Dom Las
Dom, w którym mieszka las? Czy las, którego częścią jest dom? A może po prostu jedno i drugie, przenikające się wzajemnie na dużej działce na Kaszubach.
METRYKA BUDYNKU
Projekt architektoniczny i wnętrza: architekt Kuba Tomaszczyk; www.onustudio.com
Powierzchnia użytkowa domu: 60 m2
Powierzchnia użytkowa działki: 70 tys. m2
„Kiedy byłem małym chłopcem… … mój dziadek kupił ziemię.”
Kuba Tomaszczyk, architekt, a jednocześnie wnuczek, dobrze pamięta ów moment, bo wkrótce potem zaczął na tę nabytą posesję jeździć razem z dziadkiem Stanisławem. Wspólne wypady na kaszubską wieś niedaleko Lęborka miały miejsce raz na kilka miesięcy, a chodziło o to, by pospacerować po nowym nabytku, posłuchać jak szumią… trawy. Do słuchania nie było w sumie wiele więcej, gdyż wtedy było to po prostu puste pole, ale za to o niebagatelnej powierzchni 7 ha. Dziadkowi, rolnikowi, nic a nic ta pustka nie przeszkadzała.
– Kupiłem tę posesję, bo była w ofercie i spełniała moje oczekiwania – mówi. – Leżała na uboczu, w niewielkiej odległości od miejsca zamieszkania, w pobliżu rzeki Pogorzeliczanki. Oferta wydawała się bardzo atrakcyjna cenowo, a grunt nie wymagał nakładów.
Na swój własny sposób
Co było potem? Obserwacja!
– Mój zawód rolnika wziął się z naturalnego osobistego zapotrzebowania – przyznaje pan Stanisław. – Lubię rolnictwo, lubię przyrodę i lubię ją podglądać, czyli obserwować. Na mojej działce pozwoliłem więc działać przyrodzie i to ona wskazała na to, jak ją wykorzystać.
A natura, jak to ma w zwyczaju, wchodzi wszędzie tam, gdzie może, gdy się jej nie przeszkadza. Zupełnie jak w starej piosence Kory: „Czemu po mnie depczesz/I dlaczego kosisz/Chcę rosnąć i znikać/Na swój własny sposób”.
Mały Kuba był świadkiem właśnie takich procesów.
– Z czasem zaczęły pojawiać się samosiejki, które z biegiem lat przeobraziły się w niewielki lasek, a w końcu w pełnoprawny las – wspomina wnuczek. – Pusta przestrzeń przekształciła się w zróżnicowany krajobraz z sosnowym zagajnikiem, w którym jesienią można zbierać rydze, z brzozami, ścieżkami i polanami. Natura na tym skrawku ziemi dojrzewała razem ze mną.
Wielki świat i mała szopa
Dojrzewanie Kuby było tymczasem wielotorowe, a jeden z tych torów zawiódł go w szeroki świat, w który wyruszył jako osiemnastolatek. Wkrótce trafił na nauki przed szlachetne oblicze wykładowców architektury Uniwersytetu w Bath oraz londyńskiej UCL, czyli The Bartlett School of Architecture. Następnie zaniosło go do renomowanych pracowni europejskich – szwajcarskiej siedziby słynnego biura Herzog & de Meuron oraz niemieckiego i amerykańskiego oddziału Behnisch Architekten. Jego kwalifikacje zawodowe potwierdził Królewski Instytut Architektów Brytyjskich w Londynie, który wydał stosowne papiery. On sam ostatecznie zakotwiczył w Bazylei, gdzie założył własną pracownię, Studio Onu.
W międzyczasie dojrzewała też głowa dziadka. Do decyzji.
– Na działce powstała mała ostoja dla roślin i odwiedzających ten teren zwierząt, zapraszająca do częstego bywania i projektowania przestrzeni – wspomina pan Stanisław. – W końcu pojawił się pomysł stworzenia zaplecza mieszkalnego i maszynowego.
Gdy ma się w rodzinie osobę związaną z architekturą, kierunek, w jakim warto się udać po ewentualny projekt ewentualnego domu, wydaje się dość oczywisty. Nawet, jeśli osoba obdarowana takim zaufaniem jest dopiero w trakcie zdobywania zawodowych szlifów i to na dość wczesnym etapie tego procesu. Zwłaszcza, gdy początkowo myślimy, że chodzi o dość proste rozwiązania.
