Marokański dom
Trudno mieszkać w Marrakeszu i go nie pokochać. Ale kochając się w nim, można pozostać sobą. Właścicielka tego typowego marokańskiego domu urządziła go z kosmopolityczną dezynwolturą. A po uliczkach mediny jeździ na rowerze.
Nowoczesny design i marokańska tradycja
Akcenty lokalne i globalne składają się na miks nowoczesnego designu i marokańskiej tradycji. Przyjeżdża tu z Amsterdamu kilka razy w roku i zostaje na tydzień, dwa, czasem na trochę dłużej. Romans projektantki Anke van der Pluijm z "różowym miastem", najsłynniejszą metropolią Maroka, zaczął się, jak to zwykle bywa, od wakacji.
Po raz pierwszy trafiła do Marrakeszu 25 lat temu
Po raz pierwszy trafiła do Marrakeszu 25 lat temu, niedługo po tym, jak Unesco wpisało tutejszą medinę na listę światowego dziedzictwa kulturowego. Turystów było wtedy mniej, a decybele ulicznego hałasu nie wznosiły się tak wysoko jak dziś, ale i tak o świcie muezini - jak przed wiekami - swoim nawoływaniem do porannej modlitwy stawiali mieszkańców na równe nogi.
Właścicielka usunęła ściany między salonem, kuchnią a patio, tworząc przestrzeń pełną światła, kolorów i eklektycznych mebli. Na ścianie płytki ręcznie formowane i malowane.
Anke postarała się odtworzyć ducha tradycji, projektując wąskie wysokie okna.
Marrakesz to skwar i ciasne kręte uliczki. Na nich setki ludzi, objuczone towarami osły i tysiące zapachów. To stragany pełne przypraw, a obok sklepiki z lokalnym rękodziełem. Dzielnice kucharzy, garbarzy i farbiarzy, zapowiadające swoją bliskość silnym aromatem cynamonu i mięty lub fetorem świeżo wyprawionej skóry i barwników. Anke cały ten koloryt zachwycił do tego stopnia, że postanowiła spakować co się da i zabrać ze sobą do Amsterdamu. W ten sposób powstał sklep internetowy householdhardware.nl, w którym można kupić marokańskie płytki ceramiczne, tkaniny, naczynia i ozdoby. Przez kolejne lata jego założycielka nawiązywała kontakty z lokalnymi rzemieślnikami, odwiedzała wytłaczarnie olejku arganowego, zaprzyjaźniała się z tkaczkami, garncarzami i wyplataczami koszy. Kilka lat później dwa kroki od starej mediny kupiła i wyremontowała dom, typowy marokański riad: kilkanaście pokoi owiniętych wokół wewnętrznego dziedzińca, oddzielonych od ulicy surową bezokienną fasadą. I otworzyła pensjonat, który nazwała Chambres d'Amis czyli pokoje dla przyjaciół.
Miasto magii
W pokojach wiele mebli zastąpiła stała zabudowa, tworząc klimat charakterystyczny dla kultury Maghrebu, w której podest stanowi ważny element architektury wnętrza.
W Marrakeszu najbardziej fascynujące jest to, że przekraczając próg domu, nigdy nie wiesz, w jakim świecie znajdziesz się za chwilę - mówi. -To miasto magii: wysokich ścian skrywających tajemnicze dziedzińce i ogrody. Kiedy to ukryte piękno otwiera się przed tobą, ogarnia cię nieodparta pokusa posiadania takiego domu na własność.
Taras na dachu
Taras na dachu jest nieodłącznym elementem prawdziwego riadu. Tu wieczorami przenosi się życie towarzyskie. Anke lubi przebywać na nim także w?ciągu dnia, dlatego zamontowała płócienne markizy przeciwsłoneczne.
Ona miała już pensjonat. I oczywiście, zawsze będąc w Maroku, właśnie w nim się zatrzymywała. Ale po pewnym czasie zrobiło mi się tu duszno - wyznaje. - Nie miałam chwili dla siebie, przy każdym gościu trzeba było przystanąć, z każdym pogadać. Tęskniłam za miejscem, które byłoby tylko moje. I znalazłam je tuż za rogiem.
