Krakowskie mieszkanie - funkcjonalność z charakterem
Przemyślane w każdym centymetrze, dopracowane po najdrobniejszy szczegół. Wyposażone w niewielką ilość sprzętów. Ujmuje estetyką formy, a przy bliższym poznaniu odsłania wyjątkowej klasy detal.
Kto tu mieszka? Karolina i Marcin Witowscy z dziećmi Emilią i Nathanem
Gdzie: W Krakowie
Metraż: 120 m kw.
Na nowym osiedlu kameralna architektura wtapia się w zieleń starodrzewu. Z okien mieszkania zajmującego cały parter kilkupiętrowego budynku widać imponujący pięciuset letni dąb. Przeszklone ściany w każdym pokoju otwierają się na taras i ogród. Czteroosobowa rodzina żyje w nowoczesnym wnętrzu, ale blisko natury.
Karolina i Marcin Witowscy mówią z zaangażowaniem i humorem, często równocześnie. Kończą nawzajem swoje zdania, wchodzą partnerowi w słowo. - Dwanaście lat spędziliśmy w Paryżu - opowiada Marcin. - Nie znaliśmy tutejszych architektów wnętrz, więc przejrzeliśmy strony wielu pracowni zanim podjęliśmy decyzję. Kropka Studio prowadzone przez Gosię Łapaj i Kubę Kowalczyka przekonało nas dorobkiem.
Funkcjonalność przede wszystkim
- Tworzą wnętrza proste, funkcjonalne, przejrzyste - dorzuca Karolina. - Wszystko schowane w zabudowach - kontynuuje Marcin. - Meble na cokołach nie stykają się bezpośrednio z podłogą, wyposażenie jest praktycznie scalone ze ścianą. Minimalizm, kompaktowość, perfekcyjnie rozwiązana kwestia funkcji. To wyczytałem na ich stronie i nie pomyliłem się. Nasze mieszkanie ma wszystkie te zalety.
Turkus na neutralnym tle bieli, szarości i antracytu (czystej czerni jest tutaj zaledwie kilka kropel) funkcjonuje w purystycznym wnętrzu jako wyrazisty akcent i leitmotiv. - Zainspirowały nas wnętrza w hotelach sieci Okko. Ich twórcą jest Patrick Norguet, francuski topdesigner, z którym mąż miał przyjemność współpracować produkując dla Okko łazienki prefabrykowane - podejmuje Karolina. - Zafascynował nas nie tylko styl i jakość wnętrz oraz mebli Norgueta, ale także użycie kolorów, takich jak turkusowe błękity w pomieszczeniach jasnych, współczesnych, a przy tym ciepłych w odbiorze dzięki tkaninom i drewnu. Zależało nam na tym, żeby wyposażenie naszego mieszkania było proste i funkcjonalne, ale nie zimne, ani tym bardziej "techniczne". Chcieliśmy wprowadzić jak najwięcej elementów naturalnych. Miało być krągło, miękko, lekko i praktycznie. Bez zbędnych udziwnień i bez błyszczących powierzchni - zaznacza gospodyni.
Meble na zamówienie
Poszukując autora aranżacji, Witowscy mieli z tyłu głowy prace Norgueta. Wnętrze powstało więc na styku ich gustów kształtowanych przez twórczość Francuza i wyrazistych osobowości duetu utalentowanych krakowskich architektów. Podziw budzi sposób, w jaki wykorzystano każdy dosłownie skrawek kubatury, minimalizując ilość wolno stojących sprzętów po to, żeby uzyskać jak najwięcej przestrzeni. Wiele rozwiązań dyskretnie ukryto w ścianach oraz pod gładkimi płaszczyznami zabudów. To majstersztyk nowoczesnego projektowania. - Oprócz stołu, krzeseł i kanapy nie mamy żadnych mebli, które można kupić w sklepie. Wszystkie zostały narysowane przez Gosię i zrealizowane przez moich wykonawców - podkreśla gospodarz . - Paryż nauczył nas wykorzystywania każdej przysłowiowej dziury w ścianie. Tamtejsze mieszkanka mieszczą wszystko, są doskonale zaplanowane i niezagracone pomimo niewielkich rozmiarów - dopowiada pani domu.