– Koncepcja, by coś tam wybudować, pojawiła się, gdy byłem studentem architektury i uważałem za coś zupełnie naturalnego, że dziadek zwrócił się do mnie z prośbą o pomysły – wspomina pan Kuba. – Na początku była to tylko idea wzniesienia prostej, drewnianej szopy na narzędzia. Z czasem jednak skala projektu urosła, choć duch skromności pozostał. Pierwsze szkice powstawały wiele lat temu, bardzo daleko od Kaszub, bo podczas mojego pobytu na praktykach w Bostonie.
Projektować świadomie
Muszę przyznać, że projektowanie dla bliskiego członka rodziny zdecydowanie nie jest łatwe. Czułem ogromną odpowiedzialność – a był to mój pierwszy niezależny projekt. Lata, które doprowadziły do realizacji Domu Las, to czas wielu długich rozmów – zarówno tych konstruktywnych, jak i tych, które prowadziły do nieporozumień. Trzeba pamiętać, że wartość, jaką architekt widzi w swojej pracy, oraz serce, które w nią wkłada, nie są łatwe do przekazania osobom spoza środowiska. Jako młody architekt włożyłem w ten projekt absolutnie wszystko. Wyzwanie polegało na tym, że moja rodzina nie do końca rozumiała, ile energii i wysiłku wymaga ten proces – dlaczego wszystko trwa tak długo, dlaczego każdy detal musi być dopracowany, dlaczego nawet drobne błędy wykonawcze muszą być poprawiane. W tamtym czasie jeszcze nie umiałem odpuszczać. Tej umiejętności dopiero się uczyłem.
Dom posadowiono na płycie fundamentowej, co zapewnia równomierne przeniesienie obciążeń na grunt i dobrą izolację od podłoża. Ściany wykonano w technologii tradycyjnej, jako przegrodę trójwarstwową – z warstwą konstrukcyjną, izolacją termiczną i warstwą elewacyjną. Dach oparty jest na konstrukcji z litego drewna sosnowego, wyeksponowanej we wnętrzu budynku.
Działka nie była objęta miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Ma charakter rolny, a projektowane budynki powstały jako siedlisko. W związku z tym konieczne było wystąpienie o decyzję o warunkach zabudowy. Została ona jednak wydana w formie bardzo ogólnej i nie wpłynęła w istotny sposób na rozwiązania architektoniczne.
Z perspektywy czasu widzę ponadczasowość tego domu. To miejsce, które naturalnie łączy pokolenia – o możliwość bywania w nim zabiegają zarówno dziadkowie, rodzice, jak i wnuki. Dom stał się przestrzenią wspólną, bliską naturze, która zbliża rodzinę i daje wytchnienie.
Patrzę na tę realizację jako na wielki przywilej – trafił mi się wyjątkowy inwestor, który dał mi przestrzeń, by wyrazić moją architektoniczną wrażliwość już na wczesnym etapie kariery. Ten projekt okazał się dla mnie punktem zwrotnym – przyniósł kolejne realizacje, nagrody, kontakty, przygody i bezcenne wspomnienia.
Nauczył mnie ufać swojej intuicji i walczyć o własną wizję. Dom Las zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu.
Pełne zanurzenie
Dziadek od początku dał wnuczkowi wolną rękę w kwestii bryły i konkretnych rozwiązań, zarówno na początkowym etapie projektu, gdy dotyczył on zaledwie szopy, jak i później, gdy już wiadomo było, że będzie chodzić o postawienie domu. A właściwie – solidnego domku wypoczynkowego, takiego do użytku głównie od wiosny do ciepłej fazy jesieni, bo ostatecznie na tej właśnie formule stanęło. Całość uzupełniać miał mały budynek na narzędzia czy materiały, stanowiący też rodzaj warsztatu.
– Wnuczek wiedział, czego mi potrzeba – mówi właściciel. – Rozmawialiśmy o tym często.
Często, ale bez wdawania się w zbyt wiele szczegółów.
– Dziadek zdefiniował skalę projektu i określił ramowe wytyczne – relacjonuje architekt. – Z perspektywy czasu mam poczucie, że wolałbym dostać od niego więcej wskazówek, bo część moich propozycji była dla niego zaskoczeniem.
