Przebudowa domu z lat 30.
Właścicielka domu nie ukrywa, że jest wielbicielką Podkowy Leśnej. Ta podwarszawska miejscowość nawiązująca do idei miasta-ogrodu, zaprojektowana przed laty z rozmachem, a jednocześnie z uwzględnieniem "ludzkiej skali", mimo rewolucyjnych zmian ustrojowo-cywilizacyjnych, zachowała atmosferę tamtego "czasu utraconego".
1 z 17
2 z 17
3 z 17
4 z 17
5 z 17
6 z 17
7 z 17
8 z 17
9 z 17
10 z 17
11 z 17
12 z 17
13 z 17
14 z 17
15 z 17
16 z 17
17 z 17
Metryczka domu
Powierzchnia domu po przebudowie: 220 m2
Autorzy przebudowy: architekci Konrad Chmielewski i Jacek Marzan
Tylko w Podkowie!
Inwestorka osiedliła się w Podkowie Leśnej przed kilkoma laty, kupując piękną przedwojenną willę z dużym ogrodem. Jednakże planowała tu nie tylko zamieszkać, ale także prowadzić działalność gospodarczą. Upatrzyła sobie przedwojenny, parterowy, drewniany budynek, przy głównej ulicy, nieopodal stacji podwarszawskiej kolejki WKD Podkowa Główna, w którym zamierzała prowadzić lokal gastronomiczny. Miał on być połączeniem kawiarni i restauracji oraz nawiązywać do bogatej tradycji prostych, ale doskonale przygotowanych potraw i wyrobów cukierniczych, z których przed laty słynęła miejscowość.
Aby podołać finansowo tym planom, zdecydowała się sprzedać swoją pierwszą podkowiańską willę, a z uzyskanych pieniędzy kupić nie tylko budynek przeznaczony na lokal gastronomiczny, ale także skromniejszy dom, w którym mogłaby zamieszkać, najlepiej w pobliżu remontowanej kawiarni.
Na tropie nowego domu
- Chciałam, żeby mój nowy podkowiański dom był mniejszy od poprzedniego i miał mniejszy ogród - opowiada nasza gospodyni. - Postanowiłam nie korzystać z usług pośrednika, tylko pojeździć samochodem po okolicznych uliczkach, zdając się na łut szczęścia. Nie musiałam długo szukać. Kilkadziesiąt metrów od mojej kawiarni wypatrzyłam dom, który spełniał wszystkie moje oczekiwania, rosła tam wierzba płacząca i wspaniałe, stare świerki. I był niezamieszkały, więc zapewne na sprzedaż! Właścicielem okazał się przemiły starszy pan, który początkowo sprzedał mi połowę domu, a po załatwieniu spraw spadkowych, także pozostałą część. Zaryzykowałam i nie czekając na zakończenie transakcji, zaczęłam remontować należącą do mnie część budynku.
Remont krok po kroku
Dom wzniesiono w latach 30. XX wieku (zdjęcie). Ponad 80 lat, jakie upłynęły od tego czasu pozostawiły na budynku trwały ślad. Gospodyni zaczęła remont od przystosowania do użytku łazienki (żeby mieć wodę), potem pokoju (żeby móc zamieszkać), a następnie zabrała się za dalsze prace. Wtedy jednak pomyślała, że należy zatrudnić architekta, który profesjonalnie zapanowałby nad całością przebudowy budynku, nadając jej właściwy kierunek. Współpraca z pracownią od początku układała się pomyślnie. Wszyscy gustowali w podobnych stylistycznych rozwiązaniach. Inwestorka nie była jedynie przekonana do pełnej nadbudowy budynku, na co nalegali architekci. Ostatecznie przekonał ją argument, że i tak trzeba dokonać zasadniczej przebudowy konstrukcji dachu, więc warto skorzystać z okazji i podciągnąć ściany do wysokości pierwszego piętra. - Zakładałam, że to ma być dom tylko dla mnie, dziś zamieszkuje w nim osiem osób - mówi z uśmiechem. Zasadnicze zmiany, poza nadbudową, dotyczyły piwnicy, którą pogłębiono, położono nowe podłogi z betonem podkładowym, termoizolacją i hydroizolacją (także ścian zewnętrznych). Na parterze połączono dwa oddzielne pomieszczenia, tworząc wspólną przestrzeń dla jadalni i salonu. W związku z tym wyburzono dwa odcinki ścian konstrukcyjnych i zastąpiono je podciągami z belek stalowych. Powiększono żelbetową płytę daszku nad głównym wejściem i wsparto ją na czterech, także żelbetowych słupach. Poszerzono dolną partię wejściowych schodów. Piętro rozbudowano do obrysu parteru, stosując ściany zewnętrzne dwuwarstwowe. Dach otrzymał nową więźbę, izolację termiczną (wełna mineralna) i nowe pokrycie.
