Budowa

Ogród

Wnętrza

Design

Architektura

DIY

HGTV

Trendy budowlane

Wnętrza: w sercu Marrakeszu

stylizacja i tekst Marie Becker, współpraca Julka Paluszkiewicz
fot. Leo Zappert

Zapach mięty i korzennych przypraw, słońce nad otwartym patio, mury z dumną przeszłością... Stary dom w samym sercu mediny Marrakeszu to idealne miejsce, by zacząć wszystko od nowa.

Biblioteczka na krużganku na piętrze to idealne miejsce na popołudniową miętową herbatę. Wejście z charakterystycznym marokańskim łukiem. Kot pilnuje spokoju tego domu. - fot. Leo Zappert

Oaza spokoju

Kto tu mieszka? Nathalie, francuska podróżniczka z kotem.

Gdzie? W medinie Marrakeszu.

Metraż: Trzypoziomowy riad - na jednym poziomie 150 m2, w tym 25 m2 zajmuje patio

http://www.galerienathalielocatelli.com

Długo szukamy, kluczymy krętymi i zakurzonymi uliczkami mediny - historycznego serca Marrakeszu - zanim udaje nam się odnaleźć riad, w którym czeka na nas Nathalie, podróżniczka i miłośniczka sztuki. Gdy otwieramy potężne zabytkowe drzwi, wita nas urokliwa oaza spokoju, pełna zieleni, śpiewających ptaków, daleka od zgiełku rozwibrowanego miasta. Od progu widać, że prostotę riadu (tradycyjnego marokańskiego domu z wewnętrznym dziedzińcem) dopełnia wyrafinowany wystrój. Nathalie trafiła tu siedem lat temu. Wcześniej pracowała w branży jubilerskiej. - Spędzałam czas otoczona luksusem, drogą biżuterią i cennymi zegarkami - śmieje się. - Bardzo dużo podróżowałam. Jednak nie byłam do końca szczęśliwa. Poczułam, że chciałabym wszystko rzucić i poszukać nowego sensu w życiu. Maroko odwiedzałam wielokrotnie, po raz pierwszy w 1997 roku, ale dopiero sześć lat później, tuż po moich 50. urodzinach, podjęłam decyzję: to w Marrakeszu zacznę od nowa. Dobrze znam ten kraj i mam tutaj wielu przyjaciół.

fot. Leo Zappert

Nie podejrzewała, że to nie będzie takie proste... By kupić dom marzeń, zrobiła jak wszyscy. Zwróciła się do kilku agencji nieruchomości, także nieoficjalnych agentów z dzielnicy. Obejrzała sześćdziesiąt domów, i... nic. Po kilku tygodniach poddała się i spakowała walizki. Gdy była już w drodze na lotnisko, zadzwoniła przedstawicielka włoskiej agencji nieruchomości. - Powiedziała, że w północnej części mediny, tej którą lubię najbardziej, jest do obejrzenia riad! Od razu zadzwoniłam do moich przyjaciół, aby pomogli mi w podjęciu decyzji - opowiada Nathalie.

Kuchnia. Czarno-biała podłoga nawiązuje do szachownicy posadzki na patio. Obok drewnianych gwiazd portret Mohammeda V, pierwszego króla niepodległego Maroka. Prosty, drewniany stół zaprojektowała właścicielka. - fot. Leo Zappert

Pierwsze koty za płoty

Bilet do Paryża przepadł, a dla niej rozpoczął się nowy etap. Musiała załatwić formalności. Zdarzyło jej się spędzić u notariusza siedem godzin, i to trzykrotnie! Dziś się z tego śmieje, ale wtedy zupełnie nie była przygotowana na marokańskie zwyczaje.

W końcu dostała klucze do riadu, ale na tym kłopoty się nie skończyły. Godzinami wędrowała labiryntem uliczek mediny, nie mogąc odnaleźć domu. Ze łzami w oczach wróciła do hotelu. Nazajutrz o piątej rano znów zaczęła szukać. Gdy wreszcie trafiła i otworzyła zabytkowe drzwi na patio, okazało się, że nie jest tu sama. Przywitał ją wielki szary kot, najwyraźniej porzucony przez poprzednich właścicieli. Przynajmniej miała towarzystwo, ale długo musiała się adaptować do nowego miejsca. Uczyła się rozumieć lokalne kody kulturowe, przyzwyczajała do niedogodności, jakie niesie ze sobą nie tylko mieszkanie w medinie, ale także w ogromnym riadzie, który wcześniej zajmowała 15-osobowa rodzina.

