Jasny dom pod Białymstokiem
Przytulny dom dla 4-osobowej rodziny. W ogromnych oknach nie ma zasłon - i tak już zostanie. Dla Kamy najważniejsze są bowiem światło i przestrzeń. W takim otoczeniu łatwo jej puścić wodze fantazji i zaprojektować kolejny patchwork.
Kama wychowała się w domu na obrzeżach miasta i nie wyobrażała sobie, by mogła zamieszkać z mężem i dziećmi w bloku. Szukając miejsca do życia, pod uwagę brała wyłącznie dom, stojący gdzieś na uboczu, blisko lasu (ale z dobrym dojazdem do Białegostoku). O dziwo, małżonkom udało się szybko znaleźć działkę spełniającą te warunki, znacznie więcej czasu zajął im wybór projektu. Obojgu podobają się nowoczesne, proste bryły. - Bardzo nie lubimy kolumienek i dziwacznych stylizowanych dworków - mówią zgodnie.
Rzeczywiście, w domu brak fantazyjnych architektonicznych detali, natomiast od razu zwracają uwagę wielobarwne fotele i krzesła. To dzieło pani domu i jej koleżanki-wspólniczki. Kamę, z zawodu plastyczkę, zawsze fascynowało wzornictwo z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego wieku, od mebli po plakaty. Kiedy w domu teściów odkryła dwa stare fotele przeznaczone na śmietnik, postanowiła je uratować. Pocztą pantoflową dowiedziała się, że jej znajoma, Ania, osobiście odnowiła kilka mebli, poprosiła ją więc o pomoc. Szybko uznały, że takim przerabianiem staroci mogą się zająć zawodowo i założyły firmę pod nazwą Deco Pracownia. Najbardziej lubią patchwork, technikę co prawda czasochłonną, ale za to dającą rewelacyjne rezultaty. - Często obicie z nowej tkaniny w szalonych kolorach oraz zeskrobanie z drewna lakieru pokazuje inną, zaskakującą stronę mebla - opowiadają zachwycone.
Sam dom również się zmienia. - Oboje z Sebastianem lubimy nowości. Może teraz pomalujemy ściany na intensywny kolor? - zastanawia się Kama.
Skomentuj:
Jasny dom pod Białymstokiem