Dom z duchem (miejsca)
Wśród strzelistych sosen i pnących się wokół nich efektownych lian, na sporej zielonej działce stanął kilka lat temu dom, który niemal idealnie integruje się z otoczeniem oraz spaja rodzinne życie dwóch dorosłych osób, trojga ich dzieci w wieku 8-12 lat i pary zwierząt.
Znikający zjazd
Ta realizacja potrafi zaskoczyć. Najpierw ogrodzeniem. Podchodząc do niego od strony uliczki dojazdowej, właściwie trudno zorientować się, gdzie jest wejście. Z wąskich metalowych elementów niełatwo wyłowić kilka tych, które tworzą furtkę.
Jeszcze większą niespodziankę sprawia uruchomienie bramy wjazdowej. Tu nic się nie uchyla, ani nie przemieszcza w poziomie. Sąsiadujące z furtką słupki, tworzące bramę po prostu... zapadają się pod ziemię!
- To autorski system, nazwany Fancy Fence - zdradza pan Jacek, który razem z żoną Małgorzatą jest właścicielem domu. - Pomysł dopracowaliśmy wspólnie z przyjacielem, a dzięki zespołowej pracy grupki pasjonatów udało się go zrealizować i, co ciekawe, w niespełna rok opatentować.
W ciągu kilku sekund blisko trzydzieści słupków bramy płynnym ruchem opada, znikając pod powierzchnią, albo ni stąd ni zowąd wypływa spod ziemi, zamykając wjazd na posesję.
Powodowało to już rozmaite reakcje przypadkowych przechodniów, którzy nieprzygotowani na takie niespodziewane "zachowanie" przedmiotów martwych,
Zaskoczenie od ogrodu
Gdy patrzymy na dom od wspomnianej uliczki, można odnieść wrażenie, że projektant próbował zapewnić mieszkańcom lekki dystans od otoczenia. W wyeksponowanym miejscu elewacji, obok drzwi wejściowych, przewidziano wprawdzie spore przeszklenie gabinetu, powtarzając to otwarcie w bocznych, słabiej widocznych od frontu, oknach salonu, ale resztę fasady, ukształtowanej uskokowo, tworzą przeważnie duże, białe płaszczyzny monotonnych ścian, pozbawionych detali. Dom jakby wyciągał jedną rękę do zaproszenia, ale drugą przysłaniał swoje tajemnice.
Od strony ogrodu zwycięża otwartość. Mnóstwo tu przeszkleń, a w każdym z nich znajduje się uchylna lub przesuwna część, można więc nie tylko obserwować zza nich zielony świat, ale i wyjść przez nie na zewnątrz.
Mimo że bardzo duże okna są już coraz częściej spotykane w polskim budownictwie jednorodzinnym, znalezienie odpowiedniego producenta, tudzież osób zapewniających prawidłowy montaż, wciąż obarczone jest pewnym ryzykiem. Wybór właścicieli okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Trzeba przyznać, że element przypadku ograniczyli do minimum. Wiedzieli, że najważniejszym (i najbardziej kosztownym) elementem domu będą właśnie okazałe przeszklenia, dlatego też poszukiwania odpowiedniego wykonawcy rozpoczęli na długo przed rozpoczęciem budowy. Mieli więc czas nie tylko na znalezienie właściwej firmy, ale też, działając bez presji terminów, na wynegocjowanie dobrej ceny. Efekt - dzięki oknom o tak dużej powierzchni mieszkańcy mogą teraz czerpać bez przeszkód z uroków ogrodu.
A jest z czego. Zachowano w nim strzeliste, wieloletnie sosny i rosnący na środku bez, dodając nieco roślin wzdłuż części ogrodzenia.
- Gdy wysiałam trawę, wyobrażałam sobie, że uda się ją nieco ocalić przed zupełnie swobodnym deptaniem przez użytkowników - opowiada pani Małgorzata. - Niestety, życie zweryfikowało te zamierzenia, z czym musiałam się pogodzić.
To właśnie ona jest odpowiedzialna za posadzone rośliny (lista nie została zamknięta). Również za te znajdujące się przed domem, gdzie tworzą bardzo malownicze, wydzielone obszary, nawiązujące do koncepcji tarasowych ogrodów. Pani Małgorzata zadbała także o zieleń we wnętrzach, gdzie - przede wszystkim w części salonowo-kuchennej - zjawiły się kaktusy i sukulenty, posadzone w białych donicach. Biel świetnie współgra z zielenią, a roślinne akcenty komponują się nie tylko z domową przestrzenią, ale i z przechadzającym się dostojnie i z wymaganą od kotów rezerwą pięknym grafitowo-szarym brytyjczykiem, Kicią.