Przystępując do projektu, jego autor postanowił zanurzyć go w kaszubskość, w jej tradycję, kulturę, historię, ducha, czyli we wszystko to, w czym w dużej mierze wzrastał i żył jego dziadek.
– Tak, moje kaszubskie pochodzenie zostało wzięte pod uwagę – przyznaje pan Stanisław.
Nie było to szukanie po omacku i od zera, bo przecież i pan Kuba miał w sobie kaszubską krew. Ta podróż do rodzinnych korzeni była jednak tym łatwiejsza, że została niejako organicznie połączona z ostatnimi latami studiów.
– Osadzenie projektu w duchu kultury kaszubskiej nastąpiło naturalnie – przyznaje architekt. – Była to nieformalna kontynuacja tematu, który podjąłem podczas studiów. Moja praca magisterska dotyczyła właśnie Kaszub. Zbierając do niej materiał, podróżowałem po regionie, odwiedzałem domy rdzennych Kaszubów, próbując zrozumieć, z czego składa się ów duch. Rozmawiałem z rolnikami, gospodyniami, poetami, dziećmi i seniorami. Samą działkę analizowałem pod kątem architektonicznym jako potencjalne miejsce projektu dyplomowego na studiach w Londynie. Ostatecznie wybrałem wtedy inną lokalizację, ale ten krajobraz pozostał we mnie żywy.
Jak żywa stawała też przed oczami pana Kuby… jego prababka.
– Projekt jest w pewnym sensie również hołdem dla mojej prababki Anny, mamy mojego dziadka – opowiada architekt. – Była to ostatnia rdzenna Kaszubka w naszej rodzinie.
Archetyp i wzorzec
Czy prababce podobałoby się to, co powstało w wyniku tych wszystkich peregrynacji i prób skonfrontowania ich ze współczesnością? Tego na razie się nie dowiemy, ale można założyć, że pewnie tak. Dom bowiem bardzo silnie nawiązuje do kaszubskiego wzorca prostej, użytkowej chaty. Jest to po prostu niedużej wielkości budynek z czerwonej cegły, przekryty dwuspadowym dachem, jakby wyłowiony z przeszłości, ale spięty z dniem dzisiejszym silnymi elewacyjnymi aplikacjami w postaci jasnej blachy dachowej i efektownych, wykonanych z polerowanej siatki cięto-ciągnionej, okiennic oraz przesłon dużych przeszkleń tarasowych.
Kaszubskie są: cegła elewacyjna, pochodząca z lokalnej cegielni, którą pomagał układać lokalny mistrz tego materiału, pan Andrzej, a także ceglany ornament, wzbogacający mury domu o rytmicznie wystające z lica ścian kostki. Ciekawe jednak, że akurat ten wzór nawiązuje nie tyle do lokalnej architektury, w której zdobienia nie pełniły aż tak znaczącej roli, ile do sztuki użytkowej regionu, czyli przede wszystkim kaszubskich haftów, a także malowideł umieszczanych czy to na drewnie, czy na ceramice. Kaszubski jest też ogień, który można wydobyć z paleniska, zbudowanego między domem a budynkiem gospodarczym. Wpisano je w formę kręgu, archetypiczną dla wielu dawnych kultur.
Ciepło, krocz za mną
Ogień musiał wkroczyć też do środka domu, jako tradycyjne kaszubskie źródło ciepła i symbol poczucia bezpieczeństwa. Architekt uczynił z niego niemal centralny element parteru, w postaci kominka opalanego drewnem zbieranym z posesji. Kominek został wmontowany w ścianę, która zamyka otwartą część dzienną, a za sobą skrywa z jednej strony łazienkę, a z drugiej sypialnię. Dzięki temu, że jest dwustronny, może ogrzewać wszystkie te przestrzenie.
Dom jest ciepły, bo energooszczędność od początku stanowiła istotny wymiar projektu.