Ważne detale
Przystępując do remontu i przebudowy starano się zachować te wszystkie elementy konstrukcji i wystroju, które przetrwały w jakim takim stanie próbę czasu. Zniszczone skrzynkowe okna, częściowo otwierające się na zewnątrz, a charakterystyczne dla budownictwa minionej epoki, zostały znacznym kosztem starannie odtworzone (zdjęcie). Zniszczone drzwi wejściowe do domu, bramę wjazdową i furtkę natomiast, zamiast wyrzucić, poddano zabiegom konserwatorskim. Betonowe schody prowadzące do głównego wejścia w taki sposób poszerzono, że trudno dostrzec różnicę pomiędzy starą a nową ich częścią.
Śladami minionych lat
Inwestorka podkreśla, że kupiony przez nią parterowy budynek nasuwał skojarzenia z jej ulubioną estetyką art-deco. Dlatego panując jego rozbudowę i przebudowę postanowiła nawiązać do tej stylistyki. Ponieważ jednak czuła się jednocześnie emocjonalnie związana z architekturą swojej młodości, którą spędziła na warszawskim Nowym Świecie, zapragnęła by również elementy tamtego budownictwa wpleść w remontowany budynek. Dominujący na nowym Świecie styl nawiązujący do klasycyzmu zyskał w niej trwałego zwolennika. Dlatego w dyskusjach z projektantami nalegała na dokonanie symbiozy obu architektonicznych porządków. A ponieważ autorzy projektu są zwolennikami historyzmu we współczesnym budownictwie, taki też ostateczny kształt zyskał przebudowywany budynek, twórczo łączący obie tradycje. Stąd m.in. charakterystyczne dla eleganckiego stylu epoki jazzu opływowe linie, wyraźnie zaznaczone we frontowej fasadzie budynku w połączeniu z czystymi, logicznymi podziałami pilastrów i zdwojonych słupów podtrzymujących daszek frontowego wejścia, a także ścisłe przestrzeganie geometrycznego układu zdobionych gzymsami otworów okiennych. Wiązało się to z subtelnymi przesunięciem dawnych przeszkleń oraz dodaniem nowych.
Duża przestrzeń w małym domu
Do wnętrza wchodzi się z frontowego ganku przez sień prowadzącą do holu otwartego na połączone pomieszczenia jadalni i salonu (rzut parteru). Stanowiły one przedtem oddzielne pokoje. Zarówno właścicielce, jak i projektantom chodziło o to, by temu podzielonemu ścianami wnętrzu nadać walor większej przestrzenności, żeby wpuścić do niego powietrze i światło. Dlatego od strony jadalni i salonu dobudowano werandę otwierającą się dużymi oknami na taras i ogród. - Dodatkowo to pomieszczenie miało pełnić funkcję ogrodu zimowego, gdzie mogę w zimowe miesiące przechowywać cytrynowe drzewka i inne egzotyczne rośliny - opowiada pani domu.
Poza salonem i jadalnią, na parterze znajdują się jeszcze pokój pełniący funkcję gabinetu oraz łazienka (zdjęcie) i kuchnia. - Poszukując różnych sposobów na spotęgowanie iluzji przestrzeni we wnętrzu domu spowodowałam m.in. znaczne zwiększenie wysokości wszystkich drzwi, w tym dwuskrzydłowych, przeszklonych do łazienki - zwraca uwagę gospodyni.
Układ wnętrza parteru powtórzono na piętrze (rzut piętra) (z wyjątkiem połączonych pomieszczeń łazienki i jadalni). Powstały tu trzy pokoje sypialne, łazienka i garderoba (w istniejącym tu dawnym pomieszczeniu znajduje się obecnie sypialnia). Dobudowano też taras nad werandą.
Odpoczynek od współczesności
Właścicielka, która oprowadza nas po wyremontowanej i rozbudowanej willi, wciąż podkreśla w rozmowie swoje przywiązanie do przeszłości. Choć prowadzi całkiem współczesne życie, wystrój jej domu zupełnie temu przeczy. - Nie przepadam za nowoczesnością, która w moim pojęciu nie pasowałaby do architektury budynku ani do tradycji tej miejscowości oddychającej przeszłością - mówi. - Zwykle wybieram spośród mebli i przedmiotów pochodzących z bliższej czy dalszej przeszłości to, co mi się po prostu podoba, bez z góry założonego planu (oczywiście w miarę finansowych możliwości). Potem chodzę po domu, znajdując najlepsze dla nich miejsce. Część rzeczy odziedziczyłam po mojej rodzinie. Może dlatego pewna odwiedzająca mnie osoba zapytała: to urządzone wnętrze to kupiła pani z całym domem? Z kolei wizytująca go pani konserwator była przekonana, że budynek został w całości zbudowany w latach 30. dwudziestego wieku.
