Remont domu w Konstancinie - dom, świadek historii
W mury tego domu została wpisana przeszłość. Nakładające się na siebie kolejne etapy polskiej historii zostawiły ślad na każdym domowym wnętrzu. Jego właściciele, choć cenią sobie nowoczesność, postanowili nie pozbawiać budynku tego piętna. Wygląd wnętrza domu oddaje charakter tego rodzaju podwarszawskich siedlisk rodzinnych przedwojennej inteligencji i łączy się w spójną całość z architektoniczną formą budynku.
1 z 18
2 z 18
3 z 18
4 z 18
5 z 18
6 z 18
7 z 18
8 z 18
9 z 18
10 z 18
11 z 18
12 z 18
13 z 18
14 z 18
15 z 18
16 z 18
17 z 18
18 z 18
Powierzchnia domu: 187 m2
Powierzchnia działki: 2500 m2
Projekt przebudowy domu: architekt Bohdan Ufnalewski
Będąc studentem Politechniki Warszawskiej, Jacek Ufnalewski należał do tych nielicznych szczęśliwców, którym na początku lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku udało się otrzymać paszport na wyjazd do Europy Zachodniej, a konkretnie do Francji. Kierowała nim oczywista potrzeba oderwania się od komunistycznej "nierzeczywistości", zmierzenia się z tym, czym kusił i co oferował wolny świat. Do Paryża dotarł na popularnym motorze, zwanym wuefemką. Nie znał języka, nie miał kontaktów, ani żadnych poleceń, a początkowo nie miał też dachu nad głową. Sypiał więc w Lasku Bulońskim, z przywiązanym do nogi motocyklem, żeby uchronić go przed kradzieżą. A jednak przetrwał i poradził sobie. Obecnie biegle posługuje się francuskim, ma przepiękną posiadłość na Riwierze i liczne patenty usprawniające działania silników wysokoprężnych, które dziś - gdy jest na emeryturze - pozwalają mu na dostatnie życie i kultywowanie samochodowego hobby. Będąc obywatelem Polski, jest też obywatelem Francji, ale także - dzięki pozycji w swojej branży - obywatelem świata, który przejechał wzdłuż i wszerz propagując i wdrażając swoje wynalazki.
Wierny tradycjom
Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, Jacek Ufnalewski kupił pochodzącą z 1924 roku willę w Konstancinie-Jeziornie, w której zamieszkał z żoną i dwojgiem dzieci. Tym, co skłoniło go do ponownego osiedlenia się w miejscu urodzenia, było spełnienie oczekiwań ojca, uczestnika wojny 1920 roku, kawalerzysty, ciężko rannego w czasie wojny 1939 roku, który uważał, że jego dzieci powinny - niezależnie od istniejącego nieakceptowanego systemu - w rodzinnym kraju realizować swoje pasje. Kupno domu to była - jak wspomina pan Jacek - transakcja jego życia. Zapłacił za niego i za ogród (5 tys. m. kw.) 5 tys. dolarów. Tyle bowiem kosztował samochód peugeot 308, wymieniony za stylową willę.
Historia domu
Budynek był w bardzo złym stanie. Stał się bowiem ofiarą przypadkowych lokatorów, których ówczesne władze chciały się pozbyć ze stołecznego miasta. Dewastacji sprzyjało także nadmierne zagęszczenie - w każdym pokoju mieszkała jedna rodzina.
Kiedy nowi właściciele objęli posesję, budynek nadawał się do generalnego remontu. Dach przeciekał, zgniły częściowo belki stropowe, ściany nasiąkły wilgocią, wypaczyły się ramy okienne. W jeszcze gorszym stanie był dawny domek stangreta z sąsiadującym budynkiem stajni i wozowni.
Ponadto, okazało się, że w domu nie ma kanalizacji. Na dodatek za ubikację służyły dwie komórki pod płotem.
