Prezentacja: dom sentymentalny
Niektórzy ludzie mają szczęście do domów, ale również domy mają czasem szczęście do ludzi. W przypadku tej starej willi z piękną historią obydwa stwierdzenia są prawdziwe.
1 z 10
2 z 10
3 z 10
4 z 10
5 z 10
6 z 10
7 z 10
8 z 10
9 z 10
10 z 10
Willowa, zielona ulica na warszawskim Starym Mokotowie. Większość stojących tutaj DOMÓW wybudowano jeszcze przed wojną. W jednym z nich kilka lat temu zamieszkało adwokackie małżeństwo z trójką dzieci. Dom ma niezwykle ciekawą historię. Z ksiąg wieczystych wynika, że pierwszym właścicielem tej "willi w Mokotowie" był syn przedwojennego premiera Jędrzeja Moraczewskiego. Następny gospodarz, który wprowadził się po wojnie, miał naprawdę dużo sprytu i szczęścia, bowiem meldując tu swoją liczną rodzinę, uniknął tzw. dosiedlenia oraz związanego z nim podziału willi na niewielkie mieszkania. Dzięki temu przetrwała do dzisiejszych czasów praktycznie w niezmienionym kształcie.
Gospodarze pokochali dom od pierwszego wejrzenia. Przeprowadzka na Stary Mokotów była dla nich swego rodzaju powrotem do źródeł. Czują do tej okolicy sentyment - tutaj ich rodziny szczęśliwie przetrwały drugą wojnę światową i Powstanie Warszawskie; brat babci nadal mieszka trzy domy dalej, a dziadek - na sąsiedniej ulicy. Poprzedni właściciel wymógł na nich obietnicę, że dom będzie służył jedynie rodzinie i że w żadnym wypadku nie zamienią go na przykład na biuro. Obecni właściciele postanowili przywrócić tej pięknej willi dawną świetność. Na szczęście budynek nie wymagał generalnego remontu - konieczna była tylko wymiana rur kanalizacyjnych i kilka kosmetycznych poprawek. Oczywiście chcieli również po swojemu zaaranżować wnętrza.
Dom ma dwie kondygnacje i sporą piwnicę, w której znajduje się dodatkowy pokój i pomieszczenia gospodarcze, między innymi spiżarnia i pralnia. Na parterze mieści się część reprezentacyjna (KUCHNIA, salon, biblioteka i jadalnia urządzona na dobudowanej werandzie), sypialnia gospodarzy oraz niewielka ŁAZIENKA. Piętro natomiast zostało całkowicie oddane we władanie dzieci - są tutaj trzy sypialnie i dwie łazienki. Urządzaniem wnętrz zajęła się pani domu. Nie uległa szybko zmieniającym się trendom, bo nowoczesność - jak mówi - nie pasuje do starych murów, drewnianych okiennic i skrzypiącej podłogi. Postawiła na style, które zwycięsko przetrwały próbę czasu. Trzeba przyznać, że kuchnia w angielskim stylu, meble z dwudziestolecia międzywojennego i kilka sprzętów kolonialnych tworzą wyjątkowo udany koktajl.
Gospodarze bardzo chętnie zaglądają do antykwariatów, na targi staroci i aukcje internetowe. Ich cierpliwość często jest nagradzana: znaleźli i wytropili już wiele ciekawych, czasem wręcz bezcennych przedmiotów. W SYPIALNI wisi szczególna pamiątka po dziadku - niewielka akwarela, dzieło polskiego malarza żydowskiego pochodzenia Franciszka Sunderlanda, który zginął w 1943 roku. Pan domu długo szukał po całym świecie innych prac tego artysty. Niedawno na aukcji eBay kupił od sprzedawcy ze Stanów Zjednoczonych kolejną wymarzoną akwarelkę - za jedyne 20 dolarów.
