądać do pomieszczenia obok). Sypialnia natomiast jest otwarta na. kuchnię. Pani domu twierdzi, że dopóki mieszka sama, może sobie na takie ekstrawagancje pozwolić.
Tatianę zafascynowało w mieszkaniu proste wzornictwo i nowoczesne materiały wykończeniowe - szkło i metal. Mimo że jest ich tu sporo, pomieszczenia absolutnie nie wydają się chłodne; ocieplają je
kolory - żywe i często ze sobą kontrastujące. We wnętrzu toczy się ciągła walka o przestrzeń, każdy kącik musi być maksymalnie wykorzystany. Gospodyni postanowiła więc ograniczyć liczbę sprzętów do minimum. Większość mebli i dodatków pochodzi z IKEA, część kupiła na internetowej aukcji.
Najwięcej problemów Tatiana miała z urządzeniem pokoju dziennego. Pomieszczenie, w którym stanął wygodny komplet wypoczynkowy, wydało jej się smutne. Długo nie miała pomysłu, jak ożywić gołe białe ściany. Pewnego dnia przypadkowo zobaczyła w sklepie komiksowe plakaty. Powiększyła je (przydało się doświadczenie zawodowe) i ozdobiła nimi wnętrze. W oknach zamontowała rolety, ale rzadko z nich korzysta. Tłumaczy, że nie może się napatrzyć na swój odzyskany zielony Żoliborz. Tatiana chciałaby jak najszybciej kupić sąsiednie mieszkanie i połączyć oba wnętrza. Śmieje się, że wtedy zabawa z urządzaniem zacznie się od nowa. O pomoc oczywiście poprosi panią Dorotę, którą ceni za niekonwencjonalne pomysły.
Skomentuj:
Żoliborskie mieszkanie