Budowa

Ogród

Wnętrza

Design

Architektura

DIY

HGTV

Trendy budowlane

Nowy rok dobrą okazją do zmian we wnętrzu

tekst Karolina Kowalska, zdjęcia Manolo Yllera
Ścianę w salonie pokrywa imitująca drewno tkanina (Tortoise General Store), w oknie zasłony z denimu. Na leżance Miesa van der Rohe poduszka Alexandra Girarda (Vitra). Praca 'Post-it' autorstwa Ester Partegas na oprawionej tkaninie toile de jouy. - Fot. Manolo Yllera

Dlaczego wstawia do garderoby biurko? Bo tam nad ranem przychodzi natchnienie. Mówi, że nie ma stylu, ale za to dużo energii do zmian. Jes s Cano bez trudu przesiadł się z otwartego loftu do apartamentu jak kiść winogron: pełnego przylegających do siebie zakamarków.

Pomysły to jego specjalność. Zdarzyło mu się zamienić wagony metra w nowoczesny Orient Express, w którym serwowano obiad. A na centralnym placu Madrytu Puerta de Alcala wyczarować plażę z artystyczną instalacją. Wznoszenie efemerycznej architektury, wspomagane światłem i zadziwiającymi materiałami, uświetnia wydarzenia i kampanie reklamowe, jakie Jesus Cano, dziennikarz i projektant, kreuje dla takich gigantów jak Swatch, Paco Rabanne czy Nina Ricci. We własnym domu łączy ekskluzywność z tym, co powszechnie dostępne, sztukę z życiem.

Kluczem do sukcesu każdego projektu jest poznanie klienta. Wtedy wymyśla się coś, co jest skrojone na jego miarę. A co jeśli nagle jest się swoim własnym klientem i trzeba urządzić własny dom? Niby siebie się zna, a jednak. - Czasem nie unikniesz ryzyka - mówi Jesus. - Nigdy nie wiedziałem, co powiedzieć, kiedy pytano mnie, co robię w życiu. Robię przecież tak wiele rzeczy. Studiowałem projektowanie wnętrz i grafikę użytkową, jestem dziennikarzem tropiącym najgorętsze trendy (pracowałem przez pięć lat w dzienniku) i ekspertem komunikacji doradzającym korporacjom.
Ciekawski, niespokojny duch nigdy nie chciał ograniczać się do jednej dziedziny i miał szczęście do klientów, którzy stawiali przed nim coraz to nowe cele - wydanie czasopisma, serii książek, zrobienie wystawy. Niełatwo go sklasyfikować. Jego dewiza jest za to prosta: opowiadać historie. Jeśli to możliwe, w różny sposób.

85-metrowy apartament Jesusa z dużym tarasem mieści się w madryckiej dzielnicy Las Letras, na jednej z wąskich uliczek niedaleko muzeum Prado, przy której gromadzą się galerie i sklepy z vintage'owymi meblami. Po doświadczeniach z mieszkaniem w otwartej przestrzeni loftu zapragnął czegoś wprost przeciwnego - zatracenia się w przytulnych kątach. I żeby pomieszczenia nie miały raz na zawsze przypisanych funkcji. Niech wszystko zależy od nastroju... Dlaczego właśnie w garderobie stoi biurko. - By usiąść i dokończyć artykuł, bo to tam o świcie jest najlepsze światło. - I pewnie wałęsają się muzy - dodaje Jesus z uśmiechem.

Najbardziej zachwala układ mieszkania. Idealny, ale dla bezdzietnych par. Nie zmarnowano w nim ani metra kwadratowego na bezsensowne korytarze - w długiej niczym tramwaj amfiladzie przechodzi się z pokoju do pokoju. Pośrodku jest kuchnia połączona z jadalnią, z której ruszyć można albo w skrzydło dzienne, albo w nocne. W łańcuchu białych pomieszczeń są dwa wyjątki, gdzie ściany mają nasycone barwy. - Na początku zawsze wyobrażam sobie przestrzeń czarno-białą, ale na koniec w taki czy inny sposób wkracza kolor. Czerwone ściany zamieniły „pokój mediów” w magiczne, mocne miejsce. Szarozielona sypialnia relaksuje - jej staromodny odcień święcił triumfy w II połowie XIX wieku.

W apartamencie Jesusa mocnymi graczami są książki oraz prace artystów, których wystawiał w swojej galerii  - Yashimoto Naya, Hedegoi Slimane'a czy Johna Pawsona. Nie mają dla niego znaczenia ich techniki czy styl, lecz to, co mają do powiedzenia. Obrazy grupuje tematycznie - w sypialni  portrety, a w salonie pejzaże - tak różne jak XIX-wieczny landszaft kupiony na targu El Rastro czy magiczny las namalowany przez Francoise Vanneraud na „Kwiatach” Warhola...

Fot. Manolo Yllera

- Trudno było mi się zdecydować, w jakim stylu ma być mieszkanie. Tyloma rzeczami się interesuję i tylu nie chciałem sobie odpuszczać. Świetnie czułbym się w modernistycznej willi Richarda Neutry, ale przychodzą takie dni, że bardziej ciągnie mnie do projektów Carla Mollina albo Axela Vervoordta. Jest tyle inspirującej architektury,  od Wersalu po budynek ONZ - wyznaje Canu.  We wnętrzu walczy o każdy szczegół. - Wiele lat szukałem klamek do przesuwnych drzwi w salonie. Nie znalazłem ich w żadnym sklepie wnętrzarskim, ale w likwidowanym składziku z żelastwem. Odlał je z żeliwa emerytowany rzemieślnik. Innym razem było tak, że miałem perfekcyjnie zrobioną szafkę na książki, ale coś mi w niej nie pasowało. A okazało się, że wystarczyło wymienić oryginalne metalowe gałki na drewniane i wszystko zagrało. Misja zakończona, kolejny zadowolony klient - śmieje się. Marzy, by scalić nowoczesność z klasyką, by wnętrze było spójne, trzeźwe, ale uduchowione, zaskakujące, ale osiągalne.

Jego metką jest „No Style”. - Chcę, by każdy projekt był inny. Ja sam chcę być inny każdego dnia, w każdej sekundzie - mówi. Lubi grać światłem i fakturami. Unika symetrii, żeby stworzyć napięcie. Uważa, że piękno tkwi w detalach. I niedoskonałościach.

Udostępnij

Przeczytaj także

Innowacyjny sposób ogrzewania wreszcie w ofercie marki Blaupunkt
Stal na dachu i elewacji stanowi idealną kompozycję
Dział Sprzedaży i kontakt z klientem w FORMEE w Miedzyrzeczu.

Polecane

Nie kupuj gotowych dekoracji na ściany - wykorzystaj to, co masz w domu
Wnętrza w stylu Memphis
Renowacja drzwi drewnianych

Skomentuj:

Nowy rok dobrą okazją do zmian we wnętrzu

Ta strona używa ciasteczek w celach analitycznych i marketingowych.

Czytaj więcej