– Mimo że budżet nie pozwalał na zastosowanie najnowszych technologii, zrobiliśmy wszystko, co możliwe w ramach tradycyjnych metod budowlanych, aby zadbać o ten aspekt – tłumaczy architekt. – Wnętrza ogrzewane są na dwa sposoby: poprzez kominek oraz za pomocą mat grzewczych na podczerwień, umieszczonych na całej powierzchni podłóg. Ogrzewanie podczerwienią działa punktowo i bezpośrednio: emitowana fala cieplna nagrzewa obiekty i osoby, a nie samo powietrze, co pozwala ograniczyć straty ciepła i zapewnia szybkie, równomierne odczucie komfortu termicznego.
Brzmi ciekawie, zwłaszcza, że chodzi „zaledwie” o obiekt sezonowy, ale pamiętajmy, że jednak przystosowany do tego, by można go było użytkować cały rok, nawet zimą.
– Ściany zewnętrzne mają konstrukcję trójwarstwową i grubość przekraczającą pół metra – wyjaśnia architekt. – Dzięki temu zimą dom bardzo dobrze utrzymuje ciepło, a latem pozostaje przyjemnie chłodny. W regulacji temperatury pomagają również okiennice, które odbijają część promieni słonecznych, działając jak pasywny filtr przeciwsłoneczny. Dach ocieplono od zewnątrz, w technologii nakrokwiowej, przy użyciu płyt PIR, czyli materiału o bardzo niskim współczynniku przewodzenia ciepła. Takie rozwiązanie umożliwiło wyeksponowanie konstrukcji dachu we wnętrzu i zwiększyło efektywność energetyczną przegrody.
Klimaty środka
Kaszubskie akcenty i odwołania widzimy też w wyposażeniu – zwłaszcza w stole jadalnianym i niziutkim stoliku kawowym. W obu meblach ciekawie nawiązano do toczonych elementów nóg tradycyjnych stołów czy ław. Wbrew pozorom jednak nie z kultury kaszubskiej zostało zaczerpnięte coś, co może wyglądać na drewniany zydel sprzed wieków, a jest hiszpańskim hokerem Marbella, stanowiącym ikonę iberyjskiego designu lat 70. ubiegłego wieku.
Architekt nazwał ten projekt Dom Las. Czy widać ów las we wnętrzu? Na pewno jest obecny w sosnowym drewnie, z którego wykonano belki stropowe i konstrukcję antresoli, mieszczącej gościnną sypialnię. To drewno jest dobrze wyeksponowane i widać, że nie znalazło się tu na doczepkę. Las wdziera się też połaciami szkliwionych na zielono kafli, obecnych nad kuchnią, a także w zielonym masywie łukowato wygiętych ścian łazienki, w której można się poczuć niemal jak w leśnej, zacienionej gęstwinie.
Parkowy relaks domowy
Jak w tym wszystkim odnajduje się sam właściciel?
– Dom pozwala odwiedzać działkę w każdych warunkach pogodowych i o każdej porze roku – mówi pan Stanisław. – Jest przytulny i chce się w nim przebywać. Można tu rewelacyjnie odpoczywać psychicznie. Ułatwia też nocne podglądanie zwierząt, co od czasu do czasu robię.
Do rzeki jest kilkaset metrów, las rozciąga się naprzeciwko rzeki, od zachodu, zaś południową granicę posesji wyznacza nasyp kolejowy. Jak czytamy w opisie projektu, cały rozległy obszar pomiędzy tymi elementami pejzażu pan Stanisław swoją wieloletnią aktywnością przyrodniczą przeobraził „w piękny, niemal parkowy teren z sosnowym lasem, zagajnikami brzóz, młodymi dębami, polanami i spacerowymi przecinkami.” Wszystkie te miejsca odwiedzają dziki, sarny, zające. Nad rzeką buszują bobry. Las, parkowa łąka, woda i dom – wszystko stapia się w jedną całość.
– Utrzymanie estetycznego wyglądu posesji oznacza oczywiście konieczność ciągłej pracy – przyznaje właściciel. – Moc przyrody jest nieobliczalna. Tygodniowe opóźnienie koszenia, plewienia wymaga sporo nakładu ręcznej i maszynowej pracy. Wszystko dookoła stale rośnie. Pracy na co dzień nie brakuje. Las też wymaga pielęgnacji. Nie nudzę się.
Jak widać, stanowiący centrum tego uniwersum prezent od wnuczka się sprawdził. A nawet więcej.
– W dużej mierze ten projekt zawiera moje marzenia – podsumowuje pan Stanisław.
Skomentuj:
Dom Las