Budowa

Ogród

Wnętrza

Design

Architektura

DIY

HGTV

Trendy budowlane

Spuścizna PRL-u we wnętrzach. Za czym tęsknimy, od czego uciekamy, do czego wracamy

Anna Oporska
Typowe polskie mieszkanie w okresie PRL-u. - Fot. Muzeum PRL-u

Meblościanki, boazerie, a do tego paprotki i talerze z Włocławka. Niektórzy tęsknią za peerelowskimi wnętrzami, inni wręcz przeciwnie. Niezależnie jednak od sentymentów PRL pozostawił pewne ślady w naszych wnętrzach.

Meblościanka z lat 70. - fot. Poznań Design Days

Styl PRL - Ni mebel, ni ścianka

Idea wielofunkcyjnego mebla nazwanego później meblościanką, narodziła się w Stanach Zjednoczonych. U nas jednak trafiła na dużo podatniejszy grunt - stanowiła rozwiązanie problemu małego metrażu. Meblościanka, nazywana także segmentem, przeniknęła do domów wszystkich klas, grup zawodowych, a także mieszkańców miast, miasteczek i wiosek. Wszędzie królowała płyta paździerzowa na wysoki połysk.
Zagadnieniu aranżacji meblościanki wiele miejsca poświęcały pisma o wnętrzach. Radzono m.in. aby za szklanym drzwiczkami eksponować kolorowe wazoniki lub pudełka od zapałek. Polacy jednak aranżowali je po swojemu, i tak w centrum zwykle stawiano telewizor, otaczając go kryształami, muszelkami i koronkowymi serwetkami. "Ni meble, ni ścianka" - napisał Piotr Sarzyński we "Wrzasku przestrzeni".


fot. Meble Kryspol

W niemal każdym polskim mieszkaniu można było spotkać identyczną meblościankę. Po transformacji, kiedy ograniczenia w produkcji przestały doskwierać, ich formy zaczęły ewoluować. Dlatego meblościanki nie zniknęły z naszych domów, wręcz przeciwnie, przeszły metamorfozę i trwają dalej. Niektóre z dostępnych na rynku modeli to dobrze zaprojektowane meble, które wielu Polaków wciąż chętnie wstawia do swoich mieszkań.


Fot. e-meblostyl.pl

<B>Nasza stylistka uważa, że kosztowny remont nie zawsze jest konieczny. Klimat wnętrza można zmienić prostszymi, a przy tym dużo tańszymi sposobami. Patrząc na ten przedpokój, musimy przyznać jej rację.</B> <BR />PRZED ZMIANĄ. Przez trzydzieści lat sosnowa boazeria na ścianach i suficie pożółkła i ściemniała, zamieniając mały przedpokój w klaustrofobiczną klitkę. - fot. Gutek Zegier

Boazeria PR, czyli las w przedpokoju

W latach 80. ściany polskich przedpokoi, a niekiedy i kuchni, pokryły się szczelnie boazerią. Według niektórych trend ten wynikał z tęsknoty Polaków za naturą - tak m.in. stwierdza wspomniany już Piotr Sarzyński w swojej książce "Wrzask przestrzeni". Być może jest w tym szczypta prawdy, gdyż boazeria zdominowała mieszkania przede wszystkim w blokach z wielkiej płyty, które z naturą miały niewiele wspólnego.


Fot. archiwum

Inna rzecz, że ściany nie zawsze były pierwszej urody, a ich przysłonięcie wydawało się dobrym rozwiązaniem. Boazeria jest jednak jednym z tych wnętrzarskich spadków PRL-u, który nie przetrwał próby czasu. Dziś nikt do niej wraca i nie próbuje jej wskrzeszać. Jednak w wielu polskich domach nadal trwa, bo nie do końca wiadomo co z nią zrobić. Pojawiają się na szczęście przykłady udanych transformacji. Okazuje się, że po zmianie koloru z niezbyt trafionego odcienia pomarańczowego na biały, prezentuje się całkiem nieźle.


fot. Gutek Zegier

Fot. mieszkanie w PRL-u, półkotapczam - For. Muzeum Czar PRL / Adventure Warsaw

Półkotapczan PRL, czyli spanie w regale

Półkotapczan najczęściej znajdował się w pokoju dziecięcym. Standardowy meble stanowił część regału lub meblościanki. Ukryty w środku tapczan rozkładało się przed snem, wysuwając go do przodu. Choć nie odznaczał się porywającą estetyką, to w miarę dobrze służył, a z pewnością oszczędzał miejsce. Dzięki temu idea półkotapczanu przetrwała do dziś, choć nie na masową skalę.