Pani domu natomiast bardzo ceni obrazy współczesnego artysty Romana Zakrzewskiego. Od dawna podziwia malowane przez niego kobiece portrety i - jak żartuje - tylko zdrowy rozsądek nie pozwala jej zamienić domu w galerię jego prac. Właściciele, wbrew pozorom, nie mają nabożnego stosunku do przedmiotów. Lubią i cenią rzeczy piękne, z historią, ale urządzając się, postawili głównie na wygodę i funkcjonalność. Ponieważ dom ma im służyć przede wszystkim do mieszkania, nie zrobili z niego muzeum. Dlatego jeżeli kupują na przykład starą porcelanę, to po to, aby poczuć, jak cudownie smakuje popijana z niej rano herbata.
Gospodarze pokochali dom od pierwszego wejrzenia. Przeprowadzka na Stary Mokotów była dla nich swego rodzaju powrotem do źródeł. Czują do tej okolicy sentyment - tutaj ich rodziny szczęśliwie przetrwały drugą wojnę światową i Powstanie Warszawskie; brat babci nadal mieszka trzy domy dalej, a dziadek - na sąsiedniej ulicy. Poprzedni właściciel wymógł na nich obietnicę, że dom będzie służył jedynie rodzinie i że w żadnym wypadku nie zamienią go na przykład na biuro. Obecni właściciele postanowili przywrócić tej pięknej willi dawną świetność. Na szczęście budynek nie wymagał generalnego remontu - konieczna była tylko wymiana rur kanalizacyjnych i kilka kosmetycznych poprawek. Oczywiście chcieli również po swojemu zaaranżować wnętrza.
Dom ma dwie kondygnacje i sporą piwnicę, w której znajduje się dodatkowy pokój i pomieszczenia gospodarcze, między innymi spiżarnia i pralnia. Na parterze mieści się część reprezentacyjna (KUCHNIA, salon, biblioteka i jadalnia urządzona na dobudowanej werandzie), sypialnia gospodarzy oraz niewielka ŁAZIENKA. Piętro natomiast zostało całkowicie oddane we władanie dzieci - są tutaj trzy sypialnie i dwie łazienki. Urządzaniem wnętrz zajęła się pani domu. Nie uległa szybko zmieniającym się trendom, bo nowoczesność - jak mówi - nie pasuje do starych murów, drewnianych okiennic i skrzypiącej podłogi. Postawiła na style, które zwycięsko przetrwały próbę czasu. Trzeba przyznać, że kuchnia w angielskim stylu, meble z dwudziestolecia międzywojennego i kilka sprzętów kolonialnych tworzą wyjątkowo udany koktajl.
Gospodarze bardzo chętnie zaglądają do antykwariatów, na targi staroci i aukcje internetowe. Ich cierpliwość często jest nagradzana: znaleźli i wytropili już wiele ciekawych, czasem wręcz bezcennych przedmiotów. W SYPIALNI wisi szczególna pamiątka po dziadku - niewielka akwarela, dzieło polskiego malarza żydowskiego pochodzenia Franciszka Sunderlanda, który zginął w 1943 roku. Pan domu długo szukał po całym świecie innych prac tego artysty. Niedawno na aukcji eBay kupił od sprzedawcy ze Stanów Zjednoczonych kolejną wymarzoną akwarelkę - za jedyne 20 dolarów.
Pani domu natomiast bardzo ceni obrazy współczesnego artysty Romana Zakrzewskiego. Od dawna podziwia malowane przez niego kobiece portrety i - jak żartuje - tylko zdrowy rozsądek nie pozwala jej zamienić domu w galerię jego prac. Właściciele, wbrew pozorom, nie mają nabożnego stosunku do przedmiotów. Lubią i cenią rzeczy piękne, z historią, ale urządzając się, postawili głównie na wygodę i funkcjonalność. Ponieważ dom ma im służyć przede wszystkim do mieszkania, nie zrobili z niego muzeum. Dlatego jeżeli kupują na przykład starą porcelanę, to po to, aby poczuć, jak cudownie smakuje popijana z niej rano herbata.
Skomentuj:
Prezentacja: dom sentymentalny