Mały domek zbudowany własnymi rękami
Nic tak nie cieszy jak to, co zrobiło się samemu. W budowę i urządzanie swojego domu Beata i Waldek włożyli całe serce. On piłował, wiercił,przycinał. Ona szyła i malowała.
Waldek do pracy ma dosłownie dwa kroki. Kiedy siedzi w biurze (w budynku naprzeciwko), przez okno widzi, jak jego dziewczyny zbierają w ogrodzie zioła, podlewają bratki. Czasem, gdy Nel jest tęskno, biegnie do firmy taty, by zamienić z nim kilka słów. Albo ciągnie go na szybki obiad. Waldek nie ma żadnych wątpliwości - to jego miejsce na ziemi i z sentymentem wspomina, jak powstawało.
Śrem, leżący w województwie wielkopolskim, jest jednym z najstarszych polskich miast (został założony w XII wieku). To tutaj kilka lat temu Beata i Waldek kupili niewielką działkę i postanowili zbudować sobie dom. Waldek sam zbił konstrukcję dachu; ściany stawiali co prawda fachowcy, ale to on je wykańczał, obkładał cegłą i drewnianymi panelami. A że ma smykałkę do majsterkowania, zrobił też kuchenną wyspę i niektóre dodatki, na przykład oryginalną lampę podłogową w salonie - pomysł na nią podsunął stary papierowy klosz.
Beata nie tylko go dopingowała, ale też dzielnie wspierała we wszystkich pracach. Malowała ściany, zabezpieczała impregnatami drewniane elementy, aż w końcu sama sięgnęła po młotek i gwoździe. Drewnianą paletę wyszperaną w zaprzyjaźnionej introligatorni zamieniła w "obraz" (wisi nad kanapą). Obok zawiesiła drugi, z motywem roweru - to fragment tkaniny oprawiony w ramę. Wymyśliła zwiewne girlandy z pomponów i sosnowe domki-półki, odnowiła pofabryczne lampy cudem ocalałe ze starej gazowni. Żeby uzyskać efekt vintage, nie bała się nawet sprać nowego dywanu. I tylko szafek kuchennych, które zaprojektowała w specjalnym programie komputerowym, nie ośmieliła się zrobić sama (to zostało zlecone stolarzowi).
Niewielki metraż gospodyni potraktowała jak wyzwanie: miało być prosto i funkcjonalnie. Materiały - tylko naturalne, drewno i lny. Styl - trochę skandynawski (jasna podłoga, dużo drewna, białe meble), trochę rustykalny (dziergane poduchy, pikowana narzuta, wiklina). Do tego ulubiony miętowy kolor. Kiedy Beata oczyściła jedną z industrialnych lamp, wybrała się do sklepu po farbę. Wzięła ze sobą ulubiony miętowy koszyk i poprosiła sprzedawcę, by dobrał identyczny odcień. Dziwił się, ale zadanie wykonał. Cóż, w śremskim domu Beaty wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Skomentuj:
Mały domek zbudowany własnymi rękami