Nie kupuj domu w worku
Byłam zbyt ufna. Gdy kilkanaście lat temu kupiłam częściowo wyremontowany dom i skupiłam się na jego rozbudowie, nie sprawdziłam, czy jest tak dobrze ocieplony, jak zapewniał poprzedni właściciel. Ten błąd sporo mnie kosztował.
Droga do domu
Mój obecny dom nie jest pierwszym, w którym mieszkałam. Z poprzedniego postanowiłam się wyprowadzić ze względu na zwierzęta (prowadzę hodowlę psów) i brak możliwości rozwijania mojej pasji. W poszukiwaniu ciszy i przestrzeni dla siebie oraz mojego zwierzyńca trafiłam na pięknie położoną działkę ze starym domem, który zaczął remontować pewien Szwed. Jego plany osiedlenia się w Polsce spełzły na niczym i musiał sprzedać całą posiadłość, a mnie jego dom otoczony prawie hektarową działką wydawał się pełnią szczęścia. Bez namysłu sprzedałam swój stary i zaczęłam przystosowywać nowy do potrzeb rodziny i zwierzaków.
Modernizacja trwała rok. Na parterze pozostawiłam z małymi poprawkami istniejący układ wnętrz, a na istniejącym poddaszu zbudowałam dwie sypialnie i łazienkę. Ze względu na brak piwnic do istniejącej bryły budynku mieszkalnego dobudowałam garaż oraz kompleks pomieszczeń gospodarczych (pralnię, kotłownię i pomieszczenie dla psów) - w sumie dodatkowe 70 m2. Cały rozbudowany budynek pokryłam szwedzką dachówką blaszaną i wyposażyłam w nowoczesne okna i drzwi. Z myślą o gościach i powiększeniu zwierzyńca postawiłam również wolno stojącą stajnię, a przy niej w pełni wyposażony domek gościnny.
Byłam bardzo szczęśliwa i zadowolona z nowego rodzinnego gniazda, ale niestety, już pierwszej zimy zaczęły pojawiać się problemy.
Nasze sposoby na dom tani w utrzymaniu
Mój poprzednik zamontował elektryczne ogrzewanie podłogowe na całym parterze. Poszłam jego śladem i na wyremontowanym poddaszu oraz w dobudowanych pomieszczeniach gospodarczych założyłam taką samą instalację. Uznaliśmy z fachowcami, że nie warto inwestować w ogrzewanie gazem, ponieważ sieć gazowa przebiega aż 200 m od mojej działki, a kupno pieca, grzejników lub zbiorników na olej opałowy czy gaz płynny i korzystanie z tych nośników generowałoby równie wysokie koszty co elektryczność. Jednak pierwszy rachunek za prąd zwalił mnie z nóg. Opiewał na blisko 5000 zł za zaledwie dwa miesiące! Okazało się, że nieumiejętnie korzystałam z ogrzewania podłogowego - wyłączałam je za każdym razem, gdy wychodziłam z domu, a ponadto, mimo iż miałam dwutaryfowy licznik, nie pilnowałam czasu pracy urządzeń. Po tej wpadce zainstalowałam automatyczny sterownik, który obecnie uruchamia ogrzewanie podłogowe, gdy można korzystać z tańszej taryfy, i przestałam wyłączać ogrzewanie, opuszczając dom. Rachunki za elektryczność od razu spadły, ale wciąż były wysokie. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w pomieszczeniach na poddaszu wciąż jest bardzo zimno. Jednak na szczegółowe badanie ścian i dachu zdecydowałam się dopiero po pięciu latach i bardzo żałuję, że tak późno, bo fakty były porażające. Część dachu nie była w ogóle ocieplona, podobnie - ściany poddasza, mimo iż poprzedni właściciel zapewniał mnie, że dom jest dobrze zaizolowany! Uwierzywszy mu na słowo, pilnowałam jedynie ocieplenia dobudowanych części domu, które wzorem najstarszej partii budynku postawiliśmy jako ściany trójwarstwowe (do ich wzniesienia zamiast pełnych cegieł użyliśmy pustaków betonowych ocieplonych styropianem).
Pieniądze nie takie straszne
W obliczu gorzkiej prawdy zabrałam się do remontowania poddasza. Oprócz ocieplenia ścian i dachu postanowiłam też zainstalować żeliwny wkład w kominku na parterze i rozprowadzić ciepło po domu.
Wszystkie poczynione przeze mnie działania szybko przyniosły pozytywny skutek - zimowe rachunki za elektryczność obniżyły się o co najmniej 30%.
Szczególnie duże oszczędności daje nowy kominek, więc wychwalam go pod niebiosa. W ciągu roku zużywam tonę brykietów i 3 m3 drewna, co łącznie kosztuje około 900 zł.
Płaciłabym za dom znacznie więcej, gdyby nie studnia i szambo. Nie wyobrażam sobie prowadzenia naszego całego gospodarstwa z wodą z wodociągu i odprowadzania ścieków do kanalizacji. Na pewno rachunki byłyby wysokie i stresujące. Tymczasem, dzięki decyzji o wywierceniu własnej studni, której wydajność bez kłopotów zaspokaja potrzeby nie tylko rodziny, ale też zwierząt, płacę za wodę około 150 zł miesięcznie.