Remontowania etap pierwszy
Nowi gospodarze, walcząc z rynkowymi brakami lat siedemdziesiątych, starali się jak najlepiej ochronić budynek przed dalszymi zniszczeniami. Jak się da zabezpieczano dach, by nie przeciekał; trzeba było położyć nowe tynki, doprowadzić do porządku podłogi i wyremontować piece, jednocześnie wymieniono też zdewastowaną instalację elektryczną. Oczywiście zajęto się też urządzeniem sanitariatów. Nowi gospodarze założyli instalację wodno-kanalizacyjną, przywracając tym samym dom cywilizacji.
W rezultacie tych prac, po powstaniu w domu normalnych toalet, można było wyznaczyć nowe funkcje stojącym pod płotem komórkom. Właściciel nie miał z tym żadnych kłopotów. Znany ze swego samochodowego hobby, postanowił przekształcić je w garaże na swoje zabytkowe auta.
Miejsce na samochody
Niestety, stan techniczny komórek okazał się jeszcze gorszy niż ich wygląd. W rezultacie, gospodarz zdecydował się je wyburzyć i wybudować garaż z prawdziwego zdarzenia: na dwa samochody, z obszernym pomieszczeniem warsztatowym.
Trudność polegała na tym, że w tamtych czasach materiały budowlane były dobrami deficytowymi. Pan Jacek nie poddał się jednak przeciwnościom socjalistycznej rzeczywistości. W nieodległej papierni zaopatrzył się w zalegający na składowisku żużel. Dokupił stosowną ilość piasku i pochodzącego z niezbyt legalnego źródła cementu, po czym zbudował drewniane formy do produkcji pustaków. Przy pomocy wynajętego robotnika wykonał ich 1300 sztuk. - Zapełniłem nimi prawie całą przestrzeń ogrodu - wspomina. - A potem raz, dwa wznieśliśmy garaż wraz zapleczem.
Wprzęgnięty w historię
Właściciele niedługo cieszyli się swoim jako tako wyremontowanym domem w Konstancinie. Wpływ na to miały wydarzenia polityczne lat osiemdziesiątych. W 1981 roku rodzina Ufnalewskich wyjechała na urlop do Francji, gdzie zastał ich stan wojenny. Do Polski powrócili dopiero po wielu latach. W opuszczonym konstancińskim domu zamieszkali czasowo członkowie rodziny.
Mieszkańcy dbali o dom, jak umieli. Na rynku budowlanym w tym czasie jednak niewiele się działo dobrego, a ponieważ wszyscy wtedy zajmowali się zupełnie innymi sprawami, problemy domu zeszły na drugi plan.
Dopiero powrót do kraju państwa Ufnalewskich oznaczał nadejście nowego etapu w dziejach budynku.
Powierzchnia działki: 2500 m2
Projekt przebudowy domu: architekt Bohdan Ufnalewski
Będąc studentem Politechniki Warszawskiej, Jacek Ufnalewski należał do tych nielicznych szczęśliwców, którym na początku lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku udało się otrzymać paszport na wyjazd do Europy Zachodniej, a konkretnie do Francji. Kierowała nim oczywista potrzeba oderwania się od komunistycznej "nierzeczywistości", zmierzenia się z tym, czym kusił i co oferował wolny świat. Do Paryża dotarł na popularnym motorze, zwanym wuefemką. Nie znał języka, nie miał kontaktów, ani żadnych poleceń, a początkowo nie miał też dachu nad głową. Sypiał więc w Lasku Bulońskim, z przywiązanym do nogi motocyklem, żeby uchronić go przed kradzieżą. A jednak przetrwał i poradził sobie. Obecnie biegle posługuje się francuskim, ma przepiękną posiadłość na Riwierze i liczne patenty usprawniające działania silników wysokoprężnych, które dziś - gdy jest na emeryturze - pozwalają mu na dostatnie życie i kultywowanie samochodowego hobby. Będąc obywatelem Polski, jest też obywatelem Francji, ale także - dzięki pozycji w swojej branży - obywatelem świata, który przejechał wzdłuż i wszerz propagując i wdrażając swoje wynalazki.
