Mieszkanie nad morzem
Obszerny pokój dzienny, duża widna kuchnia, wygodny pokój kąpielowy, a za oknem - zielony ogródek. Któż z nas nie marzy o takiej kwaterze w kurorcie nad morzem... Annie udało się spełnić to marzenie.
Anna pochodzi z Trójmiasta, ale zawodowo jest związana z Warszawą. Tutaj prowadzi agencję PR specjalizującą się w organizacji imprez integracyjnych dla firm. Kiedy jednak ma chociażby trochę wolnego czasu i chce odpocząć od gwaru stolicy, ucieka do Sopotu, do mieszkania, które kupiła kilka lat temu. Dlaczego właśnie ten nadmorski kurort? Jego magiczna atmosfera uwiodła ją przed laty, gdy jeszcze mieszkała w Gdyni. Własne M w Sopocie to jedno z życiowych marzeń, które udało jej się zrealizować.
Mieszkanie w zabytkowej eklektycznej kamienicy wybudowanej ponad wiek temu, w 1898 roku, znalazła przez ogłoszenie. Dobrze zachowany budynek i jego okolice zachwyciły ją od pierwszego wejrzenia. Kiedy jednak weszła do środka, nie ukrywa, że... mina jej mocno zrzedła. Całkowita ruina. Tak najkrócej można by opisać to, co zobaczyła po przekroczeniu progu. Wnętrze było brudne i niemal zdewastowane, w dodatku pełne małych klitek, ponieważ przed laty mieszkanie zostało podzielone pomiędzy trzy rodziny. Gospodyni dzielnie postanowiła przywrócić zniszczonym pomieszczeniom ich dawną świetność. Wymagało to stworzenia nowego projektu, o pomoc zwróciła się więc do profesjonalistki - architekt Haliny Kościukiewicz, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.
W trakcie remontu usunięto większość niepotrzebnych ścian działowych i dopiero wtedy okazało się, jak przestronne jest to wnętrze. Przedwojenną stolarkę na szczęście udało się ocalić - wszystkie drzwi i okna przeszły gruntowną renowację. Niestety, nie odratowano zniszczonej przez czas i ludzi sosnowej podłogi. Ponieważ zarówno gospodyni, jak i pani architekt bardzo zależało na zachowaniu wszystkiego, co stare i autentyczne, fragmenty lepiej zachowanych desek wykorzystano na półki w przedpokoju oraz pokoju dziennym. Położone na parterze mieszkanie składa się teraz z obszernego, otwartego pokoju dziennego z jadalnią, kuchni, sypialni, pokoju mamy, gabinetu, przedpokoju oraz dwóch łazienek. Usytuowanie jednej z nich jest dla gości wielką niespodzianką. Urządzono ją w... piwnicy. Schodzi się do niej po krętych schodach; oprócz łazienki jest tu również sauna i pralnia.
Przez okres remontu Anna z dużym zaangażowaniem i pasją przeglądała ryciny i fotografie przedstawiające secesyjne kamienice, chcąc przywrócić siedzibie klimat sprzed lat. Wnętrze urządzono stylowo i elegancko. Na nowoczesność gospodyni postawiła w swoim warszawskim mieszkaniu, w Sopocie obowiązuje nostalgiczny klimat. Tworzą go szlachetne materiały wykończeniowe, niezwykła dbałość o detale - ot, choćby witraż w przedpokoju wykonany na wzór witraży, które cudem ocalały na klatce schodowej.
Wielką przyjemnością dla obydwu pań było wyszukiwanie odpowiednich tkanin i dodatków oraz dobieranie dekoracji. Większość znajdujących się tu mebli pochodzi z antykwariatów i targów staroci. Właścicielka przyznaje jednak, że ze względu na funkcjonalność wnętrza sięgała również po sprzęty na wskroś współczesne. Nowocześnie wyposażono także obie łazienki. Do mieszkania w Sopocie Anna stara się przyjeżdżać jak najczęściej. Oprócz mamy bowiem czeka tu na nią całe stadko czworonożnych ulubieńców: dwa koty - Kobi i Koks - oraz królik, wiekowa już Gertruda, zwana przez przyjaciół domu Trudzią. No i oczywiście zadomowione już tutaj dobre sopockie duchy. Na ich przychylność wszyscy mieszkańcy, jak dotąd, mogą zawsze liczyć.
