Dom idealny
Czasem inwencja właścicieli planowanego domu jest tak duża, że są w stanie niemal sami stworzyć jego projekt – a potem cieszyć się udaną realizacją. Metryka budynku Projekt architektoniczny: Michał Golińczak MSK ARC Projekt wykonawczy i budowa: Tadeks Fertig Haus, https://www.tadeks.pl/ Powierzchnia użytkowa domu: 215 m2 Powierzchnia działki: 1500 m2 Mieszkańcy: małżeństwo i dwie córki
Czy kieruje nami przypadek, czy my sami? A może, jak sądzi pewien jasnowidz z Człuchowa, nasze życie z grubsza zapisane jest na podobieństwo gry, w której mamy do przejścia określone scenariusze, choć jednocześnie z niejakim, trudnym do wyważenia, udziałem wolnej woli? Nie wiadomo. Faktem jest, że gdyby pani Judyta, żona pana Pawła, nie jechała pewnego dnia za samochodem z reklamą okolicznej firmy kompleksowo budującej domy, albo może nawet gdyby i jechała, ale nie zwróciła na tę reklamę uwagi, to kto wie, czy dziś oboje nie mieszkaliby w zupełnie innym budynku? A jeśli tak, to czy w ogóle byliby tym, kim są i wiedli to samo życie? Czasem nasze losy zależą dosłownie od kilku sekund – zawahania, zapatrzenia, uważności.
Przeznaczenie z przeszkodami
Po co im był ten dom? Dla zmieszczenia powiększającej się rodziny. Kiedy w 2015 r. nadeszła wiadomość o rychłym powiększeniu się familii o drugie dziecko, Judyta z Pawłem stwierdzili, że na obecnych 45 m2 mieszkania w okolicy Bielska Białej ich szczęśliwe dotąd życie zamienić się może wkrótce w uciążliwą walkę o przestrzeń, której warto spróbować uniknąć. Okazało się, że mieli rację. Po narodzinach dziecka zrobiło się ciasno. – Rozważaliśmy wiele opcji: zarówno nabycie mieszkania, jak i kupno ceglanego budynku do remontu czy wzniesienie małego domku z gotowego projektu – opowiadają. – Sprawdzaliśmy oferty w internecie, szukaliśmy też w okolicy na własną rękę. Zależało nam na nasłonecznionej działce przy lesie. Oboje wychowywali się w domach, i to dużych, z ogrodami, więc mieli wgrane we własne DNA wzorce tego, co dobre, pożyteczne i piękne, do czego warto dążyć i co się sprawdza. Podchodzili jednak do sprawy dość pragmatycznie, dlatego pierwszy rzut poszukiwań zakończył się… wynajęciem mieszkania, czyli wejściem w dotychczasowe, choć większe, buty. Jednak raz uruchomione koło pragnień nie jest łatwo zatrzymać i rozglądanie się w okolicy za działką trwało w najlepsze. Po trzech latach trafili na ofertę sprzedaży posesji, którą już kiedyś oglądali, ale nie poczuli wtedy, by do nich jakoś szczególnie przemówiła. – Nie zakochaliśmy się w niej – mówi pan Paweł. – Jednak gdy znowu przeczytaliśmy związane z nią ogłoszenie, żona uznała, że działka na nas czeka. Tym razem szybka decyzja, telefon i… informacja, że nieruchomość właśnie się sprzedała! Nie pomogła nawet propozycja wyższej ceny. Za późno. Po tygodniu odezwała się komórka, a z niej niespodziewanie wydobył się znajomy głos właściciela bezpowrotnie utraconej parceli. Oznajmiał, że nabywca jednak nie sfinalizował zakupu, więc gdyby oni… to on owszem… chętnie… – Widać zatem, że ta działka była nam pisana – twierdzą dziś małżonkowie. I jak tu nie wierzyć jasnowidzom?
