Wnętrza: mieszkanie polsko-japońskie
Historia rozpięta pomiędzy Wschodem a Zachodem: Agnieszka i Daisuke, w stuletniej kamienicy na poznańskich Jeżycach stworzyli przestrzeń, w której krzyżują się wątki dwóch odległych tradycji, a nowoczesność harmonijnie wplata w historyczną scenografię.
mp
W domu rozmawiają ze sobą po angielsku, choć ona uczy się japońskiego, a on stopniowo przyswaja polskie zwroty. Uważny słuchacz wyłowi również czasem francuskie słówko lub zdanie. Nic dziwnego: Agnieszka to poznanianka o japońskich koligacjach - siostra jej mamy wyszła za Japończyka i zamieszkała w Kraju Kwitnącej Wiśni. Daisuke, urodzony na najmniejszej z wysp archipelagu, Shikoku, spędził kilka lat w Tokio, ale zawsze marzył o Paryżu. Od wczesnej młodości fascynowała go Europa ze swoim klimatem swobody i bogatymi możliwościami rozwoju, a że z wykształcenia i z zamiłowania jest kucharzem (ukończył słynną szkołę gastronomiczną w Osace), wycieczka do Francji, kolebki zachodniej tradycji kulinarnej, była dla niego niczym pielgrzymka w czasie i przestrzeni. Los sprawił, że oboje spotkali się w pół drogi - w Poznaniu, który dla Daisuke był przystankiem w podróży. Wtedy zaiskrzyło!
Po trzech latach pielęgnowania związku na odległość - gdy ona, graficzka oraz doktorantka poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, pracowała i mieszkała w Polsce, on zaś piął się po szczeblach gastronomicznej kariery w najlepszych paryskich restauracjach - uznali, że czas poszukać wspólnego miejsca do życia. Znaleźli je w rodzinnej dzielnicy Agnieszki, na poznańskich Jeżycach, które, choć nieco zaniedbane, zachowały ducha minionego czasu. Z tą częścią miasta historia obeszła się łaskawie; w wąskich uliczkach, między ścianami przedwojennych budynków rozbrzmiewa turkot tramwaju, a na targu przy Rynku Jeżyckim można jak dawniej przebierać w warzywach i spierać się o cenę.
mp
Dwukondygnacyjne mieszkanie o powierzchni 93 m2 na czwartym piętrze kamienicy sprzed niemal stulecia - czwarte z kolei, które obejrzeli - urzekło ich od progu. Jasne wysokie wnętrza, dwa stylowe balkoniki (po jednym dla każdego z nas - śmieje się Agnieszka), a piętro wyżej spore zaadaptowane poddasze - wszystko to sprawiło, że natychmiast poczuli się tu jak u siebie. Budynek był świeżo odrestaurowany; jego dotychczasowi właściciele przeprowadzili remont z dużą dbałością o zabytkowe detale. Sam apartament również pachniał nowością. Starannie odświeżona dębowa podłoga, białe ściany i tradycyjna stolarka okienna tworzyły gotową bazę dla aranżacyjnych fantazji. Główną ozdobą wnętrza były jednak schody - wykonane współcześnie, ale mocną graficzną formą nawiązujące do architektury lat międzywojennych i królującego w owym czasie art déco.
Umeblowanie kuchni, z pozoru proste i skromne, jest superfunkcjonalne. Drewniany blat na szczycie barku, obłożonego francuskim betonem artystycznym, skrywa drugi, położony niżej blat roboczy. Jego powierzchnię także wykończono betonem; można na nim bez obaw siekać warzywa.
mp
- Chcieliśmy zatrzymać nastrój starych murów i zachować jak najwięcej oryginalnych elementów, a schody utrzymane w klimacie okresu międzywojennego doskonale się w ten plan wpisywały - wspomina Agnieszka. Nie zdecydowali się jednak na "podróż w przeszłość" poprzez dosłowną stylizację; można powiedzieć, że styl art déco nie ma w tym domu silnej reprezentacji. Przywołuje go ustawiona w holu niewielka konsola na krzyżaku metalowych chromowanych nóg i: właściwie niewiele więcej. O klimacie wnętrz decyduje kolorystyka; to właśnie ona niesie z sobą ducha minionego czasu. Głęboka czerń, czekoladowe brązy, miodowy odcień dębowego parkietu, rdzawy połysk miedzi - klasyczna paleta sprzed osiemdziesięciu lat zestawiona z dużymi płaszczyznami uspokajającej bieli.
