Aranżacje ogrodów: pasja z przypadku
U państwa Tylmanów latem życie przenosi się do ogrodu. W domu się tylko śpi, natomiast w ogrodzie spożywa się posiłki, odpoczywa, czyta książki i gazety, grilluje z przyjaciółmi i rodziną - krótko mówiąc, miło spędza każdą wolną chwilę. Właściciele nawet nie przypuszczali, że ogród da im tyle satysfakcji i stanie się ich pasją...
1 z 7
2 z 7
3 z 7
4 z 7
5 z 7
6 z 7
7 z 7
Raczki to mała miejscowość przy drodze do Dowspudy, słynnej z koncertów muzyki celtyckiej, a także z ruin pałacu hrabiego Paca (tego z przysłowia "wart Pac pałaca"). Okolica jest piękna, dziewicza, w pobliżu płynie słynna Rospuda, gdzie latem odbywają się spływy kajakowe.
Tylmanom bardzo spodobało się to miejsce i kupili tam działkę o powierzchni 2000 m2. Postawili dom i zaczęli myśleć o ogrodzie. Zdali się na rekomendację znajomego z Białegostoku, który polecił im projektanta. Powstał projekt. Na papierze wszystko wydawało się interesujące, ale w praktyce od razu zaczęły się "schody". Ot, choćby nawierzchnia z kostki betonowej przed domem. Przypominała raczej lotnisko niż sielski, zielony zakątek w malowniczym krajobrazie ziemi augustowskiej.
Pełni wątpliwości właściciele zwrócili się o pomoc w realizacji ogrodu do firmy Abies Kuczyńscy. Pierwotny projekt ogrodu uległ dużym modyfikacjom, jednak niektórych elementów nie udało się już naprawić. Przed domem zostały już ułożone rozległe betonowe nawierzchnie, tyle że część kostek usunięto i posadzono w tych miejscach rośliny. Projektantka Danuta Kuczyńska namówiła też właścicieli, by zrezygnowali z pomysłu obsadzenia działki wysoką i monumentalną ścianą żywopłotu z tui 'Brabant', dzięki czemu ogród wydaje się o wiele większy i łączy się z otaczającą przyrodą. W nowym projekcie pojawiły się też szlachetne, naturalne materiały i granitowa kostka zamiast betonowych nawierzchni.
Drewno i kamień w ogrodzie
Właściciele należą do ludzi bardzo towarzyskich, więc zbudowanie w ogrodzie dużej altany było dla nich sprawą kluczową.
- Bardzo lubimy gości, więc potrzebowaliśmy w ogrodzie miejsca, gdzie z grupą przyjaciół można by usiąść przy stole i pobiesiadować, nawet do późnej nocy - mówi zadowolony z efektu Stanisław Tylman.
Altana ma drewnianą konstrukcję, wypełnioną w niektórych miejscach murkami z łupanego piaskowca. Jest w całości zadaszona, a pokrycie dachowe stanowią wióry osikowe, które dodają rozległej budowli lekkości, a poza tym wpisuje się w otaczający sielski krajobraz. W altanie ulokowany został potężny grillowy piec, który w letnie wieczory i weekendy gromadzi wokół siebie licznych przyjaciół państwa Tylmanów. Właściciel sam go zaprojektował. Sylwetka pieca dominuje w altanie, ale tak miało być - trochę jak w staropolskiej izbie, gdzie każdy gość jest mile widziany i od razu raczony pieczonym mięsiwem.
Ruska bania
W najdalszej części ogrodu umieszczona została sauna, która też od początku była w projekcie. Sauna na tych terenach to nic niezwykłego. Od pokoleń się je tu budowało. U Tylmanów można napalić w piecu sauny, siedząc w środku i grzejąc się. Nawet zimą właściciele korzystają ze swojej "bani", a potem wychodzą do ogrodu i chłodzą się w śniegu.
Kiedyś do chłodzenia się służył ogrodowy staw. W najtęższe zimy wyrąbywało się w nim przerębel i wskakiwało do wody. Ale teraz w stawie pan Stanisław posadził rośliny i hoduje ryby, więc po nagrzaniu się w saunie zimą można tylko natrzeć się śniegiem, a latem po prostu wziąć zimny prysznic.
Oczko wodne
Duży ogrodowy staw, ulokowany w pobliżu altany, pierwotnie zaprojektowany był właśnie z myślą o saunie. Dlatego jest głęboki na 1,6 m, by woda sięgała mniej więcej do brody. Projektantka zadbała, by wygląd stawu był jak najbardziej naturalny. Do uszczelnienia zbiornika wykorzystano folię PVC, dno zostało naturalnie wyprofilowane, a linia brzegowa wykończona starannie dobranymi dużymi kamieniami. Dość szybko okazało się jednak, że właściciele przedkładają walory estetyczne sadzawki ponad jej funkcje użytkowe.