Fot. DIG-NET

Obecnie do idei rozkładanego łóżka powraca się coraz częściej. Producenci przykładają jednak większą wagę do materiałów, designu i jakości wykonania. Dzięki temu współczesne składane łóżka nie są już powodem zażenowania.


Fot. DIG-NET

Porcelanowe figurki, Ćmielów, Lubomir Tomaszewski - Fot. Ćmielów

Polska ceramika

Ćmielów, Włocławek, Bolesławiec - te manufaktury porcelany i ceramiki zna każdy Polak. Nic dziwnego. Wyroby tych firm są niemal we wszystkich polskich mieszkaniach. Tak jak przemysł meblarski w czasach PRL-u podupadał, tak ceramiczny miał się całkiem dobrze. W zakładach w Ćmielowie pracowali wybitni polscy artyści, jak Lubomir Tomaszewski, który tworzył słynne już porcelanowe figurki. Swoboda artystyczna była tam możliwa, gdyż władza bagatelizowała znaczenie rzemiosła.

Z kolei talerze z Włocławka często zdobiły pokryte boazerią ściany. Dziś z dumą wracamy do tych wzorów. Produkcja poszczególnych linii naczyń jest wznawiana, a nawet powstają nowe, inspirowane tamtą estetyką.


Fot. Zakłady Ceramiczne "Bolesławiec"

Taśmą dwustronnie klejącą mocuje się wykładziny zarówno do nowych wylewek, jak i do starych podłóg - Fot. Tesa

Wykładzina na podłogach

Wykładzina była nieodłącznym elementem podłóg w czasach PRL-u. Jednak wobec braku wyboru wzorów i kolorów, w polskich domach królowały dwie, może trzy wariacje. Z reguły była gładka, szorstka, w odcieniu granatowym, brązowym bądź zielonym. Niezbyt wysoka jakość w połączeniu z nieciekawym wyborem barw spowodowała, że wielu wspomina ją z niesmakiem. Jednak w tym przypadku czas podziałał na korzyść produktu.

Po zmianie ustrojowej na rynku pojawiły się produkty wysokiej jakości w szerokiej gamie wzorów. Pozwoliło to zatrzeć negatywne wspomnienia. Po dzisiejsze wykładziny sięgamy równie chętnie jak dywany i z dumą pokrywamy nimi podłogi.

 

PAPROCIE. NEFROLEPSIS, najpopularniejsza domowa paprotka. Ma wiele odmian, które różnią się wielkością, pokrojem, kształtem i kolorem liści. Są między innymi odmiany zwarte, o liściach wzniesionych, a także zwisające, z bardzo długimi opadającymi liśćmi. Nie sprawia większych kłopotów w uprawie. - Fot. Łukasz Zandecki

Wystrój PRL - Paprotki

Czego by nie powiedzieć o mieszkaniach w PRL-u, to nie można zaprzeczyć, że były zielone. Gościły w nich liczne rośliny doniczkowe, wśród których niepodzielny prym wiodła paprotka. Być może ze względu na egzotyczne konotacje, dawała lokatorom posmak odległych i niedostępnych krajów. Niemniej były wszech obecne. Często starannie eksponowane na metalowych stojakach i kwietnikach, bądź zawieszane pod sufitem.


fot. Pewex

W ostatnich latach moda na paprotki zdecydowanie przygasła. Skojarzenie z Peerelem z nią pozostało. Dziś w naszych mieszkaniach kwiatów jest generalnie dużo mniej niż jeszcze trzydzieści lat temu.


fot. archiwum

Lamperia z farby olejnej na ścianie - Fot. Deccoria.pl

Oleiste lamperie czyli farba olejna do ścian

Lamperie wykonane farbą olejną na dolnej części ściany były stałym motywem wnętrz publicznych - szkół, urzędów, szpitali. Niestety często z barku lepszych środków na zabezpieczenie ścian, można je było spotkać także w domowych kuchniach i łazienkach. Ciężka, świecąca farba nie przydawała jednak urody wnętrzom. Do tego wywoływała niemiłe skojarzenie z urzędem.