Estetyka Szczegółu
L' esthétique du détail (Estetyka Szczegółu) - taki tytuł nosiła retrospektywa prac Patricka Norgueta zaprezentowana w ubiegłym roku w Montpellier. To sformułowanie można odnieść do krakowskiego wnętrza. Myślą przewodnią bowiem, obok prymatu funkcji, był tutaj estetyczny potencjał dopracowanego detalu. - Cechą naszych projektów jest prostota. Jak większość architektów wychodzimy z założenia, że jeśli funkcja zostanie prawidłowo rozwiązana to forma, jako jej pochodna, obroni się sama - tłumaczy Małgorzata Łapaj, autorka projektu. - Zależy nam ogromnie na detalu. W tym wnętrzu doprowadziliśmy do "odcięcia" dołu zabudowy. Uzyskaliśmy ten efekt przez zastosowanie wyraźnie cofniętych cokołów. Taki smaczek niewidoczny na pierwszy rzut oka.
- Warto też zwrócić uwagę na rozwiązanie nazywane z angielska "shadow-gap", charakterystyczne dla naszych projektów - dodaje. - To zabieg odcięcia podwieszanego sufitu od ściany i wprowadzenia czarnej szczeliny w miejscu jego połączenia ze ścianą. Ręczna, pracochłonna robota. Motyw czarnej linii znajduje kontynuację właśnie w cokołach, a także w obrębie zabudowy kuchennej i w pozostałych pomieszczeniach.
Minimalizm kontrolowany
- Dążymy do tego, aby wnętrza nie były przesadnie minimalistyczne, żeby dało się w nich mieszkać. Bardzo lubimy naturalne materiały - mówi dalej architektka. - Zestawienie płaszczyzn lakierowanego MDF z kolorami ziemi, kamieniem i drewnem daje efekt ocieplenia. Naszą ambicją jest wykorzystanie każdego centymetra kwadratowego i ukrywanie wszystkiego, co da się ukryć w gipsowych ściankach i zabudowach.
- Niewiele zmieniliśmy w zastanym planie - tłumaczy.
- Ściana między łazienką, a salonem została nieznacznie przesunięta. Piętnaście dodatkowych centymetrów umożliwiło przeprowadzenie naszego projektu. Łazienka jest teraz maksymalnie pojemna, minimalistyczna, z mocnym, graficznym akcentem na podłodze i ocieplającym drewnem na suficie.
Każdy metr powierzchni w tym mieszkaniu został w stu procentach wykorzystany. W kuchni na przykład powstała wnęka w zabudowie z dodatkowymi schowkami na przyprawy. A dzięki systemowi dwóch frontów, które wsuwają się w kieszenie między szafkami, jednym ruchem można schować kuchenny bałagan i stworzyć gładką białą płaszczyznę.
Wystrój pod kontrolą
- Zamknęliśmy projekt na etapie zabudów meblarskich. Dobór mebli ruchomych pozostawiliśmy inwestorom - mówi Małgorzata Łapaj. - Choć zależy nam na tym, żeby wnętrze było rewelacyjne po najdrobniejszy szczegół, nie chcemy odbierać właścicielom przyjemności urządzania mieszkania. Staramy się więc zostawić pole do własnej aranżacji. To nasz priorytet: przygotować maksymalnie funkcjonalne wnętrze, do którego inwestor będzie mógł wiele dodać od siebie - zaznacza projektantka.
- Kanapę, krzesła i prawie wszystkie lampy wybrała żona - potwierdza Marcin. - To owoc długich poszukiwań - wzdycha Karolina - niełatwo było wszystko dopasować
- Uważam, że wybór jest trafiony, chociaż w trakcie urządzania prawie się pokłóciliśmy o lampy w jadalni. Te, które mamy dodają uroku i komponują się z otoczeniem. Zostały wykonane ręcznie z gliny, a robią wrażenie lekkich - przyznaje pan domu, który z kolei dobrał kinkiety do sypialni. - Wyglądają jak klamki zamontowane w rozkładanym łóżku - krzywi się Karolina. - Kinkieciki pozostają kwestią sporną - Marcin uśmiecha się w odpowiedzi - mnie się jednak podobają. Żeby je włączyć trzeba pociągnąć i otworzyć. Wtedy już nie wyglądają jak klamki.
Skomentuj:
Krakowskie mieszkanie - funkcjonalność z charakterem