Wierny tradycjom
Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, Jacek Ufnalewski kupił pochodzącą z 1924 roku willę w Konstancinie-Jeziornie, w której zamieszkał z żoną i dwojgiem dzieci. Tym, co skłoniło go do ponownego osiedlenia się w miejscu urodzenia, było spełnienie oczekiwań ojca, uczestnika wojny 1920 roku, kawalerzysty, ciężko rannego w czasie wojny 1939 roku, który uważał, że jego dzieci powinny - niezależnie od istniejącego nieakceptowanego systemu - w rodzinnym kraju realizować swoje pasje. Kupno domu to była - jak wspomina pan Jacek - transakcja jego życia. Zapłacił za niego i za ogród (5 tys. m. kw.) 5 tys. dolarów. Tyle bowiem kosztował samochód peugeot 308, wymieniony za stylową willę.
Historia domu
Budynek był w bardzo złym stanie. Stał się bowiem ofiarą przypadkowych lokatorów, których ówczesne władze chciały się pozbyć ze stołecznego miasta. Dewastacji sprzyjało także nadmierne zagęszczenie - w każdym pokoju mieszkała jedna rodzina.
Kiedy nowi właściciele objęli posesję, budynek nadawał się do generalnego remontu. Dach przeciekał, zgniły częściowo belki stropowe, ściany nasiąkły wilgocią, wypaczyły się ramy okienne. W jeszcze gorszym stanie był dawny domek stangreta z sąsiadującym budynkiem stajni i wozowni.
Ponadto, okazało się, że w domu nie ma kanalizacji. Na dodatek za ubikację służyły dwie komórki pod płotem.
Remontowania etap pierwszy
Nowi gospodarze, walcząc z rynkowymi brakami lat siedemdziesiątych, starali się jak najlepiej ochronić budynek przed dalszymi zniszczeniami. Jak się da zabezpieczano dach, by nie przeciekał; trzeba było położyć nowe tynki, doprowadzić do porządku podłogi i wyremontować piece, jednocześnie wymieniono też zdewastowaną instalację elektryczną. Oczywiście zajęto się też urządzeniem sanitariatów. Nowi gospodarze założyli instalację wodno-kanalizacyjną, przywracając tym samym dom cywilizacji.
W rezultacie tych prac, po powstaniu w domu normalnych toalet, można było wyznaczyć nowe funkcje stojącym pod płotem komórkom. Właściciel nie miał z tym żadnych kłopotów. Znany ze swego samochodowego hobby, postanowił przekształcić je w garaże na swoje zabytkowe auta.
Miejsce na samochody
Niestety, stan techniczny komórek okazał się jeszcze gorszy niż ich wygląd. W rezultacie, gospodarz zdecydował się je wyburzyć i wybudować garaż z prawdziwego zdarzenia: na dwa samochody, z obszernym pomieszczeniem warsztatowym.
Trudność polegała na tym, że w tamtych czasach materiały budowlane były dobrami deficytowymi. Pan Jacek nie poddał się jednak przeciwnościom socjalistycznej rzeczywistości. W nieodległej papierni zaopatrzył się w zalegający na składowisku żużel. Dokupił stosowną ilość piasku i pochodzącego z niezbyt legalnego źródła cementu, po czym zbudował drewniane formy do produkcji pustaków. Przy pomocy wynajętego robotnika wykonał ich 1300 sztuk. - Zapełniłem nimi prawie całą przestrzeń ogrodu - wspomina. - A potem raz, dwa wznieśliśmy garaż wraz zapleczem.
Wprzęgnięty w historię
Właściciele niedługo cieszyli się swoim jako tako wyremontowanym domem w Konstancinie. Wpływ na to miały wydarzenia polityczne lat osiemdziesiątych. W 1981 roku rodzina Ufnalewskich wyjechała na urlop do Francji, gdzie zastał ich stan wojenny. Do Polski powrócili dopiero po wielu latach. W opuszczonym konstancińskim domu zamieszkali czasowo członkowie rodziny.
Mieszkańcy dbali o dom, jak umieli. Na rynku budowlanym w tym czasie jednak niewiele się działo dobrego, a ponieważ wszyscy wtedy zajmowali się zupełnie innymi sprawami, problemy domu zeszły na drugi plan.
Dopiero powrót do kraju państwa Ufnalewskich oznaczał nadejście nowego etapu w dziejach budynku.