Budynek - kolejny typowy riad - był bliski ruiny. Nie dało się zachować ścian wewnętrznych; wszystko poza fasadą zostało odtworzone od zera. To było jak budowa nowego domu - wspomina właścicielka. Ocalało na szczęście wysokie drzewo, które stało się zaczątkiem dzisiejszego dziedzińca. Anke dosadziła mu do towarzystwa gęstą kępę bambusa i ma teraz patio całe w zieleni.
Zieleń to jej ulubiony kolor
Kuchnia z widokiem na dachy miasta. Przy stoliku Tulip krzesła z miejscowego bazaru. Lampion i lampę wykonali lokalni rzemieślnicy.
Zieleń to jej ulubiony kolor, zwłaszcza w parze z niebieskim. Wybrała ten zestaw na stronę internetową swojego sklepu Household Hardware, ale lubi mieć go także w otoczeniu. Zielony mnie uspokaja, a niebieski dodaje mu głębi - mówi. Obie barwy przewijają się w całym domu, jak wodno-roślinny motyw. Pochłaniają nadmiar słońca, koją zmysły i chłodzą klimat.
Przenikające się przestrzenie
W trzykondygnacyjnym domu jest niewiele ścian. Przestrzenie przenikają się, a zieleń zagląda do wnętrza. Na piętrze widoczna pracownia wydzielona kotarami.
W salonie gamą zielonobłękitnych tonów mieni się ściana wyłożona ręcznie malowanymi marokańskimi płytkami (można je oczywiście kupić w firmie Anke), podobne płytki pojawiają się też w łazience. Schody na piętro są szaroniebieskie, a balustrada na galerii, podobnie jak framugi okien i drzwi, intensywnie zielona. Klimat domu najmocniej określają kobaltowe ściany piętra nad dziedzińcem; dzięki nim tradycyjny riad nabiera cech eklektycznych, międzynarodowych.
Pracownia
Pracownia urządzona z niezwykłą swobodą: inspirowane arabeskami wzory kominowych nawiewników, stare biurko pomalowane przez gospodynię, krzesła Household Hardware.
Wnętrza tworzą żywy obraz wzajemnego przenikania się kultur. Krzesła i stolik Tulip - wykonane z włókna szklanego ikony europejskiego designu. Anke ustawiła na miękkim berberyjskim dywanie. W salonie, pod belkowanym stropem, obok tac i świeczników przyniesionych ze straganu na miejscowym suku, stoi lekki fotel Papillon, mebel doskonale ucieleśniający ideę multi-kulti. Ten model wyprodukowano w Maroku, ale jego pierwowzorem był słynny brazylijski Tripo Butterfly, któremu z kolei za wzór posłużyło XIX-wieczne krzesło polowe, masowo wytwarzane na potrzeby brytyjskiej armii. Wątki i style krzyżują się tu co krok i każą podążać za nurtem fantazji projektantki, która zbiera je wszystkie i łączy w jeden barwny, trochę oszałamiający patchwork. W jej rękach akcenty lokalne i globalne składają się na kompozycję nowoczesnego designu i tradycyjnego północnoafrykańskiego stylu życia.
Łazienka
W łazience powraca motyw błękitno-zielonych marokańskich płytek (takie same zdobią ścianę salonu). Tradycyjne urządzenia zastępuje stała zabudowa: cementowe murki, podesty i półki.
Marrakesz budzi się do życia
Taras, salon czy ogród? Trudno powiedzieć, to przecież jedna przestrzeń. Na pierwszym planie marokańska lampa i fragment wielkiego drzewa, które przetrwało remont i przebudowę.
Chciałam, aby ten dom różnił się od typowych domów marokańskich, dlatego salon, kuchnia i patio to jedna przestrzeń, niepodzielona ścianami - mówi właścicielka. Oddzielają je tylko kotary, przez większą część roku odsłonięte. W ten sposób nie ma różnicy między domem a ogrodem; podmuch wiatru - jeśli ten miłosiernie powieje - muska kanapę w salonie, a obok, na stoliku przysiadają ptaki. Kiedy robi się chłodno, Anke zasuwa zasłony i rozpala ogień w salonowym kominku. A jeśli ma ochotę coś ugotować, co zdarza jej się rzadko, robi to na dachu, gdzie w cieniu bambusowej maty zainstalowała drugą kuchnię. - Zawsze jem tu śniadanie - mówi. A wcześniej, o świcie, ćwiczę jogę. Uwielbiam wtedy słuchać, jak Marrakesz budzi się do życia.
Skomentuj:
Marokański dom