Zielona elegancja
Początkowo właściciele największą sympatią darzyli iglaki. Wydawało im się, że te rośliny najlepiej sprawdzą się w ich ogrodzie ze względu na swoją całoroczną elegancję i nieopadanie liści jesienią. Z czasem docenili również inne rośliny, a ogród zaczął nabierać kolorów. I choć tutejszy klimat nie sprzyja wrażliwym roślinom, dobrze się tu czuje wiele oryginalnych gatunków, jak japońskie wierzby, zimozielone trzmieliny czy szczepione na pniu sosny.
- Wciągnęło nas! - śmieje się pan Stanisław - W sezonie w prawie każdą sobotę jechaliśmy do sklepu ogrodniczego i nie wracaliśmy z pustymi rękami...
Teraz kupują już mniej, ponieważ po kilku latach rośliny się rozrosły i niewiele jest miejsca na nowe nasadzenia. Żona pana Stanisława nie żałuje jednak nigdy pieniędzy na rośliny sezonowe, które sadzi w pojemnikach i koszach. Latem cała altana po prostu tonie w pelargoniach i petuniach.
Państwo Tylmanowie - trochę ku własnemu zaskoczeniu - stali się pasjonatami swojego ogrodu. Początkowo wzywali firmę ogrodniczą do różnych prac. Teraz wolą sami pracować w ogrodzie, jeśli tylko mają na to czas. Sami nawożą rośliny, robią opryski, koszą trawnik, przycinają krzewy. Ogród jest bardzo starannie wypielęgnowany, a wszystkie rośliny w doskonałej kondycji.
Na terenie posesji jest także niewielki warzywnik. To głównie zasługa gospodyni, ponieważ pan Stanisław ze względu na obowiązki zawodowe ma nieco mniej wolnego czasu. A jakby tego wszystkiego było mało, to Tylmanowie dokupili jeszcze jedną działkę, sąsiadującą z ich posesją. Może w przyszłości tam też powstanie zadbany ogród, ale na razie rosną samosiejki brzozy i innych dzikich drzew. Dzięki temu z okien domu rozciąga się ładny widok.
W ogrodzie co pewien czas pojawia się jakiś nowy wynalazek. Pan Stanisław często wprowadza w życie własne pomysły. Parę lat temu nad stawem przerzucony został drewniany mostek, by przechodząc nad wodą, można było przypatrywać się kolorowym rybkom. Najnowszym ogrodowym nabytkiem jest dodatkowy ogrodowy grill z odkrytym paleniskiem skonstruowany własnoręcznie przez gospodarza, zlokalizowany w pobliżu altany.
- Brakowało nam paleniska, na którym można by postawić żeliwny kociołek - tłumaczy pan Stanisław.
Jak tylko nadejdą ciepłe dni, u państwa Tylmanów w ogrodzie znowu zaczną się przyjęcia grillowe...
Tylmanom bardzo spodobało się to miejsce i kupili tam działkę o powierzchni 2000 m2. Postawili dom i zaczęli myśleć o ogrodzie. Zdali się na rekomendację znajomego z Białegostoku, który polecił im projektanta. Powstał projekt. Na papierze wszystko wydawało się interesujące, ale w praktyce od razu zaczęły się "schody". Ot, choćby nawierzchnia z kostki betonowej przed domem. Przypominała raczej lotnisko niż sielski, zielony zakątek w malowniczym krajobrazie ziemi augustowskiej.
Pełni wątpliwości właściciele zwrócili się o pomoc w realizacji ogrodu do firmy Abies Kuczyńscy. Pierwotny projekt ogrodu uległ dużym modyfikacjom, jednak niektórych elementów nie udało się już naprawić. Przed domem zostały już ułożone rozległe betonowe nawierzchnie, tyle że część kostek usunięto i posadzono w tych miejscach rośliny. Projektantka Danuta Kuczyńska namówiła też właścicieli, by zrezygnowali z pomysłu obsadzenia działki wysoką i monumentalną ścianą żywopłotu z tui 'Brabant', dzięki czemu ogród wydaje się o wiele większy i łączy się z otaczającą przyrodą. W nowym projekcie pojawiły się też szlachetne, naturalne materiały i granitowa kostka zamiast betonowych nawierzchni.
Drewno i kamień w ogrodzie
Właściciele należą do ludzi bardzo towarzyskich, więc zbudowanie w ogrodzie dużej altany było dla nich sprawą kluczową.
- Bardzo lubimy gości, więc potrzebowaliśmy w ogrodzie miejsca, gdzie z grupą przyjaciół można by usiąść przy stole i pobiesiadować, nawet do późnej nocy - mówi zadowolony z efektu Stanisław Tylman.