Nathalie zdecydowała się osobiście nadzorować remont. W trudnych sytuacjach pomagał jej marokański przyjaciel. Był tłumaczem i pośrednikiem pomiędzy nią a robotnikami.

fot. Leo Zappert

Masywne drzwi prowadzą z patio do kuchni. Na stoliku kolekcja portretów królów Maroka.

Masywne drzwi prowadzą z patio do kuchni. Na stoliku kolekcja portretów królów Maroka. - fot. Leo Zappert

Łączenie stylów

Nieporozumienia mnożyły się, zwłaszcza że prace remontowe postępowały szybciej niż jej nauka arabskiego dialektu. Nathalie nie zmieniła harmonijnego planu domu, zburzyła jedynie ścianę łączącą kuchnię z jadalnią. Położyła nową podłogę z kamienia, urządziła łazienki, okładziną zabezpieczyła kominek i zbudowała kilka nowych, bo w riadzie nie ma centralnego ogrzewania. Oczyściła z farby wszystkie drzwi i okna, a pod podwieszanym stropem odnalazła piękne malowidła. Trwało to wszystko miesiącami. Zdarzały się dni, kiedy chciała wszystko rzucić. - Ściany były nasiąknięte wilgocią, zresztą podobnie jak w większości domów w medinie. To była ruina. Nawarstwiające się problemy nieraz doprowadzały mnie do łez. Zadawałam sobie wtedy pytanie: co właściwie tu robię, w obcym kraju, w tym ogromnym domu?! Na szczęście wytrzymałam. Efekt wart był łez i nieprzespanych nocy - zapewnia.

Koncepcja wystroju, mebli i dekoracji jest połączeniem różnych stylów. - Mieszkając w marokańskiej medinie, nie powinnam zmieniać riadu. Jego architektura jest spójna i harmonijna, nie wymaga nadmiernej ingerencji. Wystarczyło odnowić i ustawić pamiątki z podróży, książki, płyty, zdjęcia...

fot. Leo Zappert

Kuchnia. Surowe, wapienne ściany w kremowym odcieniu bieli. Pochodząca z mediny gwiazda w roli lampy. Na blacie z polerowanego betonu stoją tradycyjne wyplatane tace, imbryki do herbaty, a na kuchence tadżin, bez którego nie ma marokańskiej kuchni.

Na tarasie na ostatnim piętrze domu Nathalie zamierza założyć ogród. Pierwsze rośliny w wysokich glinianych donicach już są. Stary drewniany leżak i stolik czekają na swoje miejsce wśród zieleni. - fot. Leo Zappert

Tadzin obok japońskiego imbryka

W 2006 roku Nathalie spełniła swoje kolejne, wielkie marzenie: otworzyła w Casablance pierwszą galerię fotografii współczesnej "127". Riad stał się kluczem otwierającym drzwi Maroka. - Kocham wyzwania, lubię pokonywać przeciwności i potrafię cieszyć się życiem - mówi. - Poza tym uwielbiam być zaskakiwana, uczyć się nowych rzeczy, zaczynać od początku - dodaje. Tu ma tego aż nadto. Marrakesz jest skrzyżowaniem wielu kultur. O wiele bardziej afrykański niż kosmopolityczna Casablanka czy bliższy Europie Rabat. Jest czwartym co do wielkości miastem Maroka, najważniejszym na południu kraju. Przez setki lat był bardzo ważnym ośrodkiem artystycznym i kulturalnym w świecie islamu. Ten miks tradycji i kultur fascynuje Nathalie. Uwielbia gościć przyjaciół z różnych stron świata, dzielić się swoim domem, emocjami. Chętnie przyjeżdżają na weekendy czy urlopy. Znajomi z Marrakeszu wpadają ot tak, na obiad, by porozmawiać. - Prowadzę dom otwarty. Spotykają się tu marokańscy poeci, biznesmeni, fotografowie, malarze, literaci, sąsiedzi z mediny. Riad przypomina teatr, w którym ciągle dzieje się coś ciekawego. A ja najbardziej lubię odkrywać przed znajomymi moje Maroko i własny Marrakesz - śmieje się Nathalie.

fot. Leo Zappert

Kuchnia pachnie świeżymi ziołami i cytrusami. Za oknem piękna, tradycyjna krata okienna.

