U artysty
Domowa galeria na warszawskiej Pradze
W bloku z lat sześćdziesiątych na warszawskim Grochowie Andrzej Bersz mieszka od wielu lat - kiedyś na ostatnim piętrze, a teraz na parterze, w mieszkaniu należącym do córki. Przed laty pomagał je urządzać. Zaprojektował w nim - jak się okazało, dla siebie - kuchnię i łazienkę, które do dziś pozostały niezmienione. Inne pomieszczenia - pokój dzienny, sypialnię i pracownię - zagospodarował na nowo, przystosowując do swoich potrzeb.
Gospodarz zajmuje się projektowaniem ceramiki i wnętrz. Razem z bratem Wojciechem prowadzi pracownię, w której powstają ceramiczne cudeńka o charakterystycznych kształtach i bajecznych barwach: rzeźby, figurki zwierząt, misy, talerze. Wiele dzieł braci Berszów jest eksponowanych w mieszkaniu. Wypełniają półki, zastawiają stoły, wiszą na ścianach. Obok nich prace dzieci, uczniów pana Andrzeja (w pobliskiej szkole prowadzi warsztaty z ceramiki) i obrazy zaprzyjaźnionych artystów. Prawdziwa domowa galeria!
Można w niej znaleźć także "eksponaty", których pochodzenia (i przeznaczenia) trudno się czasem domyślić. Zdaniem pana Andrzeja każda rzecz jest piękna, nawet jeśli nie widać tego na pierwszy rzut oka. Dlatego nie lubi się rozstawać z żadnymi przedmiotami, również tymi, które dla innych są zupełnie bezużyteczne. Obsadza je w nowych rolach, wymyśla dla nich inne funkcje. Przykładem jest lampa stojąca w pokoju dziennym zrobiona z nietypowych materiałów, między innymi z... palety malarskiej i trąbki.
Gospodarz lubi formy niedokończone, bo kryją w sobie tajemnicę, że kiedyś coś z nich będzie. Taką "niedokończoną formą" bywają nawet zwykłe deski (można się na nie natknąć w jakimś kącie, gdzie czekają na swoje pięć minut). W rękach artysty z pewnością zamienią się w niezwykłe przedmioty. Nie tylko za sprawą fantazji. Gospodarza pasjonuje również stolarstwo, jest zapalonym majsterkowiczem. Uwielbia zajmować się drobnymi przeróbkami i naprawami.
To wszystko sprawia, że mieszkanie nieustannie się zmienia. Ciągle powstaje w nim coś nowego, meble i drobiazgi nie mają swojego stałego miejsca - dziś stoją w pokoju, jutro znajdą się w sypialni albo trafią do przydomowego ogródka. Dzięki temu do wnętrz nigdy nie wkrada się nuda.
ŹRÓDŁO: |
Skomentuj:
U artysty