Sosnowy projekt
W domu cieszy oczy wszechobecne sosnowe drewno, a tuż za oknami szumią zielone sosny. Prawdziwy raj dla miłośników natury.
1 z 8
2 z 8
3 z 8
4 z 8
5 z 8
6 z 8
7 z 8
8 z 8
W otoczonym gęstym lasem domu, za którym rozciągają się rozległe łąki, mieszkają Sylwia i Jacek z dwojgiem dzieci. Do tego cichego zakątka położonego w pobliżu podwarszawskiego Radzymina uciekli ze stolicy. Gospodarze pochodzą z Lublina. Dwa lata po studiach przenieśli się do Warszawy i zamieszkali na Żoliborzu. Kiedy urodził się ich syn Karol - dziś siedmioletni - uznali, że życie wśród miejskiego zgiełku nie jest tym, czego pragną.
Przeprowadzka za miasto nie stanowiła problemu - oboje są anglistami i mają nienormowany czas pracy, podróże do miasta nie są więc problemem. Gdy tylko nadarzyła się okazja kupienia sporej, a do tego niedrogiej działki z kawałkiem zagajnika, nie wahali się ani chwili. Niedługo potem wspólnie z architektem zabrali się za projektowanie wymarzonej własnej siedziby. Gdy dom był prawie gotowy, Sylwia ponownie była w ciąży. Na czas prac wykończeniowych wyjechała do rodzinnego Lublina, a tymczasem gospodarz osobiście doglądał ostatnich robót i poganiał ekipę, by żona jak najszybciej mogła wprowadzić się do całkowicie urządzonego domu. Po trzech miesiącach Sylwia wróciła; wraz z nią przybyła nowa lokatorka - malutka Ula.
Gospodarzom zależało przede wszystkim na tym, by wnętrza były jasne i przestronne. I tak się stało. Największe wrażenie robi salon wysoki na siedem metrów, nad którym zwiesza się tylko antresola, a w tle za nią widać dach. Mama Jacka mawia, że czuje się tu czasem jak w kościele... Głównym materiałem wykończeniowym i dekoracyjnym jest sosnowe drewno oraz cegła. Sosnowym drewnem pachnie cały dom. Z niego zrobiono nie tylko podłogę we wszystkich pomieszczeniach, ale też większość mebli. Trzeba zaznaczyć, że tych ostatnich nie ma zbyt wiele, nie widać też szaf. Wszystkie ubrania mieszczą się w obszernej garderobie na poddaszu.
Ściany są białe. Gospodarz twierdzi, że to świetne rozwiązanie, bo nie trzeba pilnować dzieci i ich małych gości, by ich nie dotykali. Co kilka miesięcy Jacek po prostu obiega z puszką farby cały dom i tuszuje zabrudzenia. Tolerancyjni rodzice z przymrużeniem oka potraktowali również urządzenie dziecięcego pokoju. Pociechy mogą w nim robić, co chcą - nie tylko dowolnie przestawiać meble, ale nawet zmieniać kolor ścian (choć oczywiście wszystkie ciężkie prace na razie muszą wykonywać za nich dorośli).
Z domu wychodzi się wprost do ogrodu, w którym stara altanka malowniczo obrasta bluszczem. Tutaj Ula może godzinami huśtać się na hamaku zawieszonym między sosnami, a Michał bawić w czterech pancernych. Chociaż dojazd do Warszawy zajmuje gospodarzom tylko pół godziny, na zakupy jeżdżą do Radzymina, gdzie wszystko można załatwić szybciej i taniej niż w stolicy. Zawsze jednak spieszno im z powrotem.
Przeprowadzka za miasto nie stanowiła problemu - oboje są anglistami i mają nienormowany czas pracy, podróże do miasta nie są więc problemem. Gdy tylko nadarzyła się okazja kupienia sporej, a do tego niedrogiej działki z kawałkiem zagajnika, nie wahali się ani chwili. Niedługo potem wspólnie z architektem zabrali się za projektowanie wymarzonej własnej siedziby. Gdy dom był prawie gotowy, Sylwia ponownie była w ciąży. Na czas prac wykończeniowych wyjechała do rodzinnego Lublina, a tymczasem gospodarz osobiście doglądał ostatnich robót i poganiał ekipę, by żona jak najszybciej mogła wprowadzić się do całkowicie urządzonego domu. Po trzech miesiącach Sylwia wróciła; wraz z nią przybyła nowa lokatorka - malutka Ula.
Gospodarzom zależało przede wszystkim na tym, by wnętrza były jasne i przestronne. I tak się stało. Największe wrażenie robi salon wysoki na siedem metrów, nad którym zwiesza się tylko antresola, a w tle za nią widać dach. Mama Jacka mawia, że czuje się tu czasem jak w kościele... Głównym materiałem wykończeniowym i dekoracyjnym jest sosnowe drewno oraz cegła. Sosnowym drewnem pachnie cały dom. Z niego zrobiono nie tylko podłogę we wszystkich pomieszczeniach, ale też większość mebli. Trzeba zaznaczyć, że tych ostatnich nie ma zbyt wiele, nie widać też szaf. Wszystkie ubrania mieszczą się w obszernej garderobie na poddaszu.
Ściany są białe. Gospodarz twierdzi, że to świetne rozwiązanie, bo nie trzeba pilnować dzieci i ich małych gości, by ich nie dotykali. Co kilka miesięcy Jacek po prostu obiega z puszką farby cały dom i tuszuje zabrudzenia. Tolerancyjni rodzice z przymrużeniem oka potraktowali również urządzenie dziecięcego pokoju. Pociechy mogą w nim robić, co chcą - nie tylko dowolnie przestawiać meble, ale nawet zmieniać kolor ścian (choć oczywiście wszystkie ciężkie prace na razie muszą wykonywać za nich dorośli).
Z domu wychodzi się wprost do ogrodu, w którym stara altanka malowniczo obrasta bluszczem. Tutaj Ula może godzinami huśtać się na hamaku zawieszonym między sosnami, a Michał bawić w czterech pancernych. Chociaż dojazd do Warszawy zajmuje gospodarzom tylko pół godziny, na zakupy jeżdżą do Radzymina, gdzie wszystko można załatwić szybciej i taniej niż w stolicy. Zawsze jednak spieszno im z powrotem.
Skomentuj:
Sosnowy projekt