Ziścić marzenia
– Po zakupie posesji żona chciała, by szybko powstał na niej mały i prosty w budowie obiekt, ale ja wiedziałem, że na takiej działce musi powstać dom marzeń – tłumaczy pan Paweł. Dom marzeń, drobnostka! Wystarczy się skupić. Marzenia, jako rzeczy ulotne, niechętnie dają się wtłoczyć w konkretne formy i życiowe realia, ale pan Paweł nie zawracał sobie głowy takimi drobiazgami i po prostu przystąpił do realizacji planu. Po przejrzeniu mnóstwa projektów stwierdził, że żaden w pełni nie pasował do rodzinnych potrzeb i jego wizji, w każdym chciał coś poprawić. Nic dziwnego, wszak ich twórcy nie znali jego marzeń. Ponieważ interesował się architekturą, przeszedł do etapu „do it yourself”, czyli zaczął sobie sam rysować wyobrażony ideał. – Stworzyłem dziesiątki rysunków, rzutów, przekrojów, brył 3D itd. – relacjonuje. – Wszystko rysowałem odręcznie na kartkach z zeszytu w kratkę, do dzisiaj mam całą dokumentację. Brałem pod uwagę układ i nachylenie działki, strony świata. Najbardziej zależało nam na dopasowaniu rozkładu pomieszczeń do naszych potrzeb i oczywiście na wyglądzie, a to przez moje zamiłowanie do designu. Styl i design miały, ogólnie rzecz biorąc, silnie nawiązywać do nowoczesnej stodoły. Na dwuspadowych dachach powinna była znaleźć się blacha na rąbek, do tego należało dodać kilka tarasów i podcieni, umożliwiających elastyczne spędzanie czasu poza murami, zależnie od pogody. Na tarasach i na elewacjach – dużo drewna, najlepiej modrzewia syberyjskiego, co nadawałoby całości naturalnego charakteru. W komplecie do marzeń znajdowały się też duże okna, zapewniające widoki na pobliski las i wpuszczające do wnętrz odpowiednią ilość światła, w tym takie w systemie przesuwnym HS.
Jeszcze kilka kresek – i gotowe!
Przynajmniej tak byłoby w czasach Leonarda da Vinci, bo w erze nadzoru budowlanego nawet najlepszy projekt musi być jednak sporządzony w wersji w pełni profesjonalnej. Tu w sukurs przyszedł refleks pani Judyty w trakcie jej wspomnianej podróży autem. Dzięki wypatrzonym wtedy namiarom właściciele trafili najpierw do firmy wykonującej domy, a poprzez nią do pracowni architektonicznej Michał Golińczak MSK ARC. Niedługo potem okazało się, że wprawdzie z wykonawcą im nie po drodze, ale architekt pozostał. Wziął na warsztat projekt, wszystko uporządkował, przerysował, przeliczył, dopasował do realiów budowlanych i cały pakiet przekazał w ręce firmy Tadeks Fertig Haus stawiającej domy prefabrykowane, na którą ostatecznie postawili właściciele. To właśnie ona stworzyła końcowy projekt konstrukcyjny, wykonawczy i podpisała się pod obliczeniami statycznymi. – Jedyną zmianą projektową była zamiana konstrukcji budynku, na naszą technologię prefabrykowaną szkieletową – tłumaczy Kamil Kępa z Tadeks Fertig Haus. – Za pośrednictwem naszego konstruktora wykonaliśmy obliczenia statyczne, zgodnie z założeniami architekta, zapewniając tym samym wysoce energooszczędną konstrukcję budynku. Później wykonano model 3D i rysunki warsztatowe wykonawcze całego budynku. Następnie spięto wszystko inwestycyjnie i zrobiono to, o co chodziło inwestorom, czyli zbudowano im rodzinny dom. Czytaj: zrealizowano ich marzenie.
