Dom w Brodnicy otwarty na naturę
W tym niezwykłym domu kluczowym elementem wewnętrznej scenografii uczyniono naturę. Jego mieszkańcy mogą podglądać przyrodę.
Mamy tu największy telewizor na świecie - śmieje się Magda, wskazując przeszkloną ścianę salonu. - Jezioro nigdy nie wygląda tak samo, jego koloryt i nastrój zmieniają się z godziny na godzinę. Każda pora roku i dnia to inne obrazy, emocje...
Dom stoi na porośniętym trawą stoku, który łagodnym skłonem zanurza się w wodach jeziora Niskie Brodno.
Jego prosta, wyrafinowana architektura, dzieło młodego projektanta Philippa Hatziusa z hamburskiego biura Hatzius Sarramona Architekten, doskonale wykorzystuje ukształtowanie terenu. Dwa skrzydła na planie litery L tworzą kameralny dziedziniec; wjazd prowadzi przez prześwit w północnej, "gospodarczej" oficynie.
Bryła, od strony drogi parterowa, podąża za zboczem, rozwijając się w kierunku plaży i brzegu, gdzie nieoczekiwanie odnajdujemy niższą, wpisaną w stok kondygnację. Z tej strony dom całkowicie otwiera się na krajobraz: tu znajdują się przeszklenia salonu i jadalni, a pod nimi - w podcieniu rozległego tarasu - okna pokoi dla gości. Takie rozwiązanie dzieli przydomowy obszar na strefy o wyraźnie odmiennym charakterze. Na wyższym poziomie świat zewnętrzny spotyka się z prywatnym; niżej, między domem a jeziorem, prywatność króluje już niepodzielnie - to osobisty raj gospodarzy z kawałkiem plaży, pływającym pomostem i świergotem wodnego ptactwa.
Geometria budynku, pomysłowo spleciona z uskokami działki,nawiązuje silną nić porozumienia z naturą.
Ten dialog kontynuują szare klinkierowe elewacje i rozsypane w nieregularnych sekwencjach tafle okien - lustra przyrody. Architektura, która reguluje relacje między naturą, techniką a człowiekiem - toż to jedna z podstawowych zasad założycielskich legendarnego Bauhausu! Ale skąd w Brodnicy ucieleśnienie idei założonej niemal sto lat temu uczelni? - Jesteśmy nieuleczalnymi miłośnikami Bauhausu - przyznaje Magda. - A dla mojego męża, berlińczyka, znalezienie architekta o pokrewnych upodobaniach nie było trudne, zresztą Philipp to jego daleki krewny, wszystko udało się więc załatwić w rodzinie.
Dlaczego Brodnica?
Bo jeziora są tu czyste jak nigdzie indziej, a lasy, choć komary nie dają spokoju, pełne jagód i malin. Samo miasto też jest wyjątkowe - tu wciąż coś się dzieje. Koncerty, warsztaty teatralne, festiwale... Poza tym Magda i Henning znają te okolice od dawna. Poznali się jeszcze w epoce PRL-u, mniej więcej w tym samym czasie, w którym urodę regionu odkryła rodzina Magdy, kupując i przerabiając na letnie siedlisko pozostałości zrujnowanego dworku w położonym 20 kilometrów stąd Saminie. W okresie przełomu ustrojowego okazało się, że atutem Polski, obok obszarów nieskażonej przyrody, jest też potencjał gospodarczy. - Gdy po 1989 roku do berlińskiej drukarni męża zaczęli masowo ściągać Polacy, kupując ogromne ilości papieru komputerowego, postanowiliśmy spróbować biznesu w Polsce - opowiada Magda. Zaczynali w magazynie wynajętym od spółdzielni rolniczej, z jedną maszyną i telefonem na korbkę. Dziś prowadzą pod Brodnicą najprężniejszą, zatrudniającą 550 osób drukarnię formularzową w Europie.
Wybór miejsca na budowę domu był w tej sytuacji naturalny.
Kupili pięć hektarów ziemi na obrzeżach miasta, pokonali zawiłą ścieżkę urzędowych uzgodnień i przebrnęli przez czyściec typowo polskich przeciwności. Nawet siły natury nie były im przychylne - wielotygodniowe deszcze na trzy miesiące zalały wykop, wstrzymując budowę. Oboje byli jednak zdeterminowani. - Po latach inwestowania i stawiania kolejnych hal stwierdziliśmy, że nam też się coś od życia należy - wspomina ze śmiechem gospodyni.
Dziś te marzenia mają już konkretny kształt. To czterysta metrów kwadratowych podporządkowanych wygodzie. Prosta, klarowna przestrzeń z wielkimi przeszkleniami, przez które można podglądać naturalny rytm przyrody. Salon z przylegającą do niego jadalnią i półotwartą kuchnią, a także pokój do pracy, sypialnie gospodarzy i ich osobne łazienki znajdują się na piętrze. W przyziemiu umieszczono pokoje gościnne i małą kuchnię, w której można zaparzyć kawę lub herbatę. Dzięki temu każdy, kto odwiedza gospodarzy, może się cieszyć całkowitą swobodą.
Wnętrza urządzono powściągliwie i z designerskim sznytem, choć bez pomocy zawodowego dekoratora.
Za to z udziałem sztuki - w jadalni wisi obraz dziadka Magdy, Felicjana Szczęsnego Kowarskiego, znanego malarza, rzeźbiarza i pedagoga, jednego z inicjatorów prac restauratorskich na Wawelu. Henning podziela artystyczne zainteresowania żony, oboje mają wśród przyjaciół wielu twórców. Jednak mimo obecności obrazów, rzeźb i mebli sygnowanych przez sławy designu wnętrza nie przypominają ani galerii, ani luksusowego showroomu. Bo w najwyższej cenie jest tu indywidualność. Gospodarze umiejętnie łączą klasyki wzornictwa z przedmiotami mniej kosztownymi, za to z duszą. Magda przyznaje nawet, że lubi czasem przełamać nastrój elegancji szczyptą kiczu. A że robi to z pomysłem i wyczuciem, krzesła Philippe'a Starcka świetnie dogadują się z lichtarzem i dywanem kupionymi za grosze na berlińskim pchlim targu. Wszystko godzi biel i panorama zalesionego brzegu Niskiego Brodna.
Pięć hektarów to niemało.
Dlatego zadanie Philippa Hatziusa nie zakończyło się na domu właścicieli. Niżej, tuż nad brzegiem, stanął drugi, w którym zamieszkał ich syn Mateusz z rodziną. Powstał też basen pod dachem, miejsce do grillowania, a także projekty kilku domów, które w przyszłości stworzą tu komfortową, kameralną osadę. Architekt, jak na spadkobiercę idei Bauhausu przystało, opracował koncepcję modułową: domy, utrzymane w jednej estetyce, mogą mieć rozmaitą wielkość i kształt. W każdym z nich elementem powtarzalnym będzie tylko to, co niepowtarzalne - widok na jezioro.
Skomentuj:
Dom w Brodnicy otwarty na naturę