Altana ma drewnianą konstrukcję, wypełnioną w niektórych miejscach murkami z łupanego piaskowca. Jest w całości zadaszona, a pokrycie dachowe stanowią wióry osikowe, które dodają rozległej budowli lekkości, a poza tym wpisuje się w otaczający sielski krajobraz. W altanie ulokowany został potężny grillowy piec, który w letnie wieczory i weekendy gromadzi wokół siebie licznych przyjaciół państwa Tylmanów. Właściciel sam go zaprojektował. Sylwetka pieca dominuje w altanie, ale tak miało być - trochę jak w staropolskiej izbie, gdzie każdy gość jest mile widziany i od razu raczony pieczonym mięsiwem.
Ruska bania
W najdalszej części ogrodu umieszczona została sauna, która też od początku była w projekcie. Sauna na tych terenach to nic niezwykłego. Od pokoleń się je tu budowało. U Tylmanów można napalić w piecu sauny, siedząc w środku i grzejąc się. Nawet zimą właściciele korzystają ze swojej "bani", a potem wychodzą do ogrodu i chłodzą się w śniegu.
Kiedyś do chłodzenia się służył ogrodowy staw. W najtęższe zimy wyrąbywało się w nim przerębel i wskakiwało do wody. Ale teraz w stawie pan Stanisław posadził rośliny i hoduje ryby, więc po nagrzaniu się w saunie zimą można tylko natrzeć się śniegiem, a latem po prostu wziąć zimny prysznic.
Oczko wodne
Duży ogrodowy staw, ulokowany w pobliżu altany, pierwotnie zaprojektowany był właśnie z myślą o saunie. Dlatego jest głęboki na 1,6 m, by woda sięgała mniej więcej do brody. Projektantka zadbała, by wygląd stawu był jak najbardziej naturalny. Do uszczelnienia zbiornika wykorzystano folię PVC, dno zostało naturalnie wyprofilowane, a linia brzegowa wykończona starannie dobranymi dużymi kamieniami. Dość szybko okazało się jednak, że właściciele przedkładają walory estetyczne sadzawki ponad jej funkcje użytkowe.
Zielona elegancja
Początkowo właściciele największą sympatią darzyli iglaki. Wydawało im się, że te rośliny najlepiej sprawdzą się w ich ogrodzie ze względu na swoją całoroczną elegancję i nieopadanie liści jesienią. Z czasem docenili również inne rośliny, a ogród zaczął nabierać kolorów. I choć tutejszy klimat nie sprzyja wrażliwym roślinom, dobrze się tu czuje wiele oryginalnych gatunków, jak japońskie wierzby, zimozielone trzmieliny czy szczepione na pniu sosny.
- Wciągnęło nas! - śmieje się pan Stanisław - W sezonie w prawie każdą sobotę jechaliśmy do sklepu ogrodniczego i nie wracaliśmy z pustymi rękami...
Teraz kupują już mniej, ponieważ po kilku latach rośliny się rozrosły i niewiele jest miejsca na nowe nasadzenia. Żona pana Stanisława nie żałuje jednak nigdy pieniędzy na rośliny sezonowe, które sadzi w pojemnikach i koszach. Latem cała altana po prostu tonie w pelargoniach i petuniach.
Państwo Tylmanowie - trochę ku własnemu zaskoczeniu - stali się pasjonatami swojego ogrodu. Początkowo wzywali firmę ogrodniczą do różnych prac. Teraz wolą sami pracować w ogrodzie, jeśli tylko mają na to czas. Sami nawożą rośliny, robią opryski, koszą trawnik, przycinają krzewy. Ogród jest bardzo starannie wypielęgnowany, a wszystkie rośliny w doskonałej kondycji.
Na terenie posesji jest także niewielki warzywnik. To głównie zasługa gospodyni, ponieważ pan Stanisław ze względu na obowiązki zawodowe ma nieco mniej wolnego czasu. A jakby tego wszystkiego było mało, to Tylmanowie dokupili jeszcze jedną działkę, sąsiadującą z ich posesją. Może w przyszłości tam też powstanie zadbany ogród, ale na razie rosną samosiejki brzozy i innych dzikich drzew. Dzięki temu z okien domu rozciąga się ładny widok.
W ogrodzie co pewien czas pojawia się jakiś nowy wynalazek. Pan Stanisław często wprowadza w życie własne pomysły. Parę lat temu nad stawem przerzucony został drewniany mostek, by przechodząc nad wodą, można było przypatrywać się kolorowym rybkom. Najnowszym ogrodowym nabytkiem jest dodatkowy ogrodowy grill z odkrytym paleniskiem skonstruowany własnoręcznie przez gospodarza, zlokalizowany w pobliżu altany.
- Brakowało nam paleniska, na którym można by postawić żeliwny kociołek - tłumaczy pan Stanisław.
Jak tylko nadejdą ciepłe dni, u państwa Tylmanów w ogrodzie znowu zaczną się przyjęcia grillowe...
Zapisz się na NEWSLETTER. Co tydzień najnowsze wiadomości o budowie, remoncie i wykańczaniu wnętrz w Twojej poczcie e-mail: Zobacz przykład
>
Skomentuj:
Aranżacje ogrodów: pasja z przypadku