Powierzchnia domu po przebudowie: 220 m2
Autorzy przebudowy: architekci Konrad Chmielewski i Jacek Marzan
Tylko w Podkowie!
Inwestorka osiedliła się w Podkowie Leśnej przed kilkoma laty, kupując piękną przedwojenną willę z dużym ogrodem. Jednakże planowała tu nie tylko zamieszkać, ale także prowadzić działalność gospodarczą. Upatrzyła sobie przedwojenny, parterowy, drewniany budynek, przy głównej ulicy, nieopodal stacji podwarszawskiej kolejki WKD Podkowa Główna, w którym zamierzała prowadzić lokal gastronomiczny. Miał on być połączeniem kawiarni i restauracji oraz nawiązywać do bogatej tradycji prostych, ale doskonale przygotowanych potraw i wyrobów cukierniczych, z których przed laty słynęła miejscowość.
Aby podołać finansowo tym planom, zdecydowała się sprzedać swoją pierwszą podkowiańską willę, a z uzyskanych pieniędzy kupić nie tylko budynek przeznaczony na lokal gastronomiczny, ale także skromniejszy dom, w którym mogłaby zamieszkać, najlepiej w pobliżu remontowanej kawiarni.
Na tropie nowego domu
- Chciałam, żeby mój nowy podkowiański dom był mniejszy od poprzedniego i miał mniejszy ogród - opowiada nasza gospodyni. - Postanowiłam nie korzystać z usług pośrednika, tylko pojeździć samochodem po okolicznych uliczkach, zdając się na łut szczęścia. Nie musiałam długo szukać. Kilkadziesiąt metrów od mojej kawiarni wypatrzyłam dom, który spełniał wszystkie moje oczekiwania, rosła tam wierzba płacząca i wspaniałe, stare świerki. I był niezamieszkały, więc zapewne na sprzedaż! Właścicielem okazał się przemiły starszy pan, który początkowo sprzedał mi połowę domu, a po załatwieniu spraw spadkowych, także pozostałą część. Zaryzykowałam i nie czekając na zakończenie transakcji, zaczęłam remontować należącą do mnie część budynku.
Remont krok po kroku
Dom wzniesiono w latach 30. XX wieku (zdjęcie). Ponad 80 lat, jakie upłynęły od tego czasu pozostawiły na budynku trwały ślad. Gospodyni zaczęła remont od przystosowania do użytku łazienki (żeby mieć wodę), potem pokoju (żeby móc zamieszkać), a następnie zabrała się za dalsze prace. Wtedy jednak pomyślała, że należy zatrudnić architekta, który profesjonalnie zapanowałby nad całością przebudowy budynku, nadając jej właściwy kierunek. Współpraca z pracownią od początku układała się pomyślnie. Wszyscy gustowali w podobnych stylistycznych rozwiązaniach. Inwestorka nie była jedynie przekonana do pełnej nadbudowy budynku, na co nalegali architekci. Ostatecznie przekonał ją argument, że i tak trzeba dokonać zasadniczej przebudowy konstrukcji dachu, więc warto skorzystać z okazji i podciągnąć ściany do wysokości pierwszego piętra. - Zakładałam, że to ma być dom tylko dla mnie, dziś zamieszkuje w nim osiem osób - mówi z uśmiechem. Zasadnicze zmiany, poza nadbudową, dotyczyły piwnicy, którą pogłębiono, położono nowe podłogi z betonem podkładowym, termoizolacją i hydroizolacją (także ścian zewnętrznych). Na parterze połączono dwa oddzielne pomieszczenia, tworząc wspólną przestrzeń dla jadalni i salonu. W związku z tym wyburzono dwa odcinki ścian konstrukcyjnych i zastąpiono je podciągami z belek stalowych. Powiększono żelbetową płytę daszku nad głównym wejściem i wsparto ją na czterech, także żelbetowych słupach. Poszerzono dolną partię wejściowych schodów. Piętro rozbudowano do obrysu parteru, stosując ściany zewnętrzne dwuwarstwowe. Dach otrzymał nową więźbę, izolację termiczną (wełna mineralna) i nowe pokrycie.
Ważne detale
Przystępując do remontu i przebudowy starano się zachować te wszystkie elementy konstrukcji i wystroju, które przetrwały w jakim takim stanie próbę czasu. Zniszczone skrzynkowe okna, częściowo otwierające się na zewnątrz, a charakterystyczne dla budownictwa minionej epoki, zostały znacznym kosztem starannie odtworzone (zdjęcie). Zniszczone drzwi wejściowe do domu, bramę wjazdową i furtkę natomiast, zamiast wyrzucić, poddano zabiegom konserwatorskim. Betonowe schody prowadzące do głównego wejścia w taki sposób poszerzono, że trudno dostrzec różnicę pomiędzy starą a nową ich częścią.
