Dom na miarę potrzeb
Zbyt ciasna działka uniemożliwiła nam wzniesienie na niej domu według projektu gotowego. Zamówiliśmy droższy projekt indywidualny, ale za to mamy dom, który spełnia wszystkie nasze wymagania.
1 z 2
2 z 2
Kupno działki o szerokości 20 m nie było najlepszym posunięciem, zwłaszcza że planowaliśmy dom z dużym, podwójnym garażem, a na dodatek marzyliśmy o stworzeniu wokół budynku odpowiednio dużej strefy prywatnej. Nie po to przecież zdecydowaliśmy się zbudować dom na wsi, by znowu żyć w tłoku. Na pocieszenie za sąsiadów mamy wieloletnich przyjaciół, a nie obcych ludzi, ale ostrzegamy, że ciasna działka może być źródłem dyskomfortu również z powodu braku poczucia intymności.
Czytaj także:
Droga do domu
Zanim dorobiliśmy się własnego domu, przeszliśmy drogę typową dla wielu polskich małżeństw. Najpierw mieszkaliśmy z Elą u moich rodziców, potem przenieśliśmy się do mieszkań - najpierw wynajmowanych, w końcu do własnego. W międzyczasie, jak typowe mieszczuchy, kupiliśmy czterystumetrową działkę rekreacyjną, by mieć gdzie wyjechać na weekend. Cieszyło nas, że zaledwie 25 km od miasta mamy kawałek własnego trawnika, na nim wygodny drewniany domek (56 m2), a w pobliżu kilkoro przyjaciół.
Po pewnym czasie takie sobotnio-niedzielne wypady przestały nam jednak wystarczać. Zaczęliśmy myśleć o kupnie działki budowlanej i o wzniesieniu domu z prawdziwego zdarzenia. Podobne plany mieli nasi przyjaciele. Wszyscy chcieliśmy zamieszkać w pobliżu naszych działek rekreacyjnych, bo okolica była znajoma i dobrze uzbrojona w media.
Wkrótce razem z żoną kupiliśmy posesję. Obok zdecydowali się zamieszkać nasi przyjaciele. Nasza parcela była 2,5-krotnie większa od starej działki rekreacyjnej. Wydawało się nam wówczas, że będzie w sam raz - tym bardziej, że nie chcieliśmy brać sobie na głowę zbyt dużego ogrodu do utrzymania. Wiedzieliśmy już, jak wiele pracy wymaga zagospodarowanie zieleni.
Czytaj także:
Pomysły na oszczędności i wygodę
Wszystko szło jak z płatka do chwili, gdy zaczęliśmy szukać gotowego projektu. Ku naszemu zdumieniu nie mogliśmy znaleźć niczego, co by nam odpowiadało i zarazem nadawało się na naszą działkę!
Okazało się (i niech to będzie przestrogą dla innych), że bardzo trudno jest znaleźć katalogowy dom z podwójnym garażem, który zmieściłby się na działce o szerokości 20 m.
Kładąc nacisk na takie elementy jak bliskość mediów, dobrą komunikację oraz bezpieczeństwo, mniejszą wagę przywiązywaliśmy do kształtu posesji. To był podstawowy błąd.
Chcąc nie chcąc, musieliśmy zamówić projekt indywidualny. To rozwiązanie, choć sporo droższe od projektu gotowego, zadziałało jednak na naszą korzyść. Mamy dom zaprojektowany zgodnie z naszymi marzeniami i - co najważniejsze - umiejętnie wpisany w niefortunne gabaryty działki.
Czytaj także:
Co nam się udało, a co nie
Wąska działka szczęśliwie ukróciła nasze zapędy do powiększania domu. A apetyt na przestrzeń mieliśmy spory! Dziś się śmiejemy, że zachowywaliśmy się jak typowi ludzie z bloku. Teraz już wiemy, że zbyt duży dom to nie tylko dodatkowy kłopot, ale i koszty.