Naczynia z motywami marokańskimi z epoki protektoratu francuskiego pochodzą z targu staroci. - fot. Leo Zappert

Kolekcje

Niechętnie opuszcza swój dom. Zdarza się, że nie wychodzi poza mury riadu przez kilka dni z rzędu. Czyta, opracowuje zdjęcia, słucha muzyki, ogląda filmy. Wciąż dużo pracuje. Znajduje czas na podróże, ale już nie tak intensywne jak kiedyś. Najchętniej wpada na pustynię Agafay, niezwykłe miejsce oddalone zaledwie o 30 km od Marrakeszu: przestrzeń i kamienne pagórki. Często jeździ do Francji, w Paryżu odwiedza dzieci i wnuczkę. Z przyjemnością wraca wtedy do smaków rodzimej, francuskiej kuchni. Zawsze jednak nie może doczekać się powrotu do swojego riadu. Gdy pytam, co najbardziej w nim ceni, odpowiada: - Jego przestrzeń, detale, akustykę, kolory, zapach, absolutną ciszę. I kilka jego wad. Właściwie wciąż nie przestałam remontować tego domu, maluję ściany, konserwuję tynki, prace trwają nieustannie.

Nathalie śmieje się, że czasem gubi się w swoim riadzie, bo nie umie wskazać północy. Ale wystarczy jej, że ma nad sobą kwadrat błękitnego nieba 365 dni w roku. Stworzyła miejsce, które kocha nie tylko ona, ale też jej goście, przyjaciele, dzieci i wnuki. Każdy może tu znaleźć swój własny zakamarek, ulubione barwy, detale, światło. W tym starym domu w medinie po prostu chce się przebywać.

fot. Leo Zappert

W drewnianej kasecie kolekcja zapałek z różnych stron świata.

Łazienka powstała w jednym z dawnych pokoi. Stara wanna na lwich łapach komponuje się z meblami z lat 50. Na podłodze berberyjski dywan ze skrawków tkanin, zwany boucharouette. - fot. Leo Zappert

Łazienka i pokój gościnny

Łazienka powstała w jednym z dawnych pokoi. Stara wanna na lwich łapach komponuje się z meblami z lat 50. Na podłodze berberyjski dywan ze skrawków tkanin, zwany boucharouette.

fot. Leo Zappert

Pokój gościnny. Jest bardzo przytulny, choć sufit znajduje się kilka metrów nad głową. Drewniane rzeźbione półki harmonizują z zabytkowymi okiennicami. Nahtalie odsłaniając sufit odkryła i zakonserwowała ornamenty.

Na stronie obok: Poniżej: drewniane drzwi prowadzące z tarasu na klatkę schodową. Za nimi tradycyjna żeliwna waza Medici. - fot. Leo Zappert

Piękne drzwi

Drewniane drzwi prowadzące z tarasu na klatkę schodową. Za nimi tradycyjna żeliwna waza Medici.

fot. Leo Zappert

Piękne drewniane drzwi do krużganka Nathalie odnowiła, podobnie jak wejściowe.

Udostępnij

Przeczytaj także

Innowacyjny sposób ogrzewania wreszcie w ofercie marki Blaupunkt
Stal na dachu i elewacji stanowi idealną kompozycję
Dział Sprzedaży i kontakt z klientem w FORMEE w Miedzyrzeczu.

Polecane

Wnętrza: mieszkanie w szkole
Wnętrza: złoty dom
Wnętrza: mieszkanie Doroty Roqueplo

Skomentuj:

Wnętrza: w sercu Marrakeszu

Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

Czytaj więcej