Śladami minionych lat
Inwestorka podkreśla, że kupiony przez nią parterowy budynek nasuwał skojarzenia z jej ulubioną estetyką art-deco. Dlatego panując jego rozbudowę i przebudowę postanowiła nawiązać do tej stylistyki. Ponieważ jednak czuła się jednocześnie emocjonalnie związana z architekturą swojej młodości, którą spędziła na warszawskim Nowym Świecie, zapragnęła by również elementy tamtego budownictwa wpleść w remontowany budynek. Dominujący na nowym Świecie styl nawiązujący do klasycyzmu zyskał w niej trwałego zwolennika. Dlatego w dyskusjach z projektantami nalegała na dokonanie symbiozy obu architektonicznych porządków. A ponieważ autorzy projektu są zwolennikami historyzmu we współczesnym budownictwie, taki też ostateczny kształt zyskał przebudowywany budynek, twórczo łączący obie tradycje. Stąd m.in. charakterystyczne dla eleganckiego stylu epoki jazzu opływowe linie, wyraźnie zaznaczone we frontowej fasadzie budynku w połączeniu z czystymi, logicznymi podziałami pilastrów i zdwojonych słupów podtrzymujących daszek frontowego wejścia, a także ścisłe przestrzeganie geometrycznego układu zdobionych gzymsami otworów okiennych. Wiązało się to z subtelnymi przesunięciem dawnych przeszkleń oraz dodaniem nowych.
Duża przestrzeń w małym domu
Do wnętrza wchodzi się z frontowego ganku przez sień prowadzącą do holu otwartego na połączone pomieszczenia jadalni i salonu (rzut parteru). Stanowiły one przedtem oddzielne pokoje. Zarówno właścicielce, jak i projektantom chodziło o to, by temu podzielonemu ścianami wnętrzu nadać walor większej przestrzenności, żeby wpuścić do niego powietrze i światło. Dlatego od strony jadalni i salonu dobudowano werandę otwierającą się dużymi oknami na taras i ogród. - Dodatkowo to pomieszczenie miało pełnić funkcję ogrodu zimowego, gdzie mogę w zimowe miesiące przechowywać cytrynowe drzewka i inne egzotyczne rośliny - opowiada pani domu.
Poza salonem i jadalnią, na parterze znajdują się jeszcze pokój pełniący funkcję gabinetu oraz łazienka (zdjęcie) i kuchnia. - Poszukując różnych sposobów na spotęgowanie iluzji przestrzeni we wnętrzu domu spowodowałam m.in. znaczne zwiększenie wysokości wszystkich drzwi, w tym dwuskrzydłowych, przeszklonych do łazienki - zwraca uwagę gospodyni.
Układ wnętrza parteru powtórzono na piętrze (rzut piętra) (z wyjątkiem połączonych pomieszczeń łazienki i jadalni). Powstały tu trzy pokoje sypialne, łazienka i garderoba (w istniejącym tu dawnym pomieszczeniu znajduje się obecnie sypialnia). Dobudowano też taras nad werandą.
Odpoczynek od współczesności
Właścicielka, która oprowadza nas po wyremontowanej i rozbudowanej willi, wciąż podkreśla w rozmowie swoje przywiązanie do przeszłości. Choć prowadzi całkiem współczesne życie, wystrój jej domu zupełnie temu przeczy. - Nie przepadam za nowoczesnością, która w moim pojęciu nie pasowałaby do architektury budynku ani do tradycji tej miejscowości oddychającej przeszłością - mówi. - Zwykle wybieram spośród mebli i przedmiotów pochodzących z bliższej czy dalszej przeszłości to, co mi się po prostu podoba, bez z góry założonego planu (oczywiście w miarę finansowych możliwości). Potem chodzę po domu, znajdując najlepsze dla nich miejsce. Część rzeczy odziedziczyłam po mojej rodzinie. Może dlatego pewna odwiedzająca mnie osoba zapytała: to urządzone wnętrze to kupiła pani z całym domem? Z kolei wizytująca go pani konserwator była przekonana, że budynek został w całości zbudowany w latach 30. dwudziestego wieku.
Zapisz się na NEWSLETTER. >Co tydzień najnowsze wiadomości o budowie, remoncie i wykańczaniu wnętrz w Twojej poczcie e-mail: ZOBACZ PRZYKŁAD
>
Skomentuj:
Przebudowa domu z lat 30.