Jak się pozbyć szkodników: część 4 - krety

Krety kopią podziemne korytarze na głębokości do 50 cm i pozostawiają na swojej drodze regularne kopce w kształcie stożka. Czasem kret ryje tuż pod ziemią i po jego przejściu pozostaje podniesiony wał ziemi na powierzchni, co może nas zmylić i nasunąć podejrzenie o innym szkodniku, np. karczowniku.

Krety ryją korytarze w poszukiwaniu pożywienia, czyli larw owadów i dżdżownic. W pewnym sensie są więc naszymi sprzymierzeńcami, ponieważ eliminują wiele niebezpiecznych szkodników roślin. Ale z drugiej strony nie dość, że demolują ogród, to jeszcze mogą też przy okazji "wyeliminować" same rośliny, podgryzając ich systemy korzeniowe. Dlatego w ogrodach raczej z kretami walczymy.

Jest wiele sposobów na kreta, ale często zastosowanie jednego z nich okazuje się nieskuteczne i trzeba próbować innego, nie dając za wygraną. Krety mają bardzo czułe zmysły słuchu i węchu, dlatego popularnymi metodami ich zwalczania są odstraszacze dźwiękowe i zapachowe. Jest ich na rynku wiele, o różnej skuteczności. Wygonić kreta można także dymem, stosując tzw. świece dymne, które umieszcza się w korytarzach.
Sposobem z trochę innej beczki jest odłowienie kreta w specjalną pułapkę żywołowną i wypuszczenie daleko od domu. Są też specjalnie skonstruowane metalowe pułapki sprężynowe, które uśmiercają zwierzę. Wydawać by się mogło, że takie radykalne sposoby wyeliminują szkodnika raz na zawsze, ale niestety tak nie jest. Przygotowana wcześniej sieć korytarzy jest bowiem szybko wykorzystywana przez inne osobniki. To najczęściej tylko kwestia czasu, gdy w ogrodzie pojawi się nowy kret

Doświadczeni ogrodnicy mają też mnóstwo domowych sposobów na pozbycie się tych szkodników - umieszczanie metalowych puszek lub plastikowych butelek na patykach, zakopywanie w korytarzach psiej lub kociej sierści, zepsutej ryby, gałązek tui lub jałowca, szmaty nasączonej naftą albo lizolem. U jednych te sposoby się sprawdzają, u innych niestety nie Czasami jedynym skutecznym odstraszaczem może się okazać łowny kot lub pies.

Doświadczenia użytkownika

Krety upodobały sobie mój trawnik, chętnie też buszowały w okolicy ogrodzenia z tej strony, gdzie nie ma podmurówki. Największa inwazja miała miejsce, kiedy dwie działki dalej rozpoczęła się budowa domu. Wykopy i prace fundamentowe musiały wypłoszyć zwierzęta, które wcześniej przez nikogo nie niepokojone mieszkały sobie na pustej posesji. Krety ruszyły najpierw na ziemię sąsiada, a kiedy ten zaczął je zwalczać, przeniosły się do nas. My również postanowliliśmy się bronić. Stosowaliśmy różne metody - świece, które wkładaliśmy w otwory kopców, karbid, odstraszacze dźwiękowe, a doprowadzeni do ostateczności, laliśmy w korytarze hektolitry wody. Przepłoszone krety przenosiły się do sąsiadów, a po pewnym czasie wracały. Ten sąsiedzko-kreci ping-pong trwałby pewnie do dziś, gdyby nie to, że dogadaliśmy się z sąsiadami i jednocześnie zastosowaliśmy płyn, którym spryskaliśmy całe działki. Krety się wyniosły.

Beata i Krzysztof z., Pruszków

Zapisz się na NEWSLETTER. Co tydzień najnowsze wiadomości o budowie, remoncie i wykańczaniu wnętrz w Twojej poczcie e-mail. Zobacz PRZYKŁAD