Zdziwienie dzielone z architektem
Działkę, na której stoi dom, właściciele zakupili około dziesięciu lat temu. Miała ponad dwa tysiące metrów kwadratowych. Zakochali się w niej od razu, zwłaszcza że znajdowała się w pobliżu szkół i przedszkoli.Na upatrzonej posesji stały również leciwe budynki, nawet trzy, ale akurat zdecydowanie nie te, które przyciągają uwagę koneserów architektury. Znajdowały się w głębi parceli. Główny, mieszkalny był słabo nasłoneczniony i niezbyt dobrze wentylowany. Trzeba było w nim jednak na kilka lat zamieszkać, by uzbierać fundusze na budowę nowej siedziby. A ta miała być funkcjonalna oraz ekonomiczna, czyli niezbyt droga zarówno w budowie, jak i przede wszystkim w utrzymaniu, a więc energooszczędna. Z dobrą, współczesną architekturą.
Na trop Marcina Rubika, architekta średniego pokolenia, znanego ze świetnych realizacji jednorodzinnych, nasi właściciele wpadli przypadkiem, przeglądając (chyba nawet w ŁADNYM DOMU - jak twierdzą) prezentacje domów konkursowych. Od papierowej strony w gazecie powędrowali na wirtualną stronę architekta i już byli pewni, że są u siebie. A w każdym razie - niedługo będą. Wrażenie to spotęgowało wspólne spotkanie, podczas którego obaj panowie doszli do zaskakujących wniosków. Okazało się, że chodzili nie tylko do tej samej szkoły, ale i w tym samym czasie - po prostu uczyli się w równoległych klasach!
W miarę zbierania funduszy i podliczania kosztów ze wstępnego projektu zniknęły pomysły na drugą kondygnację i podpiwniczenie. Tej pierwszej może trochę szkoda (zawsze to dodatkowe możliwości rozlokowania domowych funkcji), ale z drugiej strony bryła zyskała na klarowności i dobrze wpisała się w otoczenie. Podpiwniczenie udało się zaś odzyskać ze starego domu. Dawny budynek mieszkalny rozebrano bowiem tylko do poziomu gruntu, a to, co poniżej, zachowano i służy do dziś.
Zmieścić się w parterze
Decyzja o wzniesieniu domu parterowego oznaczała konieczność "upchnięcia" wszystkich niezbędnych funkcji w jednym poziomie, na 220 m2 powierzchni. Budynek podzielono na dwie strefy, rozlokowane po obu stronach osi ciągnącej się od drzwi wejściowych. Po lewej powstał jednoprzestrzenny salon z jadalnią i kuchnią. Po prawej wstawiono trzy ciągi. Wzdłuż elewacji ogrodowej ulokowano obok siebie trzy sypialnie dziecięce i jedną większą, właścicieli. Przy elewacji wejściowej stworzono gabinet pracy z wydzielonym minianeksem fitness oraz pomieszczenie gospodarcze, w którym zamontowano (i ukryto za przesuwnymi drzwiami) centralę wentylacyjną i gazowy kocioł kondensacyjny, zapewniający ciepło dla ułożonego w domu ogrzewania podłogowego, a także pralkę. Pomiędzy tymi dwoma ciągami usytuowano zaś wydzielony moduł, zawierający dwie łazienki oraz dostępną z korytarza garderobę.
Stół znajdujący się w jadalni - bardzo efektowny, masywny - został wykonany na zamówienie, z orzecha. Wokół niego rozstawiono różnorodne krzesła (część ze starego domu), pomalowane na biało przez panią Małgorzatę.
- Na pierwszy rzut oka zmieszczenie wszystkich niezbędnych pomieszczeń na ograniczonej przestrzeni wydawało się bardzo trudne, ale po raz kolejny okazało się, że ograniczenia bywają bardzo twórcze - przyznaje dziś pan Jacek. - Kilka drobnych kompromisów, doświadczenie Marcina Rubika i zmysł aranżacji wnętrz Małgosi pozwoliły na realizację zadania.
Za wygląd wnętrz odpowiedzialna była właśnie pani Małgorzata. Wiedziała, czego potrzeba jej i rodzinie, zdawała się również na własną intuicję.