Właściciele wrócili do Polski z zamiarem pozostania tu już na stałe. Konstanciński dom miał się odtąd stać ich najważniejszą siedzibą - rodzinną przystanią, w której wszyscy się będą czuli komfortowo i pewnie.
Nowa sytuacja skłoniła właścicieli do kolejnych remontowych przedsięwzięć. Uznali, że dom należy na nowo przystosować do ich potrzeb i do nowych czasów. Wiązało się to z generalną przebudową wnętrza budynku. Poprzednie remonty polegały przecież głównie na zapobieganiu jego degradacji, spowodowanej upływem czasu i dewastującymi poczynaniami jego kwaterunkowych lokatorów.
Przebudowy podjął się brat pana domu, architekt Bohdan Ufnalewski.
Otwieranie przestrzeni
Dawny układ wnętrza budynku był charakterystyczny dla sposobu kształtowania przestrzeni mieszkalnej w latach przed- i powojennych. Polegał on na tworzeniu wielu pomieszczeń stanowiących osobną, zamkniętą całość. Komunikacja pomiędzy nimi była możliwa jedynie przez każdorazowe otwarcie dzielących ich drzwi. Ten układ, nieprzystający do współczesnych potrzeb mieszkańców, został decyzją architekta i właścicieli częściowo zmieniony. Poszczególnym pomieszczeniom nadano nowe funkcje i połączono je dodatkowymi przejściami.
W miejsce drewnianej przybudówki, przez którą wchodziło się wprost do pomieszczenia kuchennego, pojawił się stylowy ganek z daszkiem krytym dachówką, wspartym na czworokątnym słupie (zdjęcie). Dopiero z niego prowadzi wejście do sieni, i dalej - do wc, salonu i kuchni, gdzie zamiast pieca węglowego pojawiły się nowoczesne urządzenia. Obok ganku dostawiono ogród zimowy (zdjęcie), z którego, niczym z werandy, również można się dostać do salonu z kominkiem, a stamtąd - do obszernego holu. Hol z kolei szerokim wejściem łączy się z jadalnią, do której przylega pomieszczenie kuchni. Przebudowana i odpowiednio wyposażona łazienka pozostała w tym samym miejscu, ale można do niej wejść zarówno od strony kuchni, sieni, jak i salonu.
Na poddaszu zdecydowano się nie zmieniać pierwotnego układu wnętrza. Jak dawniej znajdują się tu trzy sypialnie z łazienką i niewielkim holem pełniącym funkcję pomieszczenia tv. Dokonano natomiast naprawy nadwerężonych końcówek belek osadzonych w murze, stanowiących część drewnianego stropu. Założono na nie po obu ich stronach stalowe ceowniki. Jednocześnie ocieplono wełną mineralną przemarzające ściany konstrukcji "pruskiego muru", a na drewnianym ruszcie nią wypełnionym umocowano płyty kartonowo-gipsowe. W dachu umieszczono dwa okna doświetlające jeden z pokoi i łazienkę.
Otoczenie domu
Dom usytuowany jest prawie w środku otaczającego go ogrodu - domeny pani domu. Bliski jest on formule ogrodu angielskiego z jego swobodnie i malowniczo rozmieszczonymi grupami drzew i krzewów, trawnikiem od frontu i barwnymi rabatami kwiatów.
Prócz zabudowań garażowych na terenie posesji znajduje się jeszcze tak zwany domek stangreta. W ostatnim czasie również on uległo korzystnej przemianie. Przez lata znajdował się w bardzo złym stanie. Zawalony dach i zmurszałe krokwie wymagały naprawy i wymiany. Części prac dokonano jeszcze w latach siedemdziesiątych. Natomiast jednocześnie z przebudową wnętrza rodzinnej siedziby, w rezultacie działań brata architekta, mieszkanie stangreta zostało przekształcone w wygodny domek gościnny. Na parterze zaprojektowano duży pokój dzienny z aneksem kuchennym i łazienką, na piętrze zaś sypialnię. Do domku dostawiono wiatę na drewno do kominka i połączono ją z budynkiem garażu, tworząc spójną architektoniczną całość, będącą dopełnieniem całego założenia.