Planując przyszły dom, staraliśmy się, by miał wewnętrzną komunikację z garażem, koniecznie mieszczącym dwa samochody, i warsztat do majsterkowania. Przy kotłowni umieściliśmy pralnię z suszarnią, a przy kuchni - spiżarnię. To ostatnie rozwiązanie polecamy szczególnie, ponieważ jest ogromnie wygodne i sprawdza się na co dzień.
Rzutem na taśmę zrezygnowaliśmy z drugiej gościnnej łazienki na parterze, na korzyść spiżarni, i nie żałujemy!
Zależało nam też na zadaszonym tarasie. I taki mamy. Długość działki pozwoliła również na postawienie na tyłach ogrodu domku ogrodnika z drewutnią oraz schowkiem na sprzęt ogrodniczy i sportowy. Polecamy!
W określaniu wytycznych dla projektantki prym wiodła moja żona Ela. To ona wymyśliła, żeby nasza sypialnia i łazienka znalazły się na parterze, w sąsiedztwie strefy dziennej. Na poddaszu ulokowane zostały pokoje syna i córki. Taki układ znakomicie się sprawdza, bo dorastające dzieci mają swoją oddzielną przestrzeń, a my nie musimy pokonywać schodów.
Obliczyliśmy, że najłatwiej i najtaniej ogrzejemy dom gazem ziemnym i kominkiem z rozprowadzeniem ciepła. Mamy świadomość, że moglibyśmy oszczędzić nieco na kosztach ogrzewania domu, gdybyśmy nieco obniżyli temperaturę we wnętrzach, jednak utrzymujemy ją na poziomie 22°C, bo lubimy - a zwłaszcza córka - gdy w domu jest ciepło.
Koszty przyłącza gazu ziemnego o długości 140 m, oszacowany na 12 tys. zł, udało się nam podzielić z dwojgiem sąsiadów. Sprawiło to, że musieliśmy za nie zapłacić jedynie 4 tys. zł.
Niepotrzebnie wydaliśmy jednak pieniądze na wybudowanie szamba. Ku naszemu zaskoczeniu, miesiąc po przeprowadzce podłączono nasz dom do miejskiej kanalizacji, której budowa niespodziewanie (pewnie ze względu na gminne wybory) nabrała przyspieszenia.
Szambo służy nam teraz jako zbiornik na wodę do podlewania ogrodu.
Czytaj także:
Droga do domu
Zanim dorobiliśmy się własnego domu, przeszliśmy drogę typową dla wielu polskich małżeństw. Najpierw mieszkaliśmy z Elą u moich rodziców, potem przenieśliśmy się do mieszkań - najpierw wynajmowanych, w końcu do własnego. W międzyczasie, jak typowe mieszczuchy, kupiliśmy czterystumetrową działkę rekreacyjną, by mieć gdzie wyjechać na weekend. Cieszyło nas, że zaledwie 25 km od miasta mamy kawałek własnego trawnika, na nim wygodny drewniany domek (56 m2), a w pobliżu kilkoro przyjaciół.
Po pewnym czasie takie sobotnio-niedzielne wypady przestały nam jednak wystarczać. Zaczęliśmy myśleć o kupnie działki budowlanej i o wzniesieniu domu z prawdziwego zdarzenia. Podobne plany mieli nasi przyjaciele. Wszyscy chcieliśmy zamieszkać w pobliżu naszych działek rekreacyjnych, bo okolica była znajoma i dobrze uzbrojona w media.
Wkrótce razem z żoną kupiliśmy posesję. Obok zdecydowali się zamieszkać nasi przyjaciele. Nasza parcela była 2,5-krotnie większa od starej działki rekreacyjnej. Wydawało się nam wówczas, że będzie w sam raz - tym bardziej, że nie chcieliśmy brać sobie na głowę zbyt dużego ogrodu do utrzymania. Wiedzieliśmy już, jak wiele pracy wymaga zagospodarowanie zieleni.