Mój obecny dom nie jest pierwszym, w którym mieszkałam. Z poprzedniego postanowiłam się wyprowadzić ze względu na zwierzęta (prowadzę hodowlę psów) i brak możliwości rozwijania mojej pasji. W poszukiwaniu ciszy i przestrzeni dla siebie oraz mojego zwierzyńca trafiłam na pięknie położoną działkę ze starym domem, który zaczął remontować pewien Szwed. Jego plany osiedlenia się w Polsce spełzły na niczym i musiał sprzedać całą posiadłość, a mnie jego dom otoczony prawie hektarową działką wydawał się pełnią szczęścia. Bez namysłu sprzedałam swój stary i zaczęłam przystosowywać nowy do potrzeb rodziny i zwierzaków.
Modernizacja trwała rok. Na parterze pozostawiłam z małymi poprawkami istniejący układ wnętrz, a na istniejącym poddaszu zbudowałam dwie sypialnie i łazienkę. Ze względu na brak piwnic do istniejącej bryły budynku mieszkalnego dobudowałam garaż oraz kompleks pomieszczeń gospodarczych (pralnię, kotłownię i pomieszczenie dla psów) - w sumie dodatkowe 70 m2. Cały rozbudowany budynek pokryłam szwedzką dachówką blaszaną i wyposażyłam w nowoczesne okna i drzwi. Z myślą o gościach i powiększeniu zwierzyńca postawiłam również wolno stojącą stajnię, a przy niej w pełni wyposażony domek gościnny.
Byłam bardzo szczęśliwa i zadowolona z nowego rodzinnego gniazda, ale niestety, już pierwszej zimy zaczęły pojawiać się problemy.
Nasze sposoby na dom tani w utrzymaniu
Mój poprzednik zamontował elektryczne ogrzewanie podłogowe na całym parterze. Poszłam jego śladem i na wyremontowanym poddaszu oraz w dobudowanych pomieszczeniach gospodarczych założyłam taką samą instalację. Uznaliśmy z fachowcami, że nie warto inwestować w ogrzewanie gazem, ponieważ sieć gazowa przebiega aż 200 m od mojej działki, a kupno pieca, grzejników lub zbiorników na olej opałowy czy gaz płynny i korzystanie z tych nośników generowałoby równie wysokie koszty co elektryczność. Jednak pierwszy rachunek za prąd zwalił mnie z nóg. Opiewał na blisko 5000 zł za zaledwie dwa miesiące! Okazało się, że nieumiejętnie korzystałam z ogrzewania podłogowego - wyłączałam je za każdym razem, gdy wychodziłam z domu, a ponadto, mimo iż miałam dwutaryfowy licznik, nie pilnowałam czasu pracy urządzeń. Po tej wpadce zainstalowałam automatyczny sterownik, który obecnie uruchamia ogrzewanie podłogowe, gdy można korzystać z tańszej taryfy, i przestałam wyłączać ogrzewanie, opuszczając dom. Rachunki za elektryczność od razu spadły, ale wciąż były wysokie. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego w pomieszczeniach na poddaszu wciąż jest bardzo zimno. Jednak na szczegółowe badanie ścian i dachu zdecydowałam się dopiero po pięciu latach i bardzo żałuję, że tak późno, bo fakty były porażające. Część dachu nie była w ogóle ocieplona, podobnie - ściany poddasza, mimo iż poprzedni właściciel zapewniał mnie, że dom jest dobrze zaizolowany! Uwierzywszy mu na słowo, pilnowałam jedynie ocieplenia dobudowanych części domu, które wzorem najstarszej partii budynku postawiliśmy jako ściany trójwarstwowe (do ich wzniesienia zamiast pełnych cegieł użyliśmy pustaków betonowych ocieplonych styropianem).
Pieniądze nie takie straszne
W obliczu gorzkiej prawdy zabrałam się do remontowania poddasza. Oprócz ocieplenia ścian i dachu postanowiłam też zainstalować żeliwny wkład w kominku na parterze i rozprowadzić ciepło po domu.
Wszystkie poczynione przeze mnie działania szybko przyniosły pozytywny skutek - zimowe rachunki za elektryczność obniżyły się o co najmniej 30%.
Szczególnie duże oszczędności daje nowy kominek, więc wychwalam go pod niebiosa. W ciągu roku zużywam tonę brykietów i 3 m3 drewna, co łącznie kosztuje około 900 zł.
Płaciłabym za dom znacznie więcej, gdyby nie studnia i szambo. Nie wyobrażam sobie prowadzenia naszego całego gospodarstwa z wodą z wodociągu i odprowadzania ścieków do kanalizacji. Na pewno rachunki byłyby wysokie i stresujące. Tymczasem, dzięki decyzji o wywierceniu własnej studni, której wydajność bez kłopotów zaspokaja potrzeby nie tylko rodziny, ale też zwierząt, płacę za wodę około 150 zł miesięcznie.
Skomentuj:
Nie kupuj domu w worku