- Najwięcej pracy trzeba było włożyć w kompozycję oświetlenia - ocenia. - Nie korzystałam z żadnych symulacji komputerowych, wszystko wymyślałam i oceniałam sama, starając się jak najdokładniej skorelować rozmieszczenie punktów oświetleniowych z ustawieniem mebli. Oczywiście zdarzały się później pewne drobne korekty.
Z odpadów płyt elewacyjnych Pani Małgorzata zaprojektowała stół do ping-ponga oraz meble łazienkowe! A ponieważ wykonawcy tych ostatnich dobrze odrobili swoje zadanie domowe, powstały efektowne obramienia zlewów i szafeczki pod nimi, udanie komponujące się z pięknie wyprofilowanymi ścianami łazienek z kamiennych płytek o stylowej, szorstkiej fakturze. Osiągnięto pożądany efekt estetyczny, a przy okazji zyskano bardzo odporny na wodę materiał.
Duch miejsca
Po raz kolejny udanie zmaterializowała się architektura Marcina Rubika, podziwiana przez właścicieli za łączenie wyjątkowej prostoty i elegancji z dużą funkcjonalnością. Wnętrza są przyjazne i pełne światła, dobrze zaaranżowane, ze starannie dobranych elementów. Swoje dodaje też zaprojektowany przez właścicielkę ogród, który nastraja optymistycznie i umożliwia odpoczynek.
Być może wpływ na to miał też sposób prowadzenia całej inwestycji - spokojnie, nie na siłę, bez ścigania się z czasem. Dom budowano w systemie gospodarczym, przez ekipy zatrudniane bezpośrednio przez właścicieli domu i przez nich koordynowane. Oczywiście niosło to dodatkowe ograniczenia. Prace związane z montażem systemu wentylacji mechanicznej z odzyskiem pan Jacek wykonywał więc sam z pomocą syna (wówczas dziewięcioletniego!). Więcej rzeczy jest tu "przetrawionych" i gruntownie przemyślanych, lepiej niż zwykle dopasowanych do potrzeb. Trochę jak w romantycznych piosenkach, tak i tu, w ścianach, sprzętach, roślinach i drzewach, ale i w sercach, mieszka tajemniczy i przyjazny duch miejsca... A czują to nie tylko właściciele.
Fancy fence
To system ogrodzeń pozbawiony elementów poziomych. Jest to polski wynalazek, którego produkcja i sprzedaż ruszyła w marcu tego roku (szczegóły na www.fancyfence.pl). Główną atrakcję i innowację stanowi chowana w ziemię brama. Na jej konstrukcję składają się te same elementy i napędy, które są stosowane w bramach przesuwnych, ale inaczej skonfigurowane. W wersji Fancy Fence brama stanowi masywny element, w skład którego wchodzą: prefabrykowana, szczelna kieszeń żelbetowa z całym mechanizmem napędowym oraz sama brama. Zestaw ma prawie 4,5 m długości, ponad 2 m głębokości i waży ponad 7 ton. To sprawia, że zarówno transport systemu, jak i jego montaż są bardziej pracochłonne i kosztowne niż w przypadku bram standardowych. Rekompensują to jednak zalety, których nie mają typowe modele. Brama nie wymaga miejsca na przesuwne przęsło lub uchylne skrzydła, otwiera się i zamyka w 5 sekund. Nie wymaga odśnieżania - nawet jeśli wokół przęsła zgromadzi się lód, zostanie on opuszczony wraz z przęsłem w trakcie otwierania bramy. Dodatkowo w żelbetowej kieszeni umieszczona jest pompka odwadniająca. Ogrodzenie może być wykonane z różnych materiałów, a producent oferuje rozmaite konfiguracje elementów. Montaż ogrodzenia zajmuje nie więcej niż 24 godziny, rozwiązanie to sprawdzi się również w obiektach użyteczności publicznej. No i ten efekt zaskoczenia...
Drewniany płot
Płot, jako część systemu FANCY FENCE, został wykonany z zabezpieczonych antykorozyjnie słupków stalowych i płyt HPL o różnych szerokościach oferowanych przez producenta.
Zastosowane materiały o wysokiej jakości nie tylko wyglądają bardzo estetycznie, ale są również całkowicie odporne na działanie warunków atmosferycznych.
Warto dodać, że eksploatacja takiego ogrodzenia nie wymaga żadnych prac konserwacyjnych ani naprawczych, tak jak ma to miejsce w przypadku innych ogrodzeń drewnianych. Uwagę przechodnia przyciąga również duża dbałość o detale ogrodzenia (np. metalowe zaślepki słupków, bezfugowe łączenie płyt HPL), rzadko spotykana w innych systemach.