Czytaj także:
Pomysły na oszczędności i wygodę
Wszystko szło jak z płatka do chwili, gdy zaczęliśmy szukać gotowego projektu. Ku naszemu zdumieniu nie mogliśmy znaleźć niczego, co by nam odpowiadało i zarazem nadawało się na naszą działkę!
Okazało się (i niech to będzie przestrogą dla innych), że bardzo trudno jest znaleźć katalogowy dom z podwójnym garażem, który zmieściłby się na działce o szerokości 20 m.
Kładąc nacisk na takie elementy jak bliskość mediów, dobrą komunikację oraz bezpieczeństwo, mniejszą wagę przywiązywaliśmy do kształtu posesji. To był podstawowy błąd.
Chcąc nie chcąc, musieliśmy zamówić projekt indywidualny. To rozwiązanie, choć sporo droższe od projektu gotowego, zadziałało jednak na naszą korzyść. Mamy dom zaprojektowany zgodnie z naszymi marzeniami i - co najważniejsze - umiejętnie wpisany w niefortunne gabaryty działki.
Czytaj także:
Co nam się udało, a co nie
Wąska działka szczęśliwie ukróciła nasze zapędy do powiększania domu. A apetyt na przestrzeń mieliśmy spory! Dziś się śmiejemy, że zachowywaliśmy się jak typowi ludzie z bloku. Teraz już wiemy, że zbyt duży dom to nie tylko dodatkowy kłopot, ale i koszty.
Planując przyszły dom, staraliśmy się, by miał wewnętrzną komunikację z garażem, koniecznie mieszczącym dwa samochody, i warsztat do majsterkowania. Przy kotłowni umieściliśmy pralnię z suszarnią, a przy kuchni - spiżarnię. To ostatnie rozwiązanie polecamy szczególnie, ponieważ jest ogromnie wygodne i sprawdza się na co dzień.
Rzutem na taśmę zrezygnowaliśmy z drugiej gościnnej łazienki na parterze, na korzyść spiżarni, i nie żałujemy!
Zależało nam też na zadaszonym tarasie. I taki mamy. Długość działki pozwoliła również na postawienie na tyłach ogrodu domku ogrodnika z drewutnią oraz schowkiem na sprzęt ogrodniczy i sportowy. Polecamy!
W określaniu wytycznych dla projektantki prym wiodła moja żona Ela. To ona wymyśliła, żeby nasza sypialnia i łazienka znalazły się na parterze, w sąsiedztwie strefy dziennej. Na poddaszu ulokowane zostały pokoje syna i córki. Taki układ znakomicie się sprawdza, bo dorastające dzieci mają swoją oddzielną przestrzeń, a my nie musimy pokonywać schodów.
Obliczyliśmy, że najłatwiej i najtaniej ogrzejemy dom gazem ziemnym i kominkiem z rozprowadzeniem ciepła. Mamy świadomość, że moglibyśmy oszczędzić nieco na kosztach ogrzewania domu, gdybyśmy nieco obniżyli temperaturę we wnętrzach, jednak utrzymujemy ją na poziomie 22°C, bo lubimy - a zwłaszcza córka - gdy w domu jest ciepło.
Koszty przyłącza gazu ziemnego o długości 140 m, oszacowany na 12 tys. zł, udało się nam podzielić z dwojgiem sąsiadów. Sprawiło to, że musieliśmy za nie zapłacić jedynie 4 tys. zł.
Niepotrzebnie wydaliśmy jednak pieniądze na wybudowanie szamba. Ku naszemu zaskoczeniu, miesiąc po przeprowadzce podłączono nasz dom do miejskiej kanalizacji, której budowa niespodziewanie (pewnie ze względu na gminne wybory) nabrała przyspieszenia.
Szambo służy nam teraz jako zbiornik na wodę do podlewania ogrodu.
Skomentuj:
Dom na miarę potrzeb