Fot. Forbo Flooring

Choć w przestrzeniach publicznych wciąż królują, to na szczęście odeszły bezpowrotnie z naszych mieszkań. Natomiast w ostatnich latach pojawia się próba przywrócenia lamperiom ich dobrego imienia. Wszakże na długo przed ich oleistą, peerelowską odsłoną, lamperia była drogim i ekskluzywnym sposobem wykończenia ścian. Zamiast malowania ciężką farbą, ściany okładano kamieniem, drewnem bądź innymi materiałami.

 

Mieszkanie w PRL-u z dywanem w tureckie wzory - For. Muzeum PRL-u

Wystój salonu PRL, czyli dywan w tureckie wzory

W niemal każdym polskim mieszkaniu w dobie PRL-u znajdował się wielki dywan w tureckie wzory. Mogłoby się wręcz wydawać, że innych w Polsce nie było. Posiadanie dywanu wiązało się także z rytuałem jego trzepania. Niektórzy być może pamiętają co sobotnie kolejki do osiedlowego trzepaka. Dziś już takich scenek nie spotkamy, podobnie zresztą jak samych trzepaków, które zaczynają znikać z podwórek.


Fot. BCF

Tandetne dywany powoli zaczęły być zastępowane innymi. Jednak pociąg do tureckich wzorów pozostał. Przy czym teraz wybieramy je dużo bardziej świadomie i już nie dlatego, że nie ma innej oferty. Chętniej sięgamy po prawdziwe tureckie dywany np. na przełamanie nowoczesnej aranżacji.


DARIUSZ RADEJ

POD SUFITEM. W mikroskopijnym przedpokoju funkcjonalnie zagospodarowano niewykorzystana zwykle przestrzeń nad drzwiami. zbudowano tam pawlacze z szafkami na nieużywane akurat buty oraz otwarte półki na książki. - FOT. SYLWESTER REJMER

Pawlacz

Jest to jedno z tych słów, którego młodsze pokolenia mogą nie znać. A pawlacz, to nic innego jak szafka pod sufitem. W czasach PRL-u montowano je najczęściej w przedpokojach, z reguły nad drzwiami wejściowymi. Był to sposób na zyskanie dodatkowej powierzchni na przechowywanie w obliczu małego metrażu.

Jest to coś, do czego dziś w poszukiwaniu miejsca na schowki można śmiało wrócić. Przestrzeń pod sufitem z reguły i tak pozostaje niewykorzystana, a dodanie dodatkowego schowka z pewnością nie zaburzy funkcjonalności pomieszczenia.

 

Mieszkanie w PRL-u z dywanem w tureckie wzory - For. Muzeum PRL-u

Ława zamiast stołu

W czasach PRL-u małe mieszkania nie pozwalały zbytnio na luksus posiadania oddzielnego pokoju dla dziecka czy na jadalnię. Wobec tego tzw. duży pokój stawał się salonem, jadalnią, sypialnią i bawialnią. Jako taki nie zawsze mógł pomieścić stół jadalniany z prawdziwego zdarzenia. Dla zaoszczędzenia miejsca przy tapczanach lub wersalkach stawiano ławy, często rozkładane. Z reguły były pokryte lśniącym fornirem, a na blacie spoczywała szyba. Były niskie, a jedzenie przy nich nie należało do specjalnych przyjemności. Nie dziwi więc, że nie przetrwały próby czasu. Przy kanapach stawiamy teraz stoliki kawowe i coraz częściej możemy sobie pozwolić na prawdziwy stół w mieszkaniu.

Udostępnij

Przeczytaj także

Innowacyjny sposób ogrzewania wreszcie w ofercie marki Blaupunkt
Stal na dachu i elewacji stanowi idealną kompozycję
Dział Sprzedaży i kontakt z klientem w FORMEE w Miedzyrzeczu.

Polecane

Ludzie z pasją: Pan tu nie stał
Malowanie boazerii jako pomysł na odświeżenie aranżacji wnętrza
Czego nie robić, czyli jakie błędy popełniamy przy urządzaniu małych wnętrz?

Skomentuj:

Spuścizna PRL-u we wnętrzach. Za czym tęsknimy, od czego uciekamy, do czego wracamy

Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

Czytaj więcej