Dwa w jednym, na pochyłym
To nie była łatwa działka. Wprawdzie leżała w spokojnej okolicy, przy bocznej drodze, a jednocześnie zaledwie około kwadransa jazdy samochodem do centrum Bielska-Białej, a więc zapewniała dobre skomunikowanie z okoliczną aglomeracją, ale jednocześnie jej powierzchnia była wyraźnie nachylona pod kątem, a właściwie dwoma. Tył posesji opadał w jedną stronę, a bok, na prawo od wjazdu, w drugą. Ograniczało to co prawda ewentualne roztrząsanie kwestii, gdzie ma stanąć dom – wiadomo było, że miejsce na to jest raczej bliżej drogi dojazdowej niż gdzieś w głębi, ale też wymagało wyrównania gruntu pod całością realizacji. W efekcie powstał rodzaj obszernego tarasu, platformy, na której dopiero dało się bezpiecznie wznieść dom. – Trzeba było budować mury oporowe i przywieźć bardzo dużo materiału do utwardzenia i podsypania terenu – opowiadają właściciele. – Pochyłość ma jednak też swój plus, gdyż działka opada w kierunku południowo zachodnim, więc jest bardzo dobrze nasłoneczniona. Obszerna wyrównana przestrzeń była niezbędna, żeby zmieścić cały zaplanowany program funkcjonalny. Nie był on mały. Zgodnie z projektem obejmował dominującą, wyrazistą, nowoczesną wariację na temat stodoły, obudowaną jednak praktycznie ze wszystkich stron parterową konstrukcją, wypełnioną od frontu, po prawej stronie, dużym modułem garażowym, który przechodzi dalej płynnie w część kryjącą gabinet, a następnie w rodzaj betonowej opaski, która okrąża główny budynek, włącznie z fasadą kryjącą wejście główne, dochodząc do punktu wyjścia, czyli garażu. W sumie wygląda to tak, jakby wysoki obiekt z dwuspadowym przekryciem wstawiono w obszerny parterowy „pawilon” z płaskim dachem, dbając oczywiście o odpowiednie proporcje obu brył. Motywem dominującym na obu poziomach – parteru i piętra – są całe połaci pionowych, wąskich desek elewacyjnych z modrzewia syberyjskiego, efektownie przecięte horyzontalnie jasnym betonem części pawilonowej i zamknięte od góry mocnym, szarostalowym akcentem pokrycia dachu i ścianek kolankowych pod nim. Całość prezentuje się spójnie i elegancko, z rozmachem, ale kontrolowanym, z odniesieniami do tradycji, ale w całkowicie współczesnym wydaniu, i z dbałością o detal, co świetnie widać choćby w zaprojektowanym designersko bardzo dużym numerze domu umieszczonym na ścianie frontowej przyziemia. Gdy idziemy w gości, adresu na pewno nie przeoczymy. A gdy jesteśmy przypadkowym przechodniem, cały dom na pewno rzuci nam się w oczy.
Do firmy Tadeks Fertig Haus trafiłem już z gotowym projektem. Moje pomysły były w nim bardzo konkretne, wszystko zostało dokładnie sprecyzowane, więc raczej trzymaliśmy się mojej koncepcji. Oczywiście już w trakcie pracy z architektem pojawiło się kilka drobnych zmian, np. podniesienie ściany kolankowej, ale zazwyczaj one również wychodziły z mojej strony. Wspomniana firma była odpowiedzialna za budowę domu do stanu deweloperskiego – wyłączając instalacje elektryczne, gdyż ze względu na wybrany przeze mnie system domu inteligentnego zleciłem to innej firmie. Wykończenie wewnętrzne domu robiliśmy już na własną rękę. Budowa przebiegała bardzo sprawnie. Płyta fundamentowa została wykonana w maju 2020 r., w październiku zaczęto stawiać ściany, a już w marcu 2021 zaczynaliśmy kłaść płytki w łazienkach. Sporo prac było prowadzonych jednocześnie, bo z zewnątrz robiono elewację, a w środku wykańczaliśmy wnętrza. Działania w środku budynku planowałem z wyprzedzeniem, w odpowiedniej kolejności, tak aby wszystko się zazębiało. Ekipy wykończeniowe umawialiśmy bardzo wcześnie – np. płytkarz był już umówiony, kiedy nie było jeszcze ani jednej ściany (co go mocno zdziwiło, gdy chciał zobaczyć budowę), ale przy tak szybkim wznoszeniu domu okazało się to konieczne. We wrześniu 2021 r. dom był już na tyle gotowy, że zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę – zostały wtedy jeszcze tylko prace związane z uporządkowaniem terenu wokół budynku. Tarasy, ogrodzenie oraz ogród wykonaliśmy wiosną i latem 2022 r. Wszystkie pomieszczenia są tak zaprojektowane, aby czuć się w nich przyjemnie, ale myślę, że naszym ulubionym miejscem jest kuchnia – serce domu. Spędzamy tam sporo czasu i często przyjmujemy gości. Odpowiednio duży półwysep (ok. 130 × 340 cm) zapewnia sporo miejsca do wspólnego gotowania. Bardzo lubimy też nasz „złoty” regał w jadalni, w stylu loftowym. Sam w sobie jest już ozdobą, a jednocześnie możemy na nim układać różne rzeczy. Mieszkamy w domu od nieco ponad roku i cały czas czujemy się w nim, jakbyśmy byli na ciągłych wakacjach w luksusowym hotelu. Jest dla nas idealny.