Mieszkanie w zabytkowej eklektycznej kamienicy wybudowanej ponad wiek temu, w 1898 roku, znalazła przez ogłoszenie. Dobrze zachowany budynek i jego okolice zachwyciły ją od pierwszego wejrzenia. Kiedy jednak weszła do środka, nie ukrywa, że... mina jej mocno zrzedła. Całkowita ruina. Tak najkrócej można by opisać to, co zobaczyła po przekroczeniu progu. Wnętrze było brudne i niemal zdewastowane, w dodatku pełne małych klitek, ponieważ przed laty mieszkanie zostało podzielone pomiędzy trzy rodziny. Gospodyni dzielnie postanowiła przywrócić zniszczonym pomieszczeniom ich dawną świetność. Wymagało to stworzenia nowego projektu, o pomoc zwróciła się więc do profesjonalistki - architekt Haliny Kościukiewicz, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.
W trakcie remontu usunięto większość niepotrzebnych ścian działowych i dopiero wtedy okazało się, jak przestronne jest to wnętrze. Przedwojenną stolarkę na szczęście udało się ocalić - wszystkie drzwi i okna przeszły gruntowną renowację. Niestety, nie odratowano zniszczonej przez czas i ludzi sosnowej podłogi. Ponieważ zarówno gospodyni, jak i pani architekt bardzo zależało na zachowaniu wszystkiego, co stare i autentyczne, fragmenty lepiej zachowanych desek wykorzystano na półki w przedpokoju oraz pokoju dziennym. Położone na parterze mieszkanie składa się teraz z obszernego, otwartego pokoju dziennego z jadalnią, kuchni, sypialni, pokoju mamy, gabinetu, przedpokoju oraz dwóch łazienek. Usytuowanie jednej z nich jest dla gości wielką niespodzianką. Urządzono ją w... piwnicy. Schodzi się do niej po krętych schodach; oprócz łazienki jest tu również sauna i pralnia.
Przez okres remontu Anna z dużym zaangażowaniem i pasją przeglądała ryciny i fotografie przedstawiające secesyjne kamienice, chcąc przywrócić siedzibie klimat sprzed lat. Wnętrze urządzono stylowo i elegancko. Na nowoczesność gospodyni postawiła w swoim warszawskim mieszkaniu, w Sopocie obowiązuje nostalgiczny klimat. Tworzą go szlachetne materiały wykończeniowe, niezwykła dbałość o detale - ot, choćby witraż w przedpokoju wykonany na wzór witraży, które cudem ocalały na klatce schodowej.
Wielką przyjemnością dla obydwu pań było wyszukiwanie odpowiednich tkanin i dodatków oraz dobieranie dekoracji. Większość znajdujących się tu mebli pochodzi z antykwariatów i targów staroci. Właścicielka przyznaje jednak, że ze względu na funkcjonalność wnętrza sięgała również po sprzęty na wskroś współczesne. Nowocześnie wyposażono także obie łazienki. Do mieszkania w Sopocie Anna stara się przyjeżdżać jak najczęściej. Oprócz mamy bowiem czeka tu na nią całe stadko czworonożnych ulubieńców: dwa koty - Kobi i Koks - oraz królik, wiekowa już Gertruda, zwana przez przyjaciół domu Trudzią. No i oczywiście zadomowione już tutaj dobre sopockie duchy. Na ich przychylność wszyscy mieszkańcy, jak dotąd, mogą zawsze liczyć.
Skomentuj:
Mieszkanie nad morzem