Francuskie mieszkanie w centrum Warszawy
Samo serce Warszawy, dziewiąte piętro z rozległym, zapierającym dech widokiem na stolicę. Oto aktualny adres pani Françoise Bourbon Grisard - rodowitej paryżanki, która swego czasu w niezwykły sposób zasłużyła się dla polskiej kultury.
1 z 9
2 z 9
3 z 9
4 z 9
5 z 9
6 z 9
7 z 9
8 z 9
9 z 9
W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku w Gdańsku mieszkała córka francuskiego konsula. Zjawiskowa dziewczyna, trochę jakby z innej planety, szybko zaprzyjaźniła się z artystycznym światem bohemy - Bogumiłem Kobielą, Zbigniewem Cybulskim, Januszem Morgensternem. Przez żelazną kurtynę przemyciła dla nich duży haust Europy, oni zaś wprowadzili ją w niezwykły klimat studenckiego teatru satyry Bim-Bom. Ich przyjaźń stała się kanwą filmu Morgensterna "Do widzenia, do jutra". Pierwowzorem głównej bohaterki była właśnie młodziutka i piękna Françoise Bourbon. Tak wyglądał jej pierwszy kontakt z Polską.
Po powrocie do Francji zajęła się dekorowaniem wnętrz. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych postanowiła radykalnie zmienić swoje życie, natychmiast pomyślała o Polsce. Upływ lat nie zatarł młodzieńczej fascynacji naszym krajem, a że pani Françoise czuła się zawsze tutaj jak u siebie, postanowiła osiąść na stałe w Warszawie. Tym razem przyjechała z misją, można powiedzieć, wnętrzarską - otworzyła w stolicy elegancki sklep z ekskluzywnymi francuskimi tkaninami. Jej "Grisard" jest wypełniony setkami próbek wzorów eleganckich tkanin zasłonowych, obiciowych i ściennych. Na zamówienie sprowadza również meble z domu projektowego Pierre Frey. Mieszkanie znalazła w samym centrum miasta. Lokalizacja idealna, szybko więc zdecydowała się na kupno, mimo że wnętrze składające się z trzech pokoi oraz zamkniętej, wąskiej kuchni wymagało solidnego remontu i radykalnych zmian. Pani Françoise postanowiła przede wszystkim usunąć część ścian działowych. Zrezygnowała z jednego pokoju, dzieląc odzyskaną powierzchnię między pokój dzienny i garderobę.
We wnętrzu gospodyni umiejętnie zestawiła nie tylko meble z kilku epok, ale również przedmioty z różnych stron świata i kultur - z Francji, Polski i Orientu. Większość mebli to pamiątki rodzinne przywiezione z Paryża. Wiele przedmiotów pochodzi z bogatej kolekcji ojca pani Françoise - zbierał je przez lata w najróżniejszych egzotycznych zakątkach świata, gdzie przebywał na dyplomatycznych placówkach. Oryginalne tkaniny i dekoracyjne dodatki sprawiają, że można się tu poczuć jak w teatrze albo na planie filmowym. Gospodyni zapewnia jednak, że najważniejszy w jej mieszkaniu jest widok z okna. Jego - jak dodaje z uśmiechem - nie oddałaby za żadne antyki świata.
Po powrocie do Francji zajęła się dekorowaniem wnętrz. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych postanowiła radykalnie zmienić swoje życie, natychmiast pomyślała o Polsce. Upływ lat nie zatarł młodzieńczej fascynacji naszym krajem, a że pani Françoise czuła się zawsze tutaj jak u siebie, postanowiła osiąść na stałe w Warszawie. Tym razem przyjechała z misją, można powiedzieć, wnętrzarską - otworzyła w stolicy elegancki sklep z ekskluzywnymi francuskimi tkaninami. Jej "Grisard" jest wypełniony setkami próbek wzorów eleganckich tkanin zasłonowych, obiciowych i ściennych. Na zamówienie sprowadza również meble z domu projektowego Pierre Frey. Mieszkanie znalazła w samym centrum miasta. Lokalizacja idealna, szybko więc zdecydowała się na kupno, mimo że wnętrze składające się z trzech pokoi oraz zamkniętej, wąskiej kuchni wymagało solidnego remontu i radykalnych zmian. Pani Françoise postanowiła przede wszystkim usunąć część ścian działowych. Zrezygnowała z jednego pokoju, dzieląc odzyskaną powierzchnię między pokój dzienny i garderobę.
We wnętrzu gospodyni umiejętnie zestawiła nie tylko meble z kilku epok, ale również przedmioty z różnych stron świata i kultur - z Francji, Polski i Orientu. Większość mebli to pamiątki rodzinne przywiezione z Paryża. Wiele przedmiotów pochodzi z bogatej kolekcji ojca pani Françoise - zbierał je przez lata w najróżniejszych egzotycznych zakątkach świata, gdzie przebywał na dyplomatycznych placówkach. Oryginalne tkaniny i dekoracyjne dodatki sprawiają, że można się tu poczuć jak w teatrze albo na planie filmowym. Gospodyni zapewnia jednak, że najważniejszy w jej mieszkaniu jest widok z okna. Jego - jak dodaje z uśmiechem - nie oddałaby za żadne antyki świata.
Skomentuj:
Francuskie mieszkanie w centrum Warszawy