Dom dla kosmopolity - tak powstawały wnętrza Złotej 44
Każde wnętrze powinno uwzględniać miejscowy kontekst historyczny i kulturowy. Dzięki temu staje się niepowtarzalnym domem, w którym czujemy się komfortowo – uważa Jonathan Clarke, szef londyńskiego oddziału prestiżowego studia architektonicznego Woods Bagot, które projektowało między innymi wnętrza Złotej 44.
Mateusz Żurawik: Pracuje pan z klientami na całym świecie. W jaki sposób ich oczekiwania różnią się w zależności od regionu?
Jonathan Clarke: Dokładnie dopasowujemy naszą ofertę do poszczególnych rynków i na całym świecie staramy się uwzględnić w naszych projektach specyfikę miejsca, w którym akurat pracujemy. To właśnie z tego powodu nasze wnętrza w Singapurze bardzo różnią się od tych w Londynie czy w Nowym Jorku. Zawsze zaczynamy pracę od poznania charakteru określonej lokalizacji i w Warszawie postawiliśmy na indywidualizm. Ponadto tutaj, projektując wnętrza Złotej 44, chcieliśmy odwołać się do bardzo konkretnej przedwojennej tradycji miasta – wielkiej, kosmopolitycznej metropolii. To wyjątkowe i cenne dziedzictwo Europy Środkowej, które staraliśmy się szczególnie podkreślić we wnętrzach, nad którymi pracowaliśmy. Oczywiście, zależy nam też, by mieszkańcy czuli się w nich wygodnie. To znacznie więcej niż odpowiednio dobrana kanapa – chodzi raczej o stworzenie klimatu decydującego o tym, że lubimy spędzać czas w jakimś miejscu.
Dlaczego jest pan tak bardzo przywiązany do lokalnego kontekstu? Wydaje się, że globalizacja powinna ujednolicać gusty klientów, tymczasem podkreśla pan znaczenie miejsca i stara się, by pańskie projekty z nim współgrały.
Mamy wielu klientów między innymi na Bliskim Wschodzie, którzy bardzo odbiegają od przeciętnego wyobrażenia o tym regionie. To bogaci ludzie, którzy kształcili się w Nowym Jorku, Paryżu czy Londynie, a po powrocie do ojczyzny chcą, aby wnętrza ich domów przypominały im ich zagraniczne doświadczenia. Również w Warszawie pracowaliśmy z myślą o ludziach, którzy dużo podróżują. Zawsze staramy się jednak pamiętać, że jeśli nie uwzględnimy miejscowego kontekstu kulturowego czy historycznego, to powstanie jałowe wnętrze, które mogłoby się znaleźć praktycznie gdziekolwiek na świecie. A przecież zależy nam, aby mieszkańcy wracali po długiej podróży do prawdziwego domu, a więc do miejsca, z którym czują się związani. Projektując wnętrze, czujemy się odpowiedzialni za osoby, które będą w nim mieszkać.
Z perspektywy tak licznych doświadczeń w pracy na bardzo różnych rynkach, jakie projekty stworzone przez pracownię Woods Bagot są pana ulubionymi?
Jestem bardzo zadowolony z pracy na Manhattanie w Nowym Jorku, która stanowiła ogromne wyzwanie, uważam, że świetnie spisaliśmy się również w Australii. Zawsze cieszy mnie też odkrywanie nowych miejsc i rynków, dlatego bardzo dobrze wspominam pracę nad luksusową inwestycją mieszkaniową w Honolulu. Z tego samego powodu fascynujące są też dla mnie rynki wschodzące, w tym Europa Środkowa, która ma ogromny potencjał. Praca z Danielem Libeskindem, który chwalił nasze projekty, była ogromną przyjemnością.
A jak przebiegały prace nad wnętrzami w budynku Złota 44 w Warszawie?
Zaprojektowanie wnętrz w tak wyjątkowym budynku to niezwykłe doświadczenie. Nietypowa bryła wieżowca sprawia, że każde piętro jest inne. Nie ma dwóch takich samych apartamentów, różnią się wielkością, kształtem. Chciałem, aby aranżacje wnętrz uzupełniały dynamiczną architekturę budynku Libeskinda, ale przede wszystkim zależało nam na zapewnieniu mieszkańcom wyjątkowej jakości życia i komfortu. Stworzyliśmy nowoczesne wnętrza, zachowując przy tym oryginalny charakter miejsca. Budynek zapewnia ekskluzywną przestrzeń do odpoczynku i relaksu na najwyższym poziomie, będąc jednocześnie symbolem nowoczesnej Warszawy.
Czy chciałby pan ponownie pracować w Polsce? Zdecydowanie tak.
To bardzo interesujący, prężnie rozwijający się rynek o ogromnym potencjale. Na pewno z wielką przyjemnością przyjąłbym tu kolejne zlecenie.
Skomentuj:
Dom dla kosmopolity - tak powstawały wnętrza Złotej 44