Ciepło mądrze zarządzane
Chyba, że… będziemy patrzeć na świat poprzez kamerę termowizyjną. Wtedy możemy przejść ulicą, nie zwracając specjalnej uwagi na ten obiekt, bo po prostu nie traci on zbyt wiele ciepła i na ekraniku się nie wyróżni. Od początku wszystkim zaangażowanym w to przedsięwzięcie – od inwestorów, przez architekta, po firmę wykonawczą – przyświecało hasło energooszczędności tej realizacji. Wprawdzie projekt powstawał jeszcze przed pandemią i kryzysami ekonomicznymi, nie wspominając o wojnie, a budowa ruszyła w maju 2020 r., ale ta energetyczna przezorność okazuje się teraz na wagę złota. – Budynek wzniesiono w technologii energooszczędnej, jest bardzo szczelny i ma niski parametr przenikania ciepła – podsumowują właściciele. Zapewnia to już od samego jego spodu nie tylko brak podpiwniczenia, ale nawet fundamentów, bowiem pod całością wylano płytę fundamentową, która gwarantuje dobrą i całościową izolację od gruntu. Ściany zewnętrzne wyłożono ok. 20-centymetrową warstwą wełny mineralnej, którą zaizolowano również wnętrza ścian (na szerokość ok. 15 cm). Wełna pojawia się także w ociepleniu dachu. Ucieczce ciepła z wnętrz zapobiegają dodatkowo trójszybowe okna aluminiowe. Źródłem ciepła do ogrzewania budynku oraz podgrzewania ciepłej wody użytkowej jest pompa ciepła. Do tego pierwszego celu służy instalacja podłogówki, rozprowadzona po całym domu. Zimna woda dostarczana jest z wodociągów gminnych, więc nie zużywa się energii na jej ciągnięcie własnym sumptem. Ścieki trzeba już jednak zbierać do przydomowej oczyszczalni. O właściwą jakość powietrza i odpowiednią jego temperaturę (co dodatkowo wpływa na bilans cieplny całej realizacji) dba wentylacja mechaniczna z rekuperacją, czyli z odzyskiem ciepła. Fotowoltaiki brak i nie jest w planach. Instalacje wpływające na energooszczędność to jedno, ale w nowoczesnym domu przydaje się jeszcze podpiąć je pod jedno centrum dowodzenia, które nie tylko pamięta o automatycznym włączaniu/wyłączaniu poszczególnych elementów, ale dba o taką ich pracę, by optymalizować koszty.
– Zastosowaliśmy w budynku system inteligentnego sterowania Loxone – zdradzają właściciele. – Steruje on praktycznie wszystkim: ogrzewaniem, rekuperacją, oświetleniem, alarmem, muzyką, żaluzjami i roletami zewnętrznymi, drzwiami wejściowymi, bramą garażową, wjazdową, furtką, domofonem oraz podlewaniem trawników. Możemy tym zarządzać z dowolnego miejsca na świecie, za pomocą jednej aplikacji w telefonie.
I kto to robi?
