Dom w amerykańskim stylu
Kilka lat temu powróciliśmy do kraju po dwudziestopięcioletnim pobycie w USA. Chcieliśmy, by nowy polski dom w niczym nie ustępował naszym amerykańskim siedzibom, a wręcz przeciwnie - był lepszy. I udało się.
Droga do domu
W Stanach mieszkaliśmy w domach, więc i w Polsce postanowiliśmy mieć dom. Nie jesteśmy już młodzi, dlatego planowaliśmy kupić gotowy budynek, zamiast bawić się w budowanie. Niestety, choć nie mieliśmy bardzo wygórowanych potrzeb, nie znaleźliśmy takiego domu, w którym chcielibyśmy spędzić resztę życia.
Planując polską siedzibę, postanowiliśmy nie powielać architektury ostatniego domu w Kolorado - drewnianego, szkieletowego i aż trzykondygnacyjnego. Nie zależało nam też na osiedleniu się w pobliżu miasta. Szukaliśmy raczej czegoś położonego w cichej, bezpiecznej okolicy i w miłym, spokojnym sąsiedztwie.
W końcu, w miejscowości oddalonej od Warszawy o 30 km trafiliśmy na ludzi, którzy musieli sprzedać budynek w stanie surowym. Spodobało nam się tu niemal wszystko: luźna zabudowa miejscowości, duże działki, wygodny dojazd do miasta oraz doprowadzone woda i elektryczność. No i to, co najważniejsze - parterowy budynek. Żonie aż śmiały się oczy na widok i miejsca, i domu. Decyzja zapadła szybko.
Co nam się udało, a co nie
Kupiony przez nas dom zaprojektowano w amerykańskim stylu: bez wiatrołapu i z otwartym układem wnętrz. Nieprzypadkowo więc tak szybko przypadł nam do gustu.
Przed rozpoczęciem prac wykończeniowych zaplanowaliśmy drobne zmiany, tak by dom stał się jak najprzestronniejszy i najwygodniejszy. W tym celu zdecydowaliśmy się usunąć kilka ścianek działowych, inne natomiast trochę poprzestawialiśmy. Poszerzyliśmy też nieco przejście do strefy prywatnej. Zamurowaliśmy jedno z okien w naszej sypialni (z garderobą), dzięki czemu zyskaliśmy nie tylko miejsce na ustawienie mebli, ale też wrażenie większej zaciszności i bezpieczeństwa.
Nie przeraziła nas wielkość budynku, który w pierwszym momencie mógłby się wydawać za duży dla dwóch osób. Nam ta nadwyżka przestrzeni bardzo się jednak przydaje, ponieważ prowadzimy bujne życie rodzinne i towarzyskie. Często przyjeżdżają do nas dwie córki z mężami i pięciu wnuków, u nas też organizujemy rodzinne święta - no i przyjmujemy przyjaciół zza oceanu. Właśnie ze względu na gości zdecydowaliśmy się wykroić miejsce na dodatkową łazienkę (w aneksie przygotowanym na kotłownię). Kocioł na gaz płynny przenieśliśmy natomiast do pomieszczenia gospodarczego znajdującego się między strefą prywatną a garażem. Od początku cieszyło nas, że jest ono duże. Dzięki temu może pełnić wiele funkcji - śluzy termicznej między domem a chłodniejszym garażem, podręcznej szatni używanej na co dzień, garderoby, spiżarni, pralni i suszarni, pomieszczenia technicznego, a nawet salki fitness. Znakomicie podnosi komfort mieszkania na wsi.
Nie udało się nam jednak dotąd doczekać obiecywanej przez władze gminy kanalizacji i sieci gazu ziemnego. Brak tych mediów to spora strata dla naszego emeryckiego budżetu.
Pieniądze nie takie straszne
Prace wykończeniowe prowadziliśmy bez pośpiechu, samodzielnie wynajmując do konkretnych zadań specjalistyczne firmy. Wiedzieliśmy, że staranne wykończenie i dobór materiałów oraz urządzeń ułatwią nam życie i uwolnią od perspektywy szybkich remontów. W naszym wieku to ważne.
Chcieliśmy mieć drewniane podłogi (oprócz sieni, łazienek i pomieszczenia gospodarczego), więc zrezygnowaliśmy z ogrzewania podłogowego i zdecydowaliśmy się na grzejniki ścienne, współpracujące z kondensacyjnym kotłem na gaz płynny. Tylko w większej łazience, użytkowanej na co dzień, położyliśmy w podłodze elektryczne maty grzewcze, które można łatwo uruchomić przez cały rok, a nie tylko w zimie. To wygodne rozwiązanie i - jak wskazują rachunki za prąd - nie tak drogie.
Polecamy także zamontowanie pompy cyrkulacyjnej, dzięki której w każdej chwili mamy w kranach od razu ciepłą wodę.
Choć dom jest duży i rozległy, rachunki za gaz i elektryczność kształtują się na przyzwoitym poziomie w porównaniu z innymi tej wielkości budynkami ogrzewanymi takim samym paliwem.
Zawdzięczamy to między innymi nieprzegrzewaniu pomieszczeń (utrzymujemy 18-20°C) i dobremu ociepleniu domu.
Izolację wykonałem samodzielnie, chcąc mieć gwarancję staranności. Mury z betonu komórkowego ociepliłem na zewnątrz styropianem (10 cm), a na stropie nad parterem ułożyłem wełnę mineralną (20 cm). Drewniane okna z szybami o współczynniku U = 1,1 zamówiłem w dobrej polskiej firmie.
Z myślą o ograniczaniu wydatków nie wykorzystujemy na razie wody z wodociągu do podlewania ogrodu. Podczas upałów trawa trochę wysycha, ale potem szybko się odradza. Zamierzamy wybudować studnię i wtedy dopiero dokończymy instalację automatycznego nawadniania.
Mamy również w planie wykonanie wejścia na nieużytkowe poddasze, które przyda się nam do celów gospodarczych. Szkoda nie wykorzystywać tak dużej przestrzeni.
Ze względu na dużą liczbę przebywających u nas gości rozważamy zamontowanie kolektorów słonecznych, bo nasza działka jest świetnie nasłoneczniona. Może uda się nam wykonać tę inwestycję w miarę niedrogo...
Czytaj także inne historie:
- Więcej o:
- budowa domu
- dom
- dom jednorodzinny