Podobne ogrodzenia mogą być również wykonane z użyciem płyt ze spieków kwarcowych lub betonu architektonicznego. (red.)
Schody z drewna
Schody wejściowe i podest zostały pokryte gresem o fakturze i wzorze bardzo zbliżonym do płyt elewacyjnych zastosowanych na drzwiach frontowych i ogrodzeniu (to bardzo praktyczne rozwiązanie, gdyż taka okładzina należy do najtwardszych i najtrwalszych materiałów; pod wpływem warunków atmosferycznych nie zmienia swoich właściwości i koloru). Pani Małgorzacie zależało na tym, aby wejście do domu - które jest przecież jego wizytówką - stwarzało wrażenie lekkości i otwartości. Taka koncepcja zaprasza wręcz do przekroczenia progu wejściowego. Zamierzony efekt został osiągnięty w stu procentach. Dzięki takiemu zabiegowi, wszystkie elementy wykończeniowe tworzą harmonijną całość, współgrają zarówno ze sobą, jak i z otaczającym starodrzewem, są eleganckie, a zarazem funkcjonalne.
Dodatkowo, właścicielka domu nie zapomniała o rodzinnym czworonogu, dla którego zaprojektowała wnękę pod podestem, w której to ukochany pies chowa się w upalne dni lub w trakcie obfitych opadów deszczu. Wisienką na torcie jest dyskretne oświetlenie po obu stronach chodnika wejściowego, które w nocy zapala się kaskadowo, w miarę jak gość zbliża się do drzwi wejściowych. Jest to kolejny, udany zabieg właścicieli, w celu zachęcenia odwiedzających do wejścia do domu. (red.)
Zdaniem właścicieli
Patrząc z perspektywy czasu, do projektu domu nie wnosilibyśmy żadnych poprawek. Udało nam się stworzyć budynek, który nie jest ani za duży, ani za mały, a przy tym gwarantuje nam funkcjonalność, którą sobie wymarzyliśmy. Jeśli zaś chodzi o błędy wykonawcze, to z pewnością nie zastosowalibyśmy przypodłogowych listew maskujących wykonanych z płyt OSB, bo bardzo chłoną wilgoć i po pewnym czasie pęcznieją.
Okna do dachu płaskiego
Jeśli w domu z dachem płaskim jest przynajmniej jedno pomieszczenie bez okien w ścianach - korytarz, hol, garderoba - światło naturalne można wpuścić od góry. Wystarczy wybrać jeden z modeli okien specjalnie przeznaczonych do dachu o nachyleniu 0-15°. Ich rozmieszczenie powinien zaplanować architekt, natomiast konstruktor - zaprojektować wykonanie otworów w stropie. Takie okna mają wymiary od 60 x 60 do 120 x 220 cm i są zaprojektowane w taki sposób, aby śnieg ani woda deszczowa nie zatrzymywały się na szybach. Jeżeli na dachu dodatkowo chcemy mieć taras, warto rozważyć zakup okna o wzmocnionej nośności oraz antypoślizgowej powłoce, która pozwala na swobodne chodzenie po nim. Powierzchnia tego okna licuje się z powierzchnią pokrycia dachu płaskiego, tworząc bezpieczną i użytkową przestrzeń tarasu. Nie trzeba obawiać się o szczelność takich okien. Należy jedynie zadbać o ich odpowiednie osadzenie. (red.)
Ściana jak drzwi
W szarym kubiku, sprawiającym wrażenie "wrzuconego" w przestrzeń dzienną domu, ulokowano łazienki. Dzięki takiemu rozwiązaniu strefy o różnym przeznaczeniu są wyraźnie rozgraniczone, a "łazienkowa kostka" stała się nowoczesnym gadżetem. Zachowanie jednolitości kolorystycznej drzwi i ścian sprawiło, że wejście do pomieszczenia sanitarnego "gubi się" na tle ściany. Drzwi, których nie widać, to rozwiązanie sprzyjające wizualnemu porządkowaniu wnętrza, a przy tym nadające mu walor minimalistycznej nowoczesności. Jak widać, osiągnięcie takiego efektu nie wymaga specjalnie dużych nakładów. Wystarczyło dobrze dobrać kolor farby do malowania ściany... A z tym nie powinno być kłopotu. (ACH).
Skomentuj:
Dom z duchem (miejsca)