Gdy już wszystko zostało zbudowane (przeprowadzka odbyła się we wrześniu 2021 r.) i jest odpowiednio ogrzane, można wygodnie rozsiąść się w fotelach czy na sofach i poświęcić temu, do czego każdy dom jest powołany – wygodnemu życiu, czyli rozmaitemu domowemu działaniu oraz odpoczynkowi, na własnych warunkach. Gros tego wszystkiego odbywa się w części „stodolanej”. Na parterze usytuowano w niej obszerną część dzienną, dostępną dla gości, wypełnioną głównie połączonymi ze sobą salonem, jadalnią i kuchnią, a na piętrze ulokowano prywatny, intymny program przeznaczony głównie dla mieszkańców – czyli trzy sypialnie, wraz z „obsługą” w postaci dwóch łazienek, garderoby i pralni. Dwie z tych sypialni znajdują się formalnie na antresoli, która otacza efektownie zaaranżowaną pustkę nad jadalnią. – Antresola pełni ważną funkcję – mówią właściciele. – Tworzy niesamowitą przestrzeń, a wieczorem lubimy ją podświetlić – raz na zielono lub raz na niebiesko. Podświetlenie, gra barwą, moty - wami plastycznymi i żywą roślinnością, ciekawe podziały przestrzeni, a wszystko na tle użytych na dużą skalę naturalnych materiałów, czyli przede wszystkim drewna w różnych odsłonach (panele podłogowe, lamelki, płyty frontowe mebli, same meble), skontrastowanego z ciemnymi powierzchniami spieków kwarcowych – to wszystko tworzy ciekawe, stylowe wnętrza, nawiązujące do gry płaszczyzn elewacyjnych. Widać, że rzeczy - wiście ktoś tu wykazał się przywiązaniem do intrygującego designu. A kto? A pan Paweł. Oczywiście z pomocą żony. – Nie zdecydowałem się na zlecenie projektu wnętrz profesjonalnej firmie, ponieważ miałem swoją wizję i postanowiłem podjąć wyzwanie – tłumaczy główny kreator aranżacji. – Ogólna idea projektu była taka, aby wszystkie pomieszczenia były spójne i wykończone w jednym stylu. Miały być przytulne, a jednocześnie nowoczesne i otwarte, z dużą ilością przestrzeni w strefie dziennej. Główną rolę we wnętrzach odgrywa naturalne drewno dębowe, które wizualnie bardzo ociepla pomieszczenia. Większość nietypowych mebli, a także za - budowy, panele ścienne i drzwi były projektowane przeze mnie i robione na indywidualne zamówienie przez firmę DEWRO Wróbel. Każdy model drzwi został odpowiednio dobrany do pomieszczenia i wy - kończenia danej strefy, a drzwi do wiatrołapu to już zupełny prototyp, jedyny w Polsce…
Na wakacjach
Przez duże przeszklenia wdzierają się do środka widoki przyrody – a to na otaczające dom krzewy, a dokładniej tuje, a to na rozpościerającą się w dole działki, a właściwie już za jej granicą, ścianę lasu. – Działka należała wcześniej do ogrodnika i w momencie zakupu była zarośnięta przez wiele niespotykanych krzewów – opowiadają właściciele. – Kilkumetrowe tuje odgradzały ją ze wszystkich stron od reszty świata, co od razu zapewniało prywatność i wyróżniało ją spośród innych posesji, które oglądaliśmy. Jedną z choinek zaznaczyliśmy nawet na mapie, chcieliśmy mieć na nią widok z okna. Niestety, ucierpiała w trakcie budowy, jak zresztą większość krzewów. Na posesji, której spora część swobodnie opada, nie jest łatwo o sensowny, konsekwentny, a do tego łatwy w użytkowaniu pomysł na ogród. Inwestorzy postawili więc na dyskretną, stonowaną aranżację części płaskich, wyeksponowanie roślin zastanych, dosadzenie nowych wzdłuż dolnego ogrodzenia i stworzenie sporych połaci trawnika, otwartego na codzienną inwencję mieszkańców. Mimo tego swobodnego podejścia, szczegóły oddano jednak w ręce zawodowców od zieleni. – Projekt i wykonanie ogrodu zleciliśmy profesjonalnej firmie, z którą wspólnie opracowaliśmy koncepcję zaaranżowania obszaru zieleni – przyznają. – Na dolnym trawniku planujemy wykonać jeszcze tor przeszkód dla dzieci, a usytuowane obok niego pomieszczenie pod schodami na tę chwilę pełni funkcję obiektu gospodarczego. Ogród i wiejskie otoczenie działki sprzyjają wypoczynkowi i regeneracji. Najwyraźniej to działa, bo wraz z domem wszystko tworzy komplet, w którym mieszkańcy wciąż czują się jak „na wakacjach w luksusowym hotelu”. Czy to oznacza zakotwiczenie na długie lata, a może nawet stworzenie szczęśliwej przystani, której nie ma sensu już opuszczać? Zapewne. Aczkolwiek pan Paweł ujmuje to tak: – Biorąc pod uwagę fakt, ile miałem przyjemności z budowania tego domu, być może kiedyś znowu będę chciał to poczuć.
- Więcej o: