Wnętrze w bieli i błękicie
Mówi się, że gust i upodobania zmieniają się co kilka lat. Pani Marii zabrało to znacznie mniej czasu. Swoje nowe mieszkanie szybko przemieniła w miejsce zaczarowane.
Sześć lat temu pani Maria Stecka sprzedała obraz, który był w jej rodzinie od pokoleń. Malowidło okazało się cenne - pieniędzy wystarczyło na kupno mieszkania na nowym osiedlu w warszawskim Wilanowie. Gospodyni wraz z nastoletnimi córkami Antoniną i Elżbietą oraz dogiem Pelasią zamieszkały na parterze. Bardzo to sobie chwalą - wiosną i latem kwitnący za oknami ogród wchodzi niemal do środka, stając się dodatkowym pokojem.
Nie od razu zapadła decyzja, że w nowym mieszkaniu niepodzielnie będą rządzić biel i błękit w różnych odcieniach. Do tej pory pani Maria właściwie nie przepadała za tymi kolorami - uważała je za zbyt zimne, zbyt nieprzytulne. Lubiła otaczać się raczej ciepłymi beżami i brązami. Nowe mieszkanie wydawało się jej jednak nieco małe, słusznie więc uznała, że właśnie biel optycznie je powiększy, a dodatkowo jeszcze rozjaśni. Potem zachwyciła się wyrafinowanym odcieniem błękitnych angielskich filiżanek, które dostała w prezencie. I wtedy zdecydowała, że właśnie te dwa kolory zagrają w jej domu najpiękniej.
Pani Maria nie narzeka na brak zajęć - jest grafikiem komputerowym, projektantką wnętrz oraz współwłaścicielką sklepu-galerii z niezwykłymi meblami, które sa-ma pomysłowo ozdabia. Nic więc dziwnego, że większość prac wykończeniowych w mieszkaniu wykonała własnymi rękami. Malowała i ściany, i meble; przecierała, tapetowała, układała, dekorowała. Największą radość sprawiło jej dobieranie drobiazgów, materiałów na obicia, kafelków i tkanin, tak by wszystko idealnie ze sobą współgrało. Gospodyni mówi, że nie chce domu modnego, ale taki, w którym wszyscy dobrze się czują. W salonie powiesiła kopię sprzedanego obrazu, która przypomina, skąd tak naprawdę wziął się ten zaczarowany biało-niebieski świat.
Nie od razu zapadła decyzja, że w nowym mieszkaniu niepodzielnie będą rządzić biel i błękit w różnych odcieniach. Do tej pory pani Maria właściwie nie przepadała za tymi kolorami - uważała je za zbyt zimne, zbyt nieprzytulne. Lubiła otaczać się raczej ciepłymi beżami i brązami. Nowe mieszkanie wydawało się jej jednak nieco małe, słusznie więc uznała, że właśnie biel optycznie je powiększy, a dodatkowo jeszcze rozjaśni. Potem zachwyciła się wyrafinowanym odcieniem błękitnych angielskich filiżanek, które dostała w prezencie. I wtedy zdecydowała, że właśnie te dwa kolory zagrają w jej domu najpiękniej.
Pani Maria nie narzeka na brak zajęć - jest grafikiem komputerowym, projektantką wnętrz oraz współwłaścicielką sklepu-galerii z niezwykłymi meblami, które sa-ma pomysłowo ozdabia. Nic więc dziwnego, że większość prac wykończeniowych w mieszkaniu wykonała własnymi rękami. Malowała i ściany, i meble; przecierała, tapetowała, układała, dekorowała. Największą radość sprawiło jej dobieranie drobiazgów, materiałów na obicia, kafelków i tkanin, tak by wszystko idealnie ze sobą współgrało. Gospodyni mówi, że nie chce domu modnego, ale taki, w którym wszyscy dobrze się czują. W salonie powiesiła kopię sprzedanego obrazu, która przypomina, skąd tak naprawdę wziął się ten zaczarowany biało-niebieski świat.
Skomentuj:
Wnętrze w bieli i błękicie