Na szczęście, by dostosować apartament do potrzeb dwuosobowej rodziny, nie trzeba było wiele zmieniać. Wyburzyli ścianę oddzielającą kuchnię od salonu, wstawili też piękne drzwi wewnętrzne z górnymi naświetlami - detal "z epoki", którego pozbywali się właśnie mieszkańcy sąsiedniej kamienicy, wzniesionej w tym samym roku co ich dom. Pod spadzistym dachem strychu urządzili minimalistyczną sypialnię i małżeńską łazienkę z wanną (mniejsza, z natryskiem znajduje się na niższym poziomie). Nad projektem i realizacją prac czuwała troskliwie kuzynka Agnieszki, architekt Rozalia Świtalska; to ona przetłumaczyła pomysły właścicieli na język architektury i techniki, podpowiadając najlepsze rozwiązania.
Na zdjęciu: Poddasze. Tylko częściowo podzielona przestrzeń mieści ascetycznie urządzoną sypialnię, łazienkę oraz miejsce na garderobę. Obok łóżka, zbudowanego z prostych belek, oryginalne japońskie obuwie domowe. Komodę kupiono na berlińskim Flohmarkt.
mp
Powiedzieć, że mieszkanie nie jest zagracone, to jak nie powiedzieć o nim nic. Rolę pierwszoplanową odgrywają tu duże płaszczyzny podłogi i ścian: rysunek dębowych słoi, faktura pobielonej cegły, matowa czerń farby tablicowej. Mebli i dekoracji - jak na lekarstwo. Gospodarze zaoferowali przedmiotom wiele przestrzeni, grupując je w eklektyczne zestawy. W ich doborze widać artystyczną rękę Agnieszki: egzemplarzom pospolitym towarzyszą zupełne unikaty, jak choćby przypominające kształtem słynne "Pantony" krzesło z czerwonego tworzywa, wyprodukowane w latach 70. ubiegłego wieku w nieistniejących już zakładach w Knurowie. Ilość i układ sprzętów zdradza z kolei wewnętrzną dyscyplinę Daisuke, mistrza dalekowschodniej powściągliwości. Rozmieszczone z rozmysłem i smakiem, przypominają ostatnie muśnięcia pędzla uzdolnionego kaligrafa. - Mój mąż ma prawdziwie japońską skłonność do umiaru - opowiada Agnieszka. - Jestem mu wdzięczna za to, że urządzając wnętrza, potrafi zatrzymać się w pół drogi. To pozwala zachować harmonię przestrzeni.
mp
Prawdziwym popisem tej powściągliwości jest kuchnia: otwarty układ zabudowy z wygodnym stanowiskiem pracy i dużym barkiem, wykończonym tym samym gatunkiem betonu, którym wypełniono miejsce dawnej ściany w salonie. Jego warstwa pokrywa też szeroki blat roboczy, ukryty - jak w eleganckiej restauracji - pod drewnianym blatem maskującym. Gotuje zwykle Agnieszka, bo jak zapewnia ze śmiechem - Daisuke, jako szef kuchni poznańskiej "Jadalni", po pracy czuje się absolutnie spełniony!
Stylizowana na art déco konsola, wypatrzona na e-bayu ? kompozytowy blat na chromowanych nogach. Nad nią ? ręcznie odbijana kopia grafiki ?Ohashi Bridge in the Rain?, kupiona w tokijskim Mori Art Museum.
Skomentuj:
Wnętrza: mieszkanie polsko-japońskie