Wnętrza: mieszkanie w stylu vintage na Żoliborzu
Tutaj vintage dogaduje się ze współczesnością, tworząc nową jakość. W wysokich murach przedwojennej kamienicy doskonale czuje się zabudowa z mdf, stare meble, obrazy i sentymentalne drobiazgi.
Kto tu mieszka?
Monika z 8-letnim synem Edwardem. Producentka filmowa, filolog klasyczny, bibliofilka, urodzona kreatorka, kolekcjonerka stołków z różnych stron świata, tworzy organiczne instalacje z kawałków drewna, kamienia i sznurka.
Gdzie? Na warszawskim Żoliborzu
Metraż: 75 m2
Gdy zobaczyłam je po raz pierwszy, nie wyglądało najlepiej - wspomina Monika, właścicielka mieszkania. - Ponura kuchnia, przedpokój w boazerii, pokoje tonące w brązach. Jednak to mnie nie zraziło. Przeciwnie, rozglądając się, poczułam wewnętrzny spokój. To wrażenie towarzyszy mi do dziś. Tu jest moja przystań, to mieszkanie ma bardzo przyjazną energię.
W dawnej kuchni urządziła pokój dla syna - Edwarda. Obok własną sypialnię. W przedpokoju przesunęła ściany, zyskując na powierzchni. Zaprzyjaźniona architektka Katarzyna Kruk wsparła ją inżynierskim doświadczeniem, przekładając pomysły na rysunki. Zasugerowała zabudowy: holu szafami w kolorze ścian, dzięki czemu są niewidoczne, oraz kuchni na granicy z salonem. Zamiast wiszących szafek nad kuchennym blatem zamontowana została efektowna półka przeznaczona na ładne przedmioty kuchennego użytku. - Lubię geometrię i rytm, które są podstawą konstrukcji zabudów i biblioteki. Te współczesne elementy stanowią kręgosłup wnętrza. Porządkują przestrzeń, w którą, nie wprowadzając chaosu, mogłam wpisać różnorodne przedmioty - tłumaczy gospodyni.
Z połączenia dwóch największych pokoi powstała strefa dzienna. Dzielącą je wcześniej ścianę Monika zastąpiła solidną kolumną, która stała się czymś w rodzaju osi - centrum otwartej przestrzeni.
Duży, miodowej barwy stół, otoczony dorównującymi mu urodą retro krzesłami, ma długą historię. - To upominek od rodziców. Bardzo szczególny, bo towarzyszył mi, od kiedy pamiętam - opowiada Monika. - Przy tym stole odrabiałam lekcje! Ma więc dla mnie wartość sentymentalną, ale również estetyczną. Zawsze podobały mi się jego smukłe linie i prosta forma - podkreśla. Nad stołem przyciąga wzrok współczesna, stylizowana na art déco lampa. Tuż za nią zdaje się unosić w powietrzu mobil, który oczarował właścicielkę rytmem pajęczych ramion. Na stole stoi intrygująca miska. To przywiezione przez przyjaciela z egzotycznej podróży dzieło natury - liść, który zasychając, przybrał ciekawą formę, a pani domu nadała mu nowe znaczenie i funkcję. Organiczny akcent pośród mebli vintage i nowej sztuki wyeksponowanej na ścianie. Między grafiką a współczesną fotografią odnalazł się ludowy, misterny obraz oprawiony w lustrzaną ramę. Nieopodal usadowiło się kilka tzw. dewocjonaliów. To tylko fragment niejednoznacznych i wielowątkowych zbiorów właścicielki.
Pokój syna Moniki, Edwarda (oboje na zdjęciu) ma jasną podłogę i?białe ściany, podobnie jak całe mieszkanie. Pośrodku efektowny hamak.
Jej dumą jest kolekcja oryginalnych stołków, zarówno prostych, etnicznych, jak i dzieł XX-wiecznego designu. W mieszkaniu ma ich zaledwie kilka. Resztę tej kolekcji i pozostałych zbiorów przechowuje w piwnicy. - Co jakiś czas pozbywam się pewnych przedmiotów, by ich nadmiar mnie nie przytłaczał. Chętnie obdarowuję nimi przyjaciół - tłumaczy.
Uwolniona w ten sposób jasna i czysta przestrzeń inspiruje do kreatywnych działań. Białe ściany i podłogi (kilkudziesięcioletni parkiet Monika pociągnęła olejną farbą zachowując rysunek szpar na gładkiej powierzchni) mają i tę zaletę, że fantastycznie odbijają światło. A w tym mieszkaniu jest ono niewiarygodne! Przez wielkie okna z nisko umieszczonymi parapetami, na których można siedzieć, rano dosłownie zalewa kuchnię, jadalnię i salon. I to pomimo, że mieszkanie jest na parterze. - Dopiero tu odkryłam zalety niskich kondygnacji. Dotąd mieszkałam na najwyższych piętrach z widokiem na niebo. - Zejście z nich nie było dla mnie łatwe - śmieje się Monika. - Tutaj wreszcie jestem blisko ziemi. Być może także bliżej siebie. Otoczona sprzętami i detalami, które mają dla mnie znaczenie. Zaprosiłam tutaj przedmioty, które znam i kocham - opowiada.
Jednym z nich jest krzesło dentystyczne. Poprzedni właściciel nie docenił jego wdzięcznej sylwetki i przeznaczył je na złom. Monika odkupiła mebel. Z kolei ponadstuletnią, kunsztownie zdobioną ludową bieliźniarkę przejęła od przyjaciółki, która wyjechała za granicę. Lampa z kolorowymi żarówkami wędruje z Moniką z mieszkania do mieszkania. Każdy przedmiot ma swoją historię. Ale tylko niektóre dzielą ją w całości z właścicielką. Tak jak imponujący księgozbiór, najważniejszy w tym domu.
- Książki znają mnie od początku - mówi. - Dlatego nie potrafię się z nimi rozstać. Jesteśmy bibiofilami, księgozbiór jest elementem długiej rodzinnej tradycji. Mam tutaj część kolekcji ojca: książki, które dostałam w podstawówce w nagrodę za dobre wyniki w nauce i klasykę literatury noszącą ślady wielokrotnej lektury. Mają pożółkłe, podniszczone okładki i naderwane strony. Ale nie wymieniam ich na nowe, bo wartość książki polega na czymś innym niż kolorowa okładka. Zmieniając adresy, zabierałam je zawsze ze sobą. Gdy brakowało półek, układałam je w stosy, bo nie potrafiłam trzymać ich w pudłach. Wiedziałam, że trafię w końcu na dom, w którym ja i moje książki odnajdziemy swoje miejsce.
Stołki z północnej Afryki (na pierwszym planie) i z Izraela (w głębi).
Bliskie sercu pamiątki. Bliźniacze Afrodyty wyszperane na?londyńskim targu staroci Portobello.
Skomentuj:
Wnętrza: mieszkanie w stylu vintage na Żoliborzu