Nowa sytuacja skłoniła właścicieli do kolejnych remontowych przedsięwzięć. Uznali, że dom należy na nowo przystosować do ich potrzeb i do nowych czasów. Wiązało się to z generalną przebudową wnętrza budynku. Poprzednie remonty polegały przecież głównie na zapobieganiu jego degradacji, spowodowanej upływem czasu i dewastującymi poczynaniami jego kwaterunkowych lokatorów.
Przebudowy podjął się brat pana domu, architekt Bohdan Ufnalewski.
Otwieranie przestrzeni
Dawny układ wnętrza budynku był charakterystyczny dla sposobu kształtowania przestrzeni mieszkalnej w latach przed- i powojennych. Polegał on na tworzeniu wielu pomieszczeń stanowiących osobną, zamkniętą całość. Komunikacja pomiędzy nimi była możliwa jedynie przez każdorazowe otwarcie dzielących ich drzwi. Ten układ, nieprzystający do współczesnych potrzeb mieszkańców, został decyzją architekta i właścicieli częściowo zmieniony. Poszczególnym pomieszczeniom nadano nowe funkcje i połączono je dodatkowymi przejściami.
W miejsce drewnianej przybudówki, przez którą wchodziło się wprost do pomieszczenia kuchennego, pojawił się stylowy ganek z daszkiem krytym dachówką, wspartym na czworokątnym słupie (zdjęcie). Dopiero z niego prowadzi wejście do sieni, i dalej - do wc, salonu i kuchni, gdzie zamiast pieca węglowego pojawiły się nowoczesne urządzenia. Obok ganku dostawiono ogród zimowy (zdjęcie), z którego, niczym z werandy, również można się dostać do salonu z kominkiem, a stamtąd - do obszernego holu. Hol z kolei szerokim wejściem łączy się z jadalnią, do której przylega pomieszczenie kuchni. Przebudowana i odpowiednio wyposażona łazienka pozostała w tym samym miejscu, ale można do niej wejść zarówno od strony kuchni, sieni, jak i salonu.
Na poddaszu zdecydowano się nie zmieniać pierwotnego układu wnętrza. Jak dawniej znajdują się tu trzy sypialnie z łazienką i niewielkim holem pełniącym funkcję pomieszczenia tv. Dokonano natomiast naprawy nadwerężonych końcówek belek osadzonych w murze, stanowiących część drewnianego stropu. Założono na nie po obu ich stronach stalowe ceowniki. Jednocześnie ocieplono wełną mineralną przemarzające ściany konstrukcji "pruskiego muru", a na drewnianym ruszcie nią wypełnionym umocowano płyty kartonowo-gipsowe. W dachu umieszczono dwa okna doświetlające jeden z pokoi i łazienkę.
Otoczenie domu
Dom usytuowany jest prawie w środku otaczającego go ogrodu - domeny pani domu. Bliski jest on formule ogrodu angielskiego z jego swobodnie i malowniczo rozmieszczonymi grupami drzew i krzewów, trawnikiem od frontu i barwnymi rabatami kwiatów.
Prócz zabudowań garażowych na terenie posesji znajduje się jeszcze tak zwany domek stangreta. W ostatnim czasie również on uległo korzystnej przemianie. Przez lata znajdował się w bardzo złym stanie. Zawalony dach i zmurszałe krokwie wymagały naprawy i wymiany. Części prac dokonano jeszcze w latach siedemdziesiątych. Natomiast jednocześnie z przebudową wnętrza rodzinnej siedziby, w rezultacie działań brata architekta, mieszkanie stangreta zostało przekształcone w wygodny domek gościnny. Na parterze zaprojektowano duży pokój dzienny z aneksem kuchennym i łazienką, na piętrze zaś sypialnię. Do domku dostawiono wiatę na drewno do kominka i połączono ją z budynkiem garażu, tworząc spójną architektoniczną całość, będącą dopełnieniem całego założenia.
Zapisz się na NEWSLETTER. Co tydzień najnowsze wiadomości o budowie, remoncie i wykańczaniu wnętrz w Twojej poczcie e-mail: Zobacz przykład
>
Skomentuj:
Remont domu